[4] Amazoński lotr ze stadem małp w tle

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oto i nadeszła ta chwila. Objawiono nam ostatni odcinek tegoż wytworu, a ja mogę sobie na spokojnie, we własnym stylu, podsumować. Nie wylewając wina, nie ma co się nerwować <3

MIESIĄC PO, TO SZCZEGÓŁ.

Niestety nie dostałam żadnych pieniędzy za wychwalanie owego serialu oraz

 więc musicie się trudzić z chaotycznym, obiektywnym spojrzeniem. Przykro mi. Jestem zbyt mało znaną osobą aby rozważać przekupienie mej persony.

Aby jednak ta pogadanka, jeśli tak to nazwać można, była chociaż trochę inna od wszystkich innych, to zrobię kilka dodatkowych rzeczy. Jeden, jakie pomysły skopiowali ode mnie– znaczy co, tego nie było, nie zwracajcie uwagi. Dwa, zwrócę uwagę na pewne rzeczy w fabule i powiem, co ja, pisarz-amator zrobiłby inaczej. No dobra, czyli jeno jeden.

Jeszcze jedna rzecz zanim zacznę. Jak ktoś nie chce czytać spoilerów, to zaznaczę pogrubioną czcionką gdzie się one zaczynają i kończą.

Cool? Cool. No to zaczynamy.

Zacznę od pracy kamery, a raczej podzielę się małą uwagą. Nie jestem filmowcem, nie znam się na tym, ALE. Niektóre zbliżenia na twarze postaci często w tych poważnych tak mnie rozśmieszały, że cały czas stałam nad ekranem i kisłam. Bądźmy szczerzy – mnie wszystko bawi, ale to akurat spotęgowało efekt. Szczerze wątpię, aby taki cel był na początku, chociaż kto wie.

Lokalizacje, lokalizacje... Od czasu do czasu wyglądały naprawdę nieźle, zadbane, jak na przykład pierwszy rzut na Khazad-dûm. Ale innymi momentami czuć było jakie to wklejone. Podobne wzloty i upadki miały stroje postaci. Niektóre sukienki u kobiet wyglądały w miarę (Bronwyn nie, ona wyglądała jak wyjęta z drogiej kapusty), to przyznam. Jednak zbroje chociażby takiego Númenoru... Cóż, czuć było, że to w rzeczywistości nic nie chroni. Charakteryzacja również często zdecydowanie nie na miejscu. Sprawia wrażenie, jakby rzucili pierwszą lepszą peruką i ahoj. Albo znowu w drugą skrajność.

Chyba wszystko. Dobra, no to teraz przechodzimy do fabuły.

Na początku przyznam, że strasznie się z tym męczyłam. Można się przyczepiać do tego na każdym kroku, ale to jest niesamowicie nużące, że przez długi czas to podsumowanie leżało gdzieś z boku. W końcu postanowiłam wybrać niektóre fragmenty i je skomentować, jak rasowy polityk.

Wypadałoby jeszcze dodać, że nie spojrzę pod kątem kanonu ‒ albowiem tutaj tylko nazwy mają coś wspólnego z Tolkienem.

Zacznijmy od Galadrieli. Jej postać mogłaby być całkiem ciekawa, nawet przedstawiona tak samo jak w wizji twórców. To znaczy zbuntowanej nastolatki, która z hukiem idzie naprzeciw całemu światu. Brakuje jednak w tym wszystkim zmian. Aby z czasem dostrzegła swoje błędy, zastanowiła się na chwilę "czy było warto", pojęła pewne rzeczy. Zrozumiała, że nie każdy może chcieć przyjmować wroga na klatę i to jest w porządku. Jednak mamy tylko jedno "hm, może.." z czego nic więcej nie wynika ‒ wkrótce i tak otrzymuje przeprosiny, że nikt jej nie wierzył.

Hobbity. Przepraszam, harfootowie. "My, mali ludzie, zawsze sobie pomagamy" z ust typa, który został porzucony przez własne plemię parę odcinków temu. Byłby zabawny pomysł na wątek, gdyby główna bohaterka tych niziołków, czyli Nori, pomyślała sobie wtedy "czekaj, co to za hipokryzja?". Propaganda u hobbitów. Pranie mózgu. Ale cóż.

Scena z Celebrimborem i Sauronem, jeszcze wtedy Halbrandem w kuźni. Te wyjaśnienia pseudo–Annatara i jego (nie)odkrywcze pomysły kowalowe, do tak zwanego mistrza w tym fachu– boli. Nawet ludzie nieobeznani w kowalstwie mogli tą wypowiedź łatwo wymyśleć. Nie mam sił, aby komentować więcej.

Ludzie i ich walka ze złolem. Upadek wieży spowodowany przez jedną strzałę elfa, która przecięła jakąś linę. Fizyka i logika cierpią. Przecież oni tam przed chwilą stacjonowali i chyba nie na tym polega budowanie budynków, że się rozsypują pod wpływem braku jednej liny? Bez sensu jest również to, że porzucili taką spoko basztę i poszli się bronić do niezabezpieczonej wioski. Lepiej byłoby, gdyby w tym serialu fajnie to wyjaśnili ‒ jedyna droga prowadziła przez wieżę, dookoła trudne do przedarcia się góry, więc ci ludzie, z Bronwyn na czele, zyskaliby czas na ucieczkę w inne miejsce. Przykład? W pobliżu portów Númenoru. Tam pomogłaby im właśnie parkująca gromada z Galadrielą na czele. A to z kolei załatwiłoby kolejny problem, bo przybycie wyspiarzy na potyczkę było jak:

Potem przecież mogliby ich znowu odeprzeć do Mordoru i w końcu twórcy doczekaliby się swojej ulubionej sceny, czyli wybuchu wulkanu. Cóż. Wydaje mi się, że taki plan wygląda na trochę sensowniejszy, niż przygotowywanie się do obrony karczmy.

Skoro o tym wulkanie wspomniałam, to już dokończę. Woda wpada do lawy i erupcja. Wszyscy przyjęli to na klatę i przeżyli. Nie mam sił, aby rozwodzić się więcej, ALE. W tamtym momencie moja pewność siebie, że znam jakieś prawa działania świata, przepadła. Nie mam już nic. Nie wiem nic.

Kolejną rzeczą jest brak śmierci. Tak, to wada. Skoro obserwujemy takie tragiczne wydarzenia, wojny, bitwy, to logicznie byłoby, aby jakiś ważny bohater dla nas zginął. Dzięki temu bardziej się do nich przywiązujemy, skoro wiemy, że za kilka scen możemy już ich więcej nie zobaczyć. Dzięki temu też czujemy się im bliżsi – nie są idealni i nie z każdej przeciwności wyjdą cało. Tutaj nikt nie zginął. Prawdopodobna śmierci Isildura, ból i złość na cały świat Elendila? Dobry wątek, ale nic nie znaczy. Pokazali jedno ujęcie – koń Isildura, który biegnie w dal. To wystarczyło. Wiemy, że zaraz zobaczymy Aragorna02. Już to nie ma sensu, już nic nie wnosi.

Lubię Halbranda. Jego aktor do samego końca nie wiedział, że gra Saurona. Najśmieszniejsze jest to, z jaką łatwością wszystkich oszukał, ponieważ ci ludzie zjedli swój mózg i zdrowy rozsądek dzień wcześniej na obiad. Z drugiej strony brakowało mi zawahania u Galadrieli lub królowej Númenoru, pytania "czy ty serio jesteś tym potomkiem królów?". Sauron wciąż mógłby wyjść z tego bez problemu, na przykład "jestem bękartem, z prawego łoża, ale to i to, zostało to i to, etc etc". Nie dałoby wiele, ale przynajmniej jedna komórka mózgowa by zaistniała.

Warto również dodać, że często ciekawsze momenty robiono szybko, a te nudne sceny, np. pożegnania, przedstawianie bohaterów strasznie rozciągano. Można było całość skrócić równie dobrze do pięciu czy sześciu odcinków i nikt nie odczułby wielkiej różnicy.

Serial byłby naprawdę spoko, nawet jak na każdym kroku mamy jakiś idiotów. Byłby, gdyby to wszystko zostało utrzymane w komicznej atmosferze. Jednak problem jest taki, że to wszystko to czysta powaga.

No, to chyba wszystko, co chciałam powiedzieć z fabuły. Fakt, być może warto byłoby wspomnieć jeszcze o kwestii Silmarilli i mithrilu, w tym wątku jestem jak

Tyle wystarczy. Nic więcej dodawać nie trzeba.

Zakończę tak: nie polecam, już lepiej obejrzeć tysięczny raz naszą polską trylogię niż tego twora amazona. Pod każdym względem nieporównywalnie lepsze, zacniej spędzicie czas i przynajmniej wam się przyda w życiu a nie lol xd

sorryn't za trylogie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro