Dzień matki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

         Dziś mamy 26 maja, więc chyba każdy wie, co to oznacza. Dzień matki, od rana zamieszanie. Calista i Cordelia przyjechały do nas.
          Obudziłam się o 6:30 rano, a w zasadzie zostałam obudzona przez Zosię i calistę. kiedy już wstałam z łóżka i w miarę się ogarnęłam to moje przyjaciółeczki zaczęły krążyć po komnacie w tę i we w tę, a gdyby  jeszcze tego było mało to po około 15 minutach do komnaty wparował nie kto inny jak Cedryk.

          Również przez większość czasu chodził w tę i we w tę. W końcu usiadł na łóżku, jednak po chwili przyszła Cordelia, zrobiła to samo co Cedryk.
          Starałam się to znosić, ale w końcu nie wytrzymałam. Cedryk Przemówił     
- Patrycja...Pomóż- przemówił totalnie załamanym głosem, a po chwili Cordelia mu zawtórowała

-Nie mów nic więcej- powiedziałam, bo wiedziałam, po co przyszli, po czym kontynuowałam

- prezent na dzień matki?

          oni oboje przytaknęli w tym samym czasie.Okazało się , że my wszyscy jedziemy na cichą polanę za...niecałą godzinę, no super,, myślałam, myślałam aż w końcu wpadłam na jeden z moich " genialnych pomysłów"

- Możemy jechać- powiedziałam po 15 minutach

- Jak to?- Zapytali mnie znowu niemal jednocześnie
- wkrótce się przekonacie- powiedziałam enigmatycznie
          Pojechaliśmy, od zamku do cichej polany jest jakieś 600 metrów,bez postojów wychodzi to jakieś 15-30 minut jazdy powozem a później 5- 10 minut spaceru na pieszo.

          Oni pewnie przez całą drogę zastanawiali się, co ja znowu takiego wymyśliłam. W końcu byliśmy prawie na miejscu, wysiedliśmy z powozu; teraz jeszcze tylko 10 minut na pieszo.

          Szliśmy na pieszo dokładnie 10  minut, Cordelia i Calista cały czas rozmawiały, a Cedryk próbował czytać mi w myślach, niestety, bezskutecznie. 
          W końcu doszliśmy pod domek rodziców Cedryka i Cordelii. Wyszli na zewnątrz, aby nas powitać. Oczywiście mama Cedryka i Cordelii uściskała wszystkich, bardzo się ucieszyła z wizyty swoich dzieci, na co dzień zapracowanych i zajętych własnym życiem. Najpierw napiliśmy się herbaty i zjedliśmy coś słodkiego, zaproponowałam, abyśmy urządzili wieczorem piknik.       

          wszyscy się ze mną zgodzili, w tym czasie Cordelia i Cedryk postanowili usiąść i chwilę porozmawiać ze swoją mamą. Ja, Calista , Zosia, Amber i Janek poszliśmy na łąkę znajdującą się nieopodal aby oni mogli nazbierać kwiatów i innych rzeczy a potem wręczyć prezenty swoim matkom.
          Oni sobie zbierali kwiatki, owoce i inne takie, a ja siedziałam i zastanawiałam się, kiedy Cedryk i Cordelia się zorientują, jaki miałam cel, że kazałam im tu przyjechać z pustymi rękami. Postanowiłam iść nad strumyk, który znajdował się zaledwie parę kroków dalej. Nabrałam trochę wody do butelki, parę liści, parę kwiatów; zmieszałam to wszystko razem i w zasadzie wyszły mi całkiem ładne perfumy.

          Postanowiłam zrealizować kolejny plan. Wróciłam na chwilę do Cedryka i reszty kompanii. Dałam mamie Cedryka do powąchania mój " specyfik" a ona powiedziała, że chciałaby mieć takie perfumy.  Ja natychmiast wróciłam nad rzeczkę, Zosia , Amber, Janek i Calista dalej grzecznie zbierali kwiatki.

          Ja tylko wzięłam pióro, kałamarz, kawałek pergaminu i zaczęłam pisać, mam szczęście, że Cedryk i Cordelia też piszą jak kura pazurem, nie zauważą mojego małego podstępu, bo gdy tylko skończyłam bazgrolić na tym kawałku pergaminu natychmiast wzięłam następny i znów zaczęłam pisać. Był to wiersz, nie pytajcie, czemu. Jak Cedryk się o coś zapyta...to i tak mu nic nie powiem.
          Zbliżało się południe, Cedryk i Cordelia postanowili zaprosić mamę na szybki spacer i pogawędkę. Dziewczyny już wszystko miały, ale Janek jeszcze po coś poszedł; nie pytajcie mnie po co. Ja tylko siedziałam sobie na trawce i cieszyłam się, że mój plan idzie, póki co, dokładnie tak jak chciałam i wygląda na to, że nic mi nie przeszkodzi w realizacji tego planu. Skończyłam, teraz tylko w odpowiednim momencie podsunąć Cedrykowi i Cordelii prezenty dla ich mamy, kolejno: Cedrykowi podsunę perfumy a Cordelii wiersz. Po południu Cedryk i spółka wrócili ze spaceru, dalej rozmawiali, podejrzewam, że o swoim dzieciństwie i latach nastoletnich.
          Dopadli w ręce albumy ze zdjęciami, w jednym albumie było chyba ze 100 takich zdjęć, a albumów było 45. Łącznie wychodziło to jakieś 4 500 zdjęć, a co najważniejsze po raz pierwszy Cedryk nie kłócił się z siostrą , widziałam, że dalej nie są zbyt zadowoleni ze spędzania czasu razem ale przynajmniej na siebie nie wrzeszczeli, a to był już duży plus. Jak to zobaczyłam to na myśl przyszły mi dwie rzeczy, po pierwsze miałam wrażenie, że oni niedługo się pogodzą. A po drugie, że to będzie najpiękniejszy prezent dla ich matki.
           Na myśl przyszła mi jedna, konkretna data ich pogodzenia się ,a mianowicie tegoroczna wigilia, chociaż może to głupie ale jak to mówią " Nadzieja matką głupich". Trzymam kciuki abym się nie pomyliła za dużo, a najlepiej by było jakbym się w ogóle nie pomyliła, ale na to to nawet nie liczę.

          Wybiła 14, piknik mieliśmy zacząć o 16. Calista, Zosia, Janek i Amber już wręczyli swoje prezenty. W tym momencie Cedryk i Cordelia zaczęli się denerwować, jakby dalej nie rozumieli mojego pomysłu. Ale ich matka  już chyba zaczęła rozumieć o co mi chodziło, bo uśmiechnęła się do mnie tajemniczo ale porozumiewawczo. Minęła  kolejna godzina, do naszego pikniku zostało jeszcze 60 minut, Cedryk i Cordelia dalej oglądali albumy ze zdjęciami ze swojego dzieciństwa, lat szkolnych i późniejszych lat nastoletnich. W końcu wybiła 16. Wszyscy wyszli przed dom, cedryk i Cordelia dalej byli w niezbyt ciekawych humorach, ich mama zapytała
- Co się stało? odkąd przyszliście jesteście jacyś smutni
- no, bo my...nie mamy prezentu- powiedzieli jednocześnie

- jak to nie? - zapytałam udając zdziwienie, po czym kontynuowałam- przecież wy już swój prezent wręczyliście
- Patrycja ma rację, dla mnie najpiękniejszym prezentem, jaki mogłam dostać jest to, że jesteście tutaj, spędziliście ze mną prawie cały dzień i... nie kłóciliście się

Kiedy już wszystko było wyjaśnione pożegnaliśmy się i pojechaliśmy z powrotem do zamku, wszyscy uznaliśmy, że ten dzień był jednym z lepszych ostatnio. Ale ustaliliśmy, że na następny rok wymyślimy wspólnie coś znacznie lepszego.Pewnie zapytacie się , co z wierszem i perfumami? W natłoku zdarzeń zostawiłam je koło strumyka, i mam wrażenie, że tam zostaną przez dłuższy czas, o ile strumyk ich nie porwie i nie zniszczy albo nie wyrzuci na drugi brzegi królestwa.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro