LD - 8th Duck
– Możecie przestać, do jasnej cholery?! Ja się tutaj próbuje uczyć! – krzyknął z irytacją Zayn, mając już dość głośnych mlaszczączych odgłosów i cichych westchnień, które wydobywały się z ust całujących się Louisa i Harry'ego.
Dwaj zajęci sobą chłopcy oderwali się od siebie i obrócili głowy w kierunku Malika.
– Hej, nie musisz być suką. – Louis rzucił Zayna poduszką w głowę. – To nie moja wina, że ja w przeciwieństwie do ciebie odnalazłem swoje jaja i zaprosiłem cudownego chłopaka na randkę, a nie zwlekam nie wiadomo z czym, tak jak ty to robisz.
– Łatwo ci mówić – mruknął. – Harry ślinił się na twój widok od samego początku. Myślałem, że utopię się w jego wydzielinach…
Harry sapnął głośno.
– To nieprawda! Jesteś taki niemiły, Malik. Lou, to nie jest prawda, racja?
– Nie, skarbie. Oczywiście, że nie. A nawet gdyby tak było, czułbym się zaszczycony, że marnujesz swoją ślinę na kogoś tak przeciętnego jak ja – powiedział do bólu słodkim tonem Tomlinson.
– Ugh… – Zayn skrzywił się i wstał z fotela. – Gdyby ktoś mnie szukał, to jestem w łazience i wymiotuję pieprzoną tęczą.
Mulat zatrzasnął za sobą drzwi i zszedł na dół, kierując się prosto do kuchni. Opadł z westchnieniem na krzesło, układając głowę na rękach.
– Dlaczego oni muszą być tak do bólu… Ugh.
– Gdybym nie znała cię lepiej, powiedziałabym, że przemawia przez ciebie zazdrość, Zayn.
Chłopak uniósł głowę i uśmiechnął na widok mamy Louisa, która kroiła warzywa przy blacie.
– Więc o co chodzi, skarbie? Mów mi tutaj wszystko, bo użyje drewnianej łyżki jak za dawnych lat. – Jay uśmiechnęła się szeroko.
– To nic takiego…
– Czy to twoje 'nic takiego' ma coś wspólnego z tym uroczym blond chłopakiem, który nie potrafi oderwać od ciebie wzroku? Bo jeśli tak, to, nie wierzę, że to mówię, ale Louis ma rację.
– Co? – Zayn zmieszał się lekko.
– Zaryzykuj i zaproś tego chłopaczka na randkę, Zayn! Oboje krążycie wokół siebie na paluszkach i ktoś w końcu musi wykonać pierwszy krok. – Jay podeszła do mulata i poklepała go lekko po ramieniu, dając mu pokrzepiający uśmiech.
– No nie wiem… – rzucił bez przekonania.
– Ale ja wiem, a starszych powinno się słuchać. Więc wstań i leć zdobyć swojego chłopaka, Malik.
– Okej… Okej… Dobra. Mogę to zrobić. – Zayn wstał z krzesła i na drżących nogach wyszedł z domostwa Tomlinsonów.
Da radę.
Przecież to tylko Niall, prawda?
Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro