Pierwszy dzień w szkole i obrona przyjaciół

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w swojej komnacie. Wyglądała inaczej niż wczoraj. Sufit wygląda jak niebo nocą. Ściany są pokryte brokatem. Jednym słowem mówiąc dominuje tu kolor granatowy. Usłyszałam pukanie do okna. Zdziwiona wstałam i szybko otworzyłam okno. Odrazu wpadł na mnie... bardzo przystojny pegaz. O czym ja myślę?
- Co robisz w mojej komnacie?!
-Księżniczka Rosse kazała mi zaprowadzić cię do szkoły. - nie mogę w to uwierzyć jestem tu zaledwie kilka dni, a już mnie gdzieś wysyłają. Wyszliśmy z mojej komnaty i poszliśmy do sali tronowej. Spotkałam tam mamę i ciocie zacięcie o czymś dyskutowały. Nie chciałam im przeszkadzać wiec odeszłam od drzwi. Założyłam czarną pełne i wyszliśmy z pałacu. Po 15 minutach zobaczyłam budynek pomalowany głębokimi, ciepłymi odcieniami czerwieni ze zdobieniami w kształcie serc. Nawet wiatrowskaz zawierał w sobie serce, dzięki czemu wyglądał niemal jak strzała Kupidyna. Wokół rósł bujny, zielony ogród. Przed nim stał maszt flagowy oraz krzew przystrzyżony do kształtu kucyka w czapce o kwadratowym, płaskim szczycie, przyozdobionej frędzlem. Za budynkiem widoczny był plac zabaw. Podażyłam za moim strażnikiem. Po chwili powiedział, że musi iść do swojej klasy i mnie zostawia. Podeszłam niepewnie do chustawek. Przy których było kilka klaczy. Obeszłam szkołę i usłyszałam płacz. Zaczęłam iść powoli szukając źródła hałasu. Zobaczyłam pomarańczową klacz z żółtymi włosami.
- Czemu płaczesz?
-Klara ciągle się ze mnie śmieje.
-Choć. Możesz pokazać mi, która to?- klacz pokonała głową na tak. Podeszłyśmy do ciemno różowego jednorażca z biało-fioletową grzywną.
-I nasz blazen przyszedł.-podeszła do niej i uśmiechnęła się wrednie.
-Przeroś- stanęłam dumnie między nimi.
-Chyba żartujesz. Ja mam ją przepraszać. Niby czemu?
-To był rozkaz nie prośba!- krzyknęłam. Wszystkie kucyki zebrały się wokół nas obserwując całe zdarzenie.
-Co ty mi możesz niby zrobić.- wystrzeliła we mnie dosyć mocne zaklęcie. Upadłam na ziemię. Prubowałam wstać, ale ona mnie przygniotła i zerwała czarną peleryne.
-Co? To nie możliwe. Jakim cudem?- od skoczyła na bok. Wstałam na kopyta i podeszłam do niej dumnym krokiem pokazując przy tym skrzydła.
-Miałaś tylko jedną szansę, ale ją zmarnowalaś. Przeproś i to już! !!!-krzyknęłam ładujac róg.
-Przepraszam Kate bardzo przepraszam.
-Wybaczysz jej?-zapytałam klaczy ona tylko pokiwała głową na tak. Wtedy przez tłum przeszła nauczycielka, którą poznałam wczoraj. Skłoniła się przede mną i przeprosiła za zachowanie niektórych z uczniów. Reszta dnia w szkole przeszła bez problemu. Kiedy razem z Kate wyszłam ze szkoły podszedł do mnie ten ciamajda.
-Mam cię odprowadzić do pałacu czy jeszcze gdzieś idziesz?
-Raczej wracam do pałacu.
-Zaczekaj!-zawołała za mną Kate. Odruchowo się odwróciłam i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-Może byś chciała poznać moich znajomych. Wiem, że masz lepsze zajęcia niż chodzenie po mieście z grupą gładkich boków.
-Ależ oczywiście, że pójdę z tobą. -powiedziałam z uśmiechem. Całą trójką skierowaliśmy się w stronę centrum miasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro