Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Vincent's POV

Naprawdę starałem się skupić na drodze i co chwilę nie zerkać na śpiącą Aleksę, ale to było zbyt trudne. Cały czas odtwarzałem w głowie wspólnie spędzony czas i wydawało mi się to całkowicie nierealne.

Uśmiechnąłem się, patrząc na nią, po czym odwróciłem wzrok znowu na drogę, obiecując sobie, że tamto zerknięcie w jej stronę było tym ostatnim.

Gdy zaparkowałem pod oknem Aleksy dziewczyna wciąż spała, a ja chociaż bardzo nie chciałem jej budzić, musiałem to zrobić. Dotknąłem jej ramienia, a następnie potrząsnąłem nim delikatnie. Ku mojej radości Aleksa od razu zmarszczyła nos, po czym uchyliła powieki. Przeniosła na mnie zaspane spojrzenie i uśmiechnęła się lekko.

- Hej - powiedziała zaspanym głosem.

- Hej - odpowiedziałem, przyglądając się jej. Nie hamowałem nawet uśmiechu, który wpłynął na moje usta. - Jesteśmy już. - Wskazałem na pałac.

Blondynka przeciągnęła się, po czym niechętnie otworzyła drzwi. Ja również wyszedłem na zewnątrz.

Doszedłem do niej i teraz oboje staliśmy przed balkonem, wpatrując się w niego. Nie chcieliśmy nic mówić, bo każde słowo przybliżało nas do rozstania, którego próbowaliśmy uniknąć. Więc milczeliśmy, stojąc ramię w ramię. Wsłuchiwałem się w jej równomierny oddech.

W pewnym momencie Aleksa odwróciła się w moją stronę. Przeniosłem swoje spojrzenie na nią. Patrzyła na mnie, a wyraz jej twarzy wskazywał, że mocno nad czymś rozmyślała.

- Ja... - zaczęła. - Chciałabym ci ogromnie podziękować za ten wieczór. Naprawdę ten dzień był dla mnie strasznie ciężki, ale potem ty zadzwoniłeś, zabrałeś mnie na tą przejażdżkę...

Mówiąc, wpatrywała się w jej złączone dłonie i uśmiechała się ledwie zauważalnie.

- Dzięki tobie zapomniałam o tych wszystkich okropnych rzeczach, które nie chciały opuścić moich myśli. Dzięki tobie poczułam się w sposób, w jaki nigdy wcześniej się nie czułam. - Nie mogłem oderwać od niej spojrzenia. Wyglądała zjawiskowo, a każde słowo wypowiedziane przez nią docierało do mojego umysłu i rozbrzmiewało w nim raz po raz. Nagle Aleksa przeniosła spojrzenie na mnie i popatrzyła mi prosto w oczy. - Dziękuję ci ogromnie raz jeszcze.

Jej oczy były lekko szkliste od wzruszenia. Chyba naprawdę jej się podobało. To uczucie, gdy widziałem tę wdzięczność... było tak bardzo miłe.

- Nie ma za co - powiedziałem, na co zareagowała dziękczynnym uśmiechem.

Białowłosa zerknęła na balkon i wtedy już wiedziałem, że właśnie nastąpił czas naszego pożegnania.

- Do widzenia Vincent - powiedziała i odwróciła się w stronę balkonu.

Naprawdę pragnąłem zatrzymać ją przy sobie chociażby jeszcze na parę minut.

Ale ona odchodziła, a ja nie mogłem nic na to poradzić.

Włożyłem ręce do kieszeni bluzy, bo ochota żeby podejść do Aleksy i objąć ją ramionami, była zbyt duża.

Aleksa nagle zatrzymała się. Moje serce zaczęło wybijać szybsze tempo, a w głowie pojawiło się wiele myśli, co wydarzy się za chwilę.

Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie raz jeszcze. W jej oczach zobaczyłem niepewność, ale bardzo szybko znikła.

Dziewczyna pokonała dzielącą nas odległość i nagle objęła mnie mocno ramionami.

Jej waniliowy zapach natychmiastowo dostał się do moich nozdrzy, a całe moje ciało rozluźniło się. Objąłem ją również mocno i oparłem policzek o jej głowę.

Naprawdę nie chciałem jej puszczać.

Pragnąłem zostać tak na zawsze.

Ale ona po chwili odsunęła się ode mnie. Posłała mi jeszcze ostatni uśmiech, pożegnała się ze mną i weszła ostrożnie po rynnie na swój balkon.

Zanim się obejrzałem, ona zdążyła zniknąć za szklanymi drzwiami, a ja wciąż stałem obok samochodu z nadzieją, że może jeszcze wróci tu do mnie i pozwoli mi poczuć raz jeszcze to, co czułem chwilę temu.

***

Cassius's POV

Poprawiłem raz jeszcze marynarkę, stojąc przed lustrem. Za paręnaście minut ma się zacząć bal wyprawiany w Darkflame dla arystokracji. Czekałem jeszcze na Aleksę, gdyż razem mieliśmy wejść na salę taneczną. Razem - jako narzeczeństwo i tym samym przyszli władcy Duexflame.

Aleksa zawsze była punktualna, więc nie martwiłem się o to, czy się spóźnimy.

Siedem minut przed oficjalnym rozpoczęciem balu, blondynka pojawiła się w moim pokoju. Miała na sobie czarną, długą sukienkę, szpilki, a jej włosy zostały ułożone w kok. Usta miała pomalowane bordową szminką. Na szyi spoczywała kolia z cyrkoniami...- wyglądała niezwykle poważnie i dostojnie.

Mogłem tylko przeczuwać, jak bardzo czuła się obco i odległe, wyglądając w ten sposób.

Weszła do mojej sypialni. Cały mój pokój nie był niczym specjalnym - ciemne ściany, czarne meble, kilka roślin z liśćmi w kolorze ciemnej zieleni... jak to w Darkflame, nic niezwykłego.

Parę minut później weszliśmy ramię w ramię do wielkiej sali tanecznej. Ciemne płytki, czarne tkaniny osłaniały okna, było mnóstwo kwiatów, ale żaden odcień płatków nie był jasny i wesoły. Nasze królestwo słynęło z ciemnych barw i nikogo to nie dziwiło.

- Moim planem na dziś jest się upić, aby jakoś przetrwać te parę godzin - wyszeptała do mnie Aleksa, a ja popatrzyłem na nią sceptycznie. - I zrobisz to razem ze mną - oznajmiła głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Już chciałem się nie zgodzić, ale przebywanie na trzeźwo na tym balu mogłoby być naprawdę ciężkie. Głównie przez fakt, że bal został wystawiony dla różnych bogatych ludzi, którzy mają ciekawe oferty dla władców Darflame i Lightflame. Każdy próbuje pokazać się z jak najlepszej strony, tym samym strasznie się wywyższając i poniżając innych.

- Dobra - powiedziałem. Aleksa przeniosła na mnie zdziwione spojrzenie.

- "Dobra"? Ty... ty się zgadzasz? Zgadzasz się na ten niemoralny i głupi plan z upiciem się do nieprzytomności?- Patrzyła na mnie jakbym zwariował.

- Jasne. - Wzruszyłem ramionami. - Nic złego się przecież nie stanie, a przynajmniej uda nam się przetrwać te parę godzin.

***

Tak więc się to zaczęło.

Cały czas po sali chodzili kelnerzy z szampanem i innymi napojami alkoholowymi, a my bez żadnych ograniczeń sięgaliśmy po nie. W pewnym momencie poczuliśmy się swobodnie i nawet rozmowy ze strasznie snobistycznymi ludźmi i ich rozpieszczonymi dziećmi nie były już aż takie okropne.

- No, tak ogólnie to nasz związek jest strasznie skomplikowany pod tym względem, że jesteśmy ze sobą spokrewnieni no nie - powiedziała Aleksa trzymając w jednej ręce kieliszek z szampanem. Obejmowałem ją w talii i patrzyłem na zdezorientowane i przerażone twarze ludzi z którymi rozmawialiśmy.

Akurat za cel obraliśmy sobie Cindy i Sandy, które wywodziły się z jednej z najbogatszych rodzin z Darkflame. Te dziewczyny - rok młodsze od nas, były niezwykle skąpe i najchętniej powiedziałyby całemu światu, ile ich ojciec ma pieniędzy. Lubią się chwalić tym, co mają i tym, czego jeszcze nie mają, ale będą miały, bo tatuś im oczywiście wszystko kupi. Irytujące...

- Tak jak wszyscy wiedzą - kontynuowała Aleksa z pokerową, nic nie zdradzającą miną - Nicolas Darkflame i Henry Lightflame, czyli dawni królowie Duexflame byli spokrewnieni.

Oczywiście nie była to prawda - byli dwójką najlepszych przyjaciół i jest to podstawowa wiedza uczona wszystkich w tym kraju od najmłodszych lat. Ale Cindy i Sandy nigdy nie należały do najbystrzejszych.

Czułem ogromną swobodę spowodowaną alkoholem, przez co nawet nie zatrzymywałem Aleksy w opowiadaniu im kolejnych kłamstw.

- Ich babcie były siostrami. Więc tak naprawdę ja i Cassius jesteśmy spokrewnieni, ale to nic. Kochamy się, a to najważniejsze. - Aleksa uśmiechnęła się fałszywie i popatrzyła na mnie spojrzeniem pełnym miłości. A przynajmniej dla dziewczyn przed nami to spojrzenie wyglądało na takie.

Pochyliłem się i pocałowałem mocno Aleksę w usta. Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałem na dwie siostry. Twarze ich były lekko zniesmaczone i zdezorientowane. Uśmiechnąłem się na ten widok.

- Wiecie co... - zaczęła Sandy. - ...chyba tata nas woła.

- Nic nie słyszałam - powiedziała Cindy, rozglądając się dookoła. Sandy natomiast uderzyła ją w rękę i głosem nieznoszącym sprzeciwu powiedziała:

- Wołał nas - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Chodźmy stąd.

Kontynuowaliśmy naszą zabawę, a kolejni ludzie słuchający naszych opowieści patrzyli na nas jedynie ze zdezorientowaniem. My wczuwaliśmy się w nasze opowieści i ani na sekundę nie pozwalaliśmy sobie na uśmiech, który by nas zdradził.

Kłamaliśmy im prosto w oczy, bo właśnie w tym byliśmy najlepsi.

W pewnym momencie postanowiliśmy się przejść. Było ciemno. Gdzieniegdzie znajdowały się latarnie, a sam pałac nie wyglądał bardzo ponuro. Przez ogromne okna widać było środek sali tanecznej - pełno ludzi tańczyło, niektórzy prowadzili sztywne rozmowy, a kelnerzy chodzili w pocie czoła.

- Widziałeś miny tych ludzi? - powiedziała z entuzjazmem Aleksa, obracając się i skacząc, podczas gdy spacerowaliśmy po ogrodach królewskich. - Mogłabym to robić codziennie!

- Kłamać? - zapytałem. Na moje oko alkohol uderzył Aleksie o wiele mocniej do głowy niż mi.

- Jasne. Opowiadając im te wszystkie niestworzone historie, miałam uczucie jakbym... - stanęła i zaczęła wpatrywać się w latarnie wzrokiem, jakby odkryła coś wielkiego. - Jakbym miała nad nimi władze. Jakby mieli mi uwierzyć w cokolwiek powiem i zarazem, że zrobiliby cokolwiek im rozkaże. - Odwróciła się twarzą do mnie, wprawiając w ruch sukienkę. - Mogłam poruszać nimi jak marionetkami - zaśmiała się, a na mojej skórze pojawiła się gęsią skórka.

Zaczęła kierować się do dużego trawiastego terenu. Chwiejnym krokiem podeszła do samego środka pustej przestrzeni i przykucnęła. Zacząłem kierować się w jej stronę.

Aleksa przejeżdżała palcami po trawie, jakby chciała poczuć jak najlepiej jej teksturę. Po chwili zacisnęła dłonie i wyrwała źdźbła trawy z trawnika. Wyrzuciła je nad siebie, po czym patrzyła jak opadają z powrotem na ziemię. Byłem raptem parę kroków od niej, gdy wyjęła wsuwki z koka, rozplątując go całkowicie. Jej białe włosy ułożone w fale opadały na jej odkryte ramiona. Śmiała się lekko, mając na ustach szeroki uśmiech. Bordowa szminka była lekko rozmazana, za to ciemne oczy Aleksy błyszczały. Dziewczyna położyła się na trawie, wdychając zapach świeżego powietrza i róż rosnących niedaleko. Zamknęła oczy i przewróciła się z boku na plecy. Dół czarnej sukienki rozpostarł się po trawie. Popatrzyła w moją stronę i poklepała miejsce koło niej. Położyłem się we wskazanym miejscu i do moich uszu dobiegł cichy śmiech Aleksy, który z sekundy na sekundę stawał się coraz głośniejszy.

- To głupie - powiedziała nagle. Obracała źdźbło w dłoni. - Posiadanie władzy nad ludźmi to ogromna odpowiedzialność, wiesz? - Chociaż mówiła tak jakby do mnie, wyczuwalne było, że wcale te słowa nie są kierowane do mnie, tylko do niej samej. - Trochę przeraża mnie ta cała nasza przyszła codzienność jako król i królowa... No bo przecież ja...

Aleksa wyrzuciła źdźbło trawy i teraz zaczęła przyglądać się jej dłoni.

- Wiesz, jak się rozmnażają żaby? - powiedziała nagle. Całkowicie zmyliła mnie ta zmiana tematu, ale czułem się na tyle senny, że nawet nie naciskałem na powrót do wcześniejszej rozmowy.

- Nie - odpowiedziałem.

- To żałuj. - Wstała nagle z ziemi, otrzepała nieumiejętnie własne plecy z trawy i zaczęła iść w stronę lasu.

- W drugą stronę jest pałac! - krzyknąłem, odrywając niechętnie głowę z ziemi. Dziewczyna w ogóle nie zareagowała.

Naprawdę chciało mi się spać i najchętniej zostałbym na tej trawie, która wydawała mi się niezwykle wygodna. Ale byłem odpowiedzialny za Aleksę, a ona za mnie. Mieliśmy pomagać sobie zawsze i w każdej sytuacji, więc podniosłem się niechętnie i zacząłem biec w jej stronę. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a obraz lekko wirował, przez co nie byłem w stanie biec po prostej.

- Aleksa, czekaj! - Wciąż kontynuowała wędrówkę w stronę lasu. Poruszała się niezwykle szybko. - No czekaj! Zwolnij chociaż trochę! Porzygam się zaraz!

Zatrzymała się gwałtownie i odwróciła w moją stronę.

- Potrzymać ci włosy, jak będziesz wymiotował? - krzyknęła, żebym mógł ją usłyszeć.

Prychnąłem, po czym nagle upadłem. Mój policzek spotkał się z trawą.

- Idę do ciebie! - wykrzyknęła Aleksa. Wzięła dół sukienki i podniosła go lekko ku górze aby lepiej było jej iść. Gdy była już w połowie drogi do mnie, szpilki nagle zaczęły jej przeszkadzać, więc stanęła i zdjęła oba czarne, pewnie kosmicznie drogie buty. - Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Zaniosę cię do twojego pokoju i dam ci szklankę ziemniaków - zapewniła. W pewnym momencie zrozumiała co powiedziała chwilę temu, przyłożyła sobie dłoń do czoła i zaczęła się śmiać. - Wody! Szklankę wody! - Mówiąc, wymachiwała szpilkami trzymanymi w lewej dłoni.

Ja wciąż leżałem na ziemi, patrząc i słuchając jej przemyśleń. Naprawdę chciałem tu zostać i pójść spać, ale Aleksa w końcu doczłapała się do mnie, chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w górę.

- Mogłam iść na ten aerobik, to może by mi to jakoś mięśnie wzmocniło czy cokolwiek... - mruczała pod nosem. W końcu się poddała. - No wstawaj, Cass. Nie dam rady cię podnieść niestety.

- Nie chce mi się wstawać - zaoponowałem. - Wygodnie tu jest. - Położyłem dłonie pod głowa. Całkowicie zapomniałem o garniturze i tym w jak opłakanym stanie może być on teraz. - O patrz, świetlik.

- O, masz rację - powiedziała i zaczęła iść w stronę świecącego punkciku. - Lubię świetliki. Mają takie świecące tyłki...

Patrzyłem na Aleksę, która z całkowitą fascynacją wpatrywała się w owada.

- Wiesz, że podobno w moich oczach odbijają się gwiazdy? - powiedziała, a ja całkowicie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Zmarszczyłem brwi. - No gwiazdy! - powiedziała rozradowana.

Kucnęła obok mnie, odłożyła szpilki na bok i położyła się na trawie. Patrzyła w niebo, więc ja również przeniosłem tam wzrok.

- Kochasz mnie? - zapytała nagle.

I to było pytanie, które zadziałało na mnie, jak kubeł zimnej wody.

Prawda była taka, że kochałem Aleksę jak własną siostrę. Ale to by było na tyle. Nigdy nie czułem do niej czegoś głębszego, chociaż próbowałem nie raz przekonywać sam siebie, że jestem w niej zakochany.

- Nie - odpowiedziałem po chwili milczenia.

Z każdą sekundą, z którą milczenie Aleksy się przedłużało, coraz bardziej nie byłem pewien, co teraz dzieje się w jej głowie. Przeniosłem spojrzenie na dziewczynę, aby zobaczyć jej reakcję.

- To dobrze - powiedziała po parudziesięciu sekundach. Odwróciła twarz w moją stronę. - Bo ja ciebie też nie.

I to był moment, w którym po raz pierwszy powiedzieliśmy to sobie w twarz. Może przynajmniej jedno z nas zapamięta tą rozmowę.

- Zimno tu - powiedziała Aleksa. - Chodźmy do twojego pokoju.

- A nie wolisz iść na salę balową? - zapytałem.

- Prędzej porzygam się na czyjeś buty, niżbym miała czuć wszystkie zapachy tych przesłodzonych perfum.

Wstaliśmy z ziemi i trzymając się pod ramię, przekroczyliśmy drzwi prowadzące na główny korytarz. Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając o wszystkim co nawet nie miało sensu. Ale to właśnie było najlepsze.

A na myśl, że będziemy niedługo spędzać tak każdy dzień jako małżeństwo oraz król i królowa, wcale nie poczułem się zestresowany.

Naprawdę czułem się dobrze z Aleksą.

***

Hejka!

Już od jakiegoś czasu chciałyśmy napisać scenę, w której bohaterowie będą pijani, bo to otwiera naprawdę wiele, wiele drzwi XDD

Pytanie do Was: dzień czy noc?

Miłego dnia/nocy <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro