Powrót starej znajomej cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nastał następny dzień, a mianowicie sobota, od kiedy się obudziłam próbowałam zrozumieć,co Cedryk miał na myśli mówiąc, że ani ja ani nikt inny mu nie pomoże, bo nie wiedziałam, w czym niby nie pomoże. Jak co rano spacerowałam po ogrodzie zamkowym, aż w końcu zauważyłam , że w moją stronę zmierza nikt inny tylko oczywiście Cedryk. Wyraźnie zauważyłam dwie rzeczy 
po pierwsze: bardzo się gdzieś spieszył. Po drugie : raczej nie za bardzo się cieszył z tego powodu
w końcu staliśmy w małej odległości od siebie, a on z wyraźnie skwaszoną miną powiedział
- chodź, idziesz ze mną po składniki, których potrzebuję do bardzo ważnego eliksiru
- Chwileczkę, zanim pójdę z tobą gdziekolwiek to najpierw musisz wyjaśnić mi, o co ci wczoraj chodziło. Bo inaczej z tobą nie pójdę.
- Dobrze, wyjaśnię ci to wszystko...ale nie teraz...później...po drodze do czaro-apteki ,może być?
- Zgoda. Ale tym razem trzymam cię za słowo.
Wyruszyliśmy więc w drogę. On na początku nic nie mówił, ale nie naciskałam,tylko czekałam aż sam będzie chciał poruszyć ten temat. Nagle na naszej drodze powrotnej stanęła kobieta, którą Cedryk zdawał się dobrze znać, bo po chwili odezwał się do niej jak do jakiejś starej, dobrej kumpeli
- Violetta, jak miło cię widzieć, co cię sprowadza z powrotem do czarlandii po 10 latach?

- Ciebie też miło widzieć Cedryku,  stary casanovo, jak leci?...- chyba chciał ją uciszyć zasłaniając jej usta ręką, żeby nie zapytała o to, o co chciała, ale nie zdążył, bo po chwili zadała pytanie-...dalej z ciebie taki kobieciarz i buntownik jak w liceum?

On tylko wywrócił oczami, a ja na to pytanie natychmiast zwróciłam na nich uwagę. Po chwili on odezwał się do niej, ale już nieco chłodniejszym tonem niż na początku

- Dziękuję Violetto, miewam się całkiem dobrze. Chętnie porozmawiałbym dłużej, ale na nas już czas- i chwycił mnie za rękę kierując się z powrotem w stronę zamku...z dość marnym skutkiem

Po chwili odezwałam się, mnie też próbował uciszyć, ale mu się nie udało. Najpierw grzecznie przedstawiłam się tej kobiecie, a po chwili odezwałam się

-Kobieciarz? buntownik?...A pani się przypadkiem słowa nie pomyliły? Bo jeżeli pani pozwoli to przytoczę teraz definicję słowa kobieciarz, " mężczyzna mający kontakty erotyczne z licznymi kobietami " i buntownik "osoba występująca przeciwko jakiejś władzy, sprzeciwiająca się, stawiająca opór ". No a z tego co ja wiem to...- I jak możecie się domyślać to właśnie w tym momencie nastała niezręczna cisza. W końcu ja i Cedryk udaliśmy się w swoją stronę. I wtedy Cedryk poruszył temat , który widocznie wracał do niego już od dłuższego czasu i widocznie teraz on odczuł potrzebę wygadania się przed kimś... i ewidentnie  tym " kimś" przed kim on musiał się wygadać zostałam oczywiście ja. Nagle Cedryk spojrzał na mnie ze smutnym wyrazem twarzy a po dłuższej chwili myślenia, jak zacząć, w końcu odezwał się do mnie smutnym tonem

- Proszę...pytaj.

- O co?- zrobiłam minę jak...w zasadzie sama nie wiem, co.

- Nie chcesz zapytać, o co chodziło Violetcie?

- Jakbyś nie zauważył to sama przytoczyłam definicje słów " buntownik" i " kobieciarz" . A wiem, że chodziło raczej o to drugie.
- i... nie pytasz, co zaszło?...i z kim?

- nie
- czemu?

- No nie wiem...może dlatego, że to twoja sprawa, a nie moja i nie powinnam się wtrącać?

- Ale...ja...chciałbym się komuś  zwierzyć.

- No, cóż. W takim razie dobrze. Więc powiedz mi proszę, co ci na sercu leży
- Ja...w liceum...Trochę szalałem. Trochę za bardzo
Opowiedział mi całą historię po kolei, a w zasadzie kilka historii złożonych w jedną. ( dopis autorki: kto jest aktualnie w liceum to chyba wie, o co chodzi. Chociaż na szczęście nie wszyscy)
Z tego, co było mi dane usłyszeć, to Cedryk miał w liceum liczne " przygody" z płcią piękną...w tym także z Shurriki, księżniczką Ewą i Morganą ( nie pytać jakim cudem to możliwe skoro pomiędzy nimi jest kilka/ kilkanaście/ kilkadziesiąt lat różnicy... Magia). 
- No...trzeba przyznać, że jednak najodpowiedzialniejsze to nie było
- Ale w zasadzie to nie było to takie proste...Ale resztę opowiem ci później. Na razie wracajmy do zamku trenować do tych waszych zawodów międzyszkolnych, bo skoro konkurujecie z Hexley Hall to już nie są przelewki.
 Następny dzień, czyli niedziela, zapowiadał się całkiem spokojnie. A przynajmniej z początku, bo dokładnie o 12 w samo południe pojawił się Bartłomiej i tym swoim oficjalnym tonem powiedział

- Wasze wysokości, proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale właśnie przyjechali zagraniczni goście
- cóż, nie wydaję mi się, abym zapraszał kogoś z zagranicy na rozmowy handlowe akurat dzisiaj- powiedział natychmiast król Roland lekko zszokowany

- Więc proszę pozwolić mi zapowiedzieć...-zaczął, ale nie dane mu było skończyć, bo nagle w drzwiach komnaty pojawiła się ...Oczywiście Elena.

- Elena, witaj!- Powiedziała Zosia rzucając się Elenie na szyję, odkąd Elena jest wolna ona i Zosia nawiązały bardzo bliską przyjaźń, a nawet więcej, niemal od początku są dla siebie prawie jak rodzone siostry
- Zosia, ciebie również miło znowu widzieć, co u ciebie słychać?- Elena odwzajemniła uścisk Zosi.
- Cóż, dużo się działo, z resztą sama chyba wiesz...A co u ciebie słychać?

- Bardzo dobrze, A...co u pana Cedryka?-zadała to pytanie mrugając szybko aby nie płakać

- Może sama pójdziesz do jego komnaty i się przekonasz?- tym razem po raz pierwszy od początku tej rozmowy odezwałam się ja.
- chętnie, a zaprowadziłabyś mnie?- Zapytała mnie Elena
- Ależ oczywiście- odpowiedziałam uroczo. Ruszyłyśmy w drogę do pracowni Cedryka, ale oczywiście nie obeszło się bez wspinaczki na te głupie schody,  w końcu wspinaczka dobiegła końca, stanęłyśmy przed drzwiami prowadzącymi do pracowni Cedryka,Elena zapukała do drzwi
- Proszę, wejść- Odpowiedział jej głos Cedryka, a więc bez zastanowienia weszłyśmy do komnaty
- Dzień dobry- przywitała się grzecznie Elena , a on dopiero po chwili sobie uświadomił, kto przyszedł do niego z wizytą, więc odpowiedział z kurtuazją ( trochę nienaturalną) 

- Witaj, księżniczko Eleno, co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Kiedy był pan jeszcze w śpiączce to przyjechałam tu, aby zaprosić was wszystkich na moją koronację, ale kiedy Patrycja powiedziała, że jeszcze się pan nie wybudził to postanowiłam przełożyć koronację dopóki nie poczuje się pan całkiem dobrze, a teraz przyjechałam sprawdzić, jak pan się ma i...podziękować
- Podziękować? A można wiedzieć, za co? i dlaczego to akurat mnie chce księżniczka podziękować?

- Bo gdyby nie odzyskał Pan różdżki Shuriki ryzykując swoje życie to Zosia prawdopodobnie nie uwolniłaby mnie z amuletu,później kazał Pan się nam schować w bezpieczne miejsce, a sam Pan narażał swoje życie...z resztą po raz drugi jednego dnia. Więc po prostu dziękuję, przepraszam, że tak późno, ale podobno lepiej późno niż wcale...
- Ale naprawdę nie ma za co dziękować, po prostu robiłem to, co uważałem za słuszne. 

- A jak pan się miewa?

- Dziękuję, czuję się bardzo dobrze.
Elena dalej urządzała sobie miłą pogawędkę z Cedrykiem. Przy okazji oczywiście pogratulowała mnie, Zosi i Jankowi wybrania do zawodów międzyszkolnych i życzyła powodzenia mówiąc, że ma nadzieje na to, że się spotkamy w Avalorze na konkursie. Postanowiła zostać tu kilka dni, aby odwiedzić obie szkoły i zobaczyć, jak idą treningi bo to jej obowiązek.Póki co Cedryk znowu zechciał porozmawiać ze mną w cztery oczy na tematy licealnych wyskoków,więc boję się

- A powiedz mi, kiedy miały miejsce te twoje licealne wyskoki a kiedy zacząłeś związek ze Scarlett?- delikatnie zaczęłam temat
- Moje niekoniecznie odpowiedzialne przygody miały miejsce na początku 1 roku liceum ale trwały w zasadzie nie dłużej niż miesiąc-2 , ze Scarlett znałem się w zasadzie od dzieciństwa, bo nasi rodzice się znali...ale o poważniejszym związku zacząłem myśleć dopiero w połowie 3 roku liceum. 
Czas od Nowego roku do 3 stycznia minął dość spokojnie. Za to czwarty dzień stycznia to była delikatnie mówiąc tragedia ! Na dzień dobry do mojej komnaty wpadły Calista i Cordelia
- Witam drogie panie, co was do mnie sprowadza o 6 nad ranem?- zapytałam ze zdziwieniem

- Chciałyśmy tylko zapytać, czy nie przeszłabyś się z nami do wioski po  prezent urodzinowy dla Cedryka.- zapytała Cordelia...nie wiedziałam, że urodziny Cedryka wypadają jakoś niedługo ale nie chciałam wyjść na ignorantkę, więc postanowiłam jakoś mądrze się z tego wywinąć więc jeszcze nie do końca obudzona powiedziałam do niej tylko nieco zaspanym głosem 

- Przepraszam, nie mogę, muszę dopilnować swojego prezentu, żeby był gotowy na 6 stycznia najpóźniej na godzinę 13

- a więc ty już masz prezent? 

- Ależ oczywiście

- i będzie gotowy już na urodziny Cedryka? wyrobisz się do 6 stycznia? 

- Taką mam nadzieję

- dobrze w takim razie my idziemy do wioski 

- Jasne
Więc poszły. A więc urodziny Cedryka są 6 stycznia, a więc na skombinowanie własnego prezentu mam czas do pojutrza najpóźniej do godziny 13...tylko co by tu wykombinować? Trochę się w tym momencie wkopałam jak nie patrzeć. Wiem, postaram się przez dwa następne dni znaleźć Scarlet...chociaż to i tak pewnie będzie trudne. Ale nagle przypomniało mi się, że Cedryk ma u siebie w komnacie małą, srebrną szkatułkę. Od samego początku zastanawiałam się, co tam jest; ale do tej skrzyneczki potrzebny jest kluczyk...tylko gdzie on do licha ciężkiego mógł schować ten kluczyk? Postanowiłam iść do jego komnat.Akurat  wiedziałam, gdzie jest klucz do komnat więc weszłam tam. Postanowiłam przeszukać całą komnatę aby znaleźć kluczyk do szkatułki. Przeszukałam całą pracownie od góry do dołu. Postanowiłam wejść do jego sypialni, szkatułka leżała na szafce nocnej...więc kluczyk nie może być daleko, zobaczmy. w szufladzie szafki nocnej go nie ma, w komodzie nie ma, na podłodze nie leży, na łóżku nie ma...i nagle nie wiem, co mnie naszło, ale postanowiłam zajrzeć pod poduszkę i był to strzał w dziesiątkę, ponieważ właśnie tam znalazłam kluczyk. otworzyłam szkatułkę, obejrzałam jej zawartość, którą okazała się...z resztą sami zobaczcie

złoty łańcuszek w kształcie serca z wygrawerowanym napisem " Nie zapomni mnie" Scarlett musiała dać to Cedrykowi kiedy wyjeżdżała . Poszłam jej poszukać. Doszłam do Hexlley Hall, do tajemniczego ogrodu, zaczęłam śpiewać piosenkę, którą znalazłam przesuwając portret Scarlet w amulecie.
"W ziemi kryje się

źródło co, rzekę da
Jak wiatru nie widzisz go

Czujesz, że do przodu gna

I każdy podmuch mówi

że prawda jest o krok

A często tam
Gdzie nie dosięga wzrok
Wierz w to

Że cud zdarza się

Gdy ktoś marzy i

W ten cud wierzyć chce

A pieśń

Spod serca się rwie
Już wiesz

Że ona kluczem jest"

Po skończeniu piosenki znalazłam kobietę w rozerwanej, niebieskiej sukni.
Po krótkiej rozmowie okazało się, że znalazłam Scarlett, i że ona ma taki sam naszyjnik tylko, że z portretem Cedryka, opowiedziałam co i jak, skąd mam ten wisior. Ona chciała iść do zamku, spotkać się z Cedrykiem ale w rozerwanej sukni przecież nie pójdzie. Niedaleko był krawiec, poszłyśmy, kupiłyśmy najpiękniejszą suknię jaka tylko była

Ale nie poszłyśmy z powrotem do zamku, powiedziałam jej, że Cedryk ma za 2 dni urodziny, a ona zaproponowała, że naprawi ten medalion i tu zostanie, a ja tylko pojutrze przyprowadzę tutaj Cedryka i będzie to nasz wspólny prezent. Później zaczęła mi opowiadać, dlaczego wyjechała z czarlandii i dlaczego teraz uciekała i przed kim.

- Uciekałam przed...swoim ojcem 
- Dlaczego?

-  Ponieważ Kocham Cedryka i to za niego chciałabym wyjść a ojciec tego nie rozumie i chce zaaranżować moje małżeństwo z kimś innym, bogatszym i z odpowiedniej grupy społecznej
- Coś takiego jak indyjski system kast.

- Tak, dokładnie coś takiego. Wszystkie kobiety w mojej rodzinie wyszły za mąż z rozsądku a ja byłabym pierwszą, która przełamała ten schemat, i dlatego uciekłam z domu i wróciłam do czarlandii.
- A...no to problem...a nawet więcej, bo w tym wypadku problem to mało powiedziane

poszłam do zamku a ona schowała się gdzieś, gdyby ojcu znowu coś strzeliło do głowy.

Zosia zapytała, gdzie byłam cały dzień a ja tylko się uśmiechnęłam w odpowiedzi, poszłam do swojej komnaty i zmęczona nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Nazajutrz wstałam z samego rana, mimo, że było dość wcześnie to byłam bardzo wypoczęta, a może po prostu byłam podekscytowana, że w końcu udało mi się znaleźć Scarlett i nawet z nią porozmawiać. W międzyczasie przygotowania do turnieju międzyszkolnego dalej trwały, ale ja i tak wiem, że ja, Zosia i Janek wygramy te zawody. Zobaczymy, co wyjdzie z mojego jutrzejszego planu, mam wrażenie, że przez wczorajsze spotkanie ze Scarlett będę musiała się wkrótce dość sporo nabiegać i będę musiała dosyć sporo rzeczy wynegocjować, ale w negocjacjach to mi chyba jednak Zosia pomoże, i chyba nie tylko ona. Ale czego się nie robi dla przyjaciół? Ja na ten przykład dla swoich przyjaciół  robię wszystko i jeszcze więcej. Ale zazwyczaj na dobre to wychodzi, oby tak było i tym razem; oby coś w ogóle wyszło i oby dobrze wyszło. Ale najpierw trzeba opracować plan. Wtajemniczyłam Zosię, która bardzo się ucieszyła, że w końcu udało mi się znaleźć Scarlett. W międzyczasie zrobiła się już godzina 16, cały dzień zleciał dość szybko. I jak pewnie się przekonaliście ostatnie dni mijają dość chaotycznie, ale wkrótce będzie lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro