Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przebieraj się szybciej!- Dobiegło mnie walenie w drzwi.

- Chwilka!- odkrzyknęłam.

Asher wymyślił sobie, że następną atrakcją naszego wyjazdu powinna być kąpiel o zachodzie słońca. Skoro tak postanowił, to tak musiało być. Założyłam czarne bikini, a na nie bluzę Jaspera, żeby nie paradować w samym kostiumie.

Wyszłam z pokoju i od razu porwały mnie silne ręce. Pisnęłam. Sebastian chwycił mnie w tali i przerzucił sobie przez ramię.

- Puść mnie, idioto! Rayn! Puszczaj!- krzyczałam, a chłopak w końcu się zatrzymał. Na schodach.

- Jesteś pewna, że tego chcesz?- Na chwilę zabrał ręce z moich bioder, a ja zaczęłam się niebezpiecznie przechylać do przodu. Kurczowo złapałam się jego koszuli.

- Nie! Czekaj! Nie puszczaj!- wrzeszczałam dla odmiany.

- Cieszę się, że się dogadaliśmy.- I ruszył dalej.

Dopiero gdy wyszliśmy na zewnątrz, zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko bluzę. Skoro Sebastian niósł mnie w taki, a nie inny sposób, to na pewno było mi widać cały tyłek. Czemu nie założyłam spodenek? Moje policzki kolorem pewnie przypominały buraki. Na szczęście nikt nie mógł ich zobaczyć, bo ukrywałam twarz w plecach chłopaka. W przeciwieństwie do tyłka.

Gdy wreszcie odstawił mnie na piasek, szybko naciągnęłam ubranie. Brunet spojrzał na mnie z dezaprobatą.

- Teraz to ty ściągaj tą bluzę- powiedział.

Po chwili zrzuciłam z siebie ubranie i pobiegłam na pomost, gdzie pozostała czwórka już szykowała się do wskoczenia do wody.

- Czemu zostawiliście mnie samą z Sebastianem?- zapytałam z wyrzutem.

- Coś się stało?- spytał zmartwiony Nico.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wpadło we mnie brązowowłose tornado i z rozpędem godnym szybkiego pociągu, wskoczyło ze mną do wody.

Nie zdążyłam nawet krzyknąć, bo szybko znalazłam się pod wodą. Wynurzyłam się. popatrzyłam z nienawiścią na Rayna, którego ręce mocno mnie obejmowały.

- Przysięgam, że dzisiaj uduszę cię poduszką- syknęłam.

- Uznam to za obietnicę wspólnej nocy- uśmiechnął zawadiacko.

Walnęłam go w pierś.

Nie odpowiedziałam nic, bo obok nas rozległy się trzy głośne pluski. Pozostali wskoczyli do wody.

Uwolniłam się z uścisku chłopaka i zaczaiłam się na Nico. Gdy się wynurzał zarzuciłam mu ramiona na szyję i oplotłam go nogami w pasie.

- Czym sobie zasłużyłem na towarzystwo takiej pięknej damy?- wyszczerzył się do mnie.

- Tym, że mam dosyć pozostałych, a już najbardziej Sebastiana. Mam ochotę go ukatrupić, a musi przeżyć, bo musimy się zemścić na Asherze za dzisiejszy poranek- wyjaśniłam.

Po wielu zabawach, które polegały głównie na dręczeniu mnie, bo skoro byłam najsłabsza to czemu tego nie wykorzystać? Ale sama też się świetnie bawiłam. Chłopcy pilnowali, żeby nie przesadzić i żebym też dobrze czuła się w ich towarzystwie.

Rozłożyliśmy ręczniki i koce na pomoście i siedzieliśmy tam, zajadając się słodyczami i korzystając z ostatniego takiego wypadu przed zakończeniem roku szkolnego. Bo w wakacje to będzie coś zupełnie innego, bo to, przecież będą wakacje.

Ale mnie w tym roku w wakacje czekało wiele niespodzianek.

Wstałam na chwilę, żeby sięgnąć po butelkę z sokiem i Sebastian nie byłby sobą, gdyby tego nie wykorzystał. Wstał i popchnął mnie w kierunku wody. Nie udało mi się utrzymać równowagi i wpadłam do jeziora. Jednak podczas spadania dostałam olśnienia i wymyśliłam cudowny sposób na zemstę.

Szybko weszłam po drabince.

Sebastian nadal stał na brzegu pomostu i mogłam go po prostu popchnąć, żeby wpadł, ale ja miałam lepszy pomysł.

Powoli do niego podeszłam i położyłam otwarte dłonie na jego klatce piersiowej. Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy, przygryzając wargę. Stanęłam na palcach i przycisnęłam swoje usta do jego. Chłopak na chwilę zesztywniał, jakby nie dowierzał, że to się dzieje naprawdę.

Zaraz będziesz w jeszcze większym szoku.

Brunet pogłębił pocałunek. Pozwoliłam mu rozchylić swoje wargi swoimi, po czym... gwałtownie się odsunęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Jako, że nadal trzymałam dłonie na jego torsie, popchnęłam go. Nie mocno, bo był w takim szoku, że nie potrzebowałam dużo siły. Wpadł do wody, a mi bardzo dużo satysfakcji sprawił dźwięk rozchlapywania wody.

Odwróciłam się, zarzucając włosami i zajęłam miejsce pomiędzy nogami Mateo i oparłam się o jego brzuch.

- No, kwiatuszku- Asher zaczął bić ciche brawa- jestem serio pod wrażeniem. Pokazałaś mu, co potrafisz.

Nicolas patrzył na mnie z rozbawieniem, a Mateo ze zwykłym szokiem.

Szybko dołączył do nas Sebastian, ale nie wyglądał na wściekłego tylko bardziej na... zranionego? Szybko jednak założył maskę i udawał rozbawionego całą sytuacją.

- Jasmine, cieszę się, że wreszcie trafiłem na godnego przeciwnika- przyznał z podziwem.

Nie powiedział nic więcej, ale miałam wrażenie, że przez cały czas mi się przygląda, a gdy się odzywał czułam, że próbuje maskować coś w rodzaju bólu żartami i sarkastycznymi uwagami.

Ale przecież nie mogłam go zranić. Nie tak naprawdę?

Ale czy na pewno?

Przecież wczoraj pokazał mi, że ma uczucia...

***

Czekałam na niego. Czekałam aż przyjdzie. Czekałam na to, że pojawi się w moich drzwiach.

Nie przyszedł, a ja zaczęłam żałować tego, co zrobiłam...

***

W niedzielę zjedliśmy szybkie śniadanie, po którym zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do Spinland. Ja byłam bardzo smutna, że to się tak szybko skończyło, mimo zapewnień chłopców, że na pewno jeszcze tu przyjedziemy.

Przez całą drogę Sebastian był dziwnie milczący. Nie odezwał się ani nie spojrzał na mnie ani razu.

W poniedziałek w bardzo pozytywnym nastroju szłam do szkoły. Myślałam, że nic nie jest w stanie spieprzyć mi tego dnia.

I to był błąd. Bo była jedna osoba, która potrafiła zepsuć wszystko.

Gdy szłam korytarzem, poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę i okręca wokół mojej osi. Uśmiechnęłam się, sądząc, że to pewnie Asher. Albo inny z moich przyjaciół. Uśmiech natychmiast zamarł mi na wargach, gdy wpadłam na tors chłopaka i spojrzałam na jego twarz. Zesztywniałam. Nie byłam w stanie się ruszyć.

W moim umyśle zapaliła się czerwona kontrolka uciekaj, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Patrzyłam na osobę, która wywoła u mnie tyle negatywnych emocji. Osoba, która wiązała się tylko ze złymi wspomnieniami.

- Trafiła mi się ta gorsza przyjaciółka- burknął tak cicho, że na pewno sądził, że go nie usłyszałam.- Witaj, Jas- powiedział głośniej, uśmiechając się przyjaźnie.

On i przyjacielski uśmiech. W moją stronę. To chyba jakiś żart.

W moi umyśle cały czas dudniło jedno imię. Jego imię.

Xavier. Xavier. Xavier. Xavier. Xavier.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro