Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy się obudziłam, ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że leżę w swoim łóżku. Sebastian musiał mnie przenieść, kiedy zasnęłam.

Na samą myśl o tym drobnym geście, zrobiło mi się cieplej.

A potem poczułam ogromny przypływ mdłości i cholerny ból głowy. Miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę.

Chyba wczoraj odrobinkę przesadziłam z alkoholem. No dobra, nie odrobinkę.

W kuchni rozległ się jakiś hałas. W pierwszym odruchu pomyślałam, że to może Jasper już się obudził. Szybko jednak się ogarnęłam.

Przecież on nie żyje, idiotko.

Po moich policzkach popłynęły łzy. Dzięki przyjaciołom udawało mi się o nim nie myśleć zbyt często. Czwórka tych idiotów bardzo często zajmowała moje myśli. Odciągali mnie od tych smutnych.

Ale były takie momenty jak ten, w których ta pustka po moim zmarłym bracie była wręcz namacalna. Wtedy pozwalałam sobie na słabość i łzy. Asher, Mateo, Nico i Sebastian nie mogli cały czas mnie pocieszać. Nie mogli również cały czas odciągać mnie od myślenia o Jasperze. Wiedzieli, że musze pomału przeżyć swoją żałobę i pogodzić się z utratą członka rodziny. Kiedy było trzeba nie byli tylko po to, żeby mnie rozbawić. Potrafili też być poważni i wspierać mnie w takich chwilach.

Jednak w takich momentach najlepiej sprawdzała się obecność Rayna, który dobrze wiedział, przez co przechodzę. Sam stracił siostrę i jakby życie jeszcze za mało go doświadczyło kilka lat potem stracił również matkę.

Ja w przeciwieństwie do niego, nie miałam za kim płakać jeśli chodziło o rodziców. Zrobili dla mnie jedną rzecz. Przez całe moje życie zrobili dla mnie jedną rzecz. I to całkowicie przypadkowo, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie okazali mi rodzicielskiej troski i miłości. Zrobił to za nich Jasper. Jednak dzięki temu wiedziałam, że oszczędzą mi wylewania łez nad ich grobami. Nie będę czuła tego tępego bólu, który czułam po utracie brata.

Ostatecznie wygrzebałam się z kołdry i ruszyłam do kuchni. Po drodze spojrzałam na lusterko, żeby ocenić jak źle wyglądam. Czy wyglądałam tak źle jak się czułam? Owszem. Czy coś dało się z tym zrobić? Nie.

Przeczesałam szybko włosy palcami i związałam je w kucyk.

Wspominałam już, że nienawidzę gdy są rozpuszczone? We wszystko mi wpadały i nic nie widziałam. Ale oczywiście miałam długie, bo to ładnie wyglądało i każda dziewczynka powinna takie mieć. Krótkie włosy były brzydkie. I nie perfekcyjne. A ja wręcz ociekałam ideałem.

Ciekawe, z której strony?

Chyba z tej, której wszyscy chcieli na mnie patrzeć. Zwłaszcza rodzice. Chociaż... ja zawsze byłam tą gorszą. To Jasper był złotym dzieckiem. Ja raczej byłam tą, której zawsze czegoś brakowało i zawsze się za mało starała. Po wielu latach myślenia, że jak się postaram to mnie pochwalą, pokochają, że przestanę być dla nich jebaną przeszkodą, w końcu odpuściłam. Nie chciało mi się już zgrywać idealnej.

Ale mimo wszystko to właśnie cały czas robiłaś.

Weszłam do kuchni, spodziewając się, że zobaczę, w niej kręcącego się bruneta. Ale nie. W pomieszczeniu z elektryczną kuchenką walczyli Mateo i Nico. Podeszłam do nich, rozepchnęłam ich na bok i usłużnie włączyłam urządzenie.

Posłali mi szerokie uśmiechy.

- Nie chcieliśmy spalić ci mieszkania- wyjaśnił pokornie Nicolas.

- Dzień dobry, młoda. Jak się spało?- przywitał mnie blondyn.

Usiadłam przy wyspie.

- Źle. W sensie jak zasnęłam to było spoko... Co?- urwałam gwałtownie, widząc jak wymieniają porozumiewawcze uśmiechy.

- No, ja nie wątpię, że zasypiało ci się bardzo przyjemnie- mruknął Williams.- Wiemy, że Sebastian z tobą został- wyjaśnił.

- Och...

- Właśnie. Och- dołączył Mateo.

- Ja po prostu byłam pijana i w ogóle. Nie myślałam racjonalnie. Wiecie to przez środki odurzające zawarte w tego typu...- zaczęłam się szybko tłumaczyć, z nerwów byłam gotowa im wyrecytować formułkę z podręcznika.

- Dobra. Stop- przyhamował mnie Nico, unosząc rękę.- Nie chcemy tu wykładów na temat alkoholu. Każdy z nas wie jak on działa. Każdemu zdarzy się upić. Ważniejsze, z jakiego powodu?- zapytał, wwiercając we mnie spojrzenie.

- Em...- Wstałam i ruszyłam w stronę szafki, żeby wyjąć jakieś tabletki. Strasznie bolała nie głowa. Wyciągnęłam kilka tabletek i połknęłam je, starając się uchronić przed odpowiedzią.- A ten... Gdzie jest Sebastian? Wydawało mi się, że został- zapytałam, zmieniając temat. Może to nie był najlepszy sposób. Zwłaszcza, że poruszyłam temat chłopaka, którego chciałam widzieć, kiedy się upiłam i który został u mnie na noc. Tak przynajmniej mi się wydawało.

I o ile wczoraj, po pijaku, wyznałam wszystko Sebastianowi, tak nie byłam pewna, czy chcę to wszystko powtarzać przy pozostałych. Raynowi jakiś nienormalnym sposobem ufałam i wiedziałam, że mogę powiedzieć mu wszystko, a on nie będzie oceniać. Jak by się tak zastanowić to nasza relacja ogólnie była dziwna. Mówiliśmy sobie o wszystkim i nie mieliśmy przy tym żadnych skrupułów. Wiedzieliśmy o sobie więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Nikt nawet nie wiedział o nici porozumienia, która nas łączyła. To nie zmieniało faktu, że mu ufałam.

- Został- odparł zdawkowo Nico. Westchnął, widząc moje spojrzenie.- Zadzwonił do nas około ósmej i powiedział, że mamy do ciebie przyjechać. Kiedy się tu pojawiliśmy, oznajmił, że mamy tu zostać dopóki nie wróci i że mamy cię nie budzić. Powiedział, że musi coś załatwić. Nie chciał powiedzieć co. Ale Asher chyba zrozumiał. Natychmiast stwierdził, że jedzie z nim. Wyszli bardzo szybko. Nie ma ich już prawie dwie godziny, a my nadal nie wiemy, co się stało- wyjaśnił lekko oskarżycielsko.

- Tak właściwie, to Asher też do końca nie wie- westchnęłam.- Była taka jedna krzywa akcja na tej imprezie, która mnie po prostu złamała, okej? Proszę, nie drążcie na razie tematu. Nie mam siły znowu tego opowiadać.

- Znowu!- wykrzyknął Mateo.- Czyli komuś już powiedziałaś. Sebastian?- strzelił, a ja przytaknęłam.- Niby się jakoś tego nie spodziewałem, ale gdyby się tak nad tym zastanowić to nawet mnie to nie dziwi- przyznał po chwili.

- Czemu?

- Bo... Sebastian też ma za sobą ciężkie chwile. My wiemy, że nie wszystko nam mówi, ale widzimy, że często coś go dręczy. Z tobą jest podobnie. Udajesz, że wszystko jest w porządku. Że masz ułożone życie, że sobie zwyczajnie radzisz. Ale prawda jest zupełnie inna. Nikt nie zagląda za kurtynę. Ale są osoby, które potrafią dojrzeć luki w murze. To łączy ciebie i Sebastiana. Umiecie siebie przejrzeć, bo stosujecie na co dzień tą samą taktykę.

Wpatrywałam się w niego w szoku, a on tylko wzruszył ramionami. Zobaczyłam, że Nicolas jest równie zdziwiony co ja.

- Chyba tak- burknęłam.

Chłopcy zabrali się za przyrządzenie śniadania, a ja myślałam o słowach Mateo. Długo zastanawiałam się , co tak naprawdę łączy mnie i Rayna. A ten chłopak tak po prostu w kilku zdaniach ujął to co najważniejsze. Bo faktycznie o to chodziło. Potrafiliśmy przejrzeć swoje maski. To nas do siebie zbliżyło. Nie te głupie gierki i żarty, tylko szczere rozmowy i zrozumienie.

Ostatecznie na śniadanie zjedliśmy płatki.

- Już jesteśmy! Załatwiliśmy tego...- usłyszałam od strony frontowych drzwi. Asher urwał gwałtownie, gdy wszedł do pomieszczenia i jego wzrok padł na mnie.

Postanowiłam nie drążyć tematu i nie zachęcać go do dokończenia zdania. Skupiłam się na misce z płatkami. Nagle zaczęła mi się wydawać bardzo interesująca.

- Cześć, Jas- usłyszałam szept przy uchu. Odwróciłam się i zobaczyłam, nachylającego się nade mną bruneta. Posłałam mu tylko delikatny uśmiech, bo miałam buzię pełną płatków.

Sebastian nachylił się jeszcze bardziej i cmoknął mnie delikatnie w usta, tak że nikt nie zobaczył. Ledwo powstrzymałam się przed wypluciem jedzenia w jego zarozumiałą buzię.

Specjalnie wykorzystał moment, bo wiedział, że nie miałam jak zareagować. Nie mogłam oddać pocałunku ani go odepchnąć, bo to zwróciłoby uwagę naszych przyjaciół.

Ja pierdole... Sprytny debil.

Po cichu już zastanawiałam się nad małą zemstą. Tylko, czy on nią zasługiwał? Bo równie dobrze ten niewinny całus mógł być jego zemstą za sytuację nad jeziorem. Albo mogło to być zwykłe przywitanie. Niby wtedy powinien pocałować mnie w policzek, ale w sumie wychowywał się wśród samych idiotów, więc może u nich to było normalne.

Nie pogłębił pocałunku.

Czy ja bym to zrobiła, gdybym miała szansę na reakcję?

- Jasmine, zaraz mózg ci się przegrzeje. Myślisz tak głośno, że prawie możemy to usłyszeć- powiedział rozbawiony Asher.

Gwałtownie pokręciłam głową, wyrzucając z niej myśli o Sebastianie.

- Em, przepraszam. Trochę głowa mnie boli. Przesadziłam wczoraj w alkoholem- przyznałam zawstydzona.

Rayn prychnął.

- Jakiś problem?- uśmiechnęłam się do niego słodko, gdy tak naprawdę szykowałam się do potyczki słownej. I małej zemsty za całusa.

- Wczoraj w nocy jakoś nie wydawałaś się zbyt pijana- wyjaśnił, bawiąc się szklanką, którą trzymał w dłoni.

- W sensie?

- Gdy rozmawialiśmy, nie zachowywałaś się jakbyś była pod wpływem- stwierdził jakby nigdy nic, wzruszając ramionami.

- Eee...- W szoku zaczęłam delikatnie gestykulować rękami.- A co żałujesz? Myślisz, że gdybym była pijana, to zaczęłabym się do ciebie dobierać?- zaśmiałam się.- Nie licz na to. Żadna ilość alkoholu nie skłoni mnie do tak skrajnego zachowania.

- Może nie ciebie, ale ja chętnie bym to zrobił- szepnął mi do ucha, nagle znajdując się bardzo blisko mnie.

Wzdrygnęłam się. I wbiłam mu łokieć w brzuch. Chłopak pocałował mnie w głowę i usiadł obok mnie.

Wszyscy się w nas wpatrywali. No tak. Skoro Sebastian wyszeptał odpowiedź nikt nie mógł jej usłyszeć.

Może to i lepiej...

- Chcecie jutro jechać do Londynu?- Asher kładko odciągnął uwagę od naszej dwójki.- Możemy pojechać pociągiem, pójść do jakiegoś klubu i wrócimy. Co wy na to?

Wszyscy od razu się zgodzili. No, prawie wszyscy... Zostałam jeszcze ja.

- No dalej, Jasmine. Szkoła się skończyła, możesz zaszaleć- zachęcał mnie Asher.- Przyjaciołom się nie odmawia. A już zwłaszcza najlepszej przyjaciółce.- Z uśmiechem nawiązał do naszej rozmowy ze stołówki.

- Tchórzysz, Jas?- Byłam w stu procentach pewna, że specjalnie użył tego przezwiska, żeby mnie sprowokować.

Ciekawe, czy używałby go tak samo często, gdyby wiedział, kto pierwszy się tak do mnie zwracał.

Kiedyś mu powiem...

- Nie- przyznałam ostrożnie.- Ja... nigdy nie byłam sama w Londynie- przyznałam cichutko, spuszczając głowę.

Nie mogłam wytrzymać już tego wyzywającego spojrzenia Rayna. Zanim zdążyłam opuścić wzrok, zobaczyłam zmianę w jego oczach. Zamiast wyzwania pojawiło się zaskoczenie? Skrucha?

- Przecież nie będziesz sama. Będziemy my- zauważył pociesznie Mateo, posyłając mi niepewny uśmiech.

Delikatnie go odwzajemniłam. Temu chłopakowi nie dało się oprzeć.

Czekałam na jakiś komentarz Sebastiana. Coś w rodzaju: „To jej raczej nie pociesza" lub „Fakt, że będzie zdana na czterech facetów prędzej ją odstraszy niż przekona".

Ale chłopak milczał. W ciszy wpatrywał się w swoje śniadanie, które przyszykował sobie w międzyczasie.

- Dobra.- Szybko podjęłam decyzję. Jasper nie raz namawiał mnie na takiego wypady. Mówił, że mam zacząć korzystać z życia. Jak nie teraz to kiedy? Od czegoś trzeba zacząć. A wypad w przyjaciółmi (nawet jeśli to są sami faceci) wydawał się spoko pomysłem.- Pojadę.

- No i, świetnie- skwitował Asher.

- Nie masz się czego bać. Zaopiekujemy się tobą. Będziesz bezpieczna. Nie pozwolimy nikomu cię tknąć- obiecał Mateo.

Kochałam tego człowieka.

- Nawet Sebastianowi- dodał Nico, przez co oberwał od bruneta. Ale wspomniany chłopak wreszcie delikatnie się uśmiechnął.

A ja zaczynałam coraz bardziej wierzyć, że to dobry pomysł.

Chłopcom zależało na tym, żebym pojechała. I miło, że obiecywali mi, że zapewnią mi bezpieczeństwo. To było słodkie.

Nawet jeśli nie wiedzieli, że to nie tego się obawiam. W swoim życiu zawsze przerażała mnie jedna rzecz, a właściwie reakcja dwóch osób.

Ale oni jeszcze nie mogli tego wiedzieć. Tak przynajmniej mi się wydawało.

Bo brunet przewiercający mnie spojrzeniem przez cały czas, zachowywał się jakby już mnie przejrzał.

***

Stałam przed szafą, zastanawiając się, co mam założyć. Chłopcy wspominali coś o tym, że może pójdziemy do klubu.

Wczoraj zostali do późnego wieczoru, a ja, mimo wszystko, żałowałam, że nie poszli tak szybko. Chociaż i tak długo zostali. Okazało się, że moja krótka poranna myśl o bracie, podłamała mnie na cały dzień. Po śniadaniu cały czas chodziłam przygnębiona, w przy obiedzie w końcu nie wytrzymałam i po prostu się popłakałam. Nie byłam w tak złym stanie, jak podczas imprezy, ale i tak nie wyglądało to najlepiej. Sebastian... dokładnie, Sebastian... przeniósł mnie na kanapę, gdzie otulił mnie kocem i przytulił mnie, żebym mogła się spokojnie wypłakać w jego ramię. Swoimi łzami zamoczyłam mu połowę bluzy, ale nie skomentował tego ani słowem. Spokojnie czekał aż się uspokoję. Tak samo jak po imprezie. Starałam się szybko ogarnąć, ale gdy wreszcie mogłam coś zobaczyć, dostrzegłam, że nie tylko ja mam załzawione oczy. Pozostała czwórka też pozwoliła sobie na płacz. Więc cały wieczór spędziliśmy na komisyjnym płaczu. Wszyscy robili to po cichu, ale i tak byliśmy dla siebie nieopisanym wsparciem. Ostatecznie ktoś rozłożył kanapę, na której położyliśmy się wszyscy, i tuląc wylaliśmy morze łez. I to wszystko było w porządku.

W końcu zdecydowałam się na białą plisowaną spódniczkę, sięgającą połowy ud i krótszą granatową bluzę, która mimo wyższego stanu spódnicy, odkrywała mi kawałek brzucha. Założyłam białe conversy i uznałam, że wyglądam całkiem nieźle. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, by poczuć się lepiej, ale nadal wyglądać naturalnie. Jedynie białe kreski nie do końca wyglądały naturalnie. Taki mały detal, na który pozwoliłam sobie z powodu wyjątkowej okazji. No, bo pierwszy raz jadę do Londynu ze znajomymi! Trzeba zaszaleć!

Niech wiedzą, że muszą mnie pilnować. Niby nie zamierzałam szukać tam chłopaka, ale nigdy nie wiadomo.

Brązowe włosy upięłam z tyłu, tak, że swobodnie opadały mi na łopatki, ale nie miały szansy dojścia do mojej twarzy. Nie chciałam ich całkowicie rozpuszczać. To byłaby już przesada.

Popsikałam się jeszcze perfumami, które pachniały jak drzewo wiśniowe i jego owoce, po czym uznałam, że jestem gotowa na podbicie stolicy Anglii.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Przywołałam uśmiech na twarz, który był wyjątkowo szczery i poszłam otworzyć.

Zapowiadał się cudowny wieczór. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro