wielki dzień coraz bliżej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do ślubu zostały dwa miesiące, więc to już prawie koniec przygotowań . Ale to nie znaczy, że już nie trzeba wstawać wcześnie rano, bo jednak jeszcze parę rzeczy jest do zrobienia.
Scarlett znów poprosiła mnie
- Pati, przeczytałabyś listę rzeczy, które nam zostały do zrobienia?
- Ależ oczywiście kochana.
Tydzień przed ślubem
- Przygotujcie obrączki i potrzebne dokumenty - sprawdźcie czy wszystko gra. Ustalcie ze Świadkami lub Druhnami - kto kiedy co trzyma, co odbiera i jak pomaga

SOS panny młodej
Naprawdę warto przygotować sobie niezbędnik Panny Młodej, w którym musi znaleźć się puder, błyszczyk lub pomadka do poprawy makijażu. Lakier i inne podręczne kosmetyki.
Dodatkowe rajstopy, tabletki od bólu głowy, plastry na odciski, perfumy, mokre chusteczki i igła z nitką - nigdy nie wiesz co może się wydarzyć.
1 dzień do ślubu 
Relaksujcie się ustalając plan Waszego Wielkiego Dnia. To też czas na ostatnie zabiegi kosmetyczne i spotkania z rodziną czy przyjaciółmi. Połóżcie się wcześnie spać - dla zdrowia i urody, a nawet kondycji.
Kiedy już wiedzieliśmy, jakie mamy plany na dziś wszyscy poszli organizować usadzenie gości i ustawienie stołów. Wszyscy, poza mną, bo zostałam zatrzymana przez Calistę. Między nami wywiązała się rozmowa.
- Pati, możemy porozmawiać?- Powiedziała do mnie Calista ciągnąc mnie za rękaw sukni.
- Jasne.Co się stało?- zapytałam ją spokojnie.
- Bo są dwie sprawy, jedna dotyczy mnie i chciałabym, abyś mi w tym pomogła, a druga sprawa dotyczy mnie i ciebie.- powiedziała rozemocjonowana
- A dokładniej o co ci chodzi?- zapytałam ją
- 1 sprawa : chciałabym zrobić wujkowi i cioci niespodziankę na ślubie...mam już w sumie pewien pomysł...ale opowiem ci o nim później
- A druga sprawa?- zapytałam zaintrygowana
- Musimy ułożyć nasze toasty na wesele. Bo chyba jeszcze nie mam ja, ty mama, Zosia, królowa,Amber i król.
- A to to fakt. Kiedyś ułożymy. A ten twój pomysł na niespodziankę?- Zapytałam Calistę.

- Ja...chciałabym Zaśpiewać- powiedziała nieco wystraszona.
- Super, a co chciałabyś zaśpiewać?
- Właśnie nie wiem...myślałam nad dwiema piosenkami
- Jakimi?

- " Hallelujah" albo " gdy się łączą ręce dwie"
- Jeżeli chcesz to wybierz obie.
-okej. dzięki za poradę; to ja idę ćwiczyć

- nie ma za co. To będzie fajna niespodzianka- powiedziałam mrugnąwszy do niej okiej
Ona poszła a ja poszłam załatwić winietki na stoły, jak już rozplanują usadzenie i ustawienie.Winietki, które znalazłam prezentowały się następująco



kolorystyka przewodnia standardowo utrzymana.Przez to, że Calista potrzebowała mojej porady całkowicie zapomniałam, że obiecałam Scarlett i, co ważniejsze, Cedrykowi, że załatwię nietuzinkową księgę gości, muszę więc się tym w końcu zająć. Tylko nie wiem, gdzie ja znajdę Choinkę w październiku. W końcu po 6 godzinach w leśniczówce w końcu znalazłam choinkę ( długowieczną, a jakże, ale żywą) Pożyczyłam też od Bartłomieja tyle papieru, ile się tylko dało. Zaczęłam za pomocą magii wycinać z papieru kształt śnieżynek . Wycięłam ich dokładnie tyle, ilu miało być gości na ślubie i weselu, wliczając w to cały chór i kapelę.  Przygotowałam jeszcze nitki, które przeciągnęłam przez otwory zrobione na górze śnieżynek a następnie powiesiłam śnieżynki w różnych miejscach na całej choince...i to właśnie na nich goście będą pisać życzenia dla pary młodej. Trzeba przyznać, że mądrze to wymyśliłam. Tylko, że póki co to wyszłoby na tyle z mojej roboty .  Nie wiedzieć dlaczego miałam wrażenie, że Shuriki coś knuje i dlatego zgodziła się być w chórku. Morgana i Ivy mogą o tym nie wiedzieć, ale ona na pewno coś knuje, nie wiem tylko, co, ale wolę przygotować się na wszystko. Następny dzień, od rana było spokojnie, ale nagle król zawołał do siebie mnie i Cedryka. Przez chwilę siedział tylko na swoim tronie.Po 15 minutach w końcu król raczył odezwać się do nas,a w zasadzie to bardziej do Cedryka

- Cedryku , chciałbym z tobą poważnie porozmawiać na pewien...wrażliwy temat.

- tak jest, wasza wysokość? czy coś się stało?- zapytał zmartwiony Cedryk

- Nie. Ale dotarła do mnie jedna bardzo ważna rzecz...a mianowicie to, że niedostatecznie wynagradzam cię za twoją bądź,co bądź ciężką pracę. Mimo, że zdarzyło ci się kilka(dziesiąt) błędów, to jednak pracujesz tu już 11 lat, jesteś bardzo dobrym czarnoksiężnikiem, który szanuje swoją pracę; w związku z tym myślałem bardzo długo i postanowiłem, że najwyższa pora dać ci należytą podwyżkę, w związku z tym otrzymujesz podwyżkę w wysokości  2 000000000 dukatów...dziennie.- powiedział król z wyrazami uznania dla Cedryka

- Ja dziękuję wasza wysokość, ale niestety jestem zmuszony odmówić przyjęcia tej podwyżki z co najmniej 3 powodów- odpowiedział Cedryk
- Jakie to powody?- zapytał się nagle król
- Po pierwsze : nie mogę przyjąć aż takiej dużej ilości pieniędzy.Bo obawiam się, że królewski skarbiec tego nie przeżyje, i lepiej przeznaczyć te pieniądze na rozbudowę królestwa. Po drugie : jak sam król zauważył popełniłem wiele błędów; i przez te karygodne uczynki nie jestem wart przyznania mi podwyżki.- I tutaj Cedryk na chwilę przerwał. Jednak po chwili król zagaił go do dalszej rozmowy

- A jaki jest trzeci powód?- zapytał król spokojnym tonem

- Trzeci powód sam niedawno odkryłem... jest prosty, ale jak dla mnie okazał się najważniejszy. A mianowicie...Ja nie pracuję dla pieniędzy.Ja po prostu już wiem, że... robię to , bo lubię to robić.- wyjaśnił Cedryk.

-To naprawdę szlachetna i bezinteresowna postawa, ale Ja jednak będę nalegał abyś przyjął należną zapłatę.- Powiedział król podnosząc się ze swojego tronu i podchodząc do Cedryka. 
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyjąć ten dar.- powiedział Cedryk, ale po chwili zwrócił się do mnie
- Patrycja,dlaczego od początku rozmowy jesteś taka nieobecna, o czym tak intensywnie myślisz?
- Jesteś na 100 % pewien, że chcesz się tego dowiedzieć?- zapytałam z nutą tajemniczości

- Ależ oczywiście, że chcę- odpowiedział Cedryk Pewien swego. 
ja tylko zaprosiłam wszystkich do królewskiej biblioteki. Królowa Miranda zagadnęła mnie

- Pati,  w zasadzie, to co my tu robimy?

- Muszę znaleźć jedną,bardzo ważną książkę, aby objaśnić wam, czemu od rana jestem taka nieobecna i o czym aż tak intensywnie myślę.Na razie powiem tyle, że odkryłam coś, co wprawi was wszystkich w niemały szok- powiedziałam tylko do nich, po czym zaczęłam poszukiwać książki z drzewami genealogicznymi wszystkich mieszkańców. Zaniosłam ją do stołu, przy którym wszyscy siedzieli i oczekiwali. Usiadłam i niespiesznie otworzyłam tę grubą, opasłą księgę na stronie 356 . Wszyscy się patrzyli, bo było to drzewo genealogiczne rodziny Cedryka. Wszyscy zapatrzyli się na punkt wskazany przeze mnie, czyli na portret poczciwego staruszka o imieniu Adrien, jak głosił napis pod portretem

- I co jest w tym niby dziwnego?- Zapytał Cedryk lekko zmieszany 

- Ależ w tym absolutnie nic...Ale jeżeli przewróci się o dwie strony...- powiedziałam przewracając kartki właśnie o dwie strony. Kiedy oczom wszystkich ukazała się strona 358, zobaczyli, że jest to drzewo genealogiczne królowej Mirandy. Nagle Cedryk i królowa Miranda spojrzeli na siebie bardzo zdziwieni, a ja dokładnie wiedziałam,dlaczego. Po niecałym kwadransie Zosia spojrzała na mnie przestraszona.

- Pati, co to ma znaczyć? - zapytała z niespokojnym drżeniem w głosie.
- Myślę, że ktoś- i tu spojrzałam na królową mirandę i Cedryka- ci to wszystko zaraz wyjaśni 

Do wyjaśnień niemal natychmiast zabrała się królowa Miranda. Zagadnęła do Zosi nieco nerwowym tonem

- Zosiu, pamiętasz dziadka Adriena?

- Ależ oczywiście, ale...co to ma do rzeczy?- zapytała Zosia,trochę zakłopotana

Teraz do rozmowy wtrącił się Cedryk

- To jest mój stryj...- przerwał na chwilę wypowiedź, aby zobaczyć reakcję Zosi, która była...na razie spokojna. A więc kontynuował, ale dość niepewnie-... Co czyni mnie i twoją matkę kuzynostwem 1 stopnia ( chyba...). Jak pewnie wiesz, kuzyna lub kuzynkę można nazwać inaczej bratem stryjecznym, bądź siostrą stryjeczną...

- Tyle wiem...i już chyba wiem, co będzie dalej...- powiedziała Zosia, ale pozwoliła Cedrykowi kontynuować.
- Tak więc, z racji,że ty jesteś córką mojej najbliższej siostry stryjecznej, w zasadzie mógłbym cię nazywać...Siostrzenicą stryjeczną...o ile oczywiście nie masz nic przeciwko temu, bo jeżeli chcesz możemy zapomnieć o dzisiejszej rozmowie i wrócić do tego,co było wcześniej.

Zosia spojrzała na niego po czym powiedziała drżącym głosem, ale nie ze strachu, tylko bardziej z niepewności
- Ja... Nie wiem, co  ja mam o tym wszystkim myśleć. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie ( Ale on zdawał się tego nie słyszeć)

- Skoro jesteśmy rodziną, to znaczy, że ja jestem...CZARODZIEJKĄ...A ja w ogóle nie znam się na magii, nigdy się tego nie uczyłam.

Na to stwierdzenie Cedryk delikatnie się uśmiechnął i  powiedział tylko 

- Magia to wbrew pozorom bardzo łatwa sprawa, tydzień, maksymalnie dwa i wszystko zrozumiesz.Jeżeli chcesz, to mogę cię nauczyć wszystkiego, co sam wiem...KUZYNKO- Ostatni wyraz ledwo przeszedł mu przez gardło, po czym dodał- Pewnie trochę czasu mi zajmie, zanim się przyzwyczaję. Nagle Zosia wstała z dotychczas zajmowanego przez siebie miejsca i wybiegła z biblioteki. Wszyscy spojrzeliśmy się w stronę drzwi, przez które wyszła Zosia. No tak, wcześniej mówiła, że musi przemyśleć wszystko, co się dzisiaj stało i poukładać to wszystko w głowie...Ale jak widać tylko ja jej słuchałam, bo po chwili Cedryk spojrzał na mnie zmartwiony

- Czy...Powiedziałem coś nie tak?- zapytał po chwili
- Nie. - Odpowiedziałam tylko krótkim półsłówkiem

- Może za nią pójdę i z nią porozmawiam?- dopytywał dalej Cedryk
- Ani mi się waż- powiedziałam patrząc w jego stronę
- Dlaczego?- Zapytał mnie zdezorientowany
- Jakbyś słuchał uważnie, to byś usłyszał, że Zosia powiedziała "Ja... Nie wiem, co ja mam o tym wszystkim myśleć. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie" więc wydaję mi się, że ona chciałaby zostać teraz trochę sam na sam ze swoimi myślami- powiedziałam znerwicowana
- Masz rację...po prostu bardzo się ucieszyłem z tego powodu, że jesteśmy rodziną i...to mi trochę przysłoniło resztę świata...- Odpowiedział mi Cedryk z miną zbitego psa
- Wiem...poniekąd to rozumiem, ale Zosię też musimy zrozumieć- Powiedziałam uspokajając się

- Ja ją rozumiem. Wiem, że to mogło wprowadzić ją w zakłopotanie- Mówił dalej Cedryk
- Mhm...- przytaknęłam tylko

- Ale...wróci?- Zapytał bardzo zmartwiony

- Powinna- Powiedziałam spokojnie
( Zmiana perspektywy, Jak myślicie, co o tym wszystkim sądzi Zosia?)

Szłam korytarzami do swojej komnaty. Musiałam teraz posiedzieć trochę sama; bez nikogo. Musiałam poukładać sobie w głowie to, czego się dzisiaj dowiedziałam, bo to było dla mnie dziwne...nowe...niezrozumiałe...Inne. Usiadłam na poduszkach przy oknie. Lubiłam tam siedzieć, kiedy musiałam coś przemyśleć. A teraz naprawdę MUSIAŁAM PRZEMYŚLEĆ TO WSZYSTKO. Od urodzenia zdawało mi się, że jestem zwykłą dziewczyną z ludu. Później z dnia na dzień stałam się księżniczką, opiekunką historii w tajemniczej bibliotece, obrońcą wszech-ziemia ...A teraz się dowiaduję, że jestem też CZARODZIEJKĄ Z KRWI I KOŚCI. Czyli w zasadzie nie wiem, kim jestem, do którego świata należę. Nagle mój Amulet  zaczął wydzielać krótki, silny blask. Czyli wiadomo, że jest czas na pojawienie się księżniczki
No i oczywiście po chwili pojawiła się Pocahontas...I kopciuszek. Spojrzały się na mnie i powiedziały
- Witaj Zosiu. Wiemy, że masz problem i wiemy nawet jaki.

- Naprawdę?- Zapytałam zdziwiona, bo to się jeszcze nigdy wcześniej nie zdażyło

- Ależ oczywiście, bo swego czasu miałyśmy problemy podobnej natury- Po czym zaczęły śpiewać

https://youtu.be/9xc11KbU2qs

Po jednej piosence zaczęły jednak...śpiewać 3 kolejne

https://youtu.be/85FHlNjJPCY

https://youtu.be/R5iXi_HWPcc

https://youtu.be/w1SKrAoYKbo

Po tym wszystkim już oswojona z tym, Kim jestem i że jestem na swój sposób...wyjątkowa.

Księżniczki jednak znowu zniknęły w momencie, kiedy chciałam im podziękować. Standardowo. Postanowiłam wrócić do biblioteki, bo wydawało mi się, że wszyscy się o mnie martwią. Kiedy wróciłam do biblioteki wszyscy siedzieli na swoich miejscach, jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Jedynie Pati spojrzała w stronę Pana Cedryka po czym ze zwycięską miną powiedziała do niego 

- A nie mówiłam...
Po czym wszyscy wyszliśmy z biblioteki. To był dziwny dzień, ale miły. Chociaż...Gdy spojrzałam na zegar ścienny dochodziła dopiero 20:30...Więc ten dzień jeszcze się nie skończył. Nagle o czymś sobie przypomniałam... Pan Cedryk powiedział do mnie "Tak więc, z racji,że ty jesteś córką mojej najbliższej siostry stryjecznej, w zasadzie mógłbym cię nazywać...Siostrzenicą stryjeczną...o ile oczywiście nie masz nic przeciwko temu, bo jeżeli chcesz możemy zapomnieć o dzisiejszej rozmowie i wrócić do tego,co było wcześniej." A...ja jeszcze tego wszystkiego nie przemyślałam, bo...obie perspektywy są dla mnie dobre i nie wiem, co bym wolała...ponieważ z jednej strony od początku mówiłam " Pan Cedryk " ( No...prawie od początku) I się do tego przyzwyczaiłam, a jak większość ludzi się pewnie domyśla przyzwyczajenia trudno zmienić.
Ale z drugiej strony w sumie jesteśmy rodziną, a to jednak w większości przypadków zobowiązuje do odpowiedniego nazywania członków rodziny...Wiem, że Pan Cedryk chciałby już teraz uzyskać odpowiedź, ale ja nie byłam w stanie jej teraz udzielić, więc powiedziałam tylko 

- Do końca miesiąca podejmę decyzję

- Dobrze- Usłyszałam tylko w odpowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro