9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Następnego poranka Kłamca dorobił się u panny Hoffmann nowego przezwiska.

– No ej! Nie bądź taką drama queen, Drama Queen! Przecież wiesz, że cię kochamy... – Astrid paplała nerwowo, a Loki nawet nie raczył na nią spojrzeć. Zasłonił się gazetą, która pojawiła się na kuchennej wyspie znikąd.

– Skoro on jest Drama Queen, to ty kim jesteś, skarbie? – zapytała spokojnie rudowłosa kobieta, uśmiechając się pod nosem. Nastolatka chwilowo zaprzestała przeszkadzania milczącemu bożkowi w lekturze i zamyśliła się. Kasandra postawiła przed córką talerz z kanapkami, a asgardzkiemu księciu podała kubek mocnej kawy. – Nie chcę nic mówić, ale chyba jednak powinnaś przeprosić.

– Ale ja nic takiego nie zrobiłam! I co to za szlaban na chodzenie do szkoły? Przecież to bez sensu! – powiedziała podirytowana dziewczyna, dźgając nerwowo zawartość swojego talerza. – Jak każde normalne dziecko cieszę się z tego, że mogę zostać w domu.

– Będziesz musiała nadrabiać. – Przypomniała jej matka, siadając obok Lokiego, który zerknął na nią przelotnie, ale nic nie powiedział. – Poza tym, w domu trenujesz, żeby więcej nie rozwalać okien. Odnośnie okien. – Odwróciła się w stronę mężczyzny i zabrała mu gazetę. – Jak trwałe jest to zaklęcie? I co będzie, kiedy zaczną się przymrozki? Zostanie tak na stałe i odwołać szklarza, czy jednak ma przyjechać i to naprawić?

– Jak chcesz – mruknął, ochładzając kawę to tego stopnia, że prawie ją zamroził. Zadowolony z siebie upił duży łyk i spojrzał na Kasandrę inaczej niż zwykle. – Zaklęcie utrzyma się tak długo, jak będzie nasycone mocą, a to już zależy od tego, czy ta smarkula, która powinna jeść śniadanie i dzwonić do Olgi, żeby przyniosła jej lekcje – rzucił krzywe spojrzenie nastolatce, która ewakuowała się z talerzem do salonu, gdzie z prędkością światła napisała wiadomości do przyjaciółki – będzie często uwalniać moc w sposób niekontrolowany. Temperatura na zewnątrz nie będzie miała wpływu na tę wewnątrz, a nikt oprócz nas nie zauważy braku szyb. I nie, nikt nie wypadnie przez okna; zaklęcie do tego nie dopuści.

– Kompleksowe zaklęcie – zauważyła z podziwem kobieta i uśmiechnęła się do bożka, który prawie odwzajemnił uśmiech, ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed okazaniem emocji. Bardzo nie podobało mu się to, że zaczynał żywić jakieś cieplejsze uczucia do Kasandry, którą ze wszystkich sił starał się uważać tylko za głupią Midgardkę. Ale mieszkając z nią pod jednym dachem, dostrzegał, że tak nie jest; widział jak się stara, by zapewnić córce wszystko, co najlepsze i wychować dziewczynę najlepiej, jak to możliwe. – Loki, nie chcę być wścibska, czy coś, ale masz inne dzieci oprócz Astrid? Wiesz, mitologia...

– Nie. – Przerwał jej w pół słowa i zacisnął wargi w cienką kreskę. Okazywanie emocji stawało się coraz łatwiejsze i coraz naturalniejsze i nie zawsze udawało mu się na czas opanować. – Nie, nie jestem ojcem potworów, chociaż obawiam się, że niektórzy mogliby uznać Astrid za potwora...

– Ale ona...

– Tak, jest tylko dzieckiem – dokończył za nią i zniknął w szmaragdowej mgle.

– Przepraszam, nie chciałam... – powiedziała Kassandra już do pustego krzesła i porzuconej gazety. Straciła apetyt, ale dokończyła swoje kanapki i zabrała się za przeglądanie gazety asgardczyka.

– Mamo, gdzie tata? – Na dźwięk wysokiego głosu córki aż podskoczyła, a jej serce gwałtownie przyspieszyło. Oderwała się od artykułu donoszącym o nowym wynalazku Tony'ego Starka i podniosła wzrok na dziewczynę.

– Boże, Astrid! Nie strasz mnie tak, dziecko! – Chwyciła się za serce i skrzywiła się, widząc lekko rozbawiony uśmiech nastolatki.

– Wzywasz swojego Boga, czy któreś z nas? – Zakpiła, ale Kasandra zignorowała uwagę.

– Nie wiem. Może jest w swojej jaskini, a może na wyciecze po kosmosie. Dziecko kochane, nie skradaj się więcej tak do mnie!

– Jasne, mamo. Olga przyjdzie dzisiaj tak koło dwunastej. Możemy zamówić sushi na obiad?

– Oczywiście, skarbie. Tylko powiedz o wszystkim ojcu – odpowiedziała i zabrała się za zmywanie naczyń po posiłku.

Astrid skinęła głową i sprawdziła lokum księcia, a następnie ogród i dach, na którym mężczyzna uwielbiał przesiadywać. Nigdzie go jednak nie znalazła. Zmartwiła się i zadzwoniła, jednak nie odebrał połączenia.

– Cholera... Ale nie marudź później, że cię nie ostrzegałam... – mruczała pod nosem, pisząc zwięzłego SMS-a. – Ale skoro cię nie ma, to ja zrobię sobie wagary...

Schodząc po drabinie z dachu, zadzwoniła do matki, którą poinformowała, że wybiera się na zakupy. Szybko ubrała czarne jeansy, w które wpuściła ciemnoszarą koszulkę z jednorożce, zrobiła delikatny makijaż, a włosy ułożyła w artystyczny nieład. Złapała dużą torbę do której wrzuciła klucze, portfel, kilka kobiecych drobiazgów, telefon i ulubiony, powyciągany kardigan w kolorze ciemnej zieleni, sprawnie zawiązała glany i ruszyła na przystanek autobusowy.

***

Kasandra rozrobiła farby i odpowiednio przygotowała płótno. Loki kręcił się po pracowni i marudził, co kobieta wytrwale ignorowała, mieszając ze sobą kolory. Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, nie odłożyła pędzla, tylko powiedziała:

– Otworzysz? To pewnie Astrid, a znając ją zapomniała kluczy albo jest tak obładowana zakupami, że nie ma jak wyjąć ich z torebki.

Bożek skinął głową i poszedł otworzyć bez narzucania iluzji. Co okazało się błędem. W progu, oprócz jego nieznośnej córki, stała średniego wzrostu brunetka, o ciepłych piwnych oczach i ustach pomalowanych malinową pomadką. Zapadła grobowa cisza, którą przerwała Astrid.

– Cześć, tato. To jest Olga, moja koleżanka z klasy. Spotkałyśmy się na zakupach i podskoczyłyśmy tylko do niej po zeszyty i przyjechałyśmy prosto tutaj.

– Aha, okej. – Loki opanował się jako drugi i posłał kpiący uśmiech dziewczynie, która cały czas jeszcze stała zmrożona faktem, że drzwi otworzył jej Loki Laufeyson, nordycki bóg kłamstwa i podstępu, który kilka lat temu zaatakował Nowy Jork i planował podbić Ziemię. Rudowłosa pociągnęła skamieniałą brunetkę do swojego królestwa. Chwilę później zjawiła się tam Kasandra z herbatą i lekami na uspokojenie, której Kłamca wyjaśnił zaistniałą sytuację.

– Olga? – Kobieta delikatnie ujęła i ścisnęła dłoń nastolatki. Brunetka powoli zaczęła wracać do rzeczywistości, z kocykiem zarzuconym na ramiona.

– Mam kocyk na ramionach jak każda prawdziwa ofiara traumy. Proszę jeszcze chwilę do mnie nie mówić, bo przetwarzam dane i obliczam możliwe rozwiązania – odpowiedziała dziewczyna, a Astrid parsknęła śmiechem.

– Już prawie ok, mamo. Zaczyna nawiązywać do Sherlocka, już jej trauma powoli przechodzi. – Kasandra skinęła głową i zeszła po schodach, by dołączyć do Lokiego, który siedział w salonie.

– Co z tą dziewczyną? Jak jej psychika? – zapytał głosem pozornie wypranym z emocji. Powietrze przeszył głośny pisk, a ze schodów zbiegły dwa słoniątka w postaci dwóch rozemocjonowanych nastolatek. Brunetka zatrzymała się jednak gwałtownie na widok asgardzkiego księcia i lekko schowała za rudowłosą przyjaciółką, niepewna tego, jak powinna się zachować.

– Spoko, on nie gryzie, tylko dużo warczy. – Astrid wyszczerzyła się radośnie. Bożek przewrócił oczyma i nie skomentował tego, ale przesunął się, a dziewczyna skorzystała z niemego zaproszenia i usiadła, wtulając się jego bok.

– Dusisz jak Thor. Za chwilę połamiesz mi wszystkie żebra. I może byś się zajęła nauką, bo po to chyba przyszła Olga. By cię uczyć, matole.

– Wytłumaczysz nam chemię?

– Nie, zjeżdżaj. Po obiedzie. Kasandra! Twój córka...

– Po wschodzie słońca, to twoja córka – przerwała mu kobieta, Astrid zaśmiała się głośno, a Olga niepewnie uśmiechnęła i usiadła w fotelu. Kłamca w przypływie dobrego humoru zmaterializował na stole talerz z ciasteczkami, które teleportował ze Złotego Miasta.

– Zaprzestań rzucania nawiązaniami, których nie mam jak zrozumieć, kobieto! Astrid zostaw! To nie dla ciebie! Gdzie cię chowali? W stodole?

– Tak się składa, że w pałacu... – Zanim zdążyła pomyśleć, odpowiedziała i blada czekała na wyrok.

– I ty Brutusie przeciwko mnie?! Co ja wam dzisiaj takiego zrobiłem?! Wszystkie przeciwko mnie! Mam was dosyć! Idę sobie!

– Ej, ej! Drama Queen! Daj spokój! Będzie sushi na obiad, nie obrażaj się, proszę... – Nastolatka pobiegła za ojcem, który w książęcym stylu opuścił salon. Rudowłosa kobieta uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny, która dalej nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

– Mam tak cały czas, od tygodnia już. Zachowują się jak dzieci, kłócą się jak dwie księżniczki...

– Słyszałem!

– Zignoruj. Ma humory.

– To też słyszałem!

– Ponoć jesteś obrażony na nas za nawiązania pop kulturowe! Cicho już bądź i nie podsłuchuj! – odkrzyknęła Kasandra i poczęstował się ciasteczkiem. – Dobre, nie są zatrute. Spróbuj.

– Pani Hoffmann... Ja... nie, to... Czy?... – Słysząc roztrzęsiony głos nastolatki, kobieta przytuliła ją do piersi i zaczęła uspokajająco głaskać po głowie.

– Wiem. Trudno go zaakceptować w naszym świecie, ale wystarczy, że postanowisz dać mu szansę, a gwarantuję ci, że tylko na tym zyskasz. Chyba, że wolisz o tym zapomnieć, to poprosimy go...

– Nie. Każdy zasługuje na drugą szansę, a ja jako katoliczka powinnam wybaczać. Nawet nordyckim bóstwom – powiedziała w miarę pewnie. Kasandra uśmiechnęła się delikatnie, wyczuwając w nastolatce pokłady wewnętrznej siły.

– Wiesz, jak ja zareagowałam? Astrid musiała mnie nafaszerować środkami uspokajającymi, a w trakcie pierwszych dwóch dni jego pobytu u nas musiałam się przyzwyczaić do widoku noży nagle pojawiających się przed moją twarzą. Ale on, bardziej niż grozić, lubi robić sobie z ludzi żarty. Słowne przepychanki to żywioł ich obojga.

– Są bardzo zżyci? – zapytała Olga, niepewnie sięgając w końcu po miodowe ciasteczko. Głębia smaku, którą odkryła, sprawiła, że aż zamruczała z zadowolenia.

– Uważaj, uzależniają – zaśmiała się rudowłosa i sama tez sięgnęła po kolejny przysmak. – Tak, niesamowicie. Aż trudno uwierzyć, że znają się zaledwie od tygodnia. Niektórzy nie mają takiej więzi, nawet jeśli znają się całe życie. – Zamilkła na chwilę i przyjrzała się uważnie brunetce, która zarumieniła się aż po cebulki włosów. – Wiesz, dobrze jest w końcu mieć z kim o tym porozmawiać. Zaczynała mnie już dusić ta tajemnica.

– Może pani na mnie liczyć, pani Hoffmann – zapewniła dziewczyna. – To niesamowite i nieprawdopodobne, jak szybko pani i Astrid dostosowałyście się do tak pokręconej sytuacji. Mnie by było trudno, nawet jeśli minąłby miesiąc.

– Och, Astrid często sprawiała kłopoty i musiałam nauczyć się być elastyczna. Za to ona nigdy nie miała problemów z elastycznością. Poza tym... Miałam cztery lata na przywyknięcie do myśli, kim jest ojciec mojej córki i przygotowanie się na moment, kiedy w końcu się spotkają.

– Ale to i tak dziwne... Wie pani... – Olga zaczęła nerwowo wyłamywać palce. Z pokoju rudowłosej nastolatki dobiegł mały wybuch. Brunetka spanikowana zerwała się na równe nogi, ale Kasandra nadal siedziała spokojnie w fotelu. – Co to było?

– Dziwne dźwięki towarzyszące nauce Astrid. Nie ma czego się bać, Loki nad wszystkim panuje.

– Panie Boże! Jestem dzisiaj o krok od zawału. Matko Boska, mniej mnie w opiece! – Przeżegnała się i speszyła, kiedy zauważyła, że matka przyjaciółki uważnie ją obserwuje. – Przepraszam, nie chciałam pani urazić...

– Nie, nie! Absolutnie nie czuję się urażona, ale nie zdziw się jeśli w tym domu ktoś zapyta się czy wzywasz któreś z nordyckich bóstw, czy chrześcijańskiego Boga. Pod tym względem sytuacja w domu czasami robi się bardzo napięta. Loki nie potrafi przyjąć do wiadomości, że Astrid nie uważa go za boga, tylko jedynie za kosmitę z wyższej rasy, który opanował posługiwanie się swoim umysłem do poziomu, który pozwala mu na używanie magii.

– Och!... – Oczy nastolatki zrobiły się okrągłe ze zdumienia, nie wiedziała kompletnie, jak zareagować i jak poukładać wszystkie przekazane jej informacje. – No, w sumie poglądy Astrid mają chyba więcej sensu dla mnie jako dla praktykującej katoliczki.

– Udało jej się znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla magii. Przynajmniej częściowo racjonalne, bo ona sama zbytnio racjonalną osobą nie jest. Napijesz się czegoś, Olga? Kawy, herbaty, coś zimnego? – zapytała kobieta, wstając i kierując się w stronę otwartej kuchni.

– Może melisy. Tamtą zostawiłam na górze, a nie jestem gotowa tam iść i przeszkadzać. Ma pani bardzo ładny dom i w pięknej okolicy. Tak przy lesie... – rozmarzyła się brunetka, podążając za Kasandrą i siadając przy kuchennej wyspie.

– Dziki, sarenki, bażanty, zające i inne w gratisie. Czasami jest niebezpiecznie przez tę bliskość lasu. Ale to ma też swoje plusy. Przedwczoraj widziałam jak Loki głaskał sarenki. Wyglądał jak prawdziwa księżniczka Disney'a! – Zachichotała radośnie, wyciągając z szafki dwa kubki. Wrzuciła do nich torebki z herbatą i spojrzała roziskrzonym wzrokiem na nastolatkę, która uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Słodko – skomentowała brunetka, tak jakby zapominając, o kim mówi.




~*~

Oto jest kolejna część. Niech ktoś przeczyta i się wypowie jak wypadają opisy, bo już sama nie wiem co z nimi robić 0.0

Jak widać, pojawiła się nowa okładka, którą wykonała sushi_z_biedronki za co serdecznie dziękuję <3

Poza tym u 2punk_girl9 pojawiła się recenzja "Księżniczki Asów". Jeżeli jesteście ciekawi, to link zostawię w komentarzu ->

Przypominam oczywiście o tym, że razem z NikodemJez napisaliśmy genialnego corssovera (Astrid tam jest!) i chcemy go Wam pokazać, ale... Istnieje warunek, że nasze Poradniki muszą zdobyć łącznie 15 tysięcy gwiazdek. Mój ma już prawie 1000 z czego się niezmiernie cieszę, ale wierzę, że może być więcej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro