Walentynki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie rozumiem czemu ludzie aż tak wariują z powodu jednego dnia, w końcu jeśli się kochają powinni okazywać to sobie codziennie, a nie tylko w Walentynki. Miałem dość tego, że gdzie nie poszedłem widziałem pełno różnych rzeczy związanych z tym świętem, gdybym miał taką możliwość nie wychodziłbym z domu aż do końca tego szaleństwa.

Weź się w garść Louis, jeszcze niecały tydzień i wszystko będzie jak dawniej - pomyślałem.

Westchnąłem cicho, jeszcze tylko 5 dni tortur i każdy będzie zachowywał się normalnie. Wszedłem do szkoły i zatrzymałem się gwałtownie, na korytarzach zauważyłem kilka plakatów przypominającym o tym dniu, tak jakby ktoś mógł zapomnieć. Nieważne gdzie się pójdzie wszystko krzyczy ,,Niedługo Walentynki". Przestałem się temu przyglądam i ruszyłem szybko w stronę swojej szafki. Na korytarzu już teraz wyczuwało się dość nerwową atmosferę, w końcu każdy chciał mieć swoją wymarzoną randkę tego dnia ze swoim wymarzonym chłopakiem albo dziewczyną, może prawie każdy ja osobiście miałem to gdzieś, chciałem tylko aby ten cyrk się skończył. Zauważyłem, że kilka dziewczyn mi się przyglądało, ale udawałem że tego nie dostrzegam. Minąłem kolejną grupkę dziewczyn i niechcący usłyszałem o czym rozmawiały, a właściwie to o kim, najpopularniejszym chłopaku w szkole, a zarazem moim przyjacielu, Harrym.

Harry Styles marzenie każdej dziewczyny w tej szkole, jeśli mam być szczery to także i moje. Tak, zgadza się podoba mi się, mało tego jestem w nim zakochany od jakiegoś czasu. W końcu jak można nie dostrzec jego piękna: cudowne zielone oczy, piękny uśmiech, dołeczki w policzkach i te jego włosy, ale nie chodzi tylko o wygląd, jego wnętrze też jest piękne. Miły dla każdego, pomocny, mimo że zdecydowanie jest najpopularniejszym chłopakiem w szkole nie wykorzystuje tego, zachowuje się tak samo względem wszystkich. Z całkowitym przekonaniem mogę powiedzieć, że Harry jest jedyny w swoim rodzaju.

- Louis - ktoś mnie wołał, nie musiałem się nawet odwracać wiedziałem, że to on

- Cześć - powiedziałem gdy do mnie podszedł

Jeśli mam być szczery nie mam pojęcia czemu się przyjaźnimy, różni nas prawie wszystko. Bardzo dobrze pamiętam dzień gdy mnie dostrzegł, może nie tak jak tego chciałem, ale przyjaźń z nim też jest dobra.

To stało się w pewien wiosenny dzień, siedziałem w parku i cieszyłem się wspaniałą pogodą. Miałem tu swoje sekretne miejsce, nikt tutaj nie przychodził, a przynajmniej nigdy nikogo nie widziałem. Lubiłem posiedzieć w ciszy i spokoju, to w pewnym sensie mnie uspokajało, po męczącym dniu w szkole dobrze jest mieć miejsce gdzie można odpocząć i pomyśleć. Siedziałem tak od dłuższego czasu, całkowicie tracąc poczucie czasu gdy poczułem czyjąś obecność. Odwróciłem się niechętnie, stał tam samotnie co mnie zdziwiło, bo zawsze był otoczony przyjaciółmi.

- Przepraszam, nie sądziłem, że ktoś tu będzie - powiedział i zaczął się wycofywać

- Zaczekaj - zawołałem po chwili i podszedłem do niego, widziałem ciekawość wymalowaną na jego twarzy - możesz zostać, nie przeszkadza mi towarzystwo

- Jesteś pewien? - zapytał nieśmiało

Miałem wrażenie, że rozmawiam z zupełnie inną osobą. Harry był cholernie niepewny tego co robi, mówi, zupełne przeciwieństwo jego szkolnej odsłony.

- Tak

- W porządku - uśmiechnął się pokazując przy tym swoje dołeczki

Zapatrzyłem się na niego dłużej niż powinienem, jestem przekonany, że to widział, ale nie skomentował tego za co byłem mu wdzięczny. Usiedliśmy koło siebie, przez kilka minut nie odzywaliśmy się do siebie, ale to był ten dobry rodzaj milczenia. Po chwili Styles odwrócił się w moją stronę.

- Harry - przedstawił mi się, nie musiał tego robić, dobrze wiedziałem kim jest

- Wiem - wyrwało mi się

- Naprawdę? - spytał zaciekawiony

- Chodzimy razem do szkoły - wyjaśniłem

- To wiele wyjaśnia - odparł i przymknął swoje oczy - przepraszam, ale niestety ja cię nie kojarzę

Niczego innego się nie spodziewałem, prawdę mówiąc byłbym w szoku gdyby mnie znał. Większość ludzi ze szkoły nie ma pojęcia, że istnieje ktoś taki jak Louis Tomlinson i w pewnych sytuacjach to dobra rzecz.

- Louis - powiedziałem mu swoje imię

- W takim razie miło cię poznać Louis - odparł i ponownie się uśmiechnął

Nie wiedziałem, że tak krótką rozmową zaczniemy dość dziwną i nietypową przyjaźń.

- Czy ty mnie słuchasz?

- Co? - spytałem

Odpłynąłem trochę myślami i nie miałem pojęcia o czym do mnie mówił. Mam nadzieję, że nie przegapiłem czegoś ważnego, dobrze wiem że Harry nie lubi gdy go ignoruje.

- Przepraszam - odparłem i zatrzymałem się przed nim - zamyśliłem się

- Nic się nie stało, pytałem tylko czy ty też nie możesz doczekać się walentynek?

Spojrzałem na niego nie dowierzając, czekałem aż powie, że żartuje sobie ze mnie, dobrze wie jaki mam stosunek do tego ,,święta''. Najchętniej wymazałbym ten dzień z kalendarza i to nie ma nic wspólnego z tym, że spędzam go samotnie.

- Żartujesz, prawda - tylko tyle byłem w stanie wykrztusić

- Nie - powiedział i przybrał poważny wyraz twarzy

- Dobrze wiesz co o tym myślę - westchnąłem

- Po prostu nie znalazłeś swojej drugiej połówki, gdy ją znajdziesz zmienisz zdanie - odparł jakby to była najprawdziwsza rzecz na świecie

Nie wiedziałem o co mu chodzi, jakoś wcześniej nie przeszkadzał mu mój stosunek do walentynek, mało tego czasem nawet przyznawał mi rację w niektórych kwestiach. Byłem ciekaw co sprawiło, że Harry zmienił swoje zdanie, spytałbym go o to, ale nie miałem ochoty na dyskusje odnośnie tego dnia.

- Wątpię - prychnąłem - chodźmy nie chce się znowu spóźnić - zmieniłem szybko temat i pociągnąłem go w stronę klasy gdzie mieliśmy lekcje.

*

Szliśmy w stronę stołówki, najchętniej ukryłbym się w bibliotece i tam przesiedział całą przerwę, a nie z ,,naszymi przyjaciółmi'' jak to określił Harry. Chyba tylko on nie dostrzega, że oni mnie nie lubią i to jest odwzajemnione. Dobrze wiem, że czekają tylko aż przyjaciel zakończy naszą znajomość, ale raczej się tego nie doczekają.

- Pośpiesz się Lou, nasi przyjaciele czekają

- Taa przyjaciele - powiedziałem sarkastycznie

- O co ci chodzi? - zatrzymał się gwałtownie przez co prawie na niego wpadłem

- Po prostu nie rozumiem tego jakim cudem nie widzisz, że oni mnie nie lubią - odparłem

W końcu to z siebie wyrzuciłem, miałem już dość że na siłę próbował mnie z nimi zaprzyjaźnić. To w ogóle nie moja bajka, te ich ,,poważne'' problemy, nie jestem i nigdy nie będę taki jak oni i nie mam zamiaru za to przepraszać.

Rozejrzałem się dookoła, zauważyłem, że kilka osób zatrzymało się i próbowało podsłuchać o czym rozmawialiśmy.

- A dałeś im szanse aby cię polubili

Zatkało mnie trochę, czyli według niego ja jestem tym złym i nie chce się z nimi przyjaźnić. Nigdy nie prosiłem się o jego przyjaźń, prawdę mówiąc odpowiadało mi, że byłem sam. Harry był tym, który na samym początku każdego dnia starał się coraz bardziej , czekał na mnie pod szkołą, zapraszał do stolika na stołówce, rozmawiał ze mną na przerwach, siedział ze mną w bibliotece, sam nie wiem w którym momencie staliśmy się przyjaciółmi, to po prostu się stało.

- Skoro jestem taki zły, nie mam pojęcia czemu się ze mną przyjaźnisz - odparłem spokojnie, mimo że w środku gotowałem się ze złości, nie spodziewałem się że usłyszę od niego takie słowa

- Nie o to mi chodziło - warknął cicho, aż zrobiłem krok w tył - po prostu idźmy tam, zjedzmy ten przeklęty obiad i nie róbmy scen, później o tym porozmawiamy - dokończył już spokojniej

Nie poznawałem go, może miał zły dzień albo sam nie wiem, przecież to nie był Harry którego znam. Najchętniej odwróciłbym się od niego i gdzieś sobie poszedł, ale jak zauważył robimy przedstawienie. Coraz więcej osób zaczęło nam się przyglądać i ostatnim czego chciałem było to aby cała szkoła o nas mówiła.

Przeanalizowałem sytuację i nic nie mówiąc wyminąłem go, ruszyłem w stronę stołówki. Po chwili dogonił mnie, ale nie odzywaliśmy się do siebie.

Wziąłem tace ze swoim obiadem i skierowałem się do naszego stolika. Usiadłem bez słowa, a zaraz po mnie pojawił się Harry i zaczął zachowywać się jakby nic się nie stało. Zaczął rozmowę ze swoimi przyjaciółmi, próbowałem nie słuchać, ale to było dość trudne.

- Jakie masz plany na niedziele Harry? - spytał Ethan

Zacząłem uważniej przysłuchiwać się ich rozmowie, mimo wszystko byłem ciekaw co odpowie. Nie przypominam sobie aby mówił coś o jakiś planach, ale w końcu nie musi mi się spowiadać.

- Nie mogę powiedzieć - odparł zagadkowo - ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem

Trochę mnie to zabolało, bo jeśli mu się uda od poniedziałku będę obserwował go z jakąś dziewczyną i nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzę. To pewnie ona jest powodem jego pytań o walentynki.

- Przynajmniej powiedz kim jest ta szczęściara - odezwała się Ashley

- Niczego się nie dowiecie, a przynajmniej nie teraz

Pierwszy raz zgadzałem się z nimi, też chciałem dowiedzieć się o kim mówił. Byłbym chociaż przygotowany na to co zobaczę później, a tak będę się zastanawiał kto zawrócił mu w głowie. To trochę dziwne, bo nigdy nie mówił o żadnych dziewczynach i nie przypominam sobie aby z jakąś chodził odkąd się przyjaźnimy.

- A ty Louis? - spytała Hailey

Spojrzałem na nią nie dowierzając, zwykle nie odzywali się do mnie jeśli nie musieli. Zacząłem nawet podejrzewać, że robią sobie ze mnie żarty, ale chyba przesadzam.

- Nie mam planów - odpowiedziałem

- Pewnie jeszcze coś wymyślisz - uśmiechnęła się nieśmiało

Dopiero teraz nie miałem pojęcia o co chodzi. Patrzyłem na nią próbując zrozumieć co miała na myśli, ale nic nie przyszło mi do głowy. Nie miałem ochoty na jedzenie, więc pozbierałem swoje rzeczy i zacząłem się podnosić.

- Gdzie idziesz? - zwrócił się do mnie Harry jakby nasza wcześniejsza rozmowa nie miała miejsca

- Muszę coś dokończyć - powiedziałem szybko - cześć - rzuciłem do reszty

Oddaliłem się dość szybko od stolika, czasami żałowałem że przez przyjaźń z nim wpakowałem się w to wszystko. Wolałem być niewidzialny, a nie tak jak teraz, gdy każdy wie kim jestem. W szkole cały czas towarzyszą mi spojrzenia innych, a najgorzej jest gdy idę gdzieś z Harrym, to strasznie męczące. Mam wrażenie, że cała szkoła czeka aż popełnię jakiś błąd i przyjaciel odwróci się ode mnie. Według niektórych to niestosowne, że ktoś taki jak Harry przyjaźni się z kimś takim jak ja.

Miałem jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, więc udałem się w jedyne miejsce gdzie będę miał spokój, do biblioteki. Prawdę mówiąc więcej czasu spędzam tutaj na chowaniu się przed innymi niż na nauce.

Spojrzałem na zegarek miałem jeszcze jakiś kwadrans, więc postanowiłem jeszcze poczekać i dopiero za kilka minut pójść pod sale. Zacząłem ponownie zastanawiać się nad zachowaniem Harry' ego, muszę przyznać zrobiło mi się przykro. Może nie powinienem o tym wspominać, dobrze wiem, że ich lubi, więc mogłem trzymać język za zębami. Westchnąłem cicho i wróciłem do książki, ale nie mogłem się skupić na tym co czytam. Usłyszałem, że ktoś siada obok mnie, ale nie zwracałem na to większej uwagi, w końcu to biblioteka.

- Wiedziałem, że cię tu znajdę

Zamknąłem książkę i spojrzałem na niego. Najpierw zarzuca mi, że nie staram się zaprzyjaźnić z jego znajomymi, a potem zachowuję się jakby nic się nie stało. Nie rozumiem jego dzisiejszego zachowania, gdyby był dziewczyną pomyślałbym coś sobie, a tak nie mam żadnego wytłumaczenia na to co on robi.

- Czego chcesz Harry

Może i zachowuję się niesprawiedliwie, ale zabolało mnie to jak mnie potraktował i niech o tym wie.

- Przepraszam - wyszeptał - lubię cię Lou, ale ich też i boli mnie, że nie potraficie się porozumieć

Nie wiedziałem co powiedzieć, rozumiem że to dla mnie dość trudna sytuacja, ale co ja mogę. Nie chce mu obiecywać nie wiadomo czego, bo wątpię abyśmy się zaprzyjaźnili. Źle się z tym czułem, w pewnym sensie z mojej winy on jest smutny, a tego nie chce.

- Mogę spróbować się z nimi dogadać, ale nic nie obiecuję

Nie wierzyłem, że to powiedziałem. Nie mam pojęcia jak miałbym to zrobić, ale postaram się dla niego, pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie. Harry przeniósł na mnie swój wzrok i uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję, jesteś najlepszy

- Wiem - uśmiechnąłem się - więc kim jest twoja tajemnicza dziewczyna

Miałem nadzieję, że przynajmniej ze mną podzieli się swoją tajemnicą i tak nikomu bym tego nie powtórzył.

- Nie powiem ci

- Znam ją? - spytałem, nie poddawałem się bo naprawdę chciałem poznać przynajmniej jej imię

- Tak

Próbowałem zgadnąć kim jest ta dziewczyna, ale żadna mi nie pasowała do Harry' ego. Chyba po prostu jestem zazdrosny, ale nie chce aby ktoś go skrzywdził, bo on nie zasługuje na to, nie chce widzieć go załamanego, bo jakaś dziewczyna pobawi się nim, a później go zostawi. Jest dla mnie zbyt ważny abym się nie martwił, ale wiem, że nic z tego mu nie powiem, bo wtedy domyśliłby się co do niego czuję, a tego nie chce.

- Nie chce przerywać twoich rozmyślań, ale jesteśmy już spóźnieni jakieś 10 minut

- Co? Czemu nie powiedziałeś tego wcześniej? - zapytałem i zacząłem zbierać szybko swoje rzeczy

- Wolałem wyjaśnić z tobą sprawę - odparł, ale nadal siedział niewzruszony

- Cieszę się, że jestem dla ciebie ważniejszy niż lekcje

- Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważny - wyszeptał i w końcu się podniósł

- Co? - zatrzymałem się i spojrzałem na niego

- Nic, nic, mówiłem do siebie - podszedł do mnie - chodźmy już - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia

*

W końcu nadszedł ten dzień, dobrze że wypadł w niedziele, bo nie dałbym rady w szkole, już to co się działo w piątek było jakąś komedią. Musiałem się ukrywać na każdej przerwie, bo gdybym towarzyszył Harry'emu nie dałbym rady. Gdzie nie poszedł podążała za nim grupa dziewczyn, a on nic sobie z tego nie robił. Nie mam pojęcia jakim cudem był aż tak spokojny, na jego miejscu pewnie powiedziałbym im coś, a później miałbym wyrzuty sumienia z tego powodu. Mimo, że nie przyznał się do tego, dobrze wiedziałem, że bawiło go moje ukrywanie.

Siedziałem sam w domu i trochę zaczynało mi się nudzić, mógłbym gdzieś iść, ale wszędzie byłby zakochane pary, a tego widoku wolę sobie oszczędzić. Z braku lepszych pomysłów włączyłem sobie kolejny odcinek Sherlocka, widziałem go już kilka razy, ale co z tego. Byłem w połowie odcinka gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, zdziwiłem się trochę, w końcu z nikim się nie umawiałem. Postanowiłem to zignorować, ale ktoś się nie poddawał i cały czas uparcie dzwonił. Po 5 minutach podniosłem się i poszedłem sprawdzić kto mi przeszkadza. Otworzyłem drzwi, zobaczyłem Harry'ego z bukietem kwiatów, aż zrobiłem krok do tyłu, nie wiedziałem co myśleć o jego wizycie. Przyjrzałem mu się i muszę przyznać wyglądał zbyt gorąco, założył czarne spodnie, białą koszulę, skórzane buty i czarny płaszcz.

- Cześć, mogę wejść? - zapytał i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka

- Pewnie - odpowiedziałem cicho zamykając drzwi

- Co ty tu robisz?

- Musisz mi pomóc, mam dzisiaj randkę

- I? - nadal nie miałem pojęcia czego ode mnie oczekuje

- Mógłbyś tam ze mną pójść? Denerwuję się bardzo i potrzebuję wsparcia - spytał robiąc przy tym minę smutnego szczeniaczka

Chyba sobie żartuje, umówił się na randkę, a ja mam z nim iść, może jeszcze będę go trzymał za rękę i szeptał do ucha co ma jej mówić. Nie rozumiem czemu przyszedł do mnie, przecież mógł się domyślić, że nie zgodzę się na coś takiego.

- Nie ma mowy - minąłem go i poszedłem do kuchni

- Louis proszę

- Nie - odparłem - idź do kogoś innego z tą prośbą, ale wątpię aby ktoś się zgodził

- Lou - stanął przede mną i wpatrywał się we mnie tymi swoimi oczami i jak ja miałem mu odmówić - proszę, zrobię wszystko co chcesz tylko chodź tam ze mną, tylko na chwilę, a później będziesz mógł wrócić do domu

Przepadłem, nie miałem serca by mu odmówić. Zdecydowanie powinienem popracować nad odmawianiem Harry'emu, bo zgadzam się na wszystko czego chce i niezbyt mi się to podoba.

- Dobra - westchnąłem zrezygnowany - chodź

- Przebierz się

- Co? - odwróciłem się gwałtownie, nie dość, że przerwał mi oglądanie Sherlocka, praktycznie zmusił mnie abym z nim poszedł i na dodatek nie podoba mu się moje ubranie

- Przebierz się - powtórzył

- Przypominam, że idę tam tylko na chwilę

- I co z tego, zrób co mówię, bo tracimy niepotrzebnie czas

- Chyba ty, ja nic nie tracę

- Lou - popchnął mnie w kierunku schodów - pośpiesz się

Czasem naprawdę mam go dość - pomyślałem, szukając w szafie jakiś ubrań. Oszukuj się dalej - odezwała się moja podświadomość.

Wygrzebałem z szafy czarne jeansy i niebieski sweter, miałem nadzieję że to będzie mu odpowiadało, a jeśli nie to już jego problem. Ubrałem się szybko, zdążyłem jeszcze ułożyć włosy i zszedłem na dół.

- Wow - wyrwało mu się - wyglądasz wspaniale

- Dzięki - odparłem i poszedłem założyć buty, wziąłem kurtkę i byłem gotowy do wyjścia

- Taksówka już czeka, chodźmy

Zamknąłem drzwi i skierowałem się w stronę taksówki, Harry podążał za mną, ale nic nie mówił, może to i lepiej, bo byłem na niego trochę wkurzony, chociaż bardziej na siebie, że nie potrafię mu odmawiać. Przyjaciel podał adres kierowcy, jechaliśmy w ciszy, Harry od czasu do czasu próbował coś powiedzieć, ale za każdym razem dawał sobie spokój. Jeśli mam być szczery, nie mam pojęcia gdzie on sobie wymyślił tę randkę, biedna dziewczyna będzie musiała jechać przez pół miasta.

- Jesteś na mnie zły? - zapytał po kilkunastu minutach

- Trochę - przyznałem zgodnie z prawdą, dobrze wiedział, że jaka była prawda, więc nie widziałem sensu aby go okłamywać

- Mówiłeś, że nie masz planów i pomyślałem, że to nie będzie dla ciebie problem - próbował się tłumaczyć, ale słabo mu szło, po raz kolejny był tak niepewny z tym co mówi aż zrobiło mi się głupio, że tak się zachowuje

- Zapomnij - rzuciłem i spojrzałem na niego - tylko nie licz, że będę siedział pod restauracją czy gdzie wymyśliłeś sobie tę randkę i czekał aż ty i twoja tajemnicza dziewczyna skończycie

- Nie martw się - uśmiechnął się tajemniczo - nie będziesz musiał czekać, poradzę sobie

- Teraz też mogłem sobie sam poradzić - powiedziałem pod nosem, pomimo, że trochę mi przeszło nie mogłem się powstrzymać i musiałem to powiedzieć

Nie mam pojęcia czy to słyszał, jeśli tak nie skomentował tego w żaden sposób. Uśmiechnąłem się i zacząłem wyglądać przez okno, przyjaciel nie odzywał się już do mnie, mam nadzieję, że nie poczuł się obrażony, ale chyba nie liczył, że zrobię wszystko zadowolony i z uśmiechem na twarzy. W oddali zauważyłem małą restaurację, więc domyślam się, że to jest cel jego podróży.

Miałem rację, muszę przyznać, że wybrał dobrze, dziewczyna powinna być zadowolona, ja na jej miejscu bym był. Mimo, że nigdy tutaj nie byłem i stałem tylko przed restauracją, wydawało mi się, że to jedna z tych miłych i przytulnych gdzie można spędzić miło czas, będę musiał kiedyś to sprawdzić.

Czekałem aż Harry wejdzie do środka i będę mógł wrócić do domu aby skończyć serial.

- Więc do poniedziałku - milczał, więc odezwałem się pierwszy

- Lou - spojrzał na mnie - mógłbyś ze mną wejść, denerwuje się trochę i ....

- Nie jestem twoją przyzwoitką Styles - przerwałem mu - poradzisz sobie - dodałem po chwili

Nie miałem pojęcia jak on sobie to wyobraża, czekałem tylko aż naprawdę poprosi abym z nim siedział i mówił mu co ma robić. Przyjaźń przyjaźnią, ale to już jest przesada.

- Louis - zaczął - to tylko chwila, a naprawdę mi zależy

- Nie

- Lou - ponownie wlepił we mnie te swoje oczy i zrobił tą swoją minę

- Boże Harry, męczysz - zamknąłem na chwilę oczy - dobra wejdę tam z tobą

Nie wierzę, że bawię się w przyzwoitkę, gdyby ktoś powiedział mi wcześniej że tak spędzę ten dzień to bym go wyśmiał. Louis William Tomlinson - osobista przyzwoitka Harry'ego Stylesa, mam wrażenie, że on wie jaką mam do niego słabość i to wykorzystuje. Staliśmy jeszcze chwilę przed budynkiem, myślałem że czeka na dziewczynę, ale po paru minutach ruszyliśmy w stronę restauracji. Najchętniej uciekłbym stamtąd jak najdalej, ale Harry trzymał rękę na moich plecach i popychał mnie lekko, więc to rozwiązanie odpadało. Przez te jego kwiaty wyglądaliśmy jak para, która idzie na walentynkową kolację, przekląłem w myślach. Będzie mi winny więcej niż jedną przysługę i niech nie myśli, że o tym zapomnę.

- Dzień dobry - powiedział - miałem rezerwacje na nazwisko Styles

Kobieta poprowadziła nas do stolika, Harry'emu chyba zależało na prywatności, bo stolik był oddalony od pozostałych. Uśmiechnęła się do nas, życzyła miłego wieczoru i poszła sobie, czułem że moje policzki robią się czerwone, dobrze wiem co sobie pomyślała.

- Zapłacisz mi za to Styles - powiedziałem cicho

Zaśmiał się na moje słowa, ale nic nie powiedział. Dobrze wiedzieć, że bawi go to w jakiej sytuacji mnie postawił.

Po chwili podszedł do mnie i odsunął mi krzesło, spojrzałem na niego zdziwiony. Nie rozumiałem czemu to wszystko robi, przecież ja zaraz sobie stąd pójdę, a on zachowuję się jakbyśmy byli na randce.

- Co ty robisz? - wysyczałem mu do ucha

- Nic, siadaj i nie rób scen Louis

Usiadłem niechętnie i przeniosłem wzrok na swoje dłonie, Harry usiadł na przeciwko mnie, czułem na sobie jego spojrzenie, ale nie podniosłem wzroku. To była dla mnie dość niezręczna sytuacja i nie rozumiem czemu mnie w to wplątał, ok przyjaźń i te sprawy, ale to już przekracza granice. Po kilku minutach kelner przyniósł nam menu, chciałem coś powiedzieć, ale nie miałem pojęcia co, więc milczałem. Cała ta sytuacja jest po prostu śmieszna, dziewczyna mogłaby w końcu przyjść i mógłbym wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim co się tu stało. W sumie to dziwne, że jeszcze jej nie ma, spojrzałem na przyjaciela, ale nie wyglądał na zdenerwowanego tym, że dziewczyna go wystawia.

- Twoja randka chyba się spóźnia - odezwałem się w końcu do niego

- Moja randka siedzi tam gdzie powinna - odparł nie spuszczając ze mnie wzroku

W pierwszym momencie nie wiedziałem o co mu chodzi, a później dotarła do mnie prawda. Nie było żadnej dziewczyny, on po prostu zażartował sobie ze mnie. Myślałem, że się przyjaźnimy, a on zrobił mi takie coś, zacząłem się podnosić, ale zatrzymał mnie jego głos.

- Louis poczekaj, daj mi to wyjaśnić

Nie wiedziałem co zrobić, w pewnym sensie byłem ciekawy czemu mi to zrobił, więc usiadłem i czekałem na to co powie.

- Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty robisz mi coś takiego, dobrze się bawiłeś robiąc ze mnie idiotę? - powiedziałem to o czym myślałem

- Boże Lou to nie tak, chciałem spędzić z tobą walentynki, ale bałem że mi odmówisz, bo wiem co sądzisz o tym dniu, dlatego wymyśliłem całą historię

- Chwila - patrzyłem na niego nie dowierzając, dopiero teraz nie miałem pojęcia o co mu chodzi, przecież to niemożliwe aby chciał spędzić ze mną dzisiejszy dzień - to nie są żarty - dokończyłem

- Nie są, uwierz, bardzo cię lubię Louis - spuścił nieśmiało głowę, nie miałem pojęcia co powiedzieć, jasne jestem w nim zakochany, ale nigdy nie pomyślałbym, że on może zacząć coś do mnie czuć - zrozumiem jeśli wyjdziesz - dodał

- Też cię lubię Harry, bardziej niż powinienem - powiedziałem cicho i niewiele myśląc złapałem go za rękę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało

Kolacja minęła nam bardzo szybko, przez cały wieczór uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Nigdy nie sądziłem, że doczekam takiego dnia, wszystko wydaje się takie nierzeczywiste, przecież to niemożliwe, że miałem randkę z Harrym. Rozmawialiśmy dużo i niby robimy to codziennie, ale dzisiaj było inaczej, lepiej. Mam nadzieję, że ten wieczór znaczył dla niego tyle ile dla mnie. 

Zatrzymaliśmy się koło mojego domu, Harry w dalszym ciągu trzymał mnie za rękę, w sumie nie chciałem aby mnie puszczał. Odwróciłem się w jego stronę, szukałem odpowiednich słów aby przekazać mu jak wspaniale się bawiłem.

- Dziękuję za kolację i kwiaty - odezwałem się w końcu, możliwe że wyglądałem dość głupio z tymi kwiatami, ale miałem to gdzieś

- To ja dziękuję, że nie uciekłeś gdy dowiedziałeś się prawy

- Pomęczysz się jeszcze ze mną - zaśmiałem się cicho

- Albo ty ze mną, mogę cię o coś zapytać

- Pewnie - spojrzałem na niego zaciekawiony

- Zmieniłeś zdanie odnośnie walentynek?

Dobre pytanie, jeśli mam być szczery dalej uważam, że to przereklamowany dzień, ale pewnie Harry sprawi, że w końcu zmienię swoje zdanie.

- Nie bardzo, ale spytaj za rok

- W porządku - odparł i zaczął przysuwać się bliżej mnie, nachylił się w moją stronę, mogłem się odsunąć, ale nie zrobiłem tego

- Nie całuję się na pierwszych randkach Styles - wyszeptałem

- Ja też nie - odpowiedział, a następnie połączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro