#4. Żal za grzechy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzask.
Głuchy grzmot, huk.

Czarne oczodoły.

Nagle kolorowy witraż naprzeciw rozbrysł miliardem barwnych szkiełek. Słoneczne promienie Ceuntariona zastąpiły mrok i szadź.
Ściany opadły z hukiem, kamień po kamieniu.

Twarz starca skurczona w przerażeniu, podobnie młodzieńca.
Oba ciała leżały na wznak wśród gruzu.
Biała broda, biała zbroja - zmiażdżone, splamione energonem.
Uśmiech mechów zmazany rozlanym życiodajnym płynem, buzie zniszczone, rozdarte do żywego. Klatki piersiowe podziurawione kulami, ciała porozrywane na części.

Śmierć.

Chłód, strach i smród śmierci.

Upadł na kolana, choć przysiągłby, że chwile temu leżał miast stać.
Ale jakie to miało znaczenie w obliczu katastrofy...

- Nie! - Krzyknął głucho, uderzając pięściami w zasypane gruzem i kurzem podłoże.

Masakra, zmasakrowano jego przyjaciół!
Młodemu obiecał bezpieczną przystań, taką jaką dla niego samego był wielki Archiwista. Zawiódł, okłamał.
Zaczął płakać i wyć.
Odwdzięczył się Trionowi, nie ma co. Podziękował za tę pomocną dłoń, za poświęcony czas i za nauki, za rady. Za to bezpieczeństwo i stabilność, za wyciągniącie ręki po zdradzie kogoś kogo uważał za przyjaciela, za brata...

- Nie! Nie! - Wrzasnął, zaczął krzyczeć, wrześcieć - Nie!

Podpezł na czworakach do Aphla Triona i złapał za starczą dłoń, czuł jak cały drży, trzęsie się.

- To moja wina - dławiony szloch, stłumiony skowyt - Przepraszam... Przepraszam! Słyszysz? Nie rób mi tego!...

Puste, czarne optyki, ciemne i głebokie jak sama noc. Nieruchome i zimne zdawało się wytykały go, krzyczały "Morderca!". Był mordercą, o litości, na Wszechiskre!

Był mordercą!

- Proszę, Trionie, proszę - zaskomlał, czując jak policzki mokną od oleistych łez - Ja, ja... Ja naprawdę... Tak mi przykro!

Żałował, tak bardzo żałował, że na to pozwolił.
Pozwolił AlphaTrionowi zgasnąć. I Smokescreenowi.
Pozwolił Decepticonom wyrwać im Iskry, odebrać płomień życia. Zgasić światło.

Czuł nadchodzącą burze, czuł jak mur zaczął pękać, fragmentami walić się w proch.
Wrzasnął, gdy przez splecione dłonie - jego i martwego archiwisty - przeszedł prąd, błekitna wiązka elektryczności popieściła ich, a on krzyczał.

Z bólu i z bezsilności.

***

- Dlaczego przeszkodziłeś mi się wtrącić?! - Krzyknął oburzony, a żeby zwrócić jeszcze większą uwage na swoje wtargnięcie, tupnął nogą przez co po komnacie poniosło się potężne echo zbliżone do uderzenia gromu.

- Och, ale Thatha* zabronił nam się wtrącać - Onyx spojrzał na starszego brata dużymi biało-błękitnymi optykami.

- Więc co robisz przy Oknie?! - Krzyknął tak głośno, że zebrane na nocnym niebie, z którego ściany komnaty były stworzone, gwiazdozbiory uciekły w popłochu.
Wielki Archiwista zignorował wściekłe spojrzenie kosmicznego portretu Optidaromusa**, który po chwili wyruszył szukać swojej gwiezdnej trzudki.

- Nie pękaj, staruszku - westchnął Liege, po czym uśmiechnął się szeroko - My tylko pomagamy, Thathe chce ich przecież ukarać, to dobry przykład.

- To doskonały przykład! - Krzyknął radośnie Onyx nachylając się nad Oknem, wnęce w strukturze Wszechświata pozwalającej Synom Primusa zaglądać w jego zakamarki.

- To jego głowa? - Zawarczał Aplha Trion, patrząc młodszym braciom przez ramie - Jak śmiecie?!

- Nic mu nie będzie, to nawet nie wspomnienie... To tylko sen - machnął ręką Onyx.

- Koszmar, tak właściwie - uśmiechnął się Liego, marstrując nad wizją.

Archwista z niesmakiem i smutkiem oglądał jak jego uczeń i przyjaciel miota się w rozpaczy, wyje i traci nad sobą panowanie.

- Przestań, przestań natychmiast on zrobi komuś krzywde! - Syknął, wiedząc, że ciałem Optimus wciąż jest wsród przyjaciół. Jeżeli nie panuje nad swoją głową, tym bardziej nie kontroluje ciała, które jest murem dla potężnej Matrycy - To okrutne, nawet jak na was! Prima! Prima, na litość praojców, zrób coś z tymi bliźniakiami!

- Bracie, daruj sobie. Taka ich natura, drobne figle, które nikomu nie szkodzą - delikatny szept poprzedził przybycie Pierwszego do świata między światami.

- Prima, chyba zapominasz już na starość. Naprawdę nie pamietasz co było ostatnio?

- Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr - Najstarszy machnął dłonią. Po chwili nachylił się do brata z niebezpiecznym błyskiem w optykach - I nie wspominaj o tym...

Aplha Trion westchnął głośno na myśl o jednym z pierwszych, dalszych potomków Primusa. Pierszym śmiertelniku, którego Matryca wybrała i napiętnowała swoją potężną mocą. On wybrał jednak miłość. Coś na co żaden z nich nigdy nie będzie mógł się zdecydować, i zapłacił za to najwyższą cenę.
Zabił swoją wybranke i nienarodzone dziecko ponieważ miłość zburzyła mur jaki powinniem zbudować wokół Artefaktu Przywódca.
I choć jego imie już dawno zapomniano to oni powinny o nim pamiętać, o konsekwencjach jakie niesie ze sobą tak potężna moc i władza.

- Owszem, będe, mój bracie - krzyknął w końcu Archiwista -  Ponieważ Liege i Onyx narażają Optimusa i wszystkich wokół niego!

Prima milczał przez dłuższą chwilę.

- Optimus zna ryzyko, nauczyłeś go tego prawda? Jest ono wpisane w jego cechu...

- Ale w tej chwili nie panuje nad sobą, zupełnie. Wzbierają w nim emocje, jak olej w wysuszonej gębie Alchemista. A wiesz co się wtedy dzieje? - Wskazał Okno, na Optimusa, klęczącego w nieistniejącym energonie i pokrytego siecią wyładowań elektrycznych - On kogoś zabije!

- Ma już wiele istnień na sumieniu - jęknął Prima - Wiem czym może grozić to rozładowanie, ale za chwile mu przejdzie. Nikomu nie odbierze życia tylko dlatego, że nie panuje nad swoimi emocjami, a tym samym nie kontroluje tak potężnej mocy jaką dysponuje Matryce. Koniec dyskusji. Bliźniacy, nie męczcie go za bardzo - zruzgał braci, którzy tylko przysłuchiwali się kłótni w milczeniu.

Archiwista zmierzył obu młodszych braci, Liego - intryganta i manipulatora, patrona tych właśnie opraców i Onyxa - figlarz, nieprzewidywalny i nieokiełznany, patron kłamców, sztuki, humoru i satyry.

- Pozwolisz im na to Prima?

- Thatha oddał Onyxowi dziką moc zaglądania i sądzenia każdej materii, zwłaszcza tej zawartej w istnieniu - wspomnień w duszy - pozwólmy mu zrobić z niej użytek.

- Najwyraźniej Primus dał mu ją omyłkowo! Wraz Liege stanowi mieszanke wybuchową! - Oburzył się poraz wtóry Aplha Trion.

- Ty również chciałeś się wtrącić - powiedział cicho, choć śmielej Prima.

- Owszem, oni potrzebują wskazówek, a nie... Tego! Primus już zrobił swoje, są jeszcze bardziej zagubieni niż wtedy, gdy tu przyszli.

- Thatha ma plan. My nie powinniśmy w ten plan ingerować. Jednak... Przyznam, że to może być ciekawe. Niech zmierzą się z własnymi demonami...

- Ty, Prima, już od dawna wiesz jak to się skończy, prawda? - Spytał Archiwista po długiej ciszy, przerywanej konspiracyjnym szeptem bliźniaków.
Najstarszy brat uśmiechnął się tylko łobuzersko i patrzył jak Liego uderza ostrą końcówką swojej włóczni w Okno Wszechświata.

- Ej! Ja też chce popatrzeć! - Krzyknął nagle Solus Prime pojawiając się znikąd. Rozsiadł się na najbliższym krześle czy też tronie - jednym z trzynastu zdobionych siedzisk - i upuścił z hukiem na obsydianową posadzke ulubiony młot. Zaraz Sala napełniła się pozostałymi członkami Trzynastki, jakby każdy oczekiwał znikomej aczkolwiek ciekawej rozrywki.
Bliźniacy spojrzeli w Okno i zaczęli zacierać ręce...

- O! Z tym będzie ciekawie...

***

Cisza.
Ciemność.
Nieprzejednana głucha cisza.
Próbował wszystkiego jednak czuł się więźniem we własnym ciele, gdzie są dźwięki? Bodźce?
Gdzie on jest?

- Tchórz - śmiech.

- Otwieraj gały... - Ból, szarpało.

Siłą otworzono mu optyki, białe światło wpadło do receptorów oślepiając go.
Rozejrzał się, czy ledwo chwile temu nie zemdlał?

- Tchórz - zaśmiał się mech - Nie masz odwagi patrzeć?

- Czy oskarżony chce coś powiedzieć? - Mech o niebiesko-srebrnym lakierze zaczął ostrzyć nad nim pilnik chirurgiczny.
Szarpnął się w kajdanach, zacisnął palce. Palce.

Odwrócił głowe, skupił wzrok na kawałku metalu w małej miseczce...

- Sąd zmusił cię do zachowania milczenia - drugi identyczny mech odsunął stolik z miseczką.
Dopiero co wycięty modulator głosu odbił się w naczyniu.
Linia życia na ramieniu, czerń i biel, dwa koła, waga***...
Medyk.
Nie.
Lekarz sądowy.

- Fakt. A teraz, nie ruszaj się, śliczny...

Pierwszy lekarz zaczął majstrować przy jego policzku, poczuł tnący ból... Szarpnął się, ale głowe mu unieruchomiono.
Tchórz, nie był tchórzem był bojownikiem o wolność!

- Cholera, daj mu coś - Szarpał się. Lekarz odłożył pilnik, z twarzy ściekła mu gorąca, lepka posoka poczuł ją na gardle, spływała po piersi.

Nie humanitarne, nienormalne, to nielegalny zabieg!
To! To... To...
Empurata****
Cieńka igła wbita w komore Iskry, ciężko płynąca substancja, drętwiejące ciało... Zdjęta maska.

- Soundblaster. Oskarżony o przeciwstawianie się władzy, podżeganie iskry buntu, zamieszki, demoralizacje młodzieży, ubliżanie członkom Rady, nielegalne działalności i działalność bojową...

On tylko kończył dzieło swoich rodzicieli, walczył o sprawiedliwość o równość
To wszystko to śmieci kłamstwo złodzieje i bandyci
Może być lepiej on sprawi, że będzie lepiej

- Przekupstwo, infiltracje i  pozostałą postawe sprzeczną z prawem i działającą na szkode społeczności... Skazuje cię na najwyższy, sprawiedliwy wymiar kary...

Chciał
Zrobił to
Było lepiej
Uratował setki istnień pomógł tysiącom
Dlaczego dlaczego?
Był niewygodny, stawał w poprzek w gardłach Radnych.
Władzy.
Był śmiałym śmieciem który miał odwage pokazać ich prawdziwe twarze.

Dlatego zabiorą mu jego własną.

Czarna maska. Ta maska. Trójkątny kształt, czarny trójkąt.
Szarpnął się, coraz bliżej, bliżej, bliżej...
Gdzie są jego palce? Jego twarz?
Jego godność?
Zabijają go zabijają go zabijają

***

- Arcee.

Ten głos.

- Jestem tutaj, Ceece^, jestem tutaj...

Odbiła się od ściany, panujący półmrok nie ułatwiaj sprawy.
Przekroczyła próg pokoju w biegu, ale w salonie też jego nie było. Kuchnia, zabite płytami okna i brudny stół. Korytarz, łazienka, sypialnia...

- Arcee, to ja!

- Gdzie?! Gdzie jesteś? - Zaszlochała przeszukując dom, wypadła do ostatniego pokoju, niemal wywróciła się na dziecięcej zabawce. Przez szpare w płycie na oknie wlatywało słabe światło, oświetlało stojącą pod ścianą kołyske. Mebel kołysał się lekko skrzypiąc, w łóżeczku patrzył na nią miś z czarnymi oczkami. Drzwi szafy uchylone lekko trzeszczały, zimne niebieskie ściany wydawały się zapleśniałe, a cały pokój był ciemny, brudny martwy.
Ale on tam był.

- Tailgate! - krzyknęła. Rzuciła się biegiem na białego mecha, objęła w pasie i popchnęła na staroć stojący w kącie, na pustą kołyske.

- Arcee...

- Tak, tak wiem... Tak bardzo tęsknie... - Zaczęła płakać, łzy spływały kaskadami, a szloch wstrząsnął ciałem.

- Dlaczego dałaś mi zgasnąć? - Wstrząśnieta poderwała głowe do góry, szukała potwierdzenia w jego optykach, tego zapewnienia... Patrzyły na nią z pretensją.

- Dałaś mi zgasnąć!

- Nie! Nie, to nie tak... - Zapłakała, kładąc dłonie na jego piersi - Ja nie...!

Nie, nie mogłaby, przecież chciała go ratować, ale Arachnid! Ahgr, była uwięziona, walczyła o niego walczyła walczyła...

- Dałaś mi zgasnąć!

***

Burza piaskowa najgorsza jaką widział w życiu... Nie, nie najgorsza, ale blisko, a ten huk...

Potężne okręty wojenne zawisły na niebie...

Zmrużył żółte optyki, gdy kolejny powiew wiatru wzniósł piach wysoko nad głowy spanikowanych Cybertrończyków i zmusił go do odwrócenia się plecami od drażniących drobinek...

Gorące powietrze paliło, wzmagał smród spalenizny i rozgrzanej blachy.

Wrzaski, wrzaski, wrzaski
Femme, młode i mechy uciekające w panice
Strzały wrzaski więcej strzałów

Do szeregu! Do szeregu! Fioletowe i czarne cienie, nie kształty, nie osoby, to Żołnierze

- Do szeregu!

Czerwone przybłice, krótka komenda, zgrzytający głos
Ostra włócznia, ogień jeszcze więcej strzałów wrzasków
Padających ciał
Więcej energonu wsiąkającego w piach

Więcej zapasów wynoszonych na wielkie, przycupnięte na wydmach statki

- Do szeregu! Wstawaj, wstawaj!

Żołnierz wbił włócznie w plecy leżącej fembotki zanim zdołała wykonać rozkaz.

- Zabieraj wszystko! Wszystko!

Zostaw to, zostaw... Żołnierz wyniósł zapasy, podpalił magazyn...

- Zostaw to! - Krzyczał, ale oni się zaśmiali.

Poczuł ostry ból pod żebrami, gdy jeden z nich wbił mu włócznie, do szeregu! Usłyszał sine ręce szarpnęły nim
Burza piaskowa ucichła ryk silników ucichł
Tłum mieszkańców ucichł
Rzucono go na nieaktywne ciało, obok zranionej femmbotki i pomiędzy innych skulonych w przerażeniu ciał
Strzały ucichły

- Macie ogromne szczęście!

Szczęście, energon, strach, śmierć, szczęście?

- Macie możliwość osobiście spotkać waszego nowego Lorda!

Lorda, jakiego lorda?
Kim jest Lord?
Gdzie jest Jarl^^? Gdzie gdzie jest Clocker?
Chciał zawołać młodego przyjaciela, ale przerażenie ścisnęło mu gardło.

Trzy pytania, trzy odpowiedzi wszystkie w jednym miejscu w jednej chwili

Jarl ciągnięty jak bezwładny wywłok po piachu, jego głowa zatrzaśnięta
W szponach wysokiego, ogromnego mecha w szarofioletowym lakierze, w jego chromowanych częściach odbijało sie popołudniowe słońce

- Nie możesz nim być! - Nagły krzyk, chłopięcy głos
Czerwony, krwistoczerwono pomarańczowy lakier wysoka sylwetka aerodynamiczny kształt klatki piersiowej
Clocker Clocker Clocker

- Mmus... Muss....

- Mame? Wołasz mamusie dziecko? Wołaj, wracaj pod spódnice, gdzie twoje miejsce - warknął inny obcy stojący obok stalowoszarego giganta.

- Musisz wygrać wyścig! - Krzyknął młodzik, niezrażony, a tnący porywisty wiatr rozniósł jego słowa wśród zebranych - Tylko zwycięsca może rządzić Velocitronem!^^^

Śmiech głośny chrapliwy śmiech przerażający okrutny

- Ja już wygrałem, szczylku!

Krzyknął "Lord" i jednym ruchem zmiażdżył szponami głowe Jarla, trysnęło energonem jak z fontanny
Clocker cofnął się

- Nie! - wrzasnęł widząc jak kilku żołnierzy krzyżuje ostrza w przyjacielu, wcześniej wbijając w jego plecy i pierś włócznie.
Podziurawione ciało padło głucho na złoty piaseczek

- Macie nielada szczęście, że wasza bogata w złoża energonu społeczność przyczyni się do wygrania wojny! - krzyknął Lord - Primowie was opuścili, odcięli się od was, doili was z surowców tej planety. Walczymy z niesprawiedliwością, z nierównością i zarazą jaką szerzą władze Cybertronu...

- Nie jesteśmy jego częścią!

- Nie jesteśmy waszą własnością!

- Nie chcemy was tutaj!

- Nie chcemy waszej wojny!

Bieg tupot stóp wrzaski walki mieszkańcy Delty zaczęli szarpać się z żołnierzami Lorda
Dopóki nie padły strzały
Salwy ścinały wszystkich śmiałków
Ciała upadały
Energon bryzgał i nie wsiąkał
Zbierał się strugami w ogromne kałuże

- Macie szanse stanąć razem ze mną w tej walce!

Spojrzenie
Lord spojrzał na wysokiego, klęczącego w energonie sąsiadów mecha
Mech zamknął żółte optyki i zerwał się do biegu
Biegł
Biegł
Z dala od wrzasków strzałów energonu apokalipsy
Z dala od Lorda żołnierzy braci sióstr
Z dala śmierci ognia śmierci

Znowu biegł znowu płakał choć miał to być ostatni raz znowu zdradził znowu pędził
Znowu bolało w plecach
Znowu nastał koniec świata
Jego świata.

***

Gdyby w  jednej chwili ktoś, gdzieś pomiędzy tym co było a tym co będzie,
gdzieś pomiędzy ciemnością a światłem,
gdzieś pomiędzy bytem a nicością,
Ktoś
Oślepł w zamieci strat, spłynął rzeką czasu, zmókł w burzy życia i zawieruszył w ogniu bolesnych wspomnień

Stanąłby pod rozgwieżdżonym sklepieniem i zobaczył Trzynaście person

zacięcie majstrujących w losach
Wszechświata.


















































[przyp.od.autora]

#1. Wszelkie błędy interpunkcyjne w tekście tj. Brak przecinków czy kropek, jest zabiegiem celowym mającym wprowadzić odrobinę chaosu.

* Thatha (czyt. Tatha) na chłopski rozum inaczej Tata, Papa, Ojciec.

** Optidaromus po raz drugi przytaczam (moją autorską) Legendę;
[imionom Primów nadałam własne znaczenia i tak Optimus ma swojego imiennika w legendzie]
O potężnym mechu, który uratował Cybertron przez rojem spadających skał kosmicznych i odszedł, pilnując wszystkich gwiazd by świeciły w przestrzeni, jak pasterz sprawujący opieke nad owcami. Tak Optimusowi w Klauzuli zapisano, że będzie prowadzić i chronić Autoboty, jak owieczki, jak gwiazdy.

*** linia życia z dwoma kołami
Przed wiekami Czerwony Krzyż wszedł z Hasbro na drogę sądową w sprawie bezprawnego wykorzystania słynnego czerwonego krzyża w wizerunku Ratcheta, Red Alrta i medycyny Cybertronu.
Wykreowałam więc własny znak, paraboliczną linię życia, ozdobioną dwoma kołami i rysami motocykla - w okręgu, z napisem "chronić życie i zdrowie" po cybertrońsku.
W zależności od kierunku medycyny znak jest kreowany zgodnie z przeznaczeniem; tutaj czarno-biała prosta waga nawiązująca do Sądu i Sprawiedliwości.

**** Empurata to stara tradycja przedwojennego Cybertronu. Tradycja usuwania cholernych głów i rąk przestępców oraz instalowania nowych bezsilnych  elementów zastępczych(...) [źródło tf.wiki]
Zdecydowałam się poddać Soundwave'a tej karze ponieważ... Niewiele wiadomo o jego pochodzeniu. Jest to dla mnie idealna opcja - ekran zamiast twarzy, długie palce, zbyt oryginalna budowa ciała. W dodatku przeszłość powiązana z Megatronem i jego rewolucjonistyczną przeszłością.
Petarda 💥

^ Ceece (czyt. Sisi) Zdrobniale, wyraz uczuć Tailgate'a do Arcee.

^^ Jarl (staronord. iarl)  średniowieczny tytuł nadawany skandynawskim wodzom, wojownikom lub powiernikom króla. Używali go również niezależni władcy mniejszych terytoriów i (...) zarządcy prowincji. Tytuł był znany w całej Skandynawii, ale najczęściej używano go w Norwegii. W Anglii od słowa jarl wywodzi się tytuł earl. [źródło wikipedia.pl]
Tutaj; Verocitron jako Prowincja Cybertronu.

^^^ Verocitron inaczej zwany Planetą Prędkości, został skolonizowany przez Transformerów przed wiekami. Płaska pustynna planeta i jej szeroko otwarte przestrzenie wkrótce stały się kulturą skupioną całkowicie wokół wyścigów(...) [źródło tf.wiki]
Po więcej informacji odsyłam na strone tej planetki, ja się w niej zakochałam! ❤
Pewnie zapytacie dlaczego Breakdown, dlaczego nie Knockout - fan szybkiej jazdy?
Mam co do Wisienki inne plany, a te poprostu świetnie mi się wkomponowały B) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro