Powrót starej znajomej część 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś nadszedł w końcu dzień balu. Ja, Zosia, Janek i Amber obudziliśmy się bardzo wcześnie rano. Poszliśmy do szkoły królewskiej, oczywiście nawet w dzień balu nie odpuszczają nam ćwiczeń do zawodów międzyszkolnych. Po katorżniczym treningu wróciliśmy do zamku. Ja poszłam do swojej komnaty i położyłam się na łóżku. Ale nagle odskoczyłam, bo coś mnie ukuło. Okazało się, że był  to liścik od Scarlett. Wzięłam go do rąk po czym zaczęłam czytać krótką wiadomość " o której mam się pojawić na balu?"  Więc szybko wzięłam kawałek pergaminu, pióro, atrament i zaczęłam pisać odpowiedź " 2 minuty przed balem spotkajmy się przed zamkiem". Ale nie wiedziałam, jak to dostarczyć , jednak na moje szczęście nagle do okna mojej komnaty nadleciała Mia, otworzyłam okno, aby mogła wlecieć do komnaty. Przysiadła na moim biurku i odezwała się,a że ja często przebywam w towarzystwie Zosi to ją zrozumiałam
- Pati, mogłabym ci w czymś pomóc?
- Tak, czy mogłabyś to dostarczyć do hexley Hall?- zapytałam 

- tak, coś jeszcze mam dostarczyć?- zapytała mnie

- poczekaj, sprawdzę.
Postanowiłam się przejść po zamku. Nagle podszedł do mnie Bartłomiej i rzekł

- Patrycja, dobrze, że jesteś. Cały dzień cię szukam

- Tak? a dlaczegóż to?

- mam dla ciebie bardzo ważne zadanie

- tak? a można wiedzieć, jakie?

- A i owszem, dam ci teraz 3 zaproszenia, ty je uzupełni i wyślij do kogo chcesz, dam ci jeszcze listę osób, które pojawią się na balu, jeżeli zauważysz, że kogoś tam nie ma to śmiało uzupełni zaproszenia, wyślij je do kogo chcesz i wpisz imiona na listę 
- dobrze. Jak tylko skończę to oddam ci tę listę

- dobrze. 
poszłam więc z powrotem do komnaty, Mia dalej siedziała na parapecie 

- Mam jeszcze coś dostarczyć? bo wiesz, nie chciałabym dwa razy latać

- Uzupełnię jeszcze 3 zaproszenia na bal, dla Scarlett, Cordelii i Calisty. dostarczyłabyś je?
- Jasne.

Więc zaczęłam wypisywać zaproszenia. Kiedy Mia już poleciała ja poszłam do ogrodu, gdzie byli Rex i Uszaty.  Zostało jeszcze 6  godzin do balu. Nam- kobietom zostało zrobienie sobie fryzur, dobranie kreacji, butów, dodatków. Zosia znając życie wybierze suknię w kolorze fioletowym, skromną bez udziwnień do tego oczywiście Amulet Avaloru, skromna tiara z kamieniami w kolorze...a jakże by inaczej, fioletowym i pasujące do reszty stylizacji buty. Ja ubrałam się w prostą, skromną suknię w kolorze mięty, do tego alabastrowe buty i pierwszy lepszy pierścionek.

Nagle Zosia powiedziała do mnie, że mam wywabić Cedryka z zamku na 5 godzin a oni zajmą się organizacją balu i...urodzinowego przyjęcia niespodzianki. Więc poszłam do komnaty Cedryka, drzwi były otwarte jakby na mnie czekał więc z miejsca weszłam do pracowni, gdy to zauważył, zapytał

- Co tu robisz? nie powinnaś przygotowywać się do balu?

- przygotowałam się już, nie widać?

- Tak, faktycznie. A co tu robisz, jeżeli można wiedzieć?

-  Zabieram cię na spacer po królestwie

- Po co?
- Bo tak
- Dobrze, idę już
 Więc my wyszliśmy z zamku a Zosia i reszta ferajny ma teraz dość dużo czasu, aby wszystko przygotować. Najpierw postanowiłam zaciągnąć Cedryka do miasteczka

-może o czymś porozmawiamy ?- zapytał mnie w połowie drogi
- W sumie mieszkamy pod jednym dachem już nieco ponad 3 lata a ja dalej trochę mało o tobie wiem...i vice versa- odpowiedziałam mu, po czym zagadnęłam- lubisz czytać?
- Tak, dobra lektura to jedno z przyjemniejszych zajęć- powiedział
-  Jaką książkę teraz czytasz?- zapytałam z ciekawości
- Aktualnie nic, a ty?- odrzekł mi bez emocji
- Też nic. A powiedz mi...Masz swoje ulubione cytaty, życiowe motto?

- Tak... Mój ojciec często powtarza " spokój i pewność to droga do celu", a ty?
- Tak w sumie to chyba nie.
- A masz może jakiś nietypowy talent?- zapytał z ciekawością

-  Talent do pakowania w kłopoty siebie i innych się liczy?

- No cóż, to jest nietypowe i...masz do tego wyjątkowy talent

- A powiedz mi jeszcze...Jaki jest ostatni komplement, który usłyszałeś na swój temat?
-prawdę mówiąc to dawno żadnego nie słyszałem
- aha..., a kim jest najbardziej pozytywna osobą, jaką znasz?

- Znam dwie, równie pozytywne
- Czyli?
- Pierwsza to księżniczka Zosia...

- A druga osoba?
- ...A z drugą właśnie rozmawiam

- Że w sensie, że ja?

- Owszem, o czym jeszcze porozmawiamy?
- A powiedz mi, bo umieram z ciekawości ,Jakie było twoje pierwsze wrażenie, kiedy mnie poznałeś?
- Od razu sobie pomyślałem, że jesteś inteligentna, a ja jakie na tobie wywarłem pierwsze wrażenie?
- Od razu pomyślałam, że będzie ciężko...ale też całkiem zabawnie...i tak jest.

- Naprawdę? uważasz, że ja jestem...zabawny?
- Oczywiście, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. A tak z innej beczki...jak dziś rozpocząłeś dzień?

- Całkiem pozytywnie, a ty?

- Też całkiem pozytywnie- powiedziałam na głos, ale  w myślach dopowiedziałam sobie ** Dzień naszej dwójki zaczął się dobrze, Ale skończy się jeszcze lepiej**
-Może wrócilibyśmy już do zamku?
-Co?! Nie...dlaczego chcesz wracać?- Zapytałam zaniepokojona. Przecież nie było nas ledwo godzinę, więc Zosia, Amber, Janek i Królowa Miranda jeszcze pewnie nie zdążyli nic zorganizować, Muszę coś wymyślić, najlepiej na teraz zaraz już. tylko co? Oto jest pytanie.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł genialny, ale bardzo ryzykowny. Muszę jakoś zaciągnąć Cedryka do Hexley Hall, ale boję się, że pojawi się albo Grimtrix albo Scarlett , z tym, że opcja pierwsza wiąże się z wydaniem części niespodzianki, a druga z jej całkowitym zepsuciem.  Postanowiłam rozegrać to inaczej
-Idziemy do królewskiej szkoly

- po co?

- zobaczyć, jak idą przygotowania do turnieju między szkolnego.

-a to do tego też jestem potrzebny waszej drużynie?
- No oczywiście
- A tak  ogóle to gdzie jest cała reszta drużyny?

- Eeeee...Aktualnie są zajęci...Bardzo,bardzo zajęci.

- A można wiedzieć, czym niby są tacy bardzo, bardzo zajęci?

- Nie, nie można wiedzieć bo w sumie ja też dokładnie nie wiem, czym są tacy zajęci
- A nie wiesz, ile im to ich zajęcie może potrwać czasu?

- No uwierz mi, że nie mam pojęcia

- to będzie już 4 doroczny bal dla mieszkańców królestwa na którym Zosia i Miranda wystąpią na balu nie jako część ludu tylko jako część rodziny królewskiej.

- Tak, Zosia od rana się cieszy, z resztą dokładnie tak samo jak za pierwszym razem.

- Księżniczka Zosia zawsze z wszystkiego się cieszy. 

- 6 stycznia, wydaję mi się, że coś miało się dziś zdarzyć, tylko nie bardzo pamiętam, co

- A nie wiesz przypadkiem, gdzie ciągle wybywają Cordelia i Calista? bo przez ostatnie 3 dni coś rzadko udaje mi się z nimi porozmawiać, kiedy chcę zapytać, o co im chodzi to one natychmiast gdzieś wychodzą z zamku i nie wracają do późnych godzin nocnych
- Naprawdę? powiem ci, że nie zauważyłam tego dziwnego zachowania. 

- nie chciałbym wyjść na snoba, ale dziś wypadają...moje 39 urodziny 

- Naprawdę? W takim razie życzę ci wszystkiego najlepszego

- dziękuję.

- A masz jakieś urodzinowe życzenie?
- Tak, ale wiem, że i tak nie ma szans się spełnić

- A można wiedzieć, jakie?

- chciałbym znowu spotkać się ze Scarlett, ale ona wyprowadziła się stąd na zawsze bo jej ojciec mnie nie akceptował, jedyne, co mi po naszej znajomości zostało to złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca, po otworzeniu której można było zobaczyć portret Scarlett. Ale dwa lata po jej wyprowadzce łańcuszek zerwał się, włożyłem go do srebrnej szkatułki, którą mam na szafce nocnej w swojej komnacie, klucz zaś leży pod poduszką zarówno jedno jak i drugie leży w tym samym miejscu, niezmiennie od ponad 23 lat,  scarlet wyprowadziła się niedługo przed zakończeniem 4 roku magizeum . A ona pewnie teraz już zawarła aranżowany związek małżeński z czarodziejem z wyższej grupy społecznej , tak, jak chciał jej ojciec; pewnie ma już teraz  trójkę dzieci. Ile ja bym dał aby móc chociaż raz znów zobaczyć ją, jej uśmiech, usłyszeć słodki głos,uroczy śmiech i śpiew...rozumiesz?

- Aż za dobrze zrozumiałam.

- szkoda, że nie możesz spełnić mojego życzenia

- No, rzeczywiście...Wielka szkoda- powiedziałam z " aktorskim' wyrazem smutku na twarzy. Dobrze, że uważam chociaż na zajęciach teatralnych panny Elodii, ale znów w myślach dopowiedziałam sobie ** Człowieku,że niby Ja nie mogę? Zobaczysz wieczorem Co ja mogę i ile mogę** Cedryk zauważył, że jestem jakby nieobecna, więc po dłuższej chwili zapytał mnie

- Pati, o czym tak myślisz?

- Co? Nie , nic takiego- powiedziałam na szybko przybierając znowu neutralny wyraz twarzy.

- Ty też od rana jakoś dziwnie się zachowujesz 

- Dziwniej niż zwykle?

- trochę
W trakcie naszej rozmowy nagle na horyzoncie pojawiły się Renia i Jadzia

- Hej Pati - Powiedziały na raz

- Hej dziewczyny- odpowiedziałam 

- Dzień dobry Panie Cedryku- teraz rzekły do naszego jubilata 

- witam dziewczęta.

- Patrycja, a jest Zosia w zamku?
- Tak, pomaga w przygotowaniach do balu. Właśnie, mam nadzieję, i mówię to w imieniu swoim i Zosi, że pojawicie się?

- ależ oczywiście- powiedziały obie na raz. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy każde w swoją stronę. Mnie i Cedryka już 2 godzinę nie ma w zamku. Muszę mu znaleźć zajęcie jeszcze na 3 godziny.
Tylko jakie? Po chwili w końcu wymyśliłam, co by tutaj zrobić, więc rzekłam do Cedryka

- Idziemy na melodyjną łąkę.

- Po co?
- kwiaty nazbierać, bukieciki zrobić, co by do sukienek pasowały bo damy muszą się pięknie prezentować.

- No dobrze. Ile ma być tych twoich całych  bukietów?
-  pięć- powiedziałam zagadkowo 

- pięć? ale przecież was będzie czwórka : Zosia, Amber, królowa Miranda i Ty
- Nie ważne, pięć bukietów.

- Dobrze, nie będę się sprzeczać.
Poszliśmy więc na melodyjną łąkę. Rozejrzałam się , aby dać Cedrykowi jak najdłuższe i jak najcięższe zadanie. Były tu wszystkie kwiaty, bo w tym konkretnym miejscu rosną zawsze, niezależnie od pory roku. Nagle odezwał się sam zainteresowany, czyli Cedryk.

- Jakie te bukiety? wszystkie takie same?
- O nie, tak łatwo nie będzie. Każdy inny. 

- dobrze, jakieś inne wytyczne?
- tak : Jeden bukiet całkowicie różowy, Jeden całkowicie niebieski, Jeden żółty,Jeden fioletowy , i ostatni mieszany. W każdym bukiecie powinna znaleźć się co najmniej jedna sztuka róż bez kolców, jedna niezapominajek, jedna sztuka Hiacyntów , jedna  żonkili, i jedna Chabrów. więc dobieraj.

- Dobrze już idę rwać kwiaty

- a ja wrócę się do miasta po jakieś kolorowe wstążki aby ładnie ozdobić te bukiety

- Jasne.

Jak powiedziałam, tak też zrobiłam, poszłam do najbliższej kwiaciarni kupiłam 5 kawałków wstążki o różnych kolorach, zapłaciłam 25 dukatów i wróciłam prędko na melodyjną łąkę. Droga powrotna zajęła mi 20 minut, kiedy już wróciłam z powrotem na miejsce moim oczom ukazały się już 3 gotowe bukiety, teraz wystarczyło je tylko ozdobić, Cedryk dalej nie zauważył, że wróciłam i kończył właśnie 4 bukiet. Kiedy przyszedł odłożyć go tam, gdzie całą resztę w końcu mnie zauważył i powiedział
- Pati, już wróciłaś? Wstążki masz?

- A jakżeby inaczej- powiedziałam i dałam mu wstążki a on poszedł jeszcze zerwać kwiaty na ostatni bukiet. kiedy wszystkie bukiety były już ozdobione zorientowałam się, że muszę odciągać Cedryka od zamku jeszcze przez 2 godziny i 20 minut, ale najgorsze jest to, że powoli kończą mi się alternatywy. Ale nagle Cedryk zauważył moje ponowne zamyślenie i z własnej inicjatywy zaproponował mi
- Może poszlibyśmy do królewskich stajni?

- A po co?
-nie wiem w sumie, ale dobrze mi się z tobą rozmawia. Co w sumie jest dziwne bo ja nigdy jakoś bardzo rozmowny nie byłem, ale przy tobie i Zosi jakoś tak się otwieram i mówię, co mi na sercu leży

- No dobrze, w sumie możemy iść bo i tak mi się teraz przypomniało, że Zosia mnie prosiła, abym zajrzała dziś do Minimusa.
A więc poszliśmy, już sama droga zajęła nam 40 minut. Minimus stał w stajni i czekał na marchewkę. Ale ja nie po to tu przyszłam. Po chwili Cedryk znów się do mnie odezwał
-lubisz zwierzęta?

- No wiesz, wydaję mi się, że nie da się nie zauważyć

- Tak. rzeczywiście, ty lubisz zwierzęta a zwierzęta lubią ciebie. Z tego, co wiem, to nawet Robal bardzo polubił i ciebie, i Zosię.
Po kolejnych 20 minutach rozmowy okazało się, że Ja i Cedryk mamy ze sobą więcej wspólnego niż by się mogło na samym początku wydawać. Jeszcze tylko godzina i 20 minut do rozpoczęcia balu. Myślałam, że Cedryk natychmiast zacznie się kierować do zamku, ale tak się nie stało,   Wyżej wspomniany usiadł na trawie i wskazał miejsce koło siebie, więc też usiadłam. Po dłuższej chwili powiedział do mnie z uśmiechem

- Posłuchaj, przypomniała mi się bardzo ważna rzecz
- Jaka?
- tyle razy mi pomogłaś, tyle razy ratowałaś życie i honor i po prostu spytać Jak mógłbym ci się odwdzięczyć?

- Ale daj spokój, przecież wiesz, że nie musisz mi się odwdzięczać, ja nie chcę abyś coś dla mnie robił albo coś mi dawał

- Owszem, nie muszę, ale chcę to zrobić...należy ci się coś za to, co dla mnie robiłaś przez  ponad 3 ostatnie lata.
-  Ale ja nic nie chcę. Ja mam radość z pomagania ludziom i mi to w pełni wystarcza.

- A ja chcę coś dla ciebie zrobić, po prostu cokolwiek.
- Nie dasz mi spokoju, póki czegoś dla mnie nie zrobisz?
- Absolutnie nie.

- W prost fenomenalnie, no normalnie rewelacyjnie- powiedziałam z sarkazmem i mrugnęłam okiem, po cym kontynuowałam - A tak z innej beczki to  jest jeszcze coś, czego o tobie nie wiem?

- Oj powiem ci, że zdziwiłabyś się ilu rzeczy ty jeszcze o mnie nie wiesz

- Co miało znaczyć " jeszcze"?

- Bo jeżeli będziesz chciała, to się dowiesz, a jak nie to nie.
- Może innym razem

- dobrze. W sumie też bym wolał innym razem

Spojrzałam na swój zegarek kieszonkowy, 30 minut do końca dzisiejszej wyprawy a za 1,5 godziny rozpocznie się bal. Więc zaproponowałam mu
- może już powoli skierowalibyśmy się z powrotem w stronę zamku?

-Jasne, i tak na powrót zejdzie nam jakieś 30 minut 
a więc poszliśmy powoli z powrotem do zamku. Cedryk szedł z przodu jakby się bardzo śpieszył z powrotem do zamku jakby bardzo u zależało, aby punktualnie być na balu. W końcu udało nam się dotrzeć z powrotem do zamku. Póki co wszystko wyglądało całkiem niepozornie jakby tu nie miało mieć miejsca żadne przyjęcie niespodzianka. W końcu zegar wybił dokładnie 3 minuty przed balem, więc już wyszłam przed zamek po Scarlett, która pojawiła się niecałą minutę później, ubrana w piękną, długą,  sukienkę w kolorze brudnego różu, biżuteria również dobrana kolorystycznie i oczywiście najważniejsze, czyli fryzura; miała zaczesany elegancki francuski warkocz. Bal rozpocznie się dokładnie za 60 sekund, wróciłam do sali balowej, cztery na 5 bukietów już rozdysponowane. Jeszcze tylko 30 sekund. W końcu usłyszałam sygnał, który oznaczał otwarcie bram i drzwi pałacu.Bartłomiej zaczął zapowiadać gości, którzy kolejno pojawiali się w drzwiach, nagle doszedł do Cordelii i Calisty, Scarlett była wpisana na liście gości...zaraz po nich, więc kiedy one weszły Cedryk lekko się uśmiechnął, więc jego reakcja na pojawienie się Scarlett raczej też będzie pozytywna... A przynajmniej taką mam nadzieję. W końcu Bartłomiej spojrzał z powrotem na listę i po chwili namysłu powiedział 

- Drodzy państwo, mam zaszczyt zapowiedzieć jeszcze jednego,  honorowego gościa, który wrócił do nas po przeszło 30 latach swojej nieobecności.Mam niebywały zaszczyt i ogromną przyjemność zapowiedzieć...Scarlett Fillion (Dopisek Autorki: Czarrlandia była wzorowana na Francji a więc nazwisko francuskie)
Kiedy Cedryk to usłyszał natychmiast skierował wzrok w stronę drzwi, przez które akurat weszła Scarlett cała uśmiechnięta, w lewej ręce trzymała 5 bukiet kwiatów, które zrobiliśmy razem z Cedrykiem. Dałam jej ten bukiet, kiedy wyszłam po nią przed zamek 2 minuty przed balem.

Podeszła do rodziny królewskiej, pokłoniwszy się lekko z zamiarem przywitania się, najpierw jednak odwróciła wzrok w stronę Zosi ,mrugnęła do niej porozumiewawczo i uśmiechnęła się co Zosia odwzajemniła. Po chwili Scarlett uśmiechnęła się lekko i odezwała się do Króla i Królowej 

- Wasze wysokości, jestem zaszczycona, że mogłam pojawić się na tym wspaniałym balu osobiście i że mogłam w końcu poznać wasze wysokości - powiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach. Nagle odezwała się królowa Miranda, z perlistym uśmiechem na ustach powiedziała

- To my jesteśmy zaszczyceni, że się pojawiłaś, i że możemy cię w końcu poznać. Proszę przyjmij tytuł dzisiejszego gościa honorowego.

- Dziękuję.

Najpierw wszyscy zasiedliśmy do kolacji połączonej z deserem, 12-sto piętrowy tort, tym razem przynajmniej nie było takiej wtopy jak za pierwszym razem wtedy, kiedy Zosia po raz pierwszy szła na ten bal jako część rodziny królewskiej a nie jako prosta dziewczynka ze wsi,  Amber życzyła sobie wtedy 100-piętrowy tort...a król był w złym miejscu o złej porze i magiczne lustro na jego życzenie zamieniło całą rodzinę plus mnie, z królewskiej rodziny w rodzinę skromnych piekarzy. I dopiero nie kto inny jak Cedryk to odkręcił. W końcu przyszła pora na taniec. Oczywiście standardowo bal nie mógłby się zacząć innym tańcem niż polonez

https://youtu.be/_PpfJUDGyBI

W pierwszej parze oczywiście obowiązkowo król i królowa .Ja i Scarlett dalej siedziałyśmy przy stole same i rozmawiałyśmy, ale nie trwało to długo,bo jak można się domyślić wkrótce podszedł do nas oczywiście nie kto inny niż Cedryk. Uśmiechnął się delikatnie i ukłoniwszy się delikatnie zwrócił się do Scarlett,chwilę się zastanawiał,co powiedzieć,aż w końcu padło 1 pytanie, oczywiście z racji na rodzaj przyjęcia możecie się domyślić, jak ono brzmiało. 
- Czy można prosić do tańca?- zapytał w końcu lekko zakłopotany
- Ależ oczywiście- odpowiedziała mu Scarlett z szerokim uśmiechem, by po chwili opuścić mnie zostając porwaną na parkiet. Ja tylko obserwowałam jak tańczyli patrząc sobie prosto w oczy. Pierwszy taniec się skończył, Scarlett wróciła do stołu, po chwili Cedryk podszedł do nas...ale tym razem zwrócił się do mnie, więc już przeczuwałam, że albo on ma problem...albo, co gorsze, ja. Po chwili odezwał się do mnie, a w zasadzie otworzył usta w celu odezwania się ale głos utknął mu w gardle. Kiedy tak dalej myślał, jak zacząć temat, ja przejęłam inicjatywę i zapytałam

- Może pójdziemy na chwilę do spokojniejszego kąta w sali?

on tylko przytaknął, więc teraz to ja zostawiłam swoją towarzyszkę przy stoliku i poszłam
- Pati, mam spory problem- odezwał się w końcu

- Jaki?

-Mężczyzna na takim balu jak ten jest zobowiązany poprosić do tańca gospodynię

- No...i co za problem?

- Ja powinienem poprosić do tańca Królową Mirandę...

- To to zrób 

- Tak po prostu?
- No a jak

- No dobrze.

I poszedł, podszedł do królowej, poprosił do tańca i...i po chwili po prostu z nią tańczył.Skończył się drugi taniec. Jednak widziałam, że Cedryk rozmawiał chwilę ze Scarlett, pomyślałam sobie  ** czyżby jakaś konspiracja?** ale na razie nic sobie z tego nie robiłam, właśnie, Na razie...

W końcu orkiestra zaczęła grać 3 utwór. Ja oczywiście dalej stałam i podpierałam ścianę. Ale nagle podszedł do mnie nie kto inny niż Cedryk oczywiście. Znów jakby się zastanawiał, co chce powiedzieć, ale w końcu się odezwał 

- Mogę prosić?- zapytał szarmancko
- Nie, dziękuję, ja nie tańczę...nigdy nie tańczyłam

- czemu?

- Bo nie potrafię, i choćbym nawet chciała to nie mogę

- Ja jednak będę nalegał.
- Ja... muszę się zastanowić
Zaczęłam myśleć, zastanawianie się zajęło mi dobre 15 minut. Z głębokich dywagacji wyrwał mnie wreszcie głos Cedryka, bo w końcu jednak trochę kazałam mu czekać.

- Ostatecznie?- zapytał mnie z nutką...nadzieji 

- cóż, zgoda.

   I już po chwili zostałam porwana do tańca. No nie powiem, że z Cedryka zły tancerz, bo wtedy bym skłamała. Jak widać od czasów liceum nie zapomniał, jak się tańczy. W końcu nadszedł czas ogłoszenia naszego chytrego planu, Scarlett oddała Cedrykowi łańcuszek, który wyglądał całkowicie jak nowy. Oczywiście nikt nie mógł się powstrzymać i Cedryk po chwili się dowiedział, że to wszystko to mój pomysł.W odpowiedzi na początku dostałam tylko uśmiech ale po chwili padło jedno słowo,które ma w sobie więcej magii,niż wszystkie czarodziejskie zwroty razem wzięte. Cedryk odwrócił się do mnie, spojrzał mi prosto w oczy; było widać zakłopotanie ale w końcu po dłuższym układaniu w głowie tego, co miał powiedzieć rzekł do mnie prosto z mostu
- Ja zastanawiałem się, co mądrego mógłbym powiedzieć, ale na obecną chwilę do głowy nie przychodzi mi nic innego jak najzwyczajniejsze w świecie, dziękuję.

- Ależ nie ma za co, uznajmy, że to prezent na urodziny

- oczywiście


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro