Swoiste pomieszanie z poplątaniem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś szykował się wielki dzień, bo kolejny już królewski Jubileusz. Od rana w zamku panuje niemały rozgardiasz, tym większy,że tym razem Cordelia i Calista przyjeżdżają w odwiedziny.  No i przyjechały niecałą godzinę później. Calista od razu przywitała się, po pierwsze z Cedrykiem i Scarlett; oczywiście w swoim stylu, następnie przywitała się z nami. Później dopuściła do głosu swoją matkę, która również przywitała się najpierw z Cedrykiem i Scarlett , oczywiście przytulili się, a później Cordelia przywitała się z nami. Wszyscy razem usiedliśmy w ogrodzie; nagle przyszedł Bartłomiej, aby poinformować o czymś króla. Niestety nie dane nam było usłyszeć, o czym.Ja, Calista, Janek i Amber poszliśmy porozmawiać w jakieś ustronne miejsce. W końcu rozmowa stoczyła się na temat, którego bałam się najbardziej, a mianowicie : biologiczni rodzice.
- Zosia, czy ty pamiętasz swojego biologicznego ojca, albo w ogóle cokolwiek o nim wiesz, co się z nim stało, gdzie teraz jest, czy jeszcze żyje?- Zapytał Janek, a Zosia niemal natychmiast odpowiedziała mu ze smętną miną
- Wiem o nim kilka rzeczy z opowieści mamy : Wiem, że nazywał się Birk Balthazar, że pochodził z freezenbergii , że był marynarzem i że większość swojego wyglądu, poza kolorem oczu, odziedziczyłam po nim. O jego losach wiem tylko tyle, że podobno dwa dni po moich narodzinach wypłynął w jakiś rejs, i już z niego nie wrócił, więc domyślam się, że nie żyje.  Poza tym absolutnie nic.- przerwała na chwilę, aby złapać oddech, po czym zapytała Amber i Janka- A wy pamiętacie swoją matkę?
- Również nie za bardzo. Pamiętamy tylko, że była blondynką, to po niej odziedziczyliśmy kolor włosów, a Amber odziedziczyła po niej również kolor oczu. I pamiętamy , że nazywała się Rebeka.- Powiedzieli jedno przez drugie.

- Calista. A ty coś wiesz o swoim biologicznym ojcu?- Zagadnęła Zosia

- Szczerze mówią niestety nic. Mama nigdy mi o nim nie opowiadała jakoś bardzo szczegółowo, Jedynie to, że przez półtora roku byli parą, ale kiedy się urodziłam on podobno zniknął bez śladu. Wydaje mi się, że ona źle  wspomina ten związek.
Kiedy usłyszałam te historie aż mnie zamurowało. W sumie mamy trzy wielkie niewiadome, być może nawet trzy trupy. Postanowiliśmy rozwiązać tę sprawę. Całą piątką udaliśmy się obwieścić to dorosłym.Nikt nawet nie próbował zaprotestować, nawet Cordelia. Ale zauważyłam, że Cedryk i król wyraźnie się zmartwili, a po chwili Cedryk poszedł do swojej komnaty, tylko nie bardzo wiedzieliśmy dlaczego. Ale wydaje mi się, że już wkrótce się tego dowiemy. No i się nie przeliczyłam, bo po chwili Zosia zrobiła minę, której wprost nienawidzę i zapytała mnie
- Pati, idziemy do komnaty pana Cedryka dowiedzieć się, co się stało?

- A mogę powiedzieć " Nie"?- zapytałam oczywiście retorycznie,po czym zaczęłam się kierować do wyżej wymienionych komnat. Zosia , Amber, Janek i Calista natychmiast zaczęli iść za mną. W końcu dotarliśmy do drzwi. Zapukałam, a chwilę później usłyszeliśmy tylko jedno słowo, a mianowicie " Wejdźcie".Nie trzeba było nam tego dwa razy powtarzać. Drzwi komnaty uchyliły się lekko, więc weszliśmy do środka całą piątką. Cedryk siedział przy księdze zaklęć ze zwieszoną głową. W końcu postanowiłam się do niego odezwać, więc zapytałam go

-Możesz nam powiedzieć, co się stało godzinę temu?
Spojrzał na mnie spode łba, zastanawiał się nad czymś chwilę, po czym zwrócił się do nas

- Co...ach, o to wam chodzi, to...nic takiego.Po prostu chodzi o to, że ja... znałem królową Rebekę... w zasadzie chyba lepiej niż wszyscy inni. Zawsze kiedy miała jakiś osobisty dylemat przychodziła z tym do mnie...ufała mi. Ja zawsze starałem się dawać jej dobre rady. Większość brała pod uwagę...poza jedną.
- jaką?- Zapytali naraz Zosia, Janek i Amber.  Cedryk ponownie zwiesił głowę. Widziałam, że po jego policzku poleciała pojedyncza łza. Znów zamilkł na dłuższą chwilę po czym powiedział do Amber i Janka smutnym tonem.

- Ta sytuacja miała miejsce, gdy wy mieliście niewiele ponad dwa miesiące. Pewnego dnia królowa Rebeka przyszła do mnie. Jak zwykle porozmawialiśmy trochę o życiu osobistym i o innych rzeczach tego typu. Nagle ona wspomniała coś o rejsie do płonących palisad. Wiedziałem, że w tamtym okresie podróż tam wiązała się z okropnym ryzykiem, więc powiedziałem jej to... Ona nie posłuchała...popłynęła tam statkiem. Rejs miał trwać rok. W dzień jej powrotu poszedłem do portu w czarlandii; Statku ani Jej tam nie było. Minęły dwa lata, ale dalej nie było o niej wieści. Mogłem się tylko domyślać, co się z nią stało.
- Jak nazywał się ten statek?- zagadnęła Zosia

- To...był jeden ze znaków, ona płynęła statkiem, który nazywał się "la camarde"*

-la camarde?...Kojarzę skądś tę nazwę...tylko teraz nie bardzo pamiętam, skąd.Ale pójdę się zapytać, może mama będzie pamiętać.

A więc Zosia poszła. Wróciła po niecałej godzinie z niepewną miną.Usiadła na swoje miejsce, po czym powiedziała
-Mam dwie wiadomości: Dobrą i kiepską. Którą przedstawić  najpierw?
- Może najpierw dobrą- powiedzieliśmy wszyscy na raz
 -Już wiem, skąd kojarzę nazwę tego statku- Powiedziała zosia
- A jaka jest ta kiepska?- zapytał Cedryk zmartwiony, chociaż chyba już się domyślił, o co  jej chodzi, ale wydawało mi się, że po prostu chciał dać Zosi się wygadać,wyżalić, wypłakać, i co tam jeszcze bądź.Nagle do oczu Zosi zaczęły napływać łzy, próbowała to jakoś opanować,ale nie dała rady. Po chwili zaczęła płakać, po pół godzinie, kiedy Zosia w końcu się uspokoiła opadła na krzesło. My jednak dalej nie wiedzieliśmy o co chodzi, więc Zosia w końcu zaczęła opowiadać
- Mój biologiczny ojciec wychowywał się we frezenbergii, nie wiem, gdzie, ani kiedy poznali się z mamą ; ale po ślubie wyprowadzili się do Czarlandii,  nieco później urodziłam się ja...a dalszą historię już znacie ,dwa dni po moich narodzinach wypłynął w jakiś rejs, i już z niego nie wrócił...On również płynął do płonących palisad... również statkiem "la camarde". Statek podobno utonął w drodze powrotnej, gdzieś pomiędzy koryntią a Khaldun powinien być jeszcze jego wrak..ale już wtedy nie było z nimi królowej Rebeki. Więc ona musiała umrzeć gdzieś w płonących palisadach...Czyli dwie historie już znamy.Trzecią historię zna w zasadzie chyba tylko Cordelia. No i o wilku mowa; Cordelia przyszła niecały kwadrans później. Calista zapytała ją o biologicznego ojca, ale nie uzyskała żadnych konkretnych informacji, a w zasadzie uzyskała tylko imię : Francois ( czyt. Fransua. Pl. Franciszek, Franek). Nie interesuje się Calistą, nie ma o nim wieści, nie wiadomo,czy żyje...




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro