Jedna z wielu tajemnic Cedryka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

( Rozdział oczywiście z perspektywy Zosi)
W Czarlandii nastał kolejny, bardzo piękny dzień. Od rana poszłam do szkoły królewskiej, razem z Amber, Jankiem i Pati. Zajęcia były dziś trochę nużące, ale dało się przeżyć.Za to bardzo zdziwiło mnie to, że od rana jeszcze w ogóle nie widziałam Pana Cedryka, chociaż jest on raczej rannym ptaszkiem, aż można mieć wrażenie, że on w ogóle nie śpi. Postanowiłam iść do jego komnaty, więc zaczęłam wchodzić po schodach prosto do góry. Kiedy stanęłam przed drzwiami komnaty Pana Cedryka zapukałam do nich. Po chwili usłyszałam, że Pan Cedryk podchodzi do drzwi i otwiera je. Spojrzał na mnie jakby...Zmartwiony, po czym powiedział
- Zosiu, dobrze, że jesteś...Ja chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, jeżeli możesz to poproś, aby Pati również przyszła, dobrze?
- No dobrze, zaraz wracam z Pati- odpowiedziałam z uśmiechem, po czym zaczęłam z powrotem schodzić po schodach do komnaty Pati. W końcu udało mi się jakoś dojść do tej komnaty
- Zosia, co się stało?- zapytała mnie Pati, kiedy weszłam do środka

- Pan Cedryk chciałby porozmawiać z nami dwoma, nie wiem, o czym- odrzekłam spokojnie, po czym dodałam- TERAZ

- Dobrze, już idę...-odrzekła Pati leniwie, po czym zwlokła się z łóżka i zaczęła iść za mną do komnaty Pana Cedryka. Drzwi zostały otwarte. Pan Cedryk zaprosił nas do środka, a więc weszłyśmy. Pan Cedryk spojrzał na nas zmartwiony, jakby szukał słów, którymi ma zacząć swoją wypowiedź. W końcu po 15 minutach odezwał się wolno i spokojnie
- Dziewczęta, czy wy wiecie, czym jest heterochromia?
- Oczywiście,że tak- odpowiedziałyśmy obie zgodnie z prawdą
- Bo chodzi o to, że kolor brązowy nie jest moim naturalnym kolorem oczu...a przynajmniej nie do końca- odpowiedział, po czym kontynuował- na jednym oku noszę kolorową soczewkę kontaktową ( W serialu widziałam latające auto i windę, a to niby średniowiecze, wiec kolorowe soczewki nikogo dziwić nie powinny)

- Tak?- zapytałam zdziwiona, po czym dokończyłam- dlaczego?
- Bo właśnie chodzi o to, że odziedziczyłem heterochromię po babci od strony matki, ale u niej samej się nie ujawniła...u Cordelii też nie, ale ja mam tak od urodzenia, jednak kiedy poszedłem do Hexley Hall zacząłem nosić soczewkę...Wiedzieli tylko ci, przy których nie nosiłem soczewki, czyli Moi rodzice, Cordelia, król Roland, Królowa Rebeka, księżna Matylda i moja rodzina...W tym Miranda, ale przez tyle lat pewnie zapomniała..., tylko oni wiedzieli...DO CZASU...nie jest to popularne, tylko niecały jeden procent społeczeństwa cierpi na to schorzenie- odpowiedział spokojnie, po czym...zdjął soczewkę z prawego oka,ale nie patrzył na nas tylko odwrócił wzrok w drugą stronę, dopiero kiedy delikatnie dotknęłam jego policzka odważył się na nas spojrzeć. Jego lewe oko rzeczywiście było w kolorze ciemnego, głębokiego brązu, ale prawe miało zupełnie odmienną barwę; było całkowicie niebieskie, w głębokim, szafirowym odcieniu...on po chwili znów chciał odwrócić wzrok, jednak w ostatniej chwili zatrzymałam go
- Panie Cedryku...poczekaj- poprosiłam, delikatnie dotykając jego ręki
- Na co?- zapytał zdenerwowany
- Dlaczego nam o tym nie powiedziałeś wcześniej?- zapytałam patrząc mu głęboko oczy
- BO...Ja Bałem się...wstydziłem się...- odrzekł zrezygnowany
- Czego się bałeś i wstydziłeś?- Zapytała tym razem Pati
- Tego, że kiedy wam powiem to wy wyśmiejecie mnie, tak jak moi rówieśnicy w Hexley Hall, kiedy pewnego dnia przez przypadek dowiedzieli się...ALE TERAZ JUŻ WIECIE, WIĘC PROSZĘ BARDZO, ŚMIEJCIE SIĘ DO WOLI- odpowiedział Pan Cedryk prawie PŁACZĄC
- Dlaczego miałybyśmy się śmiać?- zapytałyśmy obie

- Bo to nie jest nic normalnego...Ja JESTEM DZIWADŁEM I ODMIEŃCEM...JESTEM INNY- Odpowiedział chowając głowę w dłoniach, po czym kontynuował szlochając cicho- Jeszcze kiedy byłem w waszym wieku w Czarlandii osoby obdarzone różnokolorowymi tęczówkami były uznawane za podrzucone na miejsce własnych potomków dzieci wiedźm z północy, które jedno oko miały swoje, a drugie należało do porwanego prawowitego dziedzica. Doznałem z tego powodu wiele nieprzyjemności...- dokończył swoją wypowiedź, całkowicie się rozklejając

- Panie Cedryku...Owszem, jesteś inny, ale to nie znaczy gorszy; wręcz przeciwnie, każdy jest na swój sposób inny...wyjątkowy; Poza tym dla mnie nie liczy się wygląd zewnętrzny...- Powiedziałam, po czym kontynuowałam-...Tylko to co masz tu i tu- Powiedziałam dotykając kolejno jego głowy ( w sensie rozum) i serca ( w sensie moralność i ogólny charakter).

- Zosiu...proszę, nie próbuj udawać; przecież wiem,że mówisz tak tylko po to, aby mnie pocieszyć...ale pewnie sama popierasz zdanie innych- Odpowiedział biorąc moją rękę ze swojej klatki piersiowej i odsuwając na bok
- Nie Panie Cedryku...Jestem z tobą zupełnie szczera, nie przeszkadza mi ta twoja Cecha, wręcz przeciwnie, będzie to kolejny powód, dla którego cię lubię a może nawet 2- odpowiedziałam uśmiechając się, po czym kontynuowałam- Po pierwsze jesteś ze mną szczery i powiedziałeś mi o tym, mimo; że wcześniej wyśmiewano cię z tego powodu...A po drugie...JESTEŚ PO PROSTU SOBĄ, A JA LUBIĘ CIĘ ZA TO KIM JESTEŚ W GŁĘBI SERCA A NIE ZA TO JAK WYGLĄDASZ

- Naprawdę?- zapytał zdziwiony jak nie wiem,co

- NAPRAWDĘ- odpowiedziałam uśmiechając się do niego szeroko

- DZIĘKUJĘ CI ZOSIEŃKO, MOŻE NIE ZDAJESZ SOBIE Z TEGO SPRAWY,ALE DLA MNIE NAPRAWDĘ WIELE ZNACZY TO, ŻE TAK MÓWISZ- ODRZEKŁ Przytulając mnie, chyba wzruszyły go moje słowa, bo widziałam, jak po jego policzku spływa jedna łza.
- Panie Cedryku...Wiem, że to może być dla ciebie bardzo trudne, ale proszę abyś chociaż spróbował wyjść poza mury zamku tak jak teraz, bez soczewki...-Powiedziałam, bo chciałam aby Pan Cedryk przestał się wstydzić, bo nie było czego, po chwili kontynuowałam- Jeżeli nie zrobisz tego dla siebie to proszę ZRÓB TO DLA MNIE

- Zosiu...to będzie dla mnie bardzo niekomfortowe i może nawet nieprzyjemne- Powiedział, po chwili wziął głęboki oddech i kontynuował Z UŚMIECHEM NA USTACH- Ale wiesz...że dla ciebie zrobię wszystko jeżeli tylko mnie poprosisz, więc dobrze SPRÓBUJĘ
- DZIĘKUJĘ...ALE W RAZIE CO PAMIĘTAJ, ŻE MOŻESZ MI POWIEDZIEĆ I WRÓCIMY DO ZAMKU KIEDY TYLKO ZECHCESZ- Odpowiedziałam przytulając go, po czym dodałam

- Wiesz  co, Panie Cedryku?
- O co chodzi?- zapytał patrząc na mnie
- Jesteś bardzo odważny skoro się zgodziłeś mimo, że wiesz, że jest to dla ciebie niekoniecznie komfortowa sytuacja- odpowiedziałam
- Dziękuję...robię to dla ciebie- Powiedział uśmiechnięty
...Wyszliśmy z jego komnaty i skierowaliśmy się do holu głównego, gdzie spotkaliśmy Mamę, Pan Cedryk odezwał się do niej Jednym słowem
- Mirando...-rzekłszy to spojrzał na nią, a przypominam, że aktualnie nie miał swojej soczewki
Kiedy mama to zobaczyła po prostu uśmiechnęła się serdecznie i powiedziała spokojnie
- Pamiętałam, ale nie chciałam ci tego ujawniać, bo wiem, jakie nieprzyjemności miałeś kiedyś z tego powodu...a poza tym wiedziałam, że kiedyś sam powiesz dziewczynkom i bardzo mi zależało na tym, aby usłyszały to od ciebie. Z tego co słyszałam wychodzicie teraz z zamku...Mogę pójść z wami? Mam parę obowiązków na dziś do załatwienia w wiosce
- Oczywiście- Powiedzieliśmy całą trójką. Po chwili wspólnie wyszliśmy z zamku do wioski jednak Mama skierowała się w zupełnie drugą stronę niż my. Ja, Pati i Pan Cedryk spacerowaliśmy spokojnie po starszej części wioski, gdzie napotkaliśmy kilkunastu ludzi; widziałam, że dziwnie spoglądają w stronę Pana Cedryka, który szedł z głową wysoko podniesioną do góry, a nie jak zwykle spuszczoną na kwintę. Pochodziliśmy tak jeszcze dobre dwie godziny, ludzie dalej dziwnie się patrzyli, aż ja poczułam się nieswojo, więc zaproponowałam Panu Cedrykowi
- Możemy już wrócić do zamku
- Ale dlaczego? Chodźmy jeszcze gdzieś, przecież jest dopiero 18- odpowiedział odwracając głowę w moją stronę...w końcu doszliśmy do najstarszej, najbardziej opuszczonej części miasta gdzie nie było praktycznie żadnych zabudowań. Pan Cedryk usiadł na trawie, więc zrobiłam to samo...A Pati stała gdzieś w oddali, nagle Pan Cedryk zapytał mnie
- Zosiu...czemu chciałaś wracać do zamku? czy coś się stało?
- Bo ja...widziałam, że ludzie się na Ciebie krzywo patrzyli i chciałam ci oszczędzić kolejnych przykrych komentarzy, bo przecież obiecałam ci, że w razie co  MOŻESZ MI POWIEDZIEĆ I WRÓCIMY DO ZAMKU KIEDY TYLKO ZECHCESZ...- odpowiedziałam zgodnie z prawdą

- Wiem, że ludzie krzywo się na mnie patrzyli...ale nie obeszło mnie to zbytnio- powiedział uśmiechnięty
- Dlaczego?- Na mojej twarzy można by było dostrzec spore zdziwienie

- BO TY BYŁAŚ ZE MNĄ I TWOJA OBECNOŚĆ DODAWAŁA MI ODWAGI, W KOŃCU NIE BOJĘ SIĘ BYĆ SOBĄ...- odpowiedział mi szeptem
- Serio?- zapytałam zaskoczona

- Tak- odpowiedział mi kładąc się na trawę i patrząc w gwiazdy, po chwili bez pytania położyłam się tuż obok i też zaczęłam patrzeć w niebo. Poleżeliśmy tak na trawię jeszcze trochę, i pomiędzy nami wywiązała się kolejna rozmowa dzisiejszego dnia

-Panie Cedryku...- zaczęłam spokojnie

- Tak Zosiu?- odpowiedział mi mój towarzysz
- Czy skrywasz jeszcze jakieś tajemnice?- zapytałam rozentuzjazmowana
- Tak...Trochę tego jest, zdradzę ci je wszystkie po kolei jeżeli tylko zechcesz...O niektórych moich sekretach będziemy wiedzieć wtedy tylko Ja, ty i Pati- odrzekł zmęczonym tonem
- A o tym, czego się dziś dowiedziałam...-chciałam zapytać,ale Pan Cedryk uprzedził mnie

- Możesz powiedzieć, komu chcesz...albo mam lepszy pomysł, jutro przyjdę was odebrać ze szkoły królewskiej...BEZ SOCZEWKI i sami się dowiedzą, Co ty na to? Zgoda?

- Jeżeli to nie będzie dla ciebie bardzo niekomfortowa sytuacja, to zgoda- Odpowiedziałam nieco zmartwiona, że jednak mogą do Niego powrócić stare, jakby nie patrzeć bardzo bolesne, wspomnienia i wtedy już w ogóle zacznie się wstydzić tego, że żyje, zacznie się bać ludzi, łącznie ze mną ze względu na to, że się zgodziłam i przez resztę życia nie wyjdzie ze swojej komnaty...Nie chciałabym doprowadzić do takiej sytuacji nigdy w życiu! Ale z drugiej strony skoro sam wyraził taką chęć to raczej nie mam się za bardzo o co martwić. Obym miała rację...No cóż, przekonamy się o tym jutro.Tym czasem wróciliśmy całą czwórką do zamku i poszliśmy spać. Nazajutrz od rana poszliśmy do szkoły królewskiej, a ja cały czas rozmyślałam jak to będzie, kiedy Pan Cedryk przyjdzie po nas, Jak zareagują inni? W końcu wybiła godzina 14:30. Powiedziałam wszystkim ( w tym Jankowi i Amber, bo jeszcze się nie dowiedzieli), aby razem z nami poczekali na Pana Cedryka, bo ja, Pati i Pan Cedryk mamy dla nich niespodziankę. Posłusznie usiedli na dworze i czekali razem z nami, Pan Cedryk pojawił się w oddali 5 minut później...Z daleka nie było nic widać, ale ja wiedziałam,że nie wziął soczewki; bo wczoraj zanim poszliśmy spać omówiliśmy nasz mały plan.Miało to wyglądać tak, że odegramy " Scenkę". No i stało się...Pan Cedryk w końcu dotarł do bramy szkoły, która była otwarta; Kiedy przeszedł przez bramę i zrobił kilka kroków , kiedy był już wystarczająco blisko, głowę miał spuszczoną w dół, ja podbiegłam do niego i przytuliłam go i niby to zdziwiona powiedziałam niby dyskretnie, ale tak naprawdę wszyscy mieli to usłyszeć

- Panie Cedryku...Nie założyłeś soczewki- powiedziałam, a kiedy wszyscy się na nas obejrzeli kontynuowałam- Ups, chyba przez przypadek zdradziłam twój sekret...
On tylko w odpowiedzi podniósł głowę wyżej, więc wszyscy mogli się zorientować o co mi chodziło. Spojrzeli po sobie zdziwieni, jakby bali się podejść do Pana Cedryka i zapytać o cokolwiek. Pierwszymi odważnymi okazali się Janek i Amber, którzy zapytali na raz

- I MY PRZEZ TEN CAŁY CZAS O TYM NIE WIEDZIELIŚMY? DLACZEGO?
-BO...Ja Bałem się...wstydziłem się...- odpowiedział Pan Cedryk w ten sam sposób, w jaki odpowiedział, gdy ja o to zapytałam
-Czego się bałeś i wstydziłeś?- Zapytało znowu moje rodzeństwo
-Tego, że kiedy wam powiem to wy wyśmiejecie mnie, tak jak moi rówieśnicy w Hexley Hall, kiedy pewnego dnia przez przypadek dowiedzieli się- odpowiedział spokojnie, a Janek i Amber spojrzeli na niego w stylu " NIGDY W ŻYCIU BYŚMY TAK NIE POSTĄPILI". Następną odważną była Viviana, która powiedziała krótko
- Panie Cedryku, pamiętam jak kiedyś uczyłeś mnie, że trzeba być odważnym i pewnym siebie. I dziś udowodniłeś, że również sam jesteś taki, bo odważyłeś się przyjść tutaj i powiedzieć prawdę o swojej heterochromii,mimo tego, że, jak sam powiedziałeś, w przeszłości miałeś nieprzyjemności z tego powodu. DZIĘKUJĘ CI ZA TO.To bardzo odważne z twojej strony...- Na to stwierdzenie Pan Cedryk uśmiechnął się lekko i skinął głową w kierunku Viv. Nauczycielki tylko uśmiechnęły się przyjaźnie, co główny zainteresowany odwzajemnił. Jeszcze przez dłuższą chwilę był zachęcany do rozmowy przez naszą klasę. Jednak w końcu wszyscy musieliśmy się rozejść do domów. Amber, Janek i Pati poszli do powozu pierwsi, a ja z Panem Cedrykiem zostałam trochę w tyle, bo chciałam z nim spokojnie porozmawiać. Spojrzałam na niego

- No i jak? Wszystko w porządku?- zapytałam trochę nieśmiało
- Tak...choć szczerze mówiąc to bałem się, że będzie o wiele gorzej, ale jak widać niepotrzebnie-odpowiedział mi mój towarzysz z delikatnym uśmiechem na ustach.
- A..."Te" wspomnienia z Hexley Hall nie wróciły?- zapytałam nieco zmartwiona, że jednak przypomniał sobie coś z tamtego przykrego okresu, ale po prostu mi o tym nie powiedzia

- Nie...o to możesz być spokojna, teraz kiedy wreszcie po tylu latach to z siebie wyrzuciłem wszystko jest w porządku- odpowiedział uśmiechnięty, po czym poczochrał mnie po włosach. Kiedy to zrobił ja tylko zaśmiałam się cicho, ale on to usłyszał. Jednak po chwili przybrałam poważniejszy wyraz twarzy i zapytałam zakłopotana
- A w Hexley Hall to...dokładnie kto robił ci przykrości z powodu heterochromii?

- Na początku tylko Grimtrix, a później niestety coraz większa grupa osób, tylko Scarlett, Cordy i Grecjusz ze mną trzymali, kiedy inni uważali mnie za dziwadło- odpowiedział mój towarzysz całkowicie spokojny i opanowany, w sumie chyba muszę go zapytać, jak udaje mu się zachować stoicki spokój w sytuacjach, w których innym już dawno puściły by nerwy...już chciałam o to zapytać, ale on jakby czytając mi w myślach odpowiedział mi dyplomatycznie
- Lata przykrych doświadczeń nauczyły mnie znosić takowe sytuacje ze spokojem..to przychodzi z czasem...ale w twoim wieku również nie zawsze byłem w stanie opanować emocje, wręcz przeciwnie wbrew wszystkim pozorom, byłem bardzo uczuciowym i wrażliwym dzieckiem. Pewnie teraz patrząc na mnie byś tak nie pomyślała, co?- zapytał mnie mój towarzysz kończąc swoją wypowiedź

- Co racja to racja...Ale miło, że zwierzasz mi się z takich rzeczy- odpowiedziałam radośnie
- No a komu innemu miałbym się zwierzać? Ty, moja matka, Calista, Cordelia, Pati, księżna Matylda,Scarlett i od niedawna również Miranda jesteście przecież jedynymi osobami, którym okazuję tę moją najbardziej ludzką, najwrażliwszą stronę- Odrzekł puszczając do mnie oczko.
- A co, jeżeli ktoś z twojej starej klasy z Hexley Hall się dowie, że odważyłeś się opowiedzieć prawdę o swojej chorobie i...znów zaczną się z Ciebie śmiać?- zapytałam niezbyt przekonana, że to, co się dziś stało było dobrym pomysłem,ale Pan Cedryk rozwiał wszelkie moje wątpliwości mówiąc

- Jeżeli nawet, to nie będzie mnie to wiele obchodziło, bo dzięki tobie nauczyłem się, że nie ważne co o mnie myśli reszta świata, powinno się dla mnie liczyć zdanie tych osób, którym na mnie zależy i na których mnie samemu zależy, A wy akceptujecie mnie takiego, jakim jestem nawet z takimi "schorzeniami" A, że oni mnie nie akceptowali, nie akceptują i prawdopodobnie już nigdy nie zaakceptują właśnie takiego, jakim jestem, dalej będą mnie oceniać przez pryzmat wyglądu zewnętrznego a nie charakteru...TO TRUDNO, widocznie tak miało być i koniec.
- Bardzo mi miło,że to słyszę- odpowiedziałam uśmiechnięta. W końcu udało nam się jakoś dojść do powozu.Droga powrotna do zamku nie zajęła nam wcale aż tak dużo czasu. Janek i Amber dalej byli zdziwieni. Oczywiście zanim się rozeszliśmy do domów to wyjawiliśmy wszystkim, że to " przypadkowe" zdradzenie przeze mnie tajemnicy Pana Cedryka wcale nie było przypadkowe, tylko zaplanowane dzień wcześniej, kiedy ja i Pati się o tym dowiedziałyśmy, wszyscy zareagowali na to przyjaznym śmiechem, oraz oczywiście akceptacją tego faktu. Po powrocie wszyscy byliśmy zmęczeni ale szczęśliwi. Postanowiliśmy jeszcze trochę czasu spędzić w ogrodzie. W końcu około 22:20 poszliśmy do swoich komnat. Nazajutrz obudziłam się wypoczęta i szczęśliwa. Zeszłam na dół, gdzie już wszyscy czekali, śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze. Oczywiście Scarlett i Pan Cedryk w zasadzie nie widzieli świata poza sobą...Ale to dobrze, jak to często mówię " Każdy zasługuje na swoje " I żyli długo i szczęśliwie"" A w przypadku Pana Cedryka i Scarlett szczęśliwym zakończeniem tego rozdziału ich wspólnej historii będzie piękny ślub, który będzie zarówno początkiem kolejnego rozdziału ich wspólnej historii, czyli wspólnego życia.Już nie mogę się doczekać, ale jest coś, co już wiem na sto procent...Nie ważne jak młodzi to sobie rozplanują i czy wszystko pójdzie zgodnie z planem czy wręcz przeciwnie..Mimo wszystko to będzie piękna ceremonia, ukoronowanie miłości dwóch osób i...TAK, WIEM ROZMARZYŁAM SIĘ. ALE NIC NA TO NIE PORADZĘ...Uwielbiam śluby i wszystkie inne takie piękne momenty. Ale pewnie jesteście ciekawi, czy przyzwyczaiłam się już do tego, że ja i Pan Cedryk jesteśmy rodziną, więc już odpowiadam...otóż jeszcze nie do końca przywykłam, ale ten fakt już nie wywołuje u mnie takiego szoku jak na samym początku, kiedy się dowiedziałam. Zapewne tak samo będzie z heterochromią, dowiedziałam się dopiero wczoraj i jestem trochę w szoku,ale za miesiąc- dwa już pewnie prawie całkowicie do tego przywyknę. Z tego co widzę to Pan Cedryk już chyba całkowicie nie potrzebuje tej soczewki, bo już się nie boi być sobą, a mnie ten fakt bardzo cieszy. Calista wiedziała o tym już dużo wcześniej, więc na niej nie zrobiło wrażenia, ze Pan Cedryk przechodził dziś w zamku cały dzień bez soczewki. Teraz trzeba zobaczyć, jak potoczą się całe przygotowania do uroczystości zaślubin. No cóż...czas pokaże.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro