Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Co tak cicho siedzicie? Córeczko, nie chcesz mi opowiedzieć jak minęła wam podróż powrotna?

- Daruj sobie... Co chcesz usłyszeć?! Że jestem głupia, naiwna, nieodpowiedzialna?! Że nie umiem nic zrobić sama?! Że wszystko źle zaplanowałam i do niczego się nie nadaję?! Przecież i tak dobrze o tym wiesz!- nie miałam siły. Czemu mnie męczył? Nie mógł sobie odpuścić?

- Oczywiście, że wiem, ale o wiele lepiej było to usłyszeć od ciebie- wredny uśmiech przebiegł po jego ustach.

- Dobrze, skoro już dowiedziałeś się wszystkiego, to może powiesz nam łaskawie jaki ty masz genialny plan?- starałam się nie krzyczeć ale bardzo ciężkow było mi opanować głos. Spojrzałam na tylnie siedzenie. Zoe i Max rozmawiali ze sobą bardzo cicho a Chris... Był wściekły. Znałam go już tak długo. Nie wyrósł ze swojego nawyku. Kiedy był zły zaciskał prawą rękę w pięść a na czole pojawiała mu się zmarszczka. Jego rysy twarzy zupełnie się zmieniały. Był bardziej dorosły. Poważny.

- Nie mam żadnego genialnego planu. Chociaż tobie wpadnięcie na niego mogłoby zając trochę więcej czasu. W każdym bądź razie. Teraz jedziemy do domu. Z tego co widzę zgubiliśmy już pościg, a potem... Potem nie mam pojęcia co ze sobą zrobicie. Dzwoniłem do ojca Chrisa.-rzuciłam mu zdziwione spojrzenie.

-Nie patrz tak na mnie. Od razu go rozpoznałem. No, ale wracając do konkretów, zadzwoniłem do ojca Chrisa. Poprosił mnie, żebym załatwił mu dokumenty i zapisał do innej szkoły. Z tego co wiem Deadshot też chce wysłać gdzieś córkę.

- Poprosił cię i ty tak po prostu się zgodziłeś?- uniosłam brwi w powątpiewaniu.

- Tak zgodziłem się. Wyobraź sobie, moja kochana córeczko, że nie, ale uważam, że nie jest to wasza sprawa w jaki sposób mi się odwdzięczy i co za to dostanę.- kolejny uśmiech. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

- A ja?

-Co ty?

-Co ja będę teraz robić?

- A z kąt ja mam wiedzieć? Znając ciebie, pewnie wrócisz z tymi dzieciakami do szkoły.-wzruszył tylko ramionami. Przewróciłam tylko oczami.
-Po pierwsze nie mów tak o nich, a po drugie, znowu mam sama decydować?! Nie możesz raz być jak prawdziwy ojciec?! Nie możesz po prostu...

- Dość tego! Nie podnoś na mnie głosu! Koniec rozmowy!- uciął tylko. Chciałam coś odpowiedzieć, ale wiedziałam, że ta rozmowa może mnie doprowadzić do płaczu, a płakać przy ludziach nie będę na pewno.
Dojechaliśmy do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu na szyję rzuciła mi się Harley.

-Córeczko, tak się stęskniłam-przytuliła mnie do siebie mocniej, a ja odwzajemniłam gest. Też za nią tęskniłam. Zaraz potem przywitała moich przyjaciół. Była bardzo miła, jak zwykle zresztą. Jokera zostawiła na koniec. Przywitała się z nim a potem poszli w swoją stronę. Już myślałam, że mamy za sobą ten przemarsz wstydu, ale zapomniałam o najbardziej upierdliwym mieszkańcu tego domu.

- Co z tobą jest nie tak, do jasnej cholery?!- Deadshot chyba nie potrafił na mnie nie krzyczeć.

- Ze mną jest wszystko tak. To ty drzesz mordę jakby ktoś tu miał niedosłuch!

- jak ty się do mnie wracasz?! Naraziłaś Zoe! A oni kim są?! Kolejni kryminaliści!- już chciał zwrócić swoją złość na chłopaków.

- Ej! Uspokój się! Znowu zwalasz winę na wszystkich! Naraziłam Zoe? A czy ja kazałam jej ze mną iść?! Nie sama poszła, bo jest człowiekiem, ma rozum i podejmuje swoje decyzje! I ty jeszcze masz czelność wyzywać kogokolwiek od kryminalistów?! Spójrz na siebie!- miałam go dość. Zoe zareagowała w typowy dla siebie sposób. Wystraszyła się całą sytuacją. Typowe. Ruszyłam w stronę schodów. Chciałam już położyć się w swoim pokoju i zasnąć. Już prawie zostawiłam wszystkich osłupiałych w salonie, ale głos Lawtona mnie zatrzymał.

- Może byście tak jej coś powiedzieli?

- Córeczko, zaprowadź swoich przyjaciół do pokoi gościnnych- powiedziała wesoło mama. Na widok miny ojca Zoe chciało mi się śmiać.

- Do jakich pokoi gościnnych? Nie wpuszczę tak nieodpowiedzialnych ludzi do moich pokoi- zaśmiał się szyderczo klown. Przewróciłam oczami.

- Dałbyś spokój. Chodźcie do mnie, będziemy spać na podłodze- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę schodów. Zoe poszła za mną a ci debile dalej tam stalki.

- Nooo ruszcie się! Nie będę na was czekać cały dzień!-zawołałam tylko i ruszyłam przed siebie. Słyszałam ich kroki i wiedziałam, że poszli za mną



Noooo i witam was bardzo serdecznie. Rozdział krótki, ale jest. Możliwe, że oprócz rozdziału w przyszły piątek pojawi się jeszcze jeden dodatkowy, ale nie obiecuję. Pozdrawiam wszystkich którzy to czytają ;* <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro