Rozdział 10- Spotkanie rodzinne cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział ten zawiera liczne wulgaryzmy. Za zniszczoną psychikę nie odpowiadam.

××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××××

Stoję wraz z Ratchet'em i resztą przed mostem kosmicznym. Strasznie się denerwuję. Boję się, jak mój tata zareaguję wraz z mamą na ciążę. Wściekle radośni.
Maleństwo daje o sobie znać, sprawiając mamie ból w krzyżu, w środku nocy i tatuś musi plecy masować, by mi ulżyć. Ratchet mówi, że będzie to mech, a ja mu, że femme. Dzieciakom dałam po krysztale Epsale i stoją obok jako transformery.
Medyk uruchomił most pilotem i weszłam do niego pierwsza. Wszyscy byli zachwyceni widokami. Po chwili ja byłam powalona przez piękną białą samicę predacona. Chyba wiedziała, że jestem w ciąży, bo uważała na brzuch.

- No już, Sophie !- śmiałam się, kiedy mnie lizała po twarzy i zostawiając ślinę.- Fuu...

- Kochanie nic ci nie jest ?- zapytał Ratch, kiedy pomagał mi wstać.

- Jak widać, jestem tylko w ślinie precacona.- śmiech.- Diable policzymy się potem.

- To gdzie idziemy ?- zapytał Smoke.

- Do zamku.- wskazałm na ogromną budowlę za mną.

- Wow....widziałem go tylko w gabinecie Alfy Triona na gobelinie.- powiedział.

- To on nadal go ma ?- zdziwiłam się.- Myślałam, że go wywalił.

- To ty mu go dałaś ?- był lekko zszokowany.

- Tak, chodźcie chce mieć to za sobą.- mruczę i schodzę po schodach w dół.

Gdy zaczęłam iść główną ścieszką, będące na zewnątrz swoich domów Autoboty i Decepticony kłaniały się mi. A ja się uśmiechałam. Małe transformery biegały wesoło wokół mnie i mówiły w moim języku, czyli pomieszanie języka Primeów i Predaconów razem. Po mojej prawej stronie szedł Ratchet i pilnował, by nic mi się nie stało. W moją stronę młody mech popychał małą femme. Gdy stanął przede mną, jej brat powiedział, że ona marzy mnie poznać, tylko jest wstydliwa. Ukucnęła przed nią z trudem i powiedziałam, by się nie wstydziła. Spojrzała na mnie z uśmiechem i przytuliła. Spytała cichutko, czy będę miał dzidziusia. To było tak urocze, że wszystkie dziewczynki stojące dookoła mnie, zaczęły pytać o płeć, imiona itp. Inni nie wiedzieli, o co chodzi, ale widząc, moją minę wiedzieli, że wszystko jest okej.

- De lu minina (Spokojnie dziewczynki) -powiedziałam do nich, a one uspokajały się szybko.- Gelo des dumuni (Muszę iść do zamku).

-Gidi mi peili (Do zobaczenia nasza księżniczko) - powiedziały i wróciły do zabawy ze sobą, a mała femme zabrał brat.

- Masz rękę do dzieci, Lu.- powiedziała Arcee.

-Dzięki, dobra chodzcie, bo mi głowę urwią.- mruknęłam, wstając.

Gdy doszliśmy do zamku, na samym szczycie stała BlueFire i DarkFire oraz Megatronus Prime. Żywo dyskutowali, nie zwracając na nas uwagi. Zmieniłam wygląd na królewski. Peleryna bardziej się wydłużyła i tworzy teraz sukienkę, zakryła mi lekko brzuch.

-Lusia !- zawołał Megatronus i mnie przytulił.

- Nie gnieć mnie, jestem w ciąży debilu.- powiedziałam, a ten mnie puścił.

-Gratuluję Lusia !- posłał mi pełen troski uśmiech.

- Chociaż ty jeden mnie rozumiesz.- mruczę.

- Jest jeszcze dwunastu, którzy ci pomogą.- patrzy na mnie.

- Mogę wiedzieć, kim jesteś ?- powiedział lekko zdenerwowany Ratchet.

- Och wybaczcie mi.- zwrócił się do reszty.- Nazywam się Megatronus Prime i jestem jednym z 13 Primeów, w zamku spotkacie resztę moich braci.

- Nie zapomnij o Solusie.- zaczęłam wchodzić po schodach.

- Poczekaj zaniosę cię, bo zamęczysz się.- podniusł mnie i zaniósł na samą górę.

Po chwili przyszli wszyscy, weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do sali tronowej.
Było to główne pomieszanie w zamku. Moja mama siedziała na tronie, tata stał przy oknie. Kłócili się. Blue zasłaniała rękoma audioreceptory tak ja Dark. Matka zauważyła mnie i wstała z tronu. Jej suknia ciągła się po ziemi.

- Megatronusie oprowadź ich po zamku.- szepłam do Prime'a, a ten pokiwał głową i wyprowadził moich przyjaciół z pomieszczenia.

- Moja maleńka Lunmusia.- dotknęła mojego policzka.

- Nie dotykaj mnie !- strąciłam jej dłoń z mojej twarzy.

- Co ci odbija !- krzyknęła na mnie.

- Mi nic, tobie odbiło, wysyłając mnie na Ziemię !- podniosłam ton głosu.

-To dla twojego bezpieczeństwa !- uniosła się.

- Bo ci uwierzę !- zrobiło mi się słabo, usiadłam na schodkach podwyższenia do tronów.

- Co się dzieje, iskierko ?- zapytał tata, klękając przede mną, przyjrzał mi się dokładnie.- Iskierko czemu nam nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży.

-Bałam się waszej reakcji na wieść o dziecku, bo mam dziecko z medykiem Autobotów.- matka wstrzymała powietrze.

-Jak ty nisko upadłaś, by z medykiem mieć dziecko !- krzyknęła wściekła.- On jest z niskiej klasy, Luna !

- Tak wiem miałam do wyboru Lorda Decepticonów lub Lidera Autobotów.- ojciec mnie posadził na moim tronie.

- Nie słuchaj matki, jest wściekła na mnie z powodu, że nie ochrzaniłem Maximo.- pogładził mnie po brzuchu i w tym momencie maluszek kopnął.- Wiesz już jak płeć dziecka ?

- Nie tato, jeszcze nie wiem.- posłałam mu uśmiech.

-Czy ten biało-pomarańczowy mech jest ojcem ?- jak pokiwałam głową.- Jest medykiem, więc wie jak o ciebie dbać.

-Tak tato, to prawda.- ziewnęłam.

Ojciec wziął mnie na ręce i zaniósł do mojej komnaty. Pod ścianą wielka okrągła koia, która pomieści 4 osoby, po bokach koi stoliki nocne, nad nią baldachim w kolorze bieli i złota ze srebrem, lekko przejrzysta. Prześcieradło białe, poduszki w kolorze szarym, srebrnym, lekko fioletowym połyskiem i złotawo-białe, a koc niczym mroczny energon. W komnacie miałam też małą biblioteczkę i ukryte przejście do gabinetu nad komnatą, gdzie tylko ja miałam dojście. Tata postawił mnie przy mojej łaźni. Weszłam do niej i po 30 minutach wyszłam. Z pomocą mojego rodzica doszłam do koi. Położyłam się na niej i od razu przykryłam kocem. Sophie spała na legowisku przy łaźni. Dostałam od tatusia buziaka w czoło i zasnęłam.

Macie może pomysły na imiona dla dziecka ? Napiszcie w komentarzu.

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro