Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

hejka naklejka kochani!
zacznijmy od tego, że z okazji Świąt Bożego Narodzenia pragnę Wam złożyć życzenia! Wierzcie w siebie, rozwijajcie zainteresowania i pasje, uśmiechajcie się dużo, bądźcie sobą, nie poddawajcie się i dążcie do spełnienia marzeń  🖤
Przepraszam za to, ze ten rozdział jest taki nijaki... starałam się. Chciałam wam zrobić taki mały, świąteczny prezent w postaci rozdziału, ale wyszło jak wyszło. Bardzo was proszę, żebyście zostawili opinie w komentarzu, to motywuje 🖤
miłego czytania!
all my love
olszi

***




Cisza jest ciekawym zjawiskiem.
W zależności od okoliczności może być uciążliwa, spokojna, niezręczna, przyjemna, nocna, nagła i mogłabym tak wymieniać do wieczora. Czymże właściwie jest cisza?
Otóż według słownika jest to stan, w którym nie rozlegają się żadne dźwięki. Ja osobiście uważam ciszę za złudzenie. Nie słychać nic, żaden dźwięk jej nie przerywa ani nie zakłóci, lecz to tylko pozory. Podczas gdy wydawać się może, że jest cisza... tak naprawdę w sercach, duszach i umysłach toczą się bitwy, których może i nie słychać, ale widać. Widać je w oczach, w postawie ciała, w oddechu. Niewypowiedziane słowa skryte za kurtyną ciszy powodują nieporozumienia, walki, kłótnie.

Ale cisza może być dobra.
Czasem nie potrzeba słów aby coś powiedzieć, czasem wystarczy jedno spojrzenie, jeden gest. Czasem słowa są zbędne. Czasem warto pomilczeć i trwać w ciszy, bo sama cisza wystarczy.

Cisza panująca w salonie u Sophie z pewnością dobra nie była. Jasnowłosa siedziała przede mną na stoliku do kawy, ubrana w puchaty szlafrok i natarczywie wpatrywała się w kwiatek, leżący przed nią. Drake opierał się o ścianę, oglądając sufit jakby zobaczył tam coś bardzo interesującego podczas gdy ja byłam wygodnie usadowiona na dobrze mi znanej beżowej kanapie i przenosiłam spojrzenie to z jednego na drugie, oczekując aż ktoś przerwie ciszę. Niezręczną i uciążliwą ciszę, w której trwaliśmy od dobrych piętnastu minut.

W pewnym momencie Soph wstała i wstając, potrąciła wazon z kwiatami, który niebezpiecznie przechylił się i brakowało chwili, żeby spadł ze stolika i roleciał się na kilkanaście małych części. Całe szczęście udało mi się go złapać.

Wazon zadział niczym zielone światło, przerywając ciszę.

- Niezły refleks - skomentował Drake. Nie odpowiedziałam mu, natomiast zwróciłam się do przyjaciółki, która ostrożnie postawiła wazon na dawnym miejscu.

- Będziemy milczeć cały dzień czy porozmawiasz ze mną normalnie? - Puściła moje pytanie mimo uszu i spojrzała się wymownie na Drake'a, który natychmiast zrozumiał o co jej chodzi.

- To ja się będę chyba zbierał, bo chyba przeszkadzam, pójdę się tylko ubrać - oznajmił, a następnie opuścił pomieszczenie, kierując się na piętro.

- Masz ochotę na kawę? - spytała blondynka. Przeniosłam spojrzenie na puszkę piwa, którą wyciągnęłam z lodówki po czym odparłam:

- Tak, wiesz doskonale na jaką. - A następnie odłożyłam puszkę tam skąd ją wzięłam.

Niedługo potem Drake wyszedł, a my zajęłyśmy miejsca na kanapie z kubkami kawy.

- Sophie, potrzebuję wyjaśnień. Chcę wiedzieć jakim cudem skończyłaś w łóżku z facetem, który traktuje kobiety jak przedmioty, twoja przyjaciółka, mam na myśli siebie, była jedną z jego ofiar, musiałaś pocieszać mnie kilka tygodni po tym jak się rozstaliśmy, mówiłaś, że takim chujem nie ma co się przejmować, a teraz? Teraz widzę go rano w twoim domu. Daję ci szansę, żebyś mi to wyjaśniła. - powiedziałam, zdobywając się na szczerość. Gdy zobaczyłam Drake'a w drzwiach miałam ochotę nie pytać i po prostu pójść, ale zostałam, bo zależy mi na najlepszej przyjaciółce, zamiast odchodzić bez wyjaśnień wolałam je dostać. Wolałam dać jej szansę na wyjaśnienie mi tego wszystkiego.
Dziewczyna wzięła głęboki dech równocześnie nerwowo, przeczesując włosy palcami.

- Po tym jak wyjechałaś zaczęłam częściej spotykać się z Korą, a jak wiadomo te spotkania nie były w kawiarniach czy parkach... imprezowałyśmy i sama nie wiem... Drake z czasem zaczął imprezować z nami, zaczęliśmy się dobrze dogadywać i jakoś samo tak wyszło Mel. Nie planowałam tego. - Kiedy skończyła mówić, patrzyła na mnie, wyczekując mojej reakcji. Ja pokręciłam lekko głową i zapytałam:

- Czujesz coś do niego?

- Nie wiem. -Słysząc to poczułam się zawiedziona. Jak Sophie może sypiać z Drakem nic do niego nie czując i doskonale wiedząc o tym jaką jest osobą? Gdzie się podział jej mózg? A przede wszystkim: gdzie jej godność? Moim zdaniem zachowywała się jakby nie miała do siebie szacunku. "Co z tego, że to totalny podrywacz i w dodatku były mojej najlepszej przyjaciółki? Pójdę z nim do łóżka, bo dobrze mi się z nim gada i jest przystojny" - taką postawę reprezentowała.

Byłam zawiedziona, bo myślałam, że bardziej się szanuje. Byłam zła i zraniona, bo moja przyjaciółka "umawiała się" z moim byłym chłopakiem i nie powiedziała mi o tym. Byłam tez zmartwiona, bo wiedziałam, że to do niczego dobrego nie doprowadzi.

- Powiesz coś?

- Co mam ci powiedzieć? - spytałam.

- Nie wiem... Cokolwiek, chcę wiedzieć co o tym myślisz.

- Myślę, że popełniasz błąd. Jestem zła, ze mi o tym nie powiedziałaś i czuję się zdradzona, bo Drake to mój były! Jak ty byś się poczuła gdybym ja wskoczyła do łóżka Alexowi? - Celowo wspomniałam o pierwszej prawdziwej miłości Sophie, chciałam, żeby zrozumiała jak się czuję.

- Melanie, daj spokój... To zupełnie inna sprawa, a poza tym nie mówiłam ci bo wiedziałam, ze będziesz zła...

- Nie jestem zła. Jestem zraniona. - mówiąc to, wstałam, wzięłam torbę i ruszyłam w kierunku drzwi. Nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z nią, ponieważ wiedziałam, że nic ona nie da i tylko się bardziej zdenerwuję. Nie spodziewałam się, że Soph mogłaby mi zrobić coś takiego. Zresztą nie tylko mi, ale także sobie. Nie szła za mną ani mnie nie wolała, znała mnie na tyle dobrze, że wiedziała, iż byłoby to bezcelowe.

Wyszłam z jej domu i dopiero gdy byłam już po drugiej stronie ulicy, pozwoliłam paru łzom spłynąć po policzku. Bolało.

***

Siedziałam w kawiarni "Stara Kamienica" i piłam kawę, bo nie udało mi się tego zrobić u Sophie. Wychodząc, zostawiłam napój nietknięty. Na talerzyku obok leżało czekoladowe ciastko. Właścicielka kawiarni jak zawsze dała mi je "na koszt firmy", dodając, że brakuje jej jednej z najczęstszych klientek co chociaż na chwilę poprawiło mi humor.
Cały czas myślałam o Sophie i Drake'u. Niby nie powinnam się przejmować ani martwić, ale było wręcz przeciwnie.

Soph była moją najlepszą przyjaciółką od czasów przedszkola i nigdy w życiu nie spodziewałabym się po niej swego rodzaju zdrady. Najbardziej bolało mnie chyba to, ze dziewczyna nie widziała w swoim zachowaniu niczego złego. To ja byłam tą, która była zła i się obraziła... Zastanawiało mnie czy jest jej chociaż przykro, czy martwi ją nasza... kłótnia? Przecież my się prawie nigdy nie kłóciłyśmy, a jeśli już, to były to raczej drobne sprzeczki o byle co. Co więc się zmieniło? Wiadomo, przeprowadziłam się, ale przecież przed wyjazdem obiecałyśmy sobie, ze nic się pomiędzy nami nie zmieni. I nie zmieniłoby gdybym nie wpadła na pomysł niespodzianki. Gdybym zadzwoniła do przyjaciółki i umówiła się z nią na konkretną godzinę i w konkretnym miejscu, to prawdopodobnie nigdy nie dowiedziała bym się o niej i moim byłym chłopaku. Żyłabym w kłamstwie i nieświadomości. Czy Sophie kiedykolwiek postanowiła by mi powiedzieć? Jeśli chciała ukryć przede mną to, to może ukrywała coś jeszcze? O ilu rzeczach nie wiedziałam? Może tak naprawdę nasza przyjaźń wcale nie była taka szczera i wspaniała jak myślałam?

Z rozmyślań wyrwał mnie brzdęk, okazało się, że upadła mi łyżeczka do kawy. Schyliłam się żeby ją podnieść, siedziałam przy oknie w moim ulubionym miejscu, z którego był widok na całą ulicę. Wracając do pozycji siedzącej zamarłam.

Kolejny brzdęk.

Za oknem stał chłopak.
Miał brązowe, potargane włosy, na oczach gogle, a usta zasłaniała mu... chusta? W obu dłoniach trzymał małe toporki. Chociaż nie mogłam zobaczyć jego miny, byłam pewna, ze się uśmiechał. Natychmiast go rozpoznałam.

Toby Rogers, jeden z proxych.

Całe moje ciało przebiegł zimny dreszcz, serce zaczęło mi bić z niewyobrażalną prędkością.

Kap, kap, kap.
Kapanie.

Spojrzałam na stolik, przy którym siedziałam i krzyknęłam na całą kawiarnie. Krew. Z nosa leciała mi krew. Natychmiast zjawili się przy mnie inni goście oraz właścicielka, pytając co się stało oraz czy dobrze się czuję. Przerażona wskazałam w stronę okna, ale chłopaka już nie było.

Miałam halucynacje, leciała mi krew z nosa, a ja jeszcze chwile temu przejmowałam się romansem mojej przyjaciółki z moim byłym facetem, zapominając o tym, że powoli umieram.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro