Nowa,Szalona przygoda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam was moi drodzy w 62 rozdziale tej książki.Będzie to kolejny rozdział z serii tych ogromniastych z dużą ilością treści.W ogóle to z tego miejsca chciałabym podziękować wam za już ponad 1000 wyświetleń tutaj, nie ukrywam,liczę na więcej.Tymczasem zapraszam do czytania.Póki co perspektywa Cedryka,bo dawno nie było.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Siedziałem u siebie w komnacie,jak to zwykle ze mną bywa.Jednakże tym razem nie przeglądałem ksiąg z zaklęciami ani z przepisami na eliksiry,a albumy rodzinne i swoje drzewo genealogiczne.Wpatrywałem się intensywnie w jeden portret.Była to podobizna mojego pra-pra-pra dziadka od strony matki.Nikt nie wie,co się z nim stało,po prostu ślad po nim zniknął już jakieś około 5 wieków temu.Nikt z rodziny już za bardzo o nim nie pamięta.Niestety prawie wszystkie wspomnienia o nim moja,nieżyjąca już, prababcia,jego wnuczka,zabrała ze sobą do grobu.Zastanawiałem się,co się z nim stało.Nie zostały żadne księgi...dosłownie nic.Już od naprawdę wielu lat poszukiwałem informacji o tym,co mogło się z nim stać.Niestety ciągle bezskutecznie.Nikt w Czarlandii już o nim nie pamięta,poza starszymi mieszkańcami zamku,bo podobno swego czasu bywał tu częstym gościem.To właśnie on był twórcą i pierwszym posiadaczem rodzinnej różdżki,która obecnie jest w moim posiadaniu.Jednakże,ostatnio rozmawiałem z Ivy i swoją matką na temat zmiany tej tradycji,bo prawdę mówiąc mam innego kandydata do przekazania mu tejże różdżki, a w zasadzie KANDYDATKĘ,bo jak się pewnie orientujecie,chodzi oczywiście o Zosię.Z tej rozmowy wynikło,że wszyscy uznajemy to za lepsze rozwiązanie.Poszedłem więc do komnaty Zosi,kiedy już się znalazłem przed drzwiami to po prostu wszedłem do komnaty. Zosia zauważyła mnie niemalże od razu, zadowolona podbiegła do mnie i z zaciekawioną miną zapytała mnie 
- Cedryku,co cię tu sprowadza?
- No cóż,pewna sprawa,którą chcę z tobą omówić-odpowiedziałem uśmiechnięty
- No dobrze,słucham więc-odparła Zosia wstając z łóżka,na którym siedziała
-Bo ja chciałbym ci coś podarować-powiedziałem do niej,po czym podszedłem bliżej
- Tak? A cóż takiego?-odparła Zosia zszokowana jak nie wiem,co
- Zamknij oczy i podaj mi rękę-odparłem tylko,Zosia po chwili to zrobiła, kiedy upewniłem się,że nie podgląda to podałem jej do ręki rodzinną różdżkę.Następnie poprosiłem ją uprzejmie
-No dobrze,otwórz oczy
Po chwili Zosia otworzyła oczy,a kiedy spostrzegła w swoich rękach rodzinną różdżkę zapytała mnie bardzo zdziwiona
-Dlaczego mi to dałeś? co z TĄ tradycją?
-No cóż, rozmawiałem ostatnio ze swoją matką oraz z Ivy, całą trójką podjęliśmy decyzję,że to będzie najlepszy wybór-Odpowiedziałem uśmiechnięty.Zosia tylko zaakceptowała ten pomysł,aczkolwiek dalej nie była tego do końca pewna.
(No,to co;przełączymy się na trochę na perspektywę Zosi?)
Przed chwilą stało się coś niesamowitego,dostałam w posiadanie samą rodziną różdżkę. Jednakże chwilę później,kiedy Cedryk wyszedł z mojej komnaty,to mój amulet zaczął się świecić na niebiesko,co oznaczało jedną rzecz : TAJEMNICZA BIBLIOTEKA WZYWA.Poszłam więc w kierunku tunelu,który prowadził do tajnej biblioteki.Dotarłam tam i zamiast kolejnej opowieści wymagającej natychmiastowego,szczęśliwego zakończenia spotkałam tam pierwszego strażnika historii.Wyglądał na zaciekawionego i zajętego.Podeszłam do niego,przywitałam się.On natychmiast zauważył różdżkę,którą dalej trzymałam w ręce od chwili,gdy Cedryk mi ją dał.Po chwili zaciekłego przyglądania się różdżce mężczyzna zapytał mnie z zaintrygowaniem
-Ta różdżka...gdzieś już ją widziałem,skąd ją masz?
- To jest rodzinna różdżka mojego przyjaciela a w zasadzie kuzyna mojej mamy...Nie bardzo wiem,jakim cudem,ani jakim prawem,ale dał mi ją na własność dokładnie przed godziną-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą,chociaż nie jestem pewna,czy powinnam była
-Twój przyjaciel...jak się nazywa?-dopytywał dalej pierwszy strażnik biblioteki
-Cedryk-odparłam krótko,a mój rozmówca jakby w jednej chwili sobie o czymś przypomniał.

-Możesz go tu przyprowadzić? wydaję mi się,że znamy się lepiej, niż Ci się wydaje-odparł krótko
-Dobrze-odpowiedziałam wychodząc z biblioteki.Skierowałam się do komnaty Cedryka,zapukałam do drzwi i weszłam. Cedryk siedział przy biurku i od godziny patrzył się w to samo zdjęcie w albumie rodzinnym,twarz ze zdjęcia wydawała mi się mocno znajoma,jakbym widziała tego człowieka dosłownie przed chwilą.Podeszłam do niego i zapytałam go nieśmiało
wskazując na owe zdjęcie
-Kto to jest?
- To jest Gabriel,mój pra-pra-pra dziadek od strony matki-odparł mi mój przyjaciel
-Co się z nim stało?-dopytywałam dalej,bo miałam już w głowie pewną teorię
-Nikt tego nie wie,po prostu ślad po nim zniknął już jakieś około 5 wieków temu.Nikt z rodziny już za bardzo o nim nie pamięta.Niestety prawie wszystkie wspomnienia o nim moja,nieżyjąca już, prababcia,jego wnuczka,zabrała ze sobą do grobu.Zastanawiałem się,co się z nim stało.Nie zostały żadne księgi...dosłownie nic.Już od naprawdę wielu lat poszukiwałem informacji o tym,co mogło się z nim stać.Niestety ciągle bezskutecznie.Nikt w Czarlandii już o nim nie pamięta,poza starszymi mieszkańcami zamku,którzy obecnie już tu nie mieszkają,bo podobno swego czasu bywał tu częstym gościem.To właśnie on był twórcą i pierwszym posiadaczem rodzinnej różdżki,która obecnie jest w twoim posiadaniu-odpowiedział mi mój przyjaciel zmartwiony patrząc na mnie i po chwili spytał mnie
- Właśnie wracasz z tajnej biblioteki,prawda?

-No nie dokładnie, bo zaraz wracam DO tajnej biblioteki.Ale chciałabym,abyś tym razem ty poszedł ze mną-odparłam wesoło,po chwili stało się coś niesamowitego,mój amulet od razu przeniósł nas do tajnej biblioteki.Już czekał tam na nas pierwszy strażnik historii.Nie trzeba było długo czekać,po krótkiej rozmowie obu mężczyzn moja teoria okazała się absolutną prawdą.Po chwili Cedryk zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać,następnie zapytał swojego pra-pra-pra dziadka
-Czemu zniknąłeś i tak długo nie dawałeś znaku życia?
- No cóż, zająłem się budową tej biblioteki,uzupełnianiem jej historiami bez szczęśliwego zakończenia i kończeniem niektórych z nich.Tylko straciłem rachubę czasu i nie miałem zielonego pojęcia,że minęło aż tak wiele czasu-zaczął opowiadać starszy mężczyzna,po czym zapytał Cedryka zaciekawiony-A co się zmieniło przez te ostatnie 500 lat? Dużo mnie ominęło?

-No cóż,nie potrafię streścić wszystkiego,co się stało w przeciągu 5 wieków,jednakże mogę streścić to,co się stało w przeciągu ostatnich 30 lat-odrzekł Cedryk,po czym zaczął opowiadać a jego pra-pra-pra dziadek słuchał z zaciekawieniem.W końcu doszło to tej kwestii,że jestem dziewczyną z TEJ legendy.Po chwili pra-pra-pra dziadek Cedryka powiedział,że zna kogoś,kto może mi pomóc opanować moc.Jest to najstarsza żyjąca czarodziejka z wysp magicznych.Nazywa się Jessie i ma już ponad 1000000 lat.Cedryk postanowił,że udamy się tam natychmiastowo.Na wspomnienie o wyspach magicznych Cedryk uśmiechnął się radośnie jak nigdy dotąd.Nie ukrywam,że bardzo mnie to zdziwiło,więc postanowiłam zapytać przyjaciela
- Dlaczego nagle zrobiłeś się taki radosny na wspomnienie o wyspach magicznych?
-Nie wiem,czy kiedykolwiek Ci o tym wspominałem Zosieńko,ale rodzina mojego ojca pochodzi właśnie w wysp magicznych.Dzięki temu mam pewne zdolności,które posiadają tylko nieliczni czarnoksiężnicy-odparł mój przyjaciel zadowolony a po chwili dodał- jestem niemal pewien,że ty również masz jeszcze jakieś ukryte zdolności,tylko musisz się nauczyć,jak możesz ich używać.Niestety nie jestem pewien,czy w tym będę w stanie ci pomóc,bo te zdolności w przypadku każdego czarnoksiężnika są inne;ale postaram się

-No dobrze, w takim razie wyruszajmy czym prędzej.-odpowiedziałam przyjacielowi radośnie, zaraz po tym ruszyliśmy na wyspy.Od razu po dotarciu tam zobaczyłam pewnego Jednorożca

-Skye!-krzyknęłam radośnie a zaraz potem zwierzak podbiegł do nas i powiedział do mnie
- Witaj,moja księżniczko.Powiedz mi,co sprowadza ciebie i twego przyjaciela na wyspy?- Szukamy niejakiej Jessie, najstarszej żyjącej czarodziejki i wieszczki.Znasz ją i możesz nas do niej zaprowadzić?-zapytałam a jednorożec natychmiast zaczął kierować się na jeden z mostów prowadzący do wyspy czarodziejek i czarnoksiężników a my pognaliśmy tuż za nim;było to w sumie całkiem niedaleko.Teraz tylko pozostaje znaleźć tę kobietę, a to może nie być takie łatwe zważywszy na to,że nawet nie wiemy,jak ona wygląda...No cóż,zaczęliśmy chodzić po całej wyspie.W końcu po wielu godzinach wędrówki trafiliśmy do jakiegoś nieznanego miejsca,przed nami była jakaś grota.Na spotkanie wyszła nam pewna kobieta o delikatnych rysach twarzy,bordowo-fioletowych włosach oraz oczach w odcieniu,którego nie potrafię nazwać.Wyglądała jakby miała najwyżej z 50 lat. Po chwili odezwała się do nas melodyjnym głosem

- Już jesteście,czekałam na was...Ja jestem Jessie i mogę pomóc księżniczce Zosi

-A mogę wiedzieć,jak chce pani mi pomóc?-zapytałam zaciekawiona
-No cóż,pewnie nie jest dla ciebie tajemnicą,że będziesz miała jeszcze jedną bądź kilka mocy,które będziesz musiała opanować-odparła Kobieta,ja chwilę pomyślałam i zapytałam ją znowu zmartwiona

-Ale...jakie to będą moce?

-Tego jeszcze nie wiem.Ale łatwo idzie to sprawdzić.Mam dla ciebie kilka zadań.-odparła kobieta,po czym powiedziała- Spróbuj proszę złożyć dwa palce wskazujące i zobacz,co się stanie

Zrobiłam tak,jak kazała.Po chwili...Zatrzymał się czas,jak i przestrzeń.Powtórzyłam ruch i wszystko wróciło do normy.Ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała do mnie
- Wygląda na to,że jedną z twoich nowych mocy jest zatrzymywanie czasu i przestrzeni,chodźmy dalej.-No i poszliśmy po chwili zauważyłam jakieś dziecko,które chyba spało;i raczej miało koszmar.Podeszłam do niego i odruchowo pogłaskałam po głowie.Nagle z mojej ręki wystrzelił jasny płomień;który skierował się w kierunku dziecka,które po chwili spało całkowicie spokojnie
-Kolejną twoją mocą jest kontrolowanie snów i urzeczywistnianie koszmarów.-odparła Jessie
radośnie,po czym powiedziała- chodźmy zobaczyć,co jeszcze potrafisz

Poszliśmy na teren,który był podzielony na 4 części.Widocznie każda z części odpowiadała jednemu z żywiołów :Powietrzu,ogniowi,wodzie i ziemii.Jessie powiedziała do mnie uprzejmie

- Czy mogłabyś wykonać okrężny ruch lewym nadgarstkiem?-Zrobiłam tak,a w jeziorku po mojej lewej powstał mały wir.Kiedy zrobiłam to samo z drugą ręką to z ziemii wyrosły dzikie pędy.Kiedy zrobiłam szybki zamaszysty ruch lewą dłonią powietrze było pod moją całkowitą kontrolą.Z kolei,gdy ruszyłam prawą ręką stałam się również władczynią żywiołu ognia.Nagle Jessie powiedziała do mnie radośnie klaszcząc w obie ręce

-Wspaniale,naprawdę wspaniale.Czas na ostatni test,który pokaże,czy masz moc telekinezy czyli najrzadszą ze wszystkich.
-Dobrze-powiedziałam do kobiety,po czym razem z nią i Cedrykiem skierowałam się w jakieś miejsce,gdzie było pełno kamieni.Jessie powiedziała zmartwiona
-Tych kamieni nie da się usunąć inaczej niż tylko mocą telekinezy.Czy możesz spróbować to zrobić?

Ja oczywiście spróbowałam...z niemal natychmiastowym skutkiem.Jessie tylko podeszła do mnie i zadowolona z wyniku powiedziała do mnie radosnym tonem głosu
-Masz zdolność telekinezy,czyli również jesteś w stanie zrozumieć takie moce jak:
Teleportacja – jest to ściąganie przedmiotów myślami z bardzo odległych miejsc. Zjawisko to występuje najczęściej na seansach mediumistycznych.

Lewitacja – umiejętność unoszenia osób postronnych lub samego siebie. Polega na lokalnym zniesieniu pola grawitacyjnego. Często traktowana jest jako telekineza, jednak wyróżnia je wektor przesunięcia. W lewitacji jest pionowy, a nie poziomy. Istnieją także bardziej zaawansowane lewitacje, nazywane podróżami duchowymi. Najczęściej występuje podczas ćwiczeń jogi, wiązane jest z obudzeniem Kundalini.

Hydrokineza – psychokinetyczne tworzenie wody. Jest to zdolność skraplania cieczy, wywoływania deszczów i powodzi. Umiejętność ta, wykorzystywana była najczęściej przez dawnych szamanów w okresach susz. Biegli w tej praktyce, stosowali hydrokinezę także do zmian biegu rzek, by zmniejszać możliwość występowania powodzi.

Pirokineza – umiejętność wywoływania ognia. Psychokinetyczne oddziaływania na materię, polegające na zwiększaniu temperatury danego obiektu, prowadzącego tym samym do jego samozapłonu. Zdolność ta, wykorzystywana była do powodowania pożarów lub zmieniania ich biegu.
Kriokineza – umiejętność, która objawia się umiejętnościami zamrażania, wytwarzania chłodu czy zimnego powiewu. Kriokineza działa na zasadzie zmniejszenia temperatury danego obiektu, poprzez zmniejszenie częstotliwości drgań jego cząsteczek.

-Czy to będzie niebezpieczne?-zapytałam od razu,pamiętając o pierwszym objawieniu się mojej wrodzonej mocy
-Nie,kochana.Wręcz przeciwnie,to jest bardzo pożyteczne.-Odpowiedziała mi kobieta.Obiecałam jej szkolić sumiennie wszystkie swe moce.Byliśmy na wyspach tak długo,że w końcu wybiła godzina 20.Czym prędzej wróciliśmy do zamku,gdzie chyba nikt się za bardzo nie zorientował,że nie było nas aż tyle czasu.No cóż,to była nowa,szalona przygoda,jakich już wiele przeżyłam.W sumie nawet to,że zostałam księżniczką było jedną,wielką przygodą,a to,że teraz jestem następczynią tronu jest jeszcze większą przygodą;której muszę podołać.Ale wierze w siebie i w to,że dam radę.A co ważniejsze,wierzą we mnie moi przyjaciele i cała rodzina czyli najważniejsze osoby w całym moim życiu.Wiem,że jestem w stanie podołać absolutnie wszystkim wyzwaniom,które ześle na mnie los,choćby nie wiem,jak były ciężkie.Następnego dnia wstałam rześka i wypoczęta aczkolwiek miałam w głowie wiele pytań,ale ani jednej odpowiedzi...

(Co powiecie na perspektywę Ivy? Powiem tak,podzieje się...)
Było bardzo wcześnie rano.Jednak ja już nie spałam od dobrych kilku godzin.Całą noc i z resztą ostatnie kilka dni moje myśli zajmowała jedna sprawa,a dokładniej rzecz biorąc to jedna osoba.A jeszcze dokładniej rzecz biorąc- Cedryk. Ja...od kilku dni mam wrażenie,że przestałam traktować go jak przyjaciela i zaczęłam czuć coś więcej..ALE NIE MOGĘ MU O TYM POWIEDZIEĆ.Póki jeszcze większość zamku śpi postanowiłam uciec i unikać kontaktu z Cedrykiem tak długo,jak tylko będę mogła.Jak powiedziałam tak zrobiłam.Uciekłam na drugi koniec królestwa.Spędziłam tam 4 godziny.Potem postanowiłam usiąść przy strumyku.Spędziłam tak następną godzinę aż nagle usłyszałam czyjeś kroki.Od razu wiedziałam,kim jest mój towarzysz a więc odwróciłam się w tamtą stronę.Był tam Cedryk
-Dlaczego tu przyszedłeś?-zapytałam go unikając kontaktu wzrokowego

- A dlaczego uciekłaś?-Zapytał mnie tonem,który wyrażał...smutek,żal albo...zmartwienie

- Ja...nie mogę Ci powiedzieć.Nie teraz; i w sumie nie wiem,czy kiedykolwiek będę mogła Ci powiedzieć.A w zasadzie...czy kiedykolwiek będę w stanie i będę CHCIAŁA Ci powiedzieć-odpowiedziałam przyjacielowi...ale z mojego oka poleciała jedna pojedyncza łza.

-Czym się martwisz? Coś się stało?-zapytał mnie również z pochmurną miną

- Tak...znaczy nie...nieważne-powiedziałam szybko i zmieszana,jego towarzystwo po prostu sprawia,że nie potrafię zebrać myśli.Po chwili powiedziałam do niego stanowczo,ale jednak prawie płacząc- Wyjeżdżam z Czarlandii...Sama...NA ZAWSZE.Uwierz mi,tak będzie dla wszystkich najlepiej.
-CO?! NIE,DLACZEGO CHCESZ TO ZROBIĆ?-Zapytał mnie zszokowany i roztrzęsiony mężczyzna

po czym w dalszym ciągu dopytywał mnie- A co z Shuriki i Morganą? JA...NIE WYBACZĘ SOBIE,jeżeli one cię skrzywdzą albo zrobią coś o wiele gorszego

-Nie...Zostaw mnie, odejdź i zapomnij o mnie już na zawsze- odpowiedziałam mu znowu będąc na skraju płaczu.On jednak podszedł do mnie i przyklęknął obok mnie przy strumyku, chwilę tak siedzieliśmy w ciszy, jednak po chwili on znów zmartwiony spojrzał na mnie i powiedział

- Ivy, proszę, przecież wiesz,że możesz mi ufać bezgranicznie;więc bardzo cię proszę;wyznaj mi teraz szczerze,co Cię tak bardzo męczy,bo widzę,że ewidentnie coś jest nie tak i chciałbym ci

pomóc,ale muszę wiedzieć,jak to zrobić.
-Nic,po prostu...zakochałam się w niewłaściwym mężczyźnie-odparłam,bo wiedziałam,że zaraz wszystko wyjdzie na jaw. Boję się tego,że to może wszystko zepsuć,ale MUSZĘ WYZNAĆ PRAWDĘ

-Więc po prostu powiedz mu o tym i zobacz,co się stanie-odpowiedział mi on bardzo krótko

- No więc,ja nie wiem, jak powinnam zacząć...JA czuję DO CIEBIE COŚ, CZEGO NIE POWINNAM BYŁA CZUĆ NIGDY-powiedziałam szybko,zszokowało go to bardzo,jednak zanim on zdążył powiedzieć cokolwiek to ja kontynuowałam swoje wyznania i zaczęłam się zastanawiać,kiedy zacznę żałować tego wszystkiego- Wiem,że ty nie czujesz do mnie tego samego, rozumiem to...I dlatego chcę się wyprowadzić z Czarlandii już na zawsze.W ten sposób już nigdy nie będziesz musiał na mnie patrzeć
- Ivy...no cóż,bardzo zszokowało mnie to,co powiedziałaś.Ale to nie jest do końca prawda,że nie czuję tego co ty.Bo ja też cię kocham...tyle tylko,że nie miłością romantyczną tylko bardziej platoniczną, czyli jak przyjaciółkę,albo nawet młodszą siostrę...I jest tak już odkąd zaczęłaś się trzymać ze Scarlett i Cordy-odpowiedział mi przyjaciel dotykając mojego ramienia i uśmiechając się lekko,ja z początku nie dowierzałam i zadałam mu pytanie,które w zasadzie składało się tylko z jednego słowa

-Naprawdę?

- Tak...więc jeżeli chcesz to dalej możemy być przyjaciółmi.Oczywiście będę Ci pomagał w wychowywaniu dzieci...Ale nic więcej poza tym-odparł mi przyjaciel a ja tylko się uśmiechnęłam i powiedziałam do niego

- Ja...bardzo Ci za to dziękuję. Dzięki tej szczerej rozmowie bardzo ulżyło mi na sercu i przynajmniej wiem,na czym stoję, i nie robię sobie niepotrzebnych nadziei.

- To co,wracamy do zamku i zapominamy o dzisiejszej sprawie?-zapytał znowu mój przyjaciel
-Jeżeli chcesz...-odparłam zadowolona i odruchowo go przytuliłam,kiedy się zorientowałam to tylko powiedziałam do niego lekko speszona

- Ja...przepraszam,nie powinnam była tego robić
- Dlaczego...przecież jeżeli raz mnie przytulisz to nic się nie stanie.To tylko niewinny uścisk-powiedział do mnie,po czym sam mnie przytulił.No cóż,postanowiłam się z nim nie kłócić,bo i tak bym nie wygrała.Jednak dalej martwiłam się,co zrobi Scarlett,kiedy usłyszy o tym wszystkim. Wróciliśmy do zamku jakoś przed 19,oczywiście ja nie wytrzymałam i od razu powiedziałam Scarlett o tym wszystkim,jednak ona...tylko uśmiechnęła się porozumiewawczo,zachowywała się przy tym bardzo spokojnie.Nie rozumiałam tego zachowania,ale uznałam,że chyba jest w porządku i nie muszę się tym martwić.To był szalony dzień,którego nigdy w życiu nie chcę powtarzać.Ale to jeszcze nie koniec tych szalonych przygód.W sumie najbardziej boję się o Cedryka,bo on ma pewien "sekret",który nigdy nie może wyjść na światło dzienne,a przynajmniej on tak sądzi,jednak ja myślę,że już całkiem niedługo Zosia i Pati dowiedzą się,jaki to jest sekret...i może chociaż one przemówią Cedrykowi do rozsądku w tej sprawie...pod warunkiem,że nie zaczną się go bać,bo on sam twierdzi,że tak może być.Jednak ja wiem,że przynajmniej z nimi będzie chciał rozmawiać na ten temat.No cóż,to jeszcze nie jest koniec przygód.I podejrzewam,że przez najbliższe 6-7 lat jeszcze trochę tych przygód przeżyjemy.I z jakichś przyczyn mam wrażenie,że dwie z nich będą miały miejsce jeszcze w tym roku,w Avalorze. No cóż,póki co mamy 2 czerwca,więc są wakacje.Mam jednak wrażenie,że Pati i Zosia planują na 1 listopada coś...innego,mniej...smutnego.Może naprawdę pojedziemy do Avaloru na Dia de los muertos.A może dziewczyny naprawdę pokonają Shuriki raz a dobrze. Cedryk dalej jest do tego bardzo sceptycznie nastawiony,ale myślę,że kiedy dziewczyny udowodnią mu,że potrafią pokonać Shuriki z pomocą swych mocy to zmieni zdanie

(Kolejna zmiana perspektywy...Tym razem oczami królowej,bo też dawno nie było)
Spacerowałam korytarzami zamku rozmyślając o wszystkim,co się stało w przeciągu tych już prawie 4 lat,odkąd tu mieszkamy.Okrągłe 4 lata miną dokładnie za miesiąc.Ja jednak póki co postanowiłam skierować się do komnaty Zosi,była dopiero 9 rano;ale jak znam Zosię to już dawno jest na nogach.W końcu znalazłam się przed komnatą córki,drzwi były lekko przymknięte więc zapukałam,nie musiałam długo czekać,bo Zosia już po chwili otworzyła je,obie weszłyśmy do komnaty i usiadłyśmy na łóżku,po chwili za zapytałam córkę zaciekawiona

-Wiesz już,jak chcesz,aby wyglądał twój bal koronacyjny?

-Mamo,do tego jest jeszcze niecałe 6 lat-odpowiedziała mi moja córka śmiejąc się ale po chwili dodała- tak w sumie to ja jeszcze nie jestem w stanie uwierzyć,że to JA zostanę królową a nie Amber

-Wiem,że to dla ciebie dalej zaskakujące,ale wiem też,że podołasz temu wyzwaniu-odpowiedziałam jej z pewnością w głosie i pogłaskałam ją po głowie.Jednak ona po chwili zapytała mnie niepewnie
-A co będzie,jeżeli podczas koronacji lub na późniejszym balu popełnię jakąś gafę?Wszyscy się będą ze mnie śmiać.
-Nawet jeśli popełnisz jakąś gafę to gwarantuję Ci,że nikt tego nie zauważy.-odpowiedziałam jej radośnie

-Jak to nie? przecież wszystkie oczy będę zwrócone na mnie-powiedziała Zosia z przejęciem
-Tak,ale będą się skupiać na pięknej sukni,fryzurze i uśmiechu.Uwierz mi,wiem,co mówię, przecież sama to przeżywałam i też popełniłam parę gaf;ale nikt tego nie zauważył-odpowiedziałam jej spokojnie oraz z uśmiechem na ustach.
-Mam nadzieję,że masz rację-odparła mi krótko a ja tylko się uśmiechnęłam i powiedziałam

- Na pewno mam rację,zobaczysz- to rzekłszy przerwałam na chwilę lecz po namyśle kontynuowałam-.A w ogóle wiesz,kto niedawno zgłosił się na ochotnika,aby uszyć dla ciebie suknię na twoją koronację?

- No cóż,albo Madame Colette,albo Amber albo Cedryk-odparła moja córka

-No cóż, 3 razy tak. Można powiedzieć,że postanowili się założyć,każde z nich uszyje dla ciebie po jednej sukni a ty wybierzesz tę,która ci się najbardziej spodoba i to ją założysz na koronację-powiedziałam do niej i spojrzałam na jej reakcję,ona tylko zastanowiła się chwilę i powiedziała do mnie

-To będzie naprawdę ciężki wybór...Nie chciałabym w żaden sposób zranić uczuć którejś z tych trzech osób,ale to jest niewykonalne

-Dasz radę,ja w to wierzę,ale zdaję sobie sprawę,że to może być dla ciebie bardzo trudne-odparłam jej.Porozmawiałyśmy jeszcze dłuższą chwilę o tym,co Zosia planuje zmienić w królestwie w chwili zostania królową.No cóż,lista zmian nie była długa ale naprawdę poważna.No cóż, trochę odmian w królestwie się przyda, bo od bardzo wielu lat zmiany zachodzące w królestwie są naprawdę niewielkie o ile w ogóle jakieś są.Ale dość o zmianach w królestwie.Od kiedy okazało się,że ja i Cedryk jesteśmy rodziną to zaczęłam spędzać z nim o wiele więcej czasu niż do tej pory, dużo więcej ze sobą rozmawiamy;nawet czasem wspólnie się śmiejemy.Szkoda,że straciliśmy aż tyle czasu,w szczególności moje lata nastoletnie.Można powiedzieć,że byłam wtedy typową hipiską,bo w sumie większość dnia chodziłam na boso,nosiłam bardzo kolorowe suknie,tysiące koralików i wiele różnych innych rzeczy.No cóż,w sumie niektóre zwyczaje oraz przyzwyczajenia z tamtego okresu zostały mi aż do dzisiaj.Chętnie wróciłabym do swojej młodości,kiedy miałam tak z 13-17 lat.Ale o tym też może trochę później...Niedługo będą 10 urodziny Calisty a co za tym idzie,również i jej bal czarodziejki.Już się boję,co wymyślą Cedryk i Cordelia...Ale jedno wiem na pewno: to będzie jedno z największych wydarzeń minionych 4 lat.Ale jeżeli chodzi o koronację Zosi,która ma nastąpić za niecałe 6 lat to ja boję się tylko jednego, że Zosię złapie trema na 4 godziny lub mniej przed ceremonią.Ale wierzę,że jakoś sobie z tym poradzi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro