rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jarek zawiózł Panasa do szpitala.
Janusz- idziesz ze mną?
Szlaga- Nie, ja zostanę w aucie
Janusz poszedł do szpitala. Spotkał jakąś pielęgniarkę
Janusz- Dzień dobry czy wie gdzie jest Jan Borysewicz
Pielęgniarka-  A kim pan jest ?
Janusz- Jestem jego... przyjacielem
Pielęgniarka- Dobrze. Sala nr 4
Janusz- dziękuję bardzo! Do widzenia
Panas poszedł do sali nr 4. Zobaczył Jana siedzącego na  łóżku patrzącego w okno.
Janusz- Cześć  Janek...
Janek odkręcił szybko głowę
Jan- Janusz?!
Janusz- Cześć... Tęskniłem za tobą
Panasa podszedł do Jana i go pocałował w usta
Jan- Przestań bo ktoś zobaczy...
Janusz- Nikt nie zobaczy.
Janusz nagle zaczął go namiętnie całować.
Janusz- Kocham cię
Jan- Ja ciebie też
Janek zaczął przytulać Janusza.
Nagle usłyszeli jakieś kroki.
Jan- *szepnął*szybko! przestań
Do pokoju wchodzi pielęgniarka, a oni udają jakby nic się nie stało.
Pielęgniarka- Panie Janku trzeba panu kroplówkę zmienić
Janusz- Dobra to ja już idę.
Jan-Pa!
Janusz spotyka lekarza na korytarzu
Lekarz- A pan to rodzina z tym Panem
Janusz- Jestem przyjacielem... A wie pan co mu się stało?
Lekarz- Zatrucie. Wykryto w jego organizmie substancje trującą, która występuje w trutce na myszy...
Janusz- Ale skąd ta substancja
Lekarz- Mógł ja ktoś dosypać do jedzenia, napoju, lub alkoholu...
Janusz- a to jest niebezpieczna substancja?
Lekarz- Nawet można powiedzieć że bardzo jakby nie przyjechał na czas do szpitala, nie wiadomo co by się stało...
Janusz był przerażony kto by mógł zrobić takie świństwo Jankowi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro