#3. Żal za grzechy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie!

- Nie!

- Nie!

Optimus z wyjątkową obojętnością obserwował daremne wysiłki wszystkich botów i femme obijających pięści na ścianach.

- Wracaj tu! Słyszysz?! - Wrzasnął Breakdown uderzając mocno w tunel aż poniosło się echo.

- Pochował nas żywcem! Nie wierzę! - Knockout oklapł na podłoge z szokiem wypisanyn na twarzy.

- Nie poddajemy się, tak? W końcu musi nas wypuścić! - Starburst zwróciła się z nadzieją do Smokescreena, który skołowany zwruszył tylko ramionami.

Soundwave złapał swoimi mackami fragment podłogi, jak najdalej od Cybertrończyków i poczęstował ją najsilniejszym ładunkiem elektrycznym jaki miał w zanadrzu. Bez skutku.

- Prime?! - Megatron zwrócił się do drugiego lidera - Zawołaj go! Zmuś do rozmowy czy coś!

- Właśnie, powiedz mu coś! - Skrzeknął Seeker.

- Zdaje się, że umknęło to waszej uwadze. Primus nie za bardzo za nami przepada - Mech odpowiedział powoli - Pokuszę się o stwierdzenie, że nawet nienawidzi nas, nas dwóch w szczególności... Jesteśmy zdani na siebie.

- I co mamy zrobić? - Krzyknął Wheeljack - Poczekać aż się nami znudzi i pozbędzie?

- Walmy dalej, może się zdenerwuje i nas wyrzuci? - Zasugerował Bulk.

- Genialne. Oby tylko jakąś porządną dziurą, nie tą z tyłu - parsknął cicho Knockout, oglądając swoje szpony.

- Powiedział, że mamy się pogodzić - prychnęła Arcee, zwracając na siebie uwagę wszystkich - I co się tak patrzycie? Ja nie zamierzam zacząć!

- Mogę ci poderżnąć gardło, na zgodę! - Warknął Dreadwing.

- Po moim trupie... - Zaczął biały wrecker.

- Da się zrobić...

- Albo się poprawimy, albo naprawdę na pamiątke po nas zostaną tylko puste skorupy - zaczęła Starburst - Mamy zmienić swoje...

- Zachowanie, dziewczynko? Możesz zacząć przepraszać mnie na kolanach to zastanowie się nad wybaczeniem... - Warknął Megatron.

- Daruj sobie - syknął Smokescreen, broniąc femme - To on ma wybaczyć nam!

- I co chcesz zrobić? Cholera! Podajmy sobie rączki na zgodę i kwita! - Krzyknął Ratchet.

- Nigdy!

- To nieprzedszkole!

- Oszalał...

- Zamknij się, dziadku...

Optimus przewrócił optykami słysząc dalszą część potyczki słownej. Wyczuwał już kolejne zdenerwowanie i teraz wiedział już do kogo należało.

***

- Daleko jeszcze? - westchnął głośno Wisienka, prowokując u wszystkich mordercze spojrzenia.

- Będziemy błądzić w nieskończoność... - Warknął Dreadwing.

Nagle Bee wydał serię nieartykulowanych dźwięków, bippając głośno.

- Co mu jest? - Syknął perfidnie Starscream.

- Będzie mieć atak... - Mruknął obojętnie Knockout wywołując salwe śmiechu wśród Decepticonów...

Która została szybko ucięta dosłownie mieczem Optimusa.
Lider zamachnął się Gwiezdnym Ostrzem nad głową medyka, który w ostatniej chwili padł na ziemię, a smuga błękitnego światła powędrowała w głąb korytarza.

- Jeszcze raz ośmieszysz Bumblebee - syknął Prime, łapiąc Knockouta za gardziel - To tobie wyrwę aparat mowy wraz z procesorem i poprzyspawam na opak...

Medyk jęknął w uścisku Autobota.
Ostatni raz miał do czynienia z taką furią jak Megatron się wkurwił...
Lider otworzył dłoń i Wisienka upadła głucho na podłogę.

Megatron zaczął z wolna klaskać, wprawiając wszystkich w osłupienie.

- Prime! Ty nie jesteś pustą puszką bez emocji! Grataluję, już od dawna nie widziałem na twojej twarzy niczego więcej prócz poker face'a...

- Zamilcz - powiedział groźnie - Powinnien był cię zabić eony temu...

- Zrób to - Lord uśmiechnął się drapieżnie.
Przez chwile mierzyli się wzrokiem... Dopóki nie przerwał im głośny skrzek.

Wszyscy spojrzeli się pytająco na Starscreama, który wzruszył ramionami.

- To nie ja. To one...

Wskazał szponem sufit, na którym człapało kilka dziwnych ptaków. Skrzeknęły jakby ostrzegawczo, przekręciły łebki patrząc na Cybertrończyków.

- Hej Starscream, chyba znaleźliśmy twoich krewnych! - Skomentował Wheeljack szykując katany.

Optimus poruszuł ręką trzymającą ostrze, wciąż w górze - gotowe do zadania ciosu.
Sprowokował istoty, które zleciały z krzykiem na obu liderów.
Jedno wpiło szpony w przedramie Optimusa i poderwało się do góry tym samym wywracając Prima, a Megatron się skulił.
Upadając Optimus wypuścił Ostrze, co skłoniło ptaszyska do odwrotu.

- Wow, tym razem ciebie też zaatakowały - zdumiały się obie fembotki.

- Może dostały nowe wytyczne od Primusa... - Mruknął Ratchet.

- Wolałem te stare - sapnął Optimus, oglądając podłóżne rany, które mocno energoniły - Najwyraźniej pomysł z wybiciem się nawzajem też mu się nie podoba.

Podniósł się natychmiast, schował ostrze i zbliżył do Bumblebee.

- Jest jakaś logika w twoim rozumowaniu - klepnął zwiadowce w ramię - Idziemy.

- Dokąd? - Zdziwił się Breakdown.

- Primusie - westchnął Prime - Daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę...

- Głuchy klocu! - Warknął Ratchet - Bee zasugerował, że im szybciej dotrzemy do rdzenia planety tym szybciej natrafimy na Studnię Iskier.

Z ostatnim słowem ruszył przed siebie dając przykład Autobotom. Prime kątem optyki zarejestrował, że Decepticony się nie ruszyły.
Chyba zaczęły się naradzać.

- Skąd wiecie czy to nie sama droga z której przyszliśmy? - Spytał Knock.

- Ptaki - uciął szybko Prime, nie mając ochoty na dyskuje.

- Nawet jeżeli dotrzemy do Studni jak chcesz się wydostać na góre? Nie masz sprzętu... - Wtrącił Megatron...

- A ty masz... skrzydła! Na Wszechiskre jesteś Airem! - Krzyknął Optimus czując, że jeżeli Primusowi za chwile nie pęknie głowa to on ich wszystkich rozp... Rozwali - Co cię to obchodzi jak się wydostaniemy?

- Mnie ździebko obchodzi - parsknął cicho Knockout, ale w ciszy jaka zapadła po wybuchu lidera było go wyraźnie słychać.

Tym razem to Smokescreen wybuchł śmiechem. Zaraz po nim zaczęły rechotać wszystkie Autoboty.
Widząc jak optyki conów z ziemskim altmode zaczynają błyszczeć niebezpiecznie zaczęli się śmiać jeszcze głośniej i jeszcze bardziej szczerze.

- Okej, dajcie już spokój. Ruszajmy - Optimus nie mógł przestać się uśmiechać - Już raz pokonałem drogę w dół Studni i z powrotem, Knockout, to znajde wyjście z niej i tym razem.

***

- No to daleko jeszcze? - westchnął jeszcze głośniej Wisienka. Na samą myśl o kolejnej mozolnej wędrówce robiło mu się słabo.

- Dlaczego ten korytarz ciągnie się ciągle prosto - Warknął Breakdown.

- Wolisz zakręty, za którymi czają się takie pułapki jak tamte ostrza? - westchnął Dreadwing.

- Nie, tylko że to się naprawdę ciągnie w nieskończoność.

- Och, odkryłeś Amerykę - parsknął Wheeljack. Jego nogi czuły wręcz pokonane setki tysięcy kilometrów - Litości, dlaczego nie możemy pokonać tej trasy na kółkach?!

Krzyknął. Usłyszeli głuchy trzask, gdy Ratchet uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Primusie...

- Nie wyzywaj imienia gościa, który nas więzi, na daremno - zaśmiał się Breakdown.

- W wehikule stracimy paliwo, amebo - warknął do Wheeljacka medyk - Paliwo równa się energon. Nie mamy zapasów więc strata energonu równa się z szybszą śmiercią...

- No tak... - Prychnęła Arcee - I tak możemy tu umrzeć...

- Równie dobrze możemy odrazu powyrywać sobie Iskry, Arcee.  Przestań jęczęć!

- Jesteś stary i zasiedziały, ja się tylko martwie o ciebie Doktorku, żebyś nam tu nie padł na zawał! - Wybroniła się Arcee.

I to był błąd. Lider botów musiał powstrzymać medyka chwytem żeby ten nie rzucił się z nożami na dwukółke...

- Błagam! Skoro jesteśmy na siebie skazani, to błagam tylko o te pięć, pięć! Minut spokoju! - Krzyknął Prime, czując, że jest już na wyczerpaniu.

Minęły godziny, może nawet dni, odkąd wpadli do labiryntu i w nim błądzą, czując jak tracą siły. Ciągłe potyczki między nimi, a Decepticonami doprowadzały go do szału, a w dodatku ta historia z Primusem i znowu ciągła presja z jego strony.
Ten bóg miał więcej z żywego Cybertrończyka niż im wszystkim się wydaje.
A skoro aż tak bardzo wtrącił się w konflikt, który trwa od milionów lat i od milionów lat miesza go z błotem za to, że wywował wojne... Musi mieć w tym jakiś wyższy cel.
I tego Optimus się obawiał, czy słusznie... Nie wiedział.

- Ratch, to nie było specjalnie... Uspokuj się - jęknął zmęczonym tonem.

To jakby sparaliżowało medyka. Wypuszczony od Optimusa obejrzał się lidera z wyrazem głębokiej zadumy.

- Powinniśmy odpocząć - powiedział głośno i rozejrzał się po zebranych - Wszyscy.

Nagle jak na jakiś sygnał znaczna większość padła w miejscu, tam gdzie przed chwilką stała - Knockout i Wheeljack wyłożyli się jak dłudzy z głośnym westchnięciem, Bee oklapł i zwinął się w kulkę z rękę pod głowę, w ciągu sekundy Smokescreen ze Starbust złożyli się w łyżeczke, a Break, Dreadwing i Bulk poprostu usiedli z hukiem wyciągając nogi.

- No co? Miejsce dobre jak każde inne - zamruczał Knock na pytające spojrzenie swojego Lorda.

- No to chyba przegłosowane - westchnęła Arcee, układając się pod ścianą i również zwijając się w pozycji embrionalnej.

- No i dobrze, wszystkim nam to wyjdzie na zdrowie - Ratchet poszedł w ślady dwukółki.

***

- Jest postęp.

Optimus otworzył przemęczone optyki słysząc nagły szept. Zamrugał i odwrócił się na plecy, w strone leżącego po drugiej stronie korytarza Megatrona.

- Hmmm? - Mruknął.

- Tym razem przynajmniej oni się nie podzielili - skomentował Lord.

Prime podniósł się rękach i przyjrzał staremu przyjacielowi. Megatron leżał w poprzek ściany, z rękami pod głową i gapił się w błyszczące kamyki na suficie.
Autoboty i Cony hibernowali w miarę jak najbliżej siebie, pomieszani na przestrzeni podłogi, ale ten chwilowy rozejm spowodowany był tylko zwykłym wyczerpaniem.

- Chociaż chwile spokoju - stwierdził Optimus.

Był zmęczony i najchętniej sam wróciłby do snu, ale czuł się mile zaskoczony.
Odkąd zaczęła się wojna... On i Megatron nigdy już nie rozmawiali tak jak kiedyś.

- Jak to się stało, że po tylu latach, po tylu bitwach, po tylu porządnych sojusznikach... Trafiliśmy do takiej garstki dzieciuchów i oszołomów...

- Mmm... Mów za siebie - westchnął Optimus, broniąc towarzyszy. Podniósł się do siadu i oparł plecami o ściane, łapiąc spojrzenie Megatrona - Dalej otaczam się dobrymi towarzyszami.

- Oczywiście - zaśmiał się cicho Lord - Nie irytuje cię czasem ta parka? Rekrut i jego dziewczynka? Dzikie tańce Wreckerów? Albo te... Robaki?

- Węglowce? To są ludzie, Megatronie. Dziaciaki są bardzo w porządku i nie raz skopały wam zderzak...

- Nas nazywają Kosmitami. Jest jeden jeden. Niee, Prime. Chodzi mi o to czy cię to nie nudzi.

- A co? Czujesz się już za stary na te gierki?

- Tak sobie teraz myśle... Szkoda trochę. Na przykład ten rekrut... Za młody na wojne...

- Wielu już tak młodych Iskier odeszło przez tę wojne...

- Ale ten przynajmniej ma tą swoją Conjunx... Myśle sobie, że my też straciliśmy kupe lat... No i odebraliśmy dużo Iskier, wiele zniszczyliśmy, całą planetę. Szkoda tak, tyle czasu stracone... Nie brakuje ci pokoju? Albo... Kogoś bliskiego Iskrze? Mogliśmy kiedyś mieć prace, przyjaciół... Rodzine jakąś...

- Megatronie - przerwał mu Prime, śmiejąc się cicho - Rozumiem, że brakuje ci kobiety. Ale on cię słyszy - spojrzał w sufit, jakby patrzył bogu w optyki - Słyszy cię i wie, że kłamiesz.

Przez chwile panowała cisza, dopóki srebrny mech nie usiadł pod ścianą.

- Szkoda. Myślałem, że jak się nasłucha gorzkich żali to nam odpuści.

- Wybaczenia nie kupisz czczymi słowami - odparł Prime po dłuższej chwili - Musisz odczuć prawdziwy żal za swoje przewinienia.

- To będzie trudne - prychnął Megatron.

- Dlatego tu jesteśmy. Żeby ktoś nam w końcu otworzył optyki.

Znów zapadła cisza między liderami. Przerwana tylko stęknięciami Starscreama, który przygniótł sobie skrzydła przy niewygodnej pozycji i głośnym, kocim pomrukiem Smokescreena, gdy femme jeszcze bardziej wtuliła mu się w pierś.

- Hej, Prime - Megatron zdecydowanie nie był fanem snu - A właściwie dlaczego energon Primusa jest biały?

Lider spojrzał się na drugiego jak na scrapleta z dwiema główkami po czym westchnął ciężko.

- Dobre pytanie, jak go znowu spotkamy to możesz mu je zadać...

- Ale...

- Ale, ale... Nie wiem, a dlaczego Krew Unicrona jest fioletowa? Równie dobrze mogłaby być czarna...

- Twój energon jest normalny - skomentował mech.

Optimus spojrzał na przedramie, które Ratch prowizorycznie załatał.

- Bo to nie zawsze działa, Megatronie - westchnął Prime - Poprostu, nie zawsze.

- Czyli... To są jakieś przypadki tak? Czy...

- Nie... Nieważne... Poprostu nie jestem bezpośrednim potomkiem Primusa... Tak ja ty nie jesteś spokrewniony z Unicronem. O ile się nie myle twój energon też jest normalny.

- Tak. O ile Unicron się nie zbudzi...

- Widzisz. Jednym z takich przypadków... jest egh... Medytacja - westchnął nie znajdując lepszego słowa - Primowie i Primus istnieją, ale nie w tym "wymiarze" - zrobił palcami cudzysłów - Kiedy chce z nimi porozmawiać osiągam jakiś punkt, żeby stać się inną materią. Wtedy to działa.

Megatron patrzył przez chwile na Optimusa, jakby trawiąc to co usłyszał.

- Ciekawe - powiedział w końcu - Więc zrób to.

- Nie rozumiem...

- Możesz z nimi pogadać, pierwszymi Primami... Zrób oooom, pomedytuj i powiedz żeby nas stąd wyciągneli...

- To nie takie proste, Megatronie. Po pierwsze to naprawdę nie jest proste, a po drugie nie jestem w tym dobry. Przez dowodzenie Autobotom... W ogóle nie poświęciłem czasu stronie "duchowej" Primów. I tyle, nie jestem najlepszy w tym czym jestem.

- Yhmmm... Primowie zawsze byli osobliwi...

- A jednak chciałeś być jednym z nich - westchnął Prime.

- Nie wiem po co. Władze mam, a te wasze sztywne zasady... Na litość, nie wierze, że wciąż nie tknąłeś Arcee - Lord prychnął.

- Arcee jest żołnierzem. I motocyklem. Nie prowadza się lekko niczym bmw'u - skomentował Prime - Te zasady, może i są sztywne, ale nie są bez sensu. Wstrzymując własne zapędy nie narażamy ani siebie ani swoich bliskich - po chwili uśmiechnął się szatańsko - A ty? Tknąłeś Arachnid?

- Co? W życiu, to obrzydliwe! - Syknął Lord, autentycznie zszokowany.
Prime musiał przygryźć ręke żeby nie parsknąć śmiechem, ale
Lord zarechotał, wybudzając kilku mechów.

- Co to, rozwalamy? - Westchnął półprzytomnie Break, mrugając jedną optyką.

- Ciiiii... Śpimy, nie budzimy się - szepnął Optimus. Z ulgą obserwował jak mech wraca do snu.

- Hmm. Tatusiek - Megatron wyszczerzył się złośliwie.

- Niańka - Optimus nie miał zamiaru pozostać mu dłużny.

- Maminsynki - srebrny mech wskazał na kolorowe boty.

- Pie ski - Prime przeliterował dobitnie - Psiarnia.

- Cyrk.

- Obaj zachowuje się jak dzieci - warknął Ratchet, leżąc nieopodal i patrząc surowo na obu liderów. Optimus i Megatron po małej bitwie sam ze sobą zaśmiali się cicho, ale szczerze i...szczeniacko - Spać. Obaj. Już!

- Na Wszechiskre ile ty masz lat? - mamrotał Megatron kładąc się z powrotem do hibernacji.

- Zapomniałem go wylegitymować, ale młody nie jest - zaśmiał się Optimus.

- Czy ja mam tam do ciebie podejść?!

*** 

Ledwie udało mu się zasnąć z powrotem. Trzymały go wrażenia po rozmowie z Megatronem, takiej jak kiedyś - kiedy byli młodymi mężczyznami, jeszcze nie myśleli o niczym na poważnie, życie traktowali jak zabawe, szaloną karuzele, a noce i dnie marnowali na korzystaniu z niej.

- Smokescreen, co ty robisz - jęknęła Starburst nieopodal.

- Na Wszechiskre, jak chcecie się pobzykać to róbcie to ciszej - warknął przez sen leżący jeszcze dalej Knockout.

- Smokescreen!

Optimus z trudem usiadł prosto, kiedy wyminął go młody mech.

- Smokescreen, dokąd ty idziesz - mruknął, widząc poczynania bota.

Odpowiedź nadeszła zbyt szybko. Podłogę i ściany przecięły setki cieńkich błyszczących niebieskich linii, a po chwili korytarz zrobił się nagle większy. Czarna dziura na jego końcu zastąpiona została nagle widokiem kolorowego witraża z trzema osobami.

- Co do cholery - syknęła Starburst.

- Uważaj na język, młoda damo.

Optimus patrzył to od piaskowej femme to do wysokiego, szerokiego w barkach mecha stojącego naprzeciw Smokescreena.
Młody bot uśmiechał się szeroko, a Prime czuł, że traci grunt pod nogami.

- Alpha Trion.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro