Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Max podszedł do drzwi. Delikatnie je otworzył i wyszedł na zewnątrz.

- Chodźcie- zachęcił nas. Mnie i Chrisowi nie trzeba było powtarzać. Zoe jak to Zoe się wahała, ale po chwili do nas dołączyła. Schodziliśmy po ogromnych schodach. Ja naprawdę nie rozumiem, kto wymyślił umieszczanie sypialni na ostatnim piętrze? Nawet przez okno się nie dało wyjść. BO NIE PO TO ZIĘ W TEJ SZKOLE ZAMKNĘLI, ŻEBYŚ CO CHWILĘ SPIEPRZAŁA. Doszliśmy w końcu na sam dół.

- Teraz uwaga. Najtrudniejsza część. Miejmy nadzieję, że żaden nauczyciel nikt się tu teraz nie pląta- instruował Chris. To on nas prowadził i byłam mu za to wdzięczna. Nie wiem jak długo byłabym w stanie udawać głupią i niedoświadczoną przy Maxie. Ta godzina była idealna na ucieczkę. Sprawdzać korytarze zaczynali dopiero około północy, a jak wrócimy, czyli jak mniemam nad ranem, już wszyscy będą spali. Na dole nie było nikogo, więc szybko skierowaliśmy się do wyjścia. O dziwo poszło bardzo łatwo. Zadziwiająco łatwo.

- Chyba nie często się wam tu ktoś wymyka.- stwierdziłam.

- W tej szkole są ludzie, których rodzice mają kasę i wpływy. Mało kto nas kontroluje.- zaśmiał się Max z wyższością. Przewróciłam tylko oczami.

- Czyim samochodem jedziemy?- nie mogłam się doczekać, aż zadam to pytanie.

- Twoim samochodem, bo moi rodzice stwierdzili, że nie podstawią mi samochodu. Mam nadzieję, że to dobry wóz.- odparł Max. Rzuciłam mu tylko kluczyki. Skoro pierwszą ,,akcje" planuje on niech sobie poprowadzi. Ruszyliśmy do zaparkowanego z tyłu szkoły stało granatowe Lamborghini. Widziałam, że Max zaniemówił, ale skutecznie to zamaskował. Chris usiadł z przodu, a ja i Zoe z tyłu. W końcu ruszyliśmy. Max strasznie się wlókł 120 km na godzinę.

- Nie możesz szybciej?- nie wytrzymałam. Nudziła mnie ta droga.

- Szybciej? Chyba sobie żartujesz. I tak już jedziemy szybko. Ale jak chcesz...- i w tym momencie przyspieszył do... Uwaga, uwaga.... 160km/h!!! Łał. Cóż za prędkość. Przewróciłam tylko oczami i oparłam głowę o szybę.

- Do kąt tak właściwie jedziemy?- zapytała Zoe.

- Do głównego banku w centrum Crosham.

- To chyba największy bank na tym zadupiu.- zaśmiałam się.- trzeba było okraść Gotham a nie.

- Taka jesteś mądra? W Gotham jest dla was zbyt trudno- uśmiechnął się cwaniacko. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Był to dość duży budynek.

- To co, wchodzimy?

- Ty jesteś walnięta, czy co? Podkradamy się od tyłu- i już cień szansy na dobrą zabawę zniknął. Od tyłu nikt nas nie zobaczy, nikt się nie będzie bał...Nudy. Weszliśmy jakimiś tajnymi wejściami. Widocznie Chris i Max często tutaj przychodzili. W końcu znaleźliśmy się w miejscu gdzie trzymane były pieniądze. Naprawdę. Tyle. I to miało komukolwiek zaimponować? Chłopcy zaczęli wypychać torby pieniędzmi a ja z Zoe patrzyłyśmy na cały ten cyrk.

- No dobra to teraz szybko wracamy do domu i Abi zaczyna- pośpieszał nas Chris.

- Co ci się tak spieszy? Chcesz się zanudzić czy co?

- Daj spokój Max, dobrze ci radzę.- odparł mu tylko kuzyn.

- Okey, wracamy, ale teraz ja prowadzę- zachichotałam i wyciągnęłam rękę w stronę Maxa. Ten bardzo niechętnie oddał mi przedmiot, ale nie mógł zrobić nic innego bo bądź co bądź to był mój samochód.

- A i zanim, musimy się jeszcze z Zoe przebrać.- dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona ale ja tylko pchnęłam ją lekko w stronę pobliskiej łazienki, a sam skierowałam się do bagażnika po stroje i broń, które dla nas przygotowałam.

- Uważaj, żebyś sobie makijażu nie rozmazała- zagadnął Max. Nie skomentowałam tego, bo po prostu mi się nie chciało. Dla Zoe wybrałam czarną, przylegającą sukienkę i baleriny w takim samym kolorze. Wiedziałam, że nie przepada za obcasami. Ja natomiast ubrałam się w swój strój i czarne szpilki. Włosy spięłam w dwa kucyki i teraz wyglądałam jak prawdziwa Abigail Quinn. Wsiadłyśmy do samochodu. Chłopcy już tam na nas czekali. Odpaliłam szybko samochód i ruszyłam od razu nie zwracając uwagi na znaki i ograniczenia prędkości.

- czy ty jesteś normalna?!- zawołał Max. A ja zaczęłam się tylko śmiać. Śmiałam się, śmiałam i nie miałam zamiaru przestać.

- Do kąt właściwie jedziemy?- zapytał rzeczowo Chris. W odpowiedzi Zoe rzuciła im dwa porządne pistolety i naboje.

- Macie. Nie będziecie mi przynosić wstydu z tymi swoimi pokracznymi strzelbami, w moim rodzinnym mieście.- odpowiedziałam, gdy w końcu trochę opanowałam napad śmiechu.

- Czy my jedziemy do...- zaczął Max z lekkim –przerażeniem.

- Do Gotham- odpowiedziałam i docisnęłam pedał gazu.


I proszę bardzo. Jest kolejny. Krótki, ale musiałam go dodać. Mam jakiś napad weny XD. Jutro prawdopodobnie dodam następny rozdział. Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro