13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Księżniczka-Protektorka Asgardu, Astrid Hoffmann, córka Lokiego Laufeysona obudziła się w ekstremalnie zabałaganionej komnacie, w której wszędzie walały się książki, notatki, listy i dokumenty. Królewskie życie okazało się być tym, czego się spodziewała – istną udręką pełną sztucznych uśmiechów, pustych słów i zgrabnych uników politycznych. Na szczęście miała przy sobie wsparcie; kpiące poczucie humoru bożka kłamstw działało kojąco na jej zszargane nerwy, a jego doświadczenie pozwoliło uniknąć jej wielu błędów.

– Jej wysokość, księżniczka bałaganu. – Zawołał wesoło wysoki blondyn, w istocie będący Lokim ukrytym pod iluzją Uczonego. – Zamierzasz tu kiedykolwiek posprzątać?

– Ten sarkazm jest zbędny, tato... – Burknęła dziewczyna naciągając kołdrę na głowę, ale nie było jej dane nacieszyć się kojącym uczuciem opatulenia. Bożek chaosu pstryknął palcami, a łóżko najzwyczajniej w świecie zniknęło, a rudowłosa boleśnie spotkała się z kamienną podłogą. – Boże! Nie możesz mnie budzić w bardziej humanitarny sposób? – Jęknęła zrezygnowana, przywołując do siebie puchaty koc ze wzorem w małe reaktory łukowe.

– Nie owijaj się tym tak szczelnie, bo cię do wanny wrzucę. I nie marudź tak, bo spałaś aż do dziewiątej. Odbyłem już za ciebie naradę wojskową dotyczącą zachodnich rubieży. – Zdegustowany Kłamca zaczął ręcznie zbierać z podłogi książki i układać je w zgrabne stosy. – Przez nieobecność moją i Thora nawarstwiło się bardzo wiele spraw, którymi wcześniej się zajmowali książęta Asgardu.

– Ja wiedziałam, że mnie w coś wrobisz... Ja to wiedziałam! – Żałość aż biła od zaspanej dziewczyny owiniętej szczelnie w koc siedzącej na podłodze. – Co z tymi rubieżami?

– Heimdall nie powiedział nic konkretnego. Tylko, że jest tam niespokojnie. Musimy sami się tam wybrać i zobaczyć. – Usiadł za biurkiem i zaczął zaprowadzać na nim ogólny ład, a przynajmniej chaos kontrolowany.

– Po co nam taki Strażnik, który w ostateczności i tak nic nie widzi i zawsze to ja muszę lecieć, wszystko sprawdzać, kopać tyłki i podpisywać różne świtki? – Astrid obserwowała jak Loki pracuje metodycznie i aż zrobiło jej się wstyd. Spędziła w Asgardzie już prawie miesiąc i od tego czasu ani razu nie znalazła czasu, by uporządkować swoje otoczenie, nawet za pomocą prostego zaklęcia.

– Widzi, nie widzi. Patrzy gdzie indziej. Obserwuje Thanosa żebyśmy mogli odpowiednio wcześnie zareagować. – Przypomniał córce i westchnął cierpiętniczo widząc, że dziewczyna przymierzała się do położenia się na podłodze. – As, ja wiem, że jesteś permanentnie niewyspana, ale...

– Ty nic nie wiesz! Okres mam, odwal się. – Przerwała mu obrażona na cały świat. – Nie masz pojęcia jak to może boleć! – Loki taktownie postanowił nie przypominać dziewczynie, że on akurat doskonale wie i ostatni bolesny okres miał tak właściwie przez nią, kiedy w sposób nieplanowany i niekontrolowany zmieniła jego płeć.

– Jak załatwimy temat zachodnich rubieży, to wracamy na Midgard. – Powiedział jakby nie usłyszał wybuchu złości córki. – Zaczynają cię dopadać przeciążenia, a ja nadal jestem zdania, że pod względem fizycznym nie nadajesz się do mieszkania w Asgardzie, ale kto by mnie tam słuchał. Satry głupiec stwierdził, że chce cię mieć przy sobie, bo mu przypominasz o zmarłym synu. Ciekawe jak? – Rzucił, stając w progu łazienki, która również była pełna książek, ale ku jego uldze, zwykłych powieści, a nie traktatów historycznych, czy ksiąg alchemicznych. – Czytasz w kąpieli?

– Taki miałam plan, ale jedyne na co starcza mi ostatnio czasu i siły, to szybki prysznic. Już od dawna nie miałam okazji wziąć długiej relaksacyjnej kąpieli. Odwróć się, bo chcę wziąć prysznic i się przebrać. – Powiedziała rudowłosa również wchodząc do pomieszczenia. Kłamca posłusznie spełnił prośbę, a Astrid zrzuciła z siebie koc i piżamę, wchodząc pod strumień ciepłej wody. Już dawno się nauczyła, że Kłamca ma zupełnie inne podejście do cielesności niż jej matka i znakomita większość znanych jej ludzi, co prawdopodobnie było zasługą jego szkolenia uzdrowicielskiego.

– Przydałby nam się Kamień Czasu. – Mruknął do siebie i zajął się układaniem rozrzuconych po blacie kosmetyków.

– Co? – Zapytał dziewczyna owijając się szczelnie ręcznikiem i wprawnie susząc długie włosy i zaplatając je w warkocze kilkoma zaklęciami. – Bogom niech będą dzięki za magię codziennego użytku. – Westchnęła rozmarzona.

– Nie ma za co. – Zaśmiał się Loki, przeglądając przy okazji tytuły książek poniewierających się po łazience. – Grey? Serio Astrid? – Uniósł kpiąco brew, a rzeczoną pozycję uniósł ostrożnie w dwóch palcach, jakby miała go pogryźć.

– No co? Chciałabym zrozumieć fenomen, ale absolutnie nie mam czasu na czytanie. A teraz powiedz mi, co takiego by nam się przydało. – Zażądała zarzucając na ramiona lekki płaszcz ze złotej, metalicznej tkaniny.

– Czas.

– Idiota. Tyle to ja wiem! – Burknęła, przerzucając zawzięcie papiery na biurku, niszcząc porządek zaprowadzony przez bożka chaosu.

– Idiota to tytuł powieści Dostojewskiego. Czytałaś? – Zapytał złośliwie, na co córka posłała mu mordercze spojrzenie.

– Nie. Mam. Czasu. Na. Czytanie! Czy to w końcu do ciebie dotarło?! – Astrid wściekłość uderzyła do głowy, a na twarzy i dekolcie pojawiły się krwiste plamy. Nastolatka straciła nad sobą panowanie i z wojowniczym okrzykiem rzuciła się na Lokiego, który cudem uniknął pchnięcia sztyletem między żebra.

– Dotarło, As, ale ty zdecydowanie nie rozumiesz, co mam na myśli. Brakuje nam nie czasu jako takiego... – zawiesił głos parując silne uderzenia. Wytrącił ostrze z dłoni rudowłosej, ale nadal wymieniał z nią ciosy, pomagając jej uspokoić gniew. – Brakuje nam Kamienia Czasu.

– Kamienia Czasu? – Walka rozpoczęta w ataku szału przerodziła się w kolejną lekcję sztuki walki, bo Kłamca wyznawał zasadę, że nie ma złego czasu na przyswajanie wiedzy, obojętnie jakiej – teoretycznej czy praktycznej. – Manipulacja czasem jest zbyt niebezpieczna. Może jeszcze odszukajmy Kamień Rzeczywistości i wyślijmy powiadomienie Thanosowi? – Zakpiła i zdusiła jęk bólu, kiedy kopnięcie czarnowłosego dosięgnęło celu.

– Zdobycie Kamienia Rzeczywistości nie jest głupim pomysłem, ale jest on dużo trudniejszy do opanowania niż Kamienie Czasu i Przestrzeni razem wzięte. – Zauważył bożek i pomógł dziewczynie wstać z podłogi. Astrid zmarszczyła brwi analizując wszystkie dostępne możliwości.

– Kto go ma? – Zapytała wychodząc na taras i wyciągając papierośnicę z kieszeni sukni. Zaciągnęła się głęboko toksycznym dymem spoglądając na błyskający kolorami Bifrost.

– Kamień Rzeczywistości ma Kolekcjoner. Kiedy ostatnio pytałem go, czy byłby skłonny go oddać, sprzedać lub się wymieć, to powiedział, że tylko jedynie jeśli oddam mu ciebie. – Zielone oczy błysnęły szaleństwem, a nastolatka prychnęła zniesmaczona.

– Obleśny, stary kosmita... – Mruknęła do siebie. – A drugi?

– Jak ostatnio sprawdzałem, to nadal Starożytna, ale to prawdopodobnie uległo zmianie i trzeba będzie go trochę poszukać. Ale generalnie, to na Midgardzie, łatwo dostępny bez kupczenia twoim wątpliwym dziewictwem. – Nie mógł powstrzymać się od ostatniej złośliwości za którą zarobił profesjonalnie podbite oko.

– Moje dziewictwo nie jest wątpliwe, a tak poza tym, to nic ci do niego! – Krzyknęła oburzona i wparowała jak burza z powrotem do swojej komnaty. Obrażona machnięciem dłoni zbudowała fort z poduszek i koców, w którym się zabarykadowała. Mężczyzna z rozbawieniem pokręcił głową, ale przyklęknął przed wejściem, którego strzegło silne zaklęcie bramy.

– Przepraszam, As. Wiesz, że jestem bogiem psot, a moje poczucie humoru jest... specyficzne... – Zaczął się tłumaczyć przed nastolatką, która siedziała owinięta w swój ulubiony kocyk w reaktory łukowe i z naburmuszoną miną dzielnie ignorowała ojca. – Wiem, że to było niewłaściwe i nie na miejscu, ale czasami nie potrafię się powstrzymać, tak samo jak ty potrzebujesz czysto fizycznie rozładować złość, tak ja muszę się trochę nad kimś poznęcać. Zawsze miałem od tego Thora, ale teraz on jest razem z Avengers i ja... – urwał, by ukryć załamanie głosu. Zaklęcie bramy puściło i Astrid wpuściła go do środka, dzieląc się swoim kocykiem. Loki poczuł obezwładniające ciepło płynące z prostego gestu.

– Przyjmuję przeprosiny, ale nie odstawiajmy już telenoweli. Musimy ustalić priorytety i plan działania. – Powiedziała, a ojciec skinął głową na znak zgody. Miękki fort zniknął; pozostał jedynie kocyk, który zastąpił chwilowo złoty płaszcz.

Na stole same zaczęły rozwijać się mapy, a kartki zapełniać się schludnym pismem z listami rzeczy do zrobienia, spraw do omówienia, zagadnień do przeanalizowania.

– Jesteśmy w czarnej dupie. – Stwierdziła ponuro dziewczyna spoglądając z przerażeniem na wydłużające się listy.

– Przez grzeczność nie zaprzeczę. – Loki podwinął rękawy swojej białej koszuli i zabrał się do robienia kolejnej listy.

***

– Wszechojcze! – Po sali tronowej rozniósł się władczy głos Księżniczki-Protektorki Asgardu, dumnie kroczącej ku postaci siedzącej na złotym tronie. Dziewczyna miała wyprostowane plecy i chłodny wyraz twarzy, maskujący narastającą migrenę i dokuczliwą niestrawność.

– Astrid, moja ukochana wnuczko! – Siwy starzec podniósł się, a na jego obliczu pojawił się dobrotliwy uśmiech dziadka uradowanego wizytą wnuczki, ale dziewczyna nie dała się zwieść. – Coś się stało, kochanie?

– Królu. – Idący za rudowłosą mężczyzna ukłonił się przed Odynem i zatrzymał się po prawej stronie księżniczki, półkroku za nią. Władca zignorował powitanie Uczonego, skupiając spojrzenie swojego jedynego oka na Astrid.

– Razem z Uczonym ustaliliśmy plan działania oraz podział obowiązków. – Wyciągnęła dłoń, a blondyn podał jej plik kartek.

– Podział obowiązków? – Zdziwił się Jednooki, na co dziewczyna gniewnie zmarszczyła brwi i zacisnęła usta.

– Tak, podział obowiązków. Jestem przemęczona, w dodatku jestem tylko w połowie Asgardką, a tak właściwie Jotunką, co niestety czyni mnie mniej wytrzymałą fizycznie. Poza tym Thor miał swoją drużynę, w której był i Loki. Chcę by książęca drużyna przeszła pod moje rozkazy i mnie odciążyła. – Zażądała pewnym głosem. Odyn zamyślił się, a ona wewnętrznie panikowała, że stary głupiec się nie zgodzi i cały misterny plan pójdzie w pizdu, a ona się wykrwawi próbując dokonać niemożliwego.

– Zgadzam się. – Zawyrokował w końcu Wszechojciec, a księżniczka z ulgą wypuściła wstrzymywane powietrze i oparła się lekko o swojego towarzysza.

– Dziękuję, dziadku. – Głos Astrid tym razem zabrzmiał miękko i słychać w nim był prawdziwą wdzięczność, bez najmniejszej nuty sarkazmu. Wspięła się szybko po schodach i ku zgrozie Lokiego uściskała Odyna i ucałowała go w policzek.

– Ależ nie masz za co, dziecko. Ta drużyna ci się należy i przepraszam, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Gdyby twoja babcia żyła, to by zaraz o to zadbała. – Starzec zasępił się na wspomnienie zmarłej żony, ale uśmiechnął się do wnuczki.

– Musiała być wspaniała. – Szepnęła dziewczyna i poczuła ukłucie zazdrości, że jej ojciec mógł przez lata cieszyć się towarzystwem i wsparciem królowej Friggi.

– Była. A teraz pokaż dziadkowi, co tam za kartki przyniosłaś.

– Wspomniany podział obowiązków i lista najważniejszych spraw do załatwienia. – Odpowiedziała, a Odyn zagłębił się w lekturze, chociaż miał pewne problemy z odczytaniem jej pisma. Zarówno Astrid, jak i Loki cieszyli się, że dziewczyna postanowiła dla bezpieczeństwa przepisać magiczne notatki Kłamcy.

– Chcesz dzielić swój czas pomiędzy Asgard i Midgard?

– Tak, Wszechojcze. Dla mojego zdrowia fizycznego powinnam spędzać więcej czasu na Midgardzie. Poza tym chciałabym więcej czasu spędzać z matką i przyjaciółmi i skończyć szkołę. – Rudowłosa znów wyprostowała się dumnie wchodząc w rolę księżniczki.

– Dlaczego nie chcesz uczyć się w Asgardzie? – To pytanie Odyna zbiło ją z tropu, więc zakłopotana posłała pełne błagania spojrzenie Uczonemu.

– Ponieważ uczęszczanie do szkoły na Midgardzie zapewni księżniczce odpowiednią ilość czasu spędzonego tam, zaspokoi potrzebę widywania się z przyjaciółmi oraz z matką, przy okazji jej wysokość będzie mogła zdobywać wiedzę, Wszechojcze. – Loki gładko wybrnął z niekorzystnej sytuacji, jak zwykle odwracając kota ogonem i nie wspominając nawet słowem o ich planowanych poszukiwaniach Kamienia Czasu.

– Uczony jak zwykle planuje wszystko z największą wydajnością. Jesteś zadowolona z jego pomocy, moja droga?

– Tak. Wątpię, czy mój ojciec mógłby się z nim równać, jeśli chodzi o planowanie czasu. – Odpowiedziała dziewczyna, a starzec zdawał się zachwycony jej odpowiedzią. Uczony musiał zdusić w sobie chęć parsknięcia śmiechem.

– W takim razie chyba powinien zostać tutaj, w Asgardzie i koordynować drużynę. – Na tę całkiem logiczną propozycję nikt nie był przygotowany. Zapadła cisza, a nastolatka wręcz słyszała jak sypie się misterny plan.

– Moja matka tęskni za swoim mężem. – Wypaliła w końcu rudowłosa, a Odyn wyglądał jakby doznał objawienia.

– Ach, tak! Urocza Kasandra! Wybacz Uczony, zapomniałem, że masz teraz żonę. – Dobrotliwy ton Odyna doprowadzał Lokiego do białej gorączki, ale starał się nad sobą panować i, jak przystało na boga podstępu, zagrał kartą, którą zdobyła dla niego córka.

– Służba królestwu zawsze była dla mnie najważniejsza, ale nie ukrywam, że trudno było mi rozstać się na tak długo z małżonką. – Jego ton był pełen szacunku i jednocześnie lekko zbolały, co wywołało u Jednookiego łzy wzruszenia.

– Wybaczcie staremu głupcowi, który już za stary jest na bycie królem. Biegnijcie szybko przekazać drużynie ich zadania i wracajcie na Midgard, Przekażcie moja przeprosiny i pozdrowienia Kasandrze.

– Oczywiście, królu! – Astrid i Loki odpowiedzieli chórem, a w następnej sekundzie już zniknęli z sali tronowej, pozostawiając Odyna samego ze swoimi myślami.

***

– Sprawdzam.

– Jak tam chcesz. Full. Zgarniam stawkę. – Brunetka rzuciła karty na stół i przyciągnęła do siebie górę słodyczy piętrzącą się na środku stołu. Rudowłosa kobieta będąca jej partnerką w tym słodkim hazardzie, westchnęła teatralnie i rozmasowała skronie.

– Jesteś pewna, że grasz w pokera pierwszy raz w życiu, Olga? – Zapytała, dolewając sobie wina do kieliszka.

– Oczywiście, pani Hoffmann. Przecież doskonale pani wie, że nie potrafię kłamać. – Odpowiedziała nastolatka sortując różne rodzaje czekolad.

– Absolutnie jej nie wierz, skarbie. Ona kłamie jak najęta! – Rozbawiony, męski głos podziałał na obie kobiety elektryzująco. Kasandra zerwała się na równe nogi i przeskoczyła kanapę, by uwiesić się na szyi bożka.

– Psotniku!

– Cześć, Kassy. Wróciliśmy.

– Cześć, kochanie. – Szepnęła mu prosto do ucha i pocałowała, czego Loki zupełnie się nie spodziewał. – Płacisz Stankiewicz! Wrócił do mnie! – Rudowłosa kobieta oderwała się od Kłamcy i ruchem pełnym gracji pokazała nastolatce środkowy place.

– One się zepsuły pod naszą nieobecność! – Zszokowana Astrid dźgnęła palcem w bok swoją przyjaciółkę, za co dostała po łapach, ale już w następnej chwili znalazła się w duszącym uścisku Olgi.

– Brakowało nam was i waszego zepsucia moralnego.

– I dlatego zaczęłyście grywać w pokera i zakładać się o nasz powrót? Powiedz mi, że to głupi sen, As... – Zielone oczy bożka chaosu błagalnie spojrzały na rudowłosą nastolatkę, która cudem dała radę wyplątać się z objęć przyjaciółki.

– Nasze życie to pieprzona telenowela, tato. To jest rzeczywistość.

– Cholera... – Podsumował Loki, na co jego córka przytaknęła.

– Ta... cholera to odpowiednie określenie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro