LD - 4th Duck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Cholera jasna, co teraz? Co teraz?

    Zayn zastanawiał się gorączkowo, patrząc przerażonym wzrokiem na Nialla, który obserwował go uważnie czujnym spojrzeniem błękitnych tęczówek. Mulat rozejrzał się dookoła, rozważając ucieczkę, kiedy blondyn ponownie się odezwał.

    – Hej, wszystko z tobą w porządku? Umiesz mówić? – zapytał Horan, przesuwając się w stronę kaczek i zasłaniając je własnym ciałem, co Zayn uznał za całkiem urocze.

    Malik odchrząknął cicho.

    – Tak, um, wszystko okej.

    – Oh, to dobrze, bo już myślałem, że mi tutaj zemdlejesz. Wydawałeś się być nieźle przerażony moim widokiem. – Niall zaśmiał się cicho. – Chyba jesteś pierwszą osobą, która kiedykolwiek tak na mnie zareagowała.

    – Ta… – Zayn niezręcznie przejechał dłońmi przez swoje włosy, obserwując, jak Niall poprawia szary, nieco za długi sweter i siada na trawie przed kaczkami.

    – Więc… – zaczął po chwili ciszy blondyn – co tutaj robiłeś z moimi kaczkami? – Chłopak zmrużył lekko oczy. – Mam nadzieję, że nie uczyłeś ich żadnych nieodpowiednich rzeczy.

    – C-co? – zapytał lekko zbity z tropu Malik.

    Odpowiedzią na jego pytanie był donośny śmiech niebieskookiego.

    – Boże, kolego… Twoja mina… Epicka… – mówił pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu Niall, nie zauważając, jak Zayn robi się coraz czerwieńszy na twarzy.

    Kiedy w końcu blondyn uspokoił się, spojrzał jeszcze raz uważnie na swojego towarzysza, który stał niezręcznie parę metrów od niego.

    – Ale tak na serio. Co tutaj robiłeś?

    – Po prostu siedziałem, relaksowałem się – zdołał wydusić Malik, wzruszając ramionami i udając, że jest całkowicie wyluzowany, podczas gdy tak naprawdę miał ochotę uciec z tego miejsca i nigdy nie wracać.

    – Oh… – Niall uśmiechnął się szeroko. – Czy te małe diabły nie sprawiały żadnych problemów?

    Zayn miał już otwierać usta, by powiedzieć, że było okej, kiedy rozległo się głośne, niemal zbulwersowane kwaczenie. Zaśmiał się cicho, widząc, jak kaczuszki podchodzą do stóp Nialla i zaczynają gryźć nogawki jego spodni.

    – O! Widzisz? Widzisz? Właśnie o tym mówiłem. – Niall zachichotał (cholernie uroczo) i zaczął ostrożnie odsuwać zwierzaki od swoich nóg. – Pomocy! Pomocy! Moje kaczki chcą mnie zamordować! – krzyczał ze słyszalnym w głosie śmiechem, a Zayn po prostu obserwował go z czułym uśmiechem na twarzy.

    Ten blondynek był czymś innym.

    – No już, już… – Wydyszał. – Przepraszam Cecylko, sorry Lucek.

    Kaczki odeszły od niego, kręcąc swoimi kaczymi kuperkami, i wskoczyły do małego stawku. Niall odwrócił głowę w stronę Zayna, który z uśmiechem obserwował pływające kaczki, i uważnie przyjrzał się nieznanemu mu chłopakowi. Z każdą kolejną sekundą policzki chłopaka robiły się coraz bardziej zaróżowione, ponieważ mulat był naprawę, naprawdę przystojny i sama jego obecność działała na Nialla w jakiś dziwny sposób.

    – Um… – Horan zakaszlał, by zwrócić na siebie uwagę drugiego chłopaka. – Mogę poznać twoje imię?

    – Zayn – powiedział krótko czarnowłosy, lecz z małym uśmiechem na twarzy.

    – Miło mi cię poznać, Zayn. – Blondyn oddał uśmiech. – Jestem Niall.

    – Mi również miło poznać, Niall. – Uśmiech chłopaka poszerzył się, a serce Horana delikatnie przyspieszyło.

    – Może się do mnie przyłączysz? – zapytał Irlandczyk, poklepując fragment ziemi obok siebie.

    – Bardzo chętnie. – Zayn przytaknął z uśmiechem, który przez długi czas nie schodził z jego twarzy po tym, jak usiadł wygodnie obok chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro