Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



MIESIĄC TEMU:

Abigail wstała o 10:30, co było dość późną porą jak dla niej, tym bardziej, że zeszłej nocy nie imprezowała, ani nigdzie nie byłą. Właściwie odkąd zamknęli Harley rzadko gdzieś wychodziła. Joker był zajęty planowaniem sposobu na odbicie ukochanej, a sama Abi nie miała ochoty nigdzie iść. Dołowała ją ta cała sytuacja. Martwiła się o mamę. Może tego nie okazywali, ale byli z ze sobą bardzo zżyci. W dodatku chodziły na mieście słuchy, że Amanda próbuje i ją złapać. Dziewczyna w końcu zwlekła się z łóżka. Poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic i nałożyła makijaż, który składał się z cieni do powiek w szarym odcieniu, eileinera, tuszu do rzęs i bladoróżowego błyszczyka do ust. Nie potrzebowała pudru, ponieważ jej twarz po kąpieli w chemikaliach była nieskazitelna. Wyszła z łazienki i udała się do swojej garderoby. Założyła błękitną koszulkę na ramiączkach i białą spódniczkę, sięgającą przed kolana. Z biżuterii wybrała zestaw z białego złota, składający się z bransoletki, wisiorka w kształcie serca i kolczyków. Z szafki nocnej wyciągnęła nóż i pistolet. Rączki oby dwu narzędzi były białe i zdobione małymi szafirkami. Schowała broń do małej, czarnej torebki, którą przewiesiła przez ramię. Do tego wybrała czarne sandałki na koturnach. Nie wiedziała jak się uczesać dlatego najpierw rozczesała swoje długie włosy, a następnie zdecydowała się na koka. Trochę się namęczyła, zanim dokładnie zakryła swoje czerwone końcówki, a w zasadzie ombre. Zeszła na dół prosto do kuchni. Joker siedział przy blacie kuchennym z laptopem przed twarzą. Widać było, że usilnie nad czymś myśli.

- Cześć!- przywitała się radośnie Abigail.

- Cześć, cześć...- odpowiedział pośpiesznie nie zbyt zainteresowany rozmową Joker, ale nie zmniejszyło to entuzjazmu dziewczyny.

- Chcesz coś na śniadanie?- mówiąc to wzięła dla siebie jabłko i usiadła po turecku na blacie kuchennym.

- Nie, nie dzięki.- odpowiedział tylko. Abigail nie chciała poruszać nieprzyjemnego tematu z samego rana, ale głosy w głowie mówiły jej, że to dobry pomysł.

- Wiesz już, jak wyciągnąć Harley?- zapytała.

- A tu cię zaskoczę.- uśmiechną się.- Mam już plan i mam zamiar wcielić go w życie jutro.- uśmiechnął się jeszcze bardziej widząc reakcje dziewczyny.

- Naprawdę!?- Abigail skakała po całej kuchni i cieszyła się jak małe dziecko.

- Naprawdę, naprawdę.- odpowiedział.- Wieczorem przedstawię ci szczegóły.- Dodał.

- Dobra, czekaj która godzina? Już w pół do jedenastej? Muszę się zbierać. Umówiłam się z Zoe.- powiedziała.

- Z Zoe Lawton? Córką Deadshota?- był wyraźnie zdziwiony.

- Tak... Dzwoniła do mnie ostatnio i chciała się spotkać...- odpowiedziała wymijająco dziewczyna i pośpiesznie wyszła z domu. Tak naprawdę Zoe chciała, żeby Abigail pomogła jej uwolnić ojca. Jeśli akcja ma się odbyć jutro, będzie musiała pogadać o tym z Jokerem. To nie będzie najprzyjemniejsza rozmowa, ale Abi wierzyła, że na pewno się uda. Miała jeszcze pół godziny, ale postanowiła nie jechać samochodem, tylko iść pieszo. Wbrew pozorom ludzie na ulicy jej nie rozpoznawali. Możliwe, że nawet Batman by jej nie poznał. Makijaż i upięcie włosów bardzo zmieniały rysy twarzy. W przypadku Abigail wręcz nie do poznania. Jedyne co ja zdradzało to tatuaże. Miała je na nogach i rękach. Przykuwała uwagę swoim wyglądem nie tylko płci przeciwnej. Lubiła być w centrum uwagi. Uwielbiała, gdy jakaś starsza pani patrzyła na nią z pogardą. Była nie do poznania, ale tym razem Nietoperz wiedział gdzie będzie i bez problemu ja namierzył. Nie spodziewała się ataku, ale nie poddała się bez walki. Gdy cień w kształcie nietoperza zastąpił jej drogę wyciągnęła nóż i rzuciła się na niego ale nie miała szans, ponieważ był z nim Robin. Bez problemu wpakowali ją do Batmobila.

-Dlaczego nie mogłaś wybrać dobrze?- zapytał ze smutkiem w głosie.

- Oj przestań. Uważam, że przesadzasz. Za każdym razem to samo...- odpowiedziała kręcąc głową z dezaprobatą.

- Po prostu szkoda, że się marnujesz.- odpowiedział.

- Dobra, dobra, lepiej mi powiedz dokąd mnie wieziesz.

- Wiozę cię do twojej matki.- odparł.

-Chyba sobie żartujesz.- była zirytowana.

- Mam zlecenie od Amandy Waller- powiedział tylko. Resztę drogi pokonali w milczeniu. Batman był na siebie zły. Wierzył, że kiedyś Abigail i Harley się zmienią i serce mu się krajało, gdy musiał je gdziekolwiek zamykać, a już tym bardziej w jakimś tajnym więzieniu jakiejś pokręconej kobiety. Tak, Batman także nie popierał do końca tego projektu, ale cóż. W pewnym stopniu zapewniało to bezpieczeństwo mieszkańcom Gotham, a to było jego obowiązkiem. Zapewniać bezpieczeństwo obywatelom.



Pierwszy rozdział. Przez pewien czas mam zamiar pisać w trzeciej osobie, ale później przejdę na pierwszą:) Mam nadzieję, że rozdział się podobał ;)

PS. Z góry mowie, że Zoe na potrzeby opowiadanie zostanie postarzona o kilka lat. Mam nadzieję, że to bardzo nie przeszkadza ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro