Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Uwaga, uwaga! Ogłoszenie parafialne! Zapraszam wszystkich do mojej drugiej książki. Nie jest to fanfiction, ale może wam się spodoba. #chamskareklama

Następny dzień był istnym szaleństwem. Razem z Zoe nie mogłyśmy spać, więc wstałyśmy około 7 rano. Ubrałam się w czarne szorty i luźny krop top. Nie będę się starała specjalnie ukrywać, bo stwierdziłam, że nie ma to sensu. Byłam poddenerwowana, ale nie pokazywałam tego swojej przyjaciółce. Zaczęłyśmy pakować najpotrzebniejsze rzeczy. To, że będziemy musiały się szybko ewakuować było bardzo prawdopodobne. W efekcie, każda zmieściła się do jednej torby. Do naszego pokoju wpadli też Chris i Max.

- Musimy je gdzieś zostawić. Aula jest na parterze, więc w razie wypadku nie zdążymy wbiec po rzeczy na czwarte piętro.

- Racja... Zostawimy je w samochodzie. Większość osób albo śpi, albo jest zajęta przygotowaniami.

- Dobra my też idziemy po swoje rzeczy.- powiedział Chris

- Po co chcecie się gdzieś pakowac?

- Nie chcecie nas?- Chris zrobił smutną minke.

- Wiesz, że nie o to chodzi. To jest niebezpieczne. Jak Batman was ze mną zobaczy już nigdy nie będziecie mieć normalnego życia...- zaczęłam.

- Nie martw się, jesteśmy już duzi. Wiemy co robimy.- uśmiechnął się tylko.

- Dobra. Jak chcecie to jedźcie, ale w takim razie ruszajcie dupy, bo zaraz wszyscy będą się gdzieś kręcić.

Prawda była taka, że pomimo wczesnej pory i tak mało kto jeszcze spał. Ludzie pozbierali się w grupkach na korytarzu i dyskutowali o dzisiejszym gościu. Wszędzie słychać było szepty: ,,ciekawe jaki on jest", ,,czego od nas chce" ,,ciekawe czy coś się stało", ,, chciałabym go poznać". Na serio? Rzygać mi się chciało od tego ich podniecenia. Przemknęliśmy do samochodu i schowaliśmy rzeczy do bagażnika. Przełożyłam torbę z bronią, która się tam znajdowała, na tylnie siedzenia. Wyciągnęłam z niej jeszcze dwa pistolety, naboje i nic nie mówiąc podałam je chłopakom. Broń dla mnie i Zoe miałam już w pokoju.
Apel miał się zacząć o godzinie 16:00. Do tego czasu zaszyliśmy się w naszym pokoju i postanowiliśmy nie wychylać.

Siedzieliśmy czwórką w auli jak na szpilkach. Nagle na środek wyszedł on. Batsy. Zabawę czas zacząć


Krótki rozdzialik, bo nic więcej nie wymyśle w tym kontekście, a nie chcę zaczynać wątku dalej. Jak już mówiłam zapraszam do nowej książki i komentowania

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro