Tak to jest...cz.4 + niespodziewany gość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły 3 tygodnie. 3 tygodnie pełne płaczu, smutku i  niezręcznej ciszy. Mamy początek lipca  Już myślałam, że to się wkrótce skończy, ale nie...Nagle rozległ się dźwięk kół powozu i rżenie koni. Ale kto postanowił nas odwiedzić? Postanowiłam iść do komnaty Cedryka, bo stamtąd jest widok na cały dziedziniec zamkowy, zobaczyłam powóz z herbem...Avaloru ! Merlinie, Elena przyjechała z wizytą, podejrzewam, że nie będzie to dla niej miła wizyta, powiedziałam wszystkim, kto się pojawił. Wyszłam przed zamek aby powitać Elenę i zapytać ją o cel jej niezapowiedzianej wizyty
- Elena, miło cię widzieć- powiedziałam rzucając się jej na szyję
- Pati ! ciebie również miło znów zobaczyć.- powiedziała po czy przytuliła mnie

- ale co cię tu sprowadza, jeżeli można spytać?- zapytałam zdziwiona

-sprowadzają mnie tu...wyrzuty sumienia za to, co się stało 3 tygodnie temu .- rzekła smutno

- Aha, miło wiedzieć , ale proszę powiedz, że jak tylko wejdziesz do zamku to się nie rozpłaczesz centralnie na środku sali tronowej- powiedziałam do niej nieco retorycznie

- czy Pan Cedryk...no wiesz, nie żyje?-wypowiadała te słowa praktycznie już ze łzami w oczach,co nie umknęło mojej uwadze, więc rzekłam do niej spokojnym głosem

- żyje, ale dalej jest w tej magicznej śpiączce, a jeżeli nic nie wymyślimy przez najbliższe paręnaście dni to dopiero będziesz miała powód do płaczu.
- No, bo w zasadzie sprowadza mnie tu jeszcze jeden powód- gdy to powiedziała spojrzałam na nią, spostrzegłam, że ma na sobie długą do pięt biało-kremową sukienkę pokrytą gdzieniegdzie czerwonymi motywami kwiatów, w miejscu, gdzie suknia sięgała pięt był czerwony pasek

- a można zapytać, jaki?

-Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to niedługo ma się odbyć moja koronacja i chciałam was wszystkich zaprosić, pana Cedryka także, bo zależy mi aby w tym ważnym dla mnie dniu były ze mną osoby, dzięki którym wydostałam się z amuletu i ocaliłam swoje królestwo, lud i rodzinę, ale w zaistniałej sytuacji chyba po prostu przełożę uroczystość na dzień, gdy pan Cedryk poczuje się już całkiem dobrze
- ta...tylko jeszcze nikt nie wie kiedy to będzie, bo wszyscy szukają sposobu w księgach, zostały nam jeszcze 4000 do przeczytania a szukamy w 5 osób i w żadnej jeszcze nic nie było

- A czy ja...mogłabym w czymś pomóc?

-  Jeżeli chcesz, to możesz pójść ze mną do biblioteki. Przywitasz się z Zosią a jeżeli będziesz chciała to pomożesz nam przeszukiwać książki.

- w porządku.

Jak powiedziałyśmy, tak zrobiłyśmy. Elena uprzejmie przywitała się ze wszystkimi. Oni również ciepło ją przywitali. Elena za jednym zamachem wzięła do ręki 15 książek i natychmiast przystąpiła do czytania. Czytaliśmy tak znowu przez większość dnia. Cordelia dalej płacze, ale mam wrażenie, że to się już całkiem niedługo skończy... i to podejrzewam, że dobrze się skończy, więc chyba jednak udziela mi się ten optymizm Zosi, albo optymizm Eleny...chociaż przez ostatni czas to ich humory z optymizmem zbyt dużo wspólnego to nie mają...ale co im się dziwić...a w zasadzie szczególnie Zosi nie ma co się dziwić, bo Cedryk to jednak jej przyjaciel. Elena również nie ukrywała swojego pierwotnego celu podróży. Wszyscy ucieszyli się z tego faktu, że koronacja Eleny zbliża się wielkimi krokami, ale gdy powiedziała, że przekłada tą ważną uroczystość z wiadomych przyczyn; z jednej strony na początku miny im zrzedły ale z drugiej strony bardzo dobrze rozumieli jej decyzję i zapewne, gdyby znaleźli się na jej miejscu w takiej sytuacji, to bez dwóch zdań postąpiliby tak samo. Cały dzień zleciał  trochę weselszej atmosferze niż ostatnie 3 tygodnie, lecz nasze poszukiwania póki co dalej nie przynoszą żadnych większych efektów. Chciałabym, aby ta sytuacja jednak skończyła się szczęśliwie,  bo ja naprawdę Cedrykowi źle nie życzę, bo mimo tych naszych częstych przekomarzanek to ja naprawdę całkiem go lubię, bo to wbrew wszystkim pozorom to jest dobry człowiek, tylko czasem trochę zagubiony, i mimo wszystkich błędów, które popełnił ( a tak swoją drogą to Cedryk jednak ma swoje za uszami) to ja mu ufam,a jeżeli się ze mną nie zgadzacie  to  niech pierwszy rzuci przysłowiowym kamieniem ten, kto w życiu ani jednego błędu nie popełnił. Nie ma chętnych?
Więc widzicie sami, że Cedryk jest tylko i wyłącznie człowiekiem i tak, jak każdemu człowiekowi, jemu również  zdarzało się, zdarza się teraz i zdarzać się będzie zawsze, że gdzieś w życiu jednak jakieś błędy się pojawią. Ale Cedryk w większości przypadków umie się do błędów przyznać, umie za nie przeprosić, i stara się więcej danych błędów nie popełniać.  Mam wrażenie, i z resztą chyba nie tylko ja, że Cedryk  jest marudnym, dobrym facetem, który próbuje być strasznym złym facetem,  tylko dzięki Zosi to coś mu chyba w tych staraniach i udawaniu nie wychodzi tak,jak powinno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro