LD - 7th Duck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Niall szedł z uśmiechem przez szkolny korytarz, podśpiewując cicho pod nosem. Nie sądził, żeby cokolwiek mogło popsuć mu dzisiaj humor.

    Zayn miał wpaść do niego po szkole, by pomóc mu z nauką na test z matematyki i powiedzenie, że blondyn był lekko podekscytowany, byłoby niedomówieniem roku. Prawie skakał ze szczęścia, ponieważ pierwszy raz miał prawdziwego przyjaciela i było to naprawdę fantastyczne uczucie.

    Horan zaśmiał się głośno do samego siebie i pokręcił głową na swoje zachowanie.

    Naprawdę był szczęśliwy.

    – Co jest, świrze, jeden z twoich wymyślonych kumpli opowiedział ci kawał?

    Liam.

    – No co jest? Nie odpowiesz mi? – Liam podszedł do Nialla, popychając go łokciem, przez co chłopak potknął się i upadł do tyłu.

    – Daj mi spokój – powiedział głośno blondyn, patrząc hardo w brązowe oczy chłopaka. Wiedział, że w starciu fizycznym z Paynem nie miał żadnych szans, ale nie potrafił powstrzymać się przed próbą powstrzymania go.

    – Oh… Nie sądzę, żeby wydarzyło się to w najbliższej przyszłości. – Brunet zaśmiał się szorstko, podchodząc do siedzącego na ziemi chłopaka i podniósł go do góry za kołnierzyk koszulki. Niall jęknął cicho z bólu na to niespodziewane działanie, co jedynie jeszcze mocniej rozbawiło Liama. Wyższy już miał podnosić wolną dłoń do góry, by zadać szybki cios, gdy przeszkodził mu głos dochodzący zza jego pleców.

    – Hej, co tutaj się dzieje? Zostaw go w tej chwili! – Niall spojrzał zza ramienia Liama na idącego w ich stronę kręconowłosego chłopaka i odetchnął z ulgą, w duchu dziękując za jego niespodziewane pojawienie się.

    – Bo co mi zrobisz? – Liam zaśmiał się ironicznie, puszczając Nialla i skupiając uwagę na nowo przybyłym.

    – Ja… – zaczął niepewnie nieznajomy chłopak.

    – On pewnie nic, ale ja mam zamiar kopnąć cię tak mocno, że twoje małe jaja przemieszczą się w górę, aż do twojego gardła.

    Liam wywrócił oczami na widok Tomlinsona idącego wolno w ich stronę.

    – Jeszcze ciebie tu brakowało…

    – Wiesz, tak już mam, że moje wejścia są wymierzone idealnie w moment. – Louis uśmiechnął się krzywo, stając prosto przed Paynem. –  I twoje szybkie oddalenie się też powinno takie być, bo jeszcze chwila, a nie ręczę za siebie. No już, hop, hop, zmykaj stąd. – Machnął ręką w stronę Liama, który jedynie prychnął, i ostani raz popychając Nialla barkiem, oddalił się w tylko sobie znanym kierunku.

    – Nic ci nie jest?

    Louis odwrócił głowę w kierunku, z którego dochodził głos, i zobaczył, jak kręconowłosy chłopak pomaga Niallowi pozbierać jego rzeczy, które oczywiście musiały rozsypać się dookoła niego. Louis również podszedł do dwójki chłopaków i podniósł jeden z  podręczników, podając go blondynowi.

    – No właśnie. Wszytko okej? – zapytał szatyn z odrobiną niepokoju w głosie.

    – Tak, nic mi nie jest. Zdążyłem się już przyzwyczaić – mruknął Niall, na moment unosząc głowę, by spojrzeć Louisowi w oczy.

    – To nie był pierwszy raz? Biedaku, dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś? A gdyby stało ci się coś naprawdę poważnego? Co jeśli… – zaczął paplać przejętym głosem kręconowłosy, patrząc na Nialla rozszerzonymi, zielonymi oczami.

    – Hej, hej, hej. – Louis zaśmiał się cicho. – Spokojnie, kolego, bo zaraz nam się tutaj zapowietrzysz i dopiero będzie.

    – Oh, przepraszam. – Policzki chłopaka zarumieniły się delikatnie.

    – Uroczo – wyszeptał do siebie Louis, a potem dodał już głośno: – Kim ty w ogóle jesteś? Nie wydaje mi się, żebym cię tutaj wcześniej widział, a taką twarz +na pewno bym zapamiętał.

    – Um… Ja… – Chłopak przeczesał włosy dłonią. – Jestem tu nowy. To mój pierwszy dzień. Ym… Jestem Harry Styles. – Uśmiechnął się, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.

    Louis złapał się dramatycznie ramienia Nialla, nie mogąc poradzić sobie z cudownością stojącego przed nim chłopaka, a później nachylił się do ucha blondyna.

    – On jest mój, Horan. Trzymaj się z daleka od jego dołeczków.

    Niall jedynie zaśmiał się, kiedy zauważył, jak Louis puszcza mu oczko.

    – Więc… Witamy w szkole, Harry! Ja jestem Louis Tomlinson, a nasza księżniczka w opałach to Niall Horan.

    – Miło cię poznać, Harry. – Niall rzucił chłopakowi mały uśmiech, który ten odwzajemnił.

    –  Cudownie mi się tu tak z wami stoi i uśmiecha, ale mamy misję do wykonania. – Louis klasnął w dłonie, i chwytając dwóch zdezorientowanych chłopaków pod łokcie, zaczął ciągnąć ich w kierunku... czegoś.

    – Louis, gdzie idziemy? – zapytał Irlandczyk.

    – Znaleźć Zayna, ten mały frajer wzdychał z tęsknoty do ciebie od samego rana. – Louis rzucił blondynowi mały uśmieszek.

    – N-nie wiem o czym mówisz – wyjąkał blondyn, rumieniąc się głęboką czerwienią.

    – Oh, ty już wiesz dokładnie, o co mi chodzi. – Tomlinson zarechotał, udając, że wysyła Niallowi głośne całusy.

    – Czy ktoś może mi wyjaśnić, o co chodzi? – zapytał całkowicie zdezorientowany Harry.

    – Zrobię to z miłą chęcią, Harry. – Tommo uśmiechnął się szeroko, ściskając mocniej biceps chłopaka. – Ale nie teraz, teraz mamy ważniejsze rzeczy do roboty.

    – Okej – powiedział cicho chłopak, wcale nie narzekając na to, że będzie miał okazję spędzić trochę więcej czasu z drobnym szatynem.

Do końca tygodnia pożegnamy się z kaczkami :D
A ja mam ogromną ochotę napisać mprega (najprawdopodobniej będzie to Larry) i możliwe, że już mam jako taki pomysł... Jednak nie wiem co z tego wyniknie, bo znając mnie to pewnie stracę motywację zanim w ogóle zacznę 😔 chyba... Że znalazłby się ktoś, kto chciałby mnie w tym wesprzeć albo chociaż o tym pogadać... 

———
[Edit: Heheheeh ten Larry, o którym mowa wyżej, nigdy nie powstał heheheehe xD]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro