Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez chwilę wpatrywałam się w niego, oniemiała.

Po czym parsknęłam śmiechem.

- Żartujesz sobie teraz.- Pokręcił głową.- Gdyby naprawdę ci zależało, nie zostawiłbyś mnie. A ty co? Poszedłeś pić! Upiłeś się do nieprzytomności, a potem poszedłeś do chłopaków, żeby im pokazać, że to ja jestem tą złą, tak?

- Nie, Jas. To nie tak...- zaczął, ale mu przerwałam.

- To niby jak?- prychnęłam.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję tego, że wyszedłem. Powinien był zostać.

- Powinieneś- zgodziłam się cicho.

- Byłem wytrącony z równowagi. Przez te cztery dni się o ciebie martwiłem, a gdy wróciłaś... Gdy zobaczyłem, że płaczesz coś we mnie pękło. Miałem ochotę pojechać do twoich rodziców i rozerwać ich na strzępy za każda łzę, którą przez z nich wylałaś. A ty nie chciałaś mi powiedzieć, co się stało. Zaczęłaś kłamać. To było dla mnie za dużo. Dlatego wyszedłem. Przepraszam- wyznał, patrząc na mnie.

Zerwałam się z miejsca. Sebastian również wstał.

- Jesteś skończonym dupkiem! Jesteś największym jebanym chujem, którego poznałam. Jak mogłeś w takiej sytuacji myśleć o sobie? Jesteś skończonym, pierdolonym egoistą!- skończyły mi się określenia, więc po prostu go popchnęłam. Do wody. Znowu. Tym razem bez pocałunku.

Plusk wody sprawił mi pewną satysfakcję.

Zasłużył.

Podeszłam do krawędzi i kucnęłam w momencie, w którym Sebastian się wynurzył. Dlaczego wyglądał przy tym tak gorąco? Tak obiektywnie patrząc, oczywiście.

- Okej, to wszystko moja wina, zasłużyłem- przyznał pokornie.- Czy teraz mi wybaczysz?- spytał, uśmiechając się nie śmiało.

Udałam, że się zastanawiam.

- No dobra. Wybaczam ci. Ale to już ostatnia szansa- zastrzegłam.

- Więcej cię nie zawiodę. Obiecuję.- Wyciągnął do mnie rękę.

A ja głupia ją złapałam.

I wylądowałam w wodzie obok Sebastiana.

Spojrzałam mu w oczy, w których błyszczały wesołe iskierki. I ten widok sprawił, że się roześmiałam. Szczerze. Pierwszy raz od kilku dni śmiałam się szczerze.

Brunet dołączył do mnie. Chwycił mnie w tali i przyciągnął do siebie, a ja oparłam głowę o jego ramię. To że mnie trzymał było mi na rękę, bo sama nie dosięgałam dna.

Był moim wsparciem. Zawsze i wszędzie.

***

Nie chciałam wychodzić z wody. Ale w końcu opuściłam jezioro. Tylko dlatego, ze Sebastian ubzdurał sobie, że zaraz się rozchoruję i nie mogę dłużej siedzieć w wodzie. Dlatego po prostu wyniósł mnie na brzeg.

Ale pokazał, ze nie chce znowu sobie przeskrobać, bo zamiast zwyczajnie przerzucić mnie sobie przez ramię, jedną ręką objął mnie w tali, a drugą włożył mi pod kolana. Wtuliłam się w jego tors, bo po wyjściu z wody zrobiło mi się zimno.

- A nie mówiłem, że powinniśmy wyjść wcześniej?- zapytał, nachylając się nade mną, gdy po raz kolejny zadrżałam.

- Pierdol się i swoją rację- mruknęłam, odsuwając jego głowę, bo z jego włosów kapały na mnie kropelki wody.

Rayn się zaśmiał, gdy wchodziliśmy do ogrodu. Od razu uwaga wszystkich skupiła się na nas.

Dlaczego nagle staliśmy się ważniejsi od kina plenerowego?

Ukryłam twarz pod jego ramieniem, udając, że mnie tu nie ma.

- No, proszę, proszę, już się pogodziliście? Co się takiego stało, że nastąpiła taka zmiana waszego nastawienia, co?- zaczął Asher.

- Odpierdol się- zgasił go Sebastian.

W tej wojnie byłam po jego stronie.

- To normalne, że chcę wiedzieć, co się dzieje u moich przyjaciół- burknął.

Przeszliśmy przez ogród, odprowadzeni przez prześmiewczy wzrok Ashera. Przysięgam, że jeśli nie ogarnie się do naszego powrotu, to jego też wrzucę do jeziora. Nawet jeśli musiałabym go przed tym pocałować.

Wolałam to robić z Sebastianem, ale byłam gotowa się poświęcić. Czekaj, co? Z kim wolałam się całować...? Z NIKIM!!! Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć? Przecież to głupie. On był tylko moim przyjacielem. Te pocałunki nic dla nie niego nie znaczyły. Dla mnie też nie powinny. Co poradzę, że gdy jego wargi znajdowały się na moich, traciłam kontrolę nad ciałem i reagowałam w jakiś dziwny sposób. Niestety nic.

Szybko się przebrałam, a gdy wyszłam z pokoju, Sebastian siedział, opierając się o ścianę naprzeciwko moich drzwi.

Na szczęście nie wparował do środka.

Wstał, gdy tylko mnie dostrzegł. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich jakiś nowy błysk. Coś co widziałam po raz pierwszy i nie umiałam zinterpretować.

Brunet zjechał mnie wzrokiem.

- Muszę przyznać, że wolałem cię w tych mokrych ubraniach.- Uderzyłam go w ramię, na co zaśmiał się głośno.- Tak chcesz się bawić?- zapytał rozbawiony, a jego złośliwy uśmieszek i niebezpieczny błysk w oczach, powiedziały mi, że po jego głowie chodzi pomysł, który zapewne mi się nie spodoba.

Rzuciłam się do ucieczki, nie chcąc się przekonać, o czym myślałam.

Albo chciałam.

Nie, nie chciałam.

Chciałam...?

Nie chciałam...?

A dobra, chrzanić to.

Rzuciłam się biegiem po schodach. Jeśli mnie nie złapie, to się nie przekonam, co miał na myśli. Jeśli jednak mnie złapie, to mam przejebane, a przynajmniej tak mi się wydawało.

A wątpiłam, że mogłabym się pomylić.

Biegłam tak szybko, że cudem byłoby, gdybym się nie poślizgnęła na marmurowych schodach. Byłam już prawie na dole, gdy z rozpędu pokonałam trzy stopnie zamiast dwóch, przez co poleciałam do przodu...

Prosto w ramiona Nico. Jaka byłam wdzięczna, że tam stał!

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, ale pomógł mi utrzymać równowagę. Gdy ją odzyskałam, szybko obejrzałam się za siebie. Sebastian prawie mnie dogonił. Zauważyłam, że zwolnił, gdy zobaczył, że jestem przytulana przez Nicolasa, zaraz jednak się otrząsnął i ruszył w moją stronę dwa razy szybciej, niż wcześniej.

Posłałam Williamsowi pełen wdzięczności uśmiech i pobiegłam dalej.

Dopadłam do drzwi i mocno je popchnęłam. Nie ruszyły się. nawet nie drgnęły. Naparłam na nie całym ciałem, ale nadal nic.

Kątem oka zobaczyłam, jak ktoś kładzie rękę zaraz obok mojej głowy. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam uśmiechniętego Sebastiana. Jego druga dłoń wylądowała po drugiej stronie mojej głowy.

Mam problem.

- Zdajesz sobie sprawę, że te drzwi się ciągnie, prawda?- spytał rozbawiony, a ja miałam ochotę walnąć w nie głową.

Serio?

- Och...- wykrztusiłam.

- Co to była za bliskość z Nicolasem?- wyszeptał, zbliżając swoją twarz do mojej.

Przygryzłam wargę.

- A co? Zazdrosny?- rzuciłam, przypominając sobie naszą rozmowę z początku naszej znajomości.

- Musisz być cierpliwa- odparł.- To jeszcze nie ten moment.

- Ach tak?- Uniosłam brwi. Zamierzałam grać w jego grę.- Mam to przyśpieszyć?

Zaśmiał się cicho, a ja spojrzałam mu w oczy, próbując udawać pewna siebie.

- Nie odważysz się.

- No to patrz.

Odepchnęłam go i otworzyłam drzwi, tym razem pociągając za klamkę. Usłyszałam za sobą cichy śmiech Rayna, ale się nie odwróciłam. Czułam na swoich plecach jego palące spojrzenie, gdy podeszłam do Nicolasa- specjalnie go wybrałam przez wcześniejszą akcję- i przyczepiłam się do jego boku.

Spojrzał na mnie z pobłażaniem. Jak ojciec na dziecko, które stosuje wszystkie możliwe chwyty, żeby dostać nową zabawkę. Mi chodziło o coś innego.

- O co pokłóciłaś się z Raynem?- zapytał zrezygnowany.

- O nic. Nie mogę się zwyczajnie przytulić?- stwierdziłam, uśmiechając się najsłodziej jak potrafiłam.

- Możesz- przyznał, dając mi pstryczka w nos- ale ja wiem, że masz w tym jakiś cel.

Zero jeden dla Nicolasa.

Przynajmniej z Sebastianem wygrywałam.

- Jest!!! Wreszcie!- wydarł się Asher.- Tylko niczego macie nie dotykać, żeby nie rozwalić, jasne?- zagroził, posyłając nam groźne spojrzenia.

Grzecznie przytaknęliśmy.

Musiałam przyznać, że się postarali, bo wyglądało to cudownie. Na jednej ze ścian, która należała do tych bardziej płaskich, rozwiesili ekran. Naprzeciwko stał stoliczek z projektorem. A obok niego były rozłożone dmuchane materace, na których leżały sterty kołder, koców i poduszek. Miałam ochotę się na to rzucić i zakopać w takiej górce. Stały też naszykowane popcorn, chipsy, jakieś ciastka, moje ulubione żelki (jak ja ich kochałam!) i cola. Dużo coli. Chłopcy ustawili ją w piękną piramidę. Do drzew, które otaczały od tyłu wielkie posłani, przyczepili lampeczki, które nadawały cudowny klimat.

Było ślicznie, a ja chłonęłam ten widok, chcąc zapamiętać każdy szczegół.

W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam się na stertę poduszek, ściągają wcześniej buty. Dotarły do mnie stłumiona śmiechy moich przyjaciół. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy patrzą na mnie z nieskrywanym rozbawieniem.

- Na co czekacie? Na specjalne zaproszenie? Ja go wysyłać nie zamierzam. Zjem wszystko sama- powiedziałam, wzruszając ramionami.

Wyciągnęłam rękę i wzięłam garść żelków. Wrzuciłam je do buzi, ale zanim zdążyłam przełknąć, przygniotło mnie czterech wielkich facetów.

- To powinno cię oduczyć nie dzielenia się- szepnął mi do ucha Sebastian.

Spróbowałam się przekręcić na tyle, ile mogłam by na niego spojrzeć.

I gdy spojrzałam na jego twarz, tylko się upewniłam w swoich przypuszczeniach. Brunet nie miałby nic przeciwko, nawet gdybym miała zjeść wszystko, co zostało naszykowane. Ucieszyłaby go myśl, że wcale się nie głodzę, bo mimo wszystkiego, co mu powiedziałam, wiedziałam, że niby wierzył w moją wersję, ale sam wolał przypilnować niektórych rzeczy.

Dlatego gdy chłopcy zaczęli się kłócić o film, który obejrzymy, Sebastian posadził mnie pomiędzy swoimi nogami i sięgnął po miski z przekąskami. Oparłam się o jego tors, zastanawiając się, czy powinnam zabrać głos w kłótni.

Chyba i tak nikt nie weźmie tego pod uwagę...

Wolałam się skupić na Raynie, który próbował delikatnie rozchylić moje wargi, żeby wepchnąć mi do ust ciastko z czekoladą. Na moich ustach zamajaczył uśmiech, ale otworzyłam je i odgryzłam kawałek słodkości. Uniosłam wzrok, żeby zobaczyć, jak Sebastian wrzuca sobie do buzi resztę ciastka.

Wyszczerzył się do mnie.

- Tak się powinno dzielić- oznajmił pouczającym tonem, co samo w sobie było zabawne, bo Sebastian i pouczający ton nie szli razem w parze. Co innego dokuczanie mi.

Pozostali wreszcie doszli do porozumienie i włączyli Transformersy.

Nic nie rozumiałam z tego filmu, mimo że Asher puścił od początku, więc zaliczyliśmy prawdziwy maraton, oglądając wszystkie siedem części. Odnosiłam wrażenie, że wszyscy- włączając w to Mateo- chcieli mnie stamtąd wyrzucić. I to już w trakcie drugiej części. Ale co poradzę, że nic nie rozumiałam? Bo niby jak miałam odróżnić jedne roboty od drugich, gdy wyglądały one identycznie? A ja jeszcze miałam wiedzieć, którzy są dobrzy, a którzy źli! To wychodziło po za jakiekolwiek strefy, które obejmował mój umysł.

Sebastian cierpliwie próbował mi wszystko w miarę na bieżąco objaśniać, ale widziałam, że sam tez miał mnie dosyć. A ja naprawdę się starałam! Tego zwyczajnie nie dało się zrozumieć!

- No ile razy muszę ci to jeszcze powtórzyć? Optimus Prime to jest przywódca tych dobrych. To ten, który transformuje się w ciężarówkę- wyjaśnił powoli, wskazując na ekranie samochód, o którym mówił.

- Ten niebiesko- czerwony?- upewniłam się.

Skinął głową i wrzucił mi do buzi kolejną partię chipsów. To był dobry układ. Ja leżałam na jego torsie, a on mnie karmił. Niby tylko ja czerpałam z tego korzyści, ale chłopak nie wydawał się przeciwny temu układowi. Wręcz przeciwnie. Z radością wybierał dla mnie najlepsze smakołyki.

Gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że dzisiaj miałam robić wszystko, żeby wzbudzić w nim zazdrość, ale teraz nie było mi to na rękę. Pewnie gdybym poprosiła któregokolwiek z nich to, by mnie nakarmili, ale Sebastian robił to bez przymusu. I jeszcze mi tłumaczył!

Jego zazdrość może zaczekać. Mogę to ogarnąć po filmie.

- Dalej masz Bumblebee- to ten żółty. On też jest dobry- mówił cicho do mojego ucha, a ja starałam się słuchać go, jednocześnie nadążając za akcją na ekranie, co wcale nie było takie proste.

W taki sposób zapoznał mnie z każdym dobrym robotem.

- A pamiętasz, jak nazywały się te złe?- spytał.

Wysiliłam mózg.

- Decepticomany- strzeliłam.

- Blisko- zaśmiał się.- Decepticony. Ich przywódcą jest Megatron. To ten czarny.

Dwie części później przerobiliśmy wszystkie roboty. I przy tym udało mi się nie zgubić wątku filmu. Tylko był jeden problem. Ja od początku go nie rozumiałam. Może kiedyś...

Niestety mimo długiego wykładu Sebastiana zdarzało mi się ich mylić. Zwłaszcza, gdy ekran był prawie czarny, bo w filmie była noc, albo gdy zaczynali się bić. Wtedy była to tylko wielka kupa metalu i jakiejś tam iskry, która ich ożywiała. Chyba, że znowu coś źle zrozumiałam...

Ale chciałam wierzyć, że robiłam postępy. Ciekawe, co pomyślałby Jasper o mojej wiedzy? Byłby dumny czy zawiedziony?

***

Gdy film się skończył był środek nocy. Zebraliśmy opakowania po jedzeniu, ale na większe sprzątanie nikt nie miał siły.

Dlatego wszyscy poszli spać. No, oprócz mnie.

Bo ja siedziałam w łóżku, patrząc na księżyc i zastanawiałam się, do którego z chłopaków mam iść, żeby Sebastian był najbardziej zazdrosny?

Tak, coś mi odjebało i naprawdę mi na tym zależało.

Ostateczne wybrałam Nico, bo po sytuacji z wieczoru mogłam sądzić, że to najlepsza opcja. Cicho prześlizgnęłam się do jego pokoju. chłopak leżał w łóżku, przeglądając coś na telefonie.

Zamknęłam za sobą drzwi, a Williams uniósł na mnie wzrok. Odłożył komórkę na bok.

- Co się stało, Jasmine?- spytał zatroskany.

- Nic- odparłam. Jego spojrzenie mówiło, że mi nie wierzy.- Nie mogę spać. Mogę położyć się z tobą?- zapytałam nieśmiało.

Nicolas przesunął się i odchylił kołdrę, robiąc dla mnie miejsce. Weszłam do łóżka, a po chwili poczułam, jak chłopak obejmuje mnie ramieniem.

- Czemu nie poszłaś do Sebastiana?- spytał nagle.

- A dlaczego miałabym iść akurat do niego- odpowiedziałam pytaniem.

Westchnął.

- Och, Jasmine, to widać, że między wami jest coś więcej. Widać, jak Sebastian na ciebie patrzy, inaczej niż na wszystkie dziewczyny. I... tobie ufa najbardziej. My wiemy, że nie wszystko nam mówi i nie chcemy naciskać, ale to trochę nas martwi. Ale odkąd ma ciebie... Jest jakoś lepiej, wiesz? Od dawna nie widziałem, żeby palił, a zawsze robił to, gdy był zdenerwowany albo gdy coś się działo. Nie upija się też. To ostatnio to była jednorazowa akcja i wywołana twoim zachowaniem. Zależy mu na tobie. Nam też, ale jemu szczególnie. Jesteś dla niego wyjątkowa. Ale on dla ciebie też nie jest obojętny- bardziej stwierdził, niż zapytał, ale i tak przytaknęłam.

- W taki sposób delikatnie chcesz mi dać do zrozumienia, że mnie tu nie chcesz?- zażartowałam.

- Oczywiście, że nie. Możesz zostać.

Skinęłam głową, zadowolona z odpowiedzi. Nie chciałoby mi się znowu przenosić.

- Dobranoc, Jasmine.

Usłyszałam, gdy byłam już na granicy snu.

Zasnęłam w objęciach chłopaka, ale...

To nie były ramiona, które powinny mnie obejmować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro