Światło na Północy - rozdział 6 - Brienne

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Księżniczka dotarła do zamku wyziębiona i zszokowana, jednak w jedynym kawałku. Następnego ranka postanowiła udać się do jej komnaty.
- Pani, jego miłość zarządził więcej poszukiwań tego ranka, jednak niczego nie znaleziono. Chciałabym powiedzieć, że cieszę się również, że wszystko z Tobą w porządku. Wszyscy niepokoiliśmy się Twoim stanem, moja pani.
- Dziękuje Brienne. Nie miałam zamiaru wywoływać takiego poruszenia. W obecnych czasach każdy moment spokoju jest na wagę złota - księżniczka mówiła spokojnie, jednak na jej twarzy widoczne było zmęczenie.
- Oczywiście, jednakże następnym razem zasugerowałabym spacer w Bożym Gaju. Jestem Twoją zaprzysiężoną tarczą, moja pani. W moim obowiązku jest Cię chronić. Nie mogę tego robić, kiedy wybierasz się na samotne wojaże.
- Tak, masz rację. Moje przeprosiny Lady Brienne - uśmiech Sansy był przepełniony goryczą, jednak słowa były perfekcyjne jak na damę przystało.
Mimo tego wszystkiego co przeszła, ciągle dba o uprzejmości. Jest tak podobna do swojej pani matki, ale na raz kompletnie inną osobą. Brienne obserwowała Sansę wstającą z jej krzesła obok paleniska - dziewczyna podeszła do okna.
- On ma rację - spojrzała się na nią - to stało się tak szybko, inny, martwy mężczyzna, on tak szybko się pojawił... Gdyby nie Duch, Jon mógłby nie dotrzeć na czas.
Księżniczka na Północy spojrzała się na swoje dłonie, które nerwowo uciskała. Księżniczka wycierpiała tak wiele tragedii. Przez cały czas wraca do siebie po tym, co się dzieje. Przez wiele miesięcy była świadkiem radości i szczęścia, które powoli witało w jej pani. To była dobra zmiana. Gdy znalazła ją w środku lasu, uciekającą przed Boltonami, w jej oczach panował terror. Potem w Czarnym Zamku terror ustąpił smutkowi i goryczy. Mijające dni od bitwy o Winterfell sprawiały jednak, że kobieta odnosiła wrażenie, iż radość zaczyna przepełniać Sansę na nowo, szczególnie gdy była blisko brata. Córka lorda Wieczornego Dworu dopełniła swojej przysięgi i zwróciła Winterfell jego prawowitą panią. Zamkiem nie władała jednak sama, a ze swoim bratem u boku. Jedyną rodziną, która jej została. Mężczyzna, który według każdego północnego szlachcica wygląda jak jej martwy ojciec. Rycerska dama jednak zauważyła, że strach powrócił.
- Wasza miłość, zrobimy wszystko co w naszej mocny, aby pokonać innych. Udowodniłaś, że Ty i jego miłość jesteście gotowi oraz wystarczająco odważni, żeby stawić czoło zagrożeniu.
- Tak, jest odważny... i szlachetny - kontynuowała. Brienne zauważyła, że rozszerzają jej się oczy, jak by sobie przypomniała o czymś istotnym - a także odważny.
Łzy powoli zaczęły spływać po zaróżowionych policzkach Sansy. Odwracając się do swojej obrończyni, miała problem z wymówieniem następnych słów.
- Mój ojciec... Mój ojciec... - zaczęła - on, on powiedział to podczas nocy poprzedzającej jego aresztowanie - teraz już łkała.
Schowała twarz w dłoniach. Brienne nigdy nie wiedziała, jak ma się zachowywać z ludźmi w takich sytuacjach. Tym bardziej z księżniczkami. Zdecydowała się podejść do niej ostrożnie, starając się brzmieć delikatnie, o ile to było możliwe.
- Sanso, to wszystko już minęło.
- Nie rozumiesz. Powiedział, że znajdzie mi kogoś innego. Kogoś lepszego od Joffreya. On wiedział, wiedział, że to powinien być Jon.
Nie kontrolowała już płaczu. Bogowie, ona zawsze trzymała wszystko w sobie. A na pewno już nie przed kimś usytuowanym tyle niżej, tak jak ja.
- Twój pan ojciec wiedział? - Brienne była skonfundowana.
Słyszała plotki przekazywane przez służących. Że król spędza więcej czasu w komnacie Księżniczki, niż własnym. W komnacie, która należała do Lorda i Lady Winterfell. Jon uparł się, aby właśnie Sansa tam zamieszkała. Brienne próbowała sobie wyjaśnić te nocne schadzki potrzebą porozmawiania na osobności, bez żadnych szumowin jak Littlefinger, którym nie można ufać. Jednak przez wiele nocy Sansa rozkazywała jej wykonywać wymyślne zadania czy po prostu odsyłała ją do innej części zamku. Teraz przekonała się, że plotki nie wzięły się znikąd. 
- Jeżeli mogę Księżniczko, Jon jest Twoim bratem. Okazał Ci swoją lojalność. Wybacz, że to mówię, ale służący zaczynają mówić.
Głowa Sansy gwałtownie się podniosła, a jej szloch ustał. Nagle stała się dobrze wyszkoloną szlachcianką, która trzyma emocje na wodzy.
- Czy myślą, że jesteśmy zdeprawowani? Czy mówią, że jesteśmy nie lepsi od Lannisterów? - nie kryła nienawiści w głosie, gdy wypowiedziała nazwisko rodowe złotych lwów z Casterly Rock.
Brienne musiała chwilę pomyśleć, co powinna powiedzieć. Nie lubiła angażować się w plotki, ani je rozpowiadać. Mimo wszystko jednak szepty stawały się coraz bardziej nieznośne. Podrick spytał się jej nawet raz, co myśli na ten temat.
- Przepraszam, że przynoszę te wieści. Jeszcze nie, ale wydajecie się być bardzo blisko. Bliżej niż rodzeństwo, które spędziło lata w rozłące. Sposób, w jaki się na Ciebie patrzy. Wszyscy to widzą.
- To nie jest to, o czym myślisz - odpowiedziała. Dwie kobiety stały w ciszy, wpatrując się w siebie.
- Gdy byłam tarczą Twojej matki, zabrałam Jaime'go Lannistera do Królewskiej Przystani, aby zagwarantować Twoje bezpieczeństwo. Kocha swoją rodzinę i zrobiłby dla nich wszystko, szczególnie dla Cersei. Nazywają go królobójcą, czynił okrutne rzeczy. Niektórzy mówią nawet, że potomstwo Cersei zostało spłodzone przez niego, Joffrey, Myrcella i Tommen. Wyglądali jak Lannisterowie - powiedziała.
Brienne widziała wyraz twarzy Sansy w reakcji na wspomnienie Lannisterów, jednak kontynuowała.
- Jednakże widziałam w nim dobro. Może gdyby świat pozwolił być im razem, nie staliby się tym, czym są.
Świat jest okrutny i niesprawiedliwy, to nie mogłoby się stać.
- Wątpię - Sansa niemal się roześmiała.
- Dał mi ten miecz, abym mogła dbać o Twoje bezpieczeństwo, nawet jeśli jego siostra chce Twojej głowy. Złożył obietnicę Twojej matce; zamierza jej dotrzymać. Jest w nim dobro. Nie ważne, co mówią ludzie.
A ludzie mówią dużo szczególnie wtedy, gdy nie wiedzą co gra w czyimś sercu.
- Kochasz go?
- Co? - Brienne była zszokowana, nie umiała ukryć różowych policzków.
- Czy kochasz Jaime'go? - księżniczka była pewna w swoim pytaniu.
- Kochamy kogo kochamy, wasza miłość. To nie sprawia, że jesteśmy gorsi lub lepsi od kogokolwiek.
- Przypuszczam, że nie. Lady Brienne - zatrzymała się - uwierz mi, że nie jesteśmy Lannisterami, tak jak mogłaś pomyśleć.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
- Proszę, zostaw mnie samą na pewien czas. Na przekór wszystkiemu, za dwa dni odbędzie się zimowe świętowanie, oddanie czci Starym Bogom. Muszę trochę pomyśleć.
Sansa zdawała się wrócić do roli Księżniczki na Północy, a Brienne opuściła wystawną komnatę na rzecz swojej sypialni w barakach. Więc tak się mają sprawy. Ciągle nie rozumiała wspomnienia o Lordzie Eddardzie. Co prawda minęło wiele lat, gdy Sansa i Jon żyli w rozłące. W Czarnym Zamku, Sansa mówiła, że nigdy nie była z Jonem tak blisko jak jej rodzeństwo. To nie było jednak niezwykłe. Nie żebym sama pamiętała. Moi bracia i siostry nie przeżyli wieku dziecięcego, pozostawiając mnie jako ostatnie dziecko. I tak nie wiesz, czy byliby z Tobą blisko. Brienne pamiętała jak siedzieli przy stole, trzymając swoje dłonie pod blatem. Albo ile czasu Król spędza w komnacie Księżniczki sam na sam. Ciche szepty zza grubych drzwi zmieniły się jednak w inne, stłumione odgłosy. Cieszyła się, że Sansa ją wtedy odsyłała.
Gdy w końcu doszła do baraków, rzuciła się na swoje łóżko. Musiała odpocząć przed wartą za drzwiami Księżniczki. Jej myśli powróciły do Jaime'go. Ostatni raz, gdy go widziała, ciągle walczył dla Cersei. Widziałam, jak ją kocha. To jest ten typ miłości, który obsesyjnie cię pochłania, kawałek po kawałku. Ten typ miłości między Jonem a Sansą był inny. To miłość domowa, bezpieczna, wyzwalająca. A także potężna. Polityczne umiejętności Sansy i doświadczenie bojowe Jona. Wygląda jak jej matka, przez co Dorzecze podąży za nią pewnego dnia. Umacnia Północ. Jon, bękart, nie wnosi jednak nic poza łagodną naturą i umiejętnościami w walce. Siedzi w nim gniew, mimo tego jaki jest. Mimo spraw materialnych, byli razem potężni.
Mimo, że nie dzielili matki, Brienne nie mogła uwierzyć, że honorowy Ned Stark pochwaliłby relację. Jeżeli, jeżeli, Jon nie jest tym, za kogo ma podawał go Eddard. Ale więc kim był?
Brienne zasnęła, myśląc o lwach i wilkach. W jej śnie była otoczona przez zwierzęta na otwartym polu. Chciały się wzajemnie pozabijać, a ona stała pomiędzy nimi. W pewnym momencie samiec lwa skoczył na jej plecy i odciągnął do tyłu. Próbowała walczyć, ale nic to nie dało. Gdy lew wdrapał się na jej klatkę piersiową, ona była naga, a zwierzę stało się Jaimem Lannisterem. Obudziła się ze słowem królobójca na ustach i niekomfortowym pożądaniu głęboko w ciele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro