Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witajcie kochani w pierwszym rozdziale ^^
Ostrzegam, że akcja będzie rozwijać się powoli, a następne rozdziały będą zdecydowanie dłuższe!
Mam nadzieję, że was nie zanudzę hehe
Miłego czytania!

***

Samochód zatrzymał się przed sporą bramą za, którą można było dostrzec dużą willę. Ciemne ściany budynku porastał bluszcz, pnący się aż na balkon, z którego musiał być idealny widok na mały 'dziedziniec' posiadłości. Na dziedzińcu znajdowała się mała fontanna, z której leciała woda. Posiadłość bez wątpienia wprawiała w zachwyt, ale też przyprawiała o niepokój.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła mama, a na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech. Zdjęłam słuchawki i wyłączyłam muzykę. Ona wyszła z auta aby otworzyć bramę, już po chwili zaparkowałyśmy na dziedzińcu.
Wysiadłam, rozglądając się wkoło. Bluszcz porósł drzwi oraz okna, widać było, że dawno nikt go nie przycinał.
- Melanie, podejdź tutaj, weźmiemy torby - słysząc to, podeszłam do bagażnika i wyjęłam z niego cztery duże torby. Dwie moje i dwie mamy, następnie wniosłyśmy je na sporej wielkości werandę. Miałyśmy tylko je oraz kilka kartonów, ponieważ dom był umeblowany i wyposażony. Mama uniosła kołatkę w kształcie tygrysiej paszczy i zastukała nią o drzwi, po chwili usłyszałyśmy jak ktoś po drugiej stronie przekręca zamek. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich niska, starsza pani o życzliwym spojrzeniu oraz siwych włosach spiętych w koka.

- Mary! - przywitała moją mamę i przytuliła ją.
- Jak dobrze cię widzieć - dodała, po czym zwróciła się w moją stronę.
- Niemożliwe! Czy to Melanie? - zapytała z niedowierzaniem. Moja rodzicielka pokiwała głową.
- Aleś ty wyrosła! Pamiętam cię jak jeszcze nie umiałaś chodzić, a teraz? Dorosła pannica z ciebie! - Poczułam jak na moją bladą twarz wypływają rumieńce. Nigdy nie wiedziałam jak zachować się w takich sytuacjach. Pewnie każdy z was zna to uczucie, gdy jakiś dorosły opowiada wam, że ostatni raz widział was jako małe dzieciaki.. a wy za Chiny nie wiecie kim on jest! To była jedna z takich sytuacji. Uśmiechnęłam się delikatnie na znak, że dziękuję.
- Mel, to jest pani Richardson..
- Wystarczy Ellen, no już, nie stójcie na zewnątrz, bo wieje. - Wzięłyśmy torby i wniosłyśmy je do środka. Hol wejściowy miał ściany w kolorze ciemnego brązu, na drewnianej podłodze leżał bordowy dywanik. Odłożyłyśmy torby na bok.
- Tutaj powieście płaszcze - poleciła pani Richardson, wskazując srebrny wieszak. Wykonałyśmy jej polecenie.
- Chodźcie, oprowadzę was po domu, jest dość duży, więc dobrze by było żebyście wiedziały gdzie co jest.

***

A tu jest pokój Melanie - Ellen otworzyła ładnie wyrzeźbione, drewniane drzwi. Weszłam do pomieszczenia, moim oczom ukazała się przestronna sypialnia z balkonem.
- O matko - szepnęłam z zachwytu. Ogromne łóżko, duża szafa i lustro. Dodatkowo balkon! Wszystko zachowane w eleganckim stylu, meble były drewniane i ozdobione srebrnymi bądź złotymi elementami. Pokój może niekoniecznie trafiał w mój gust, ale na pewno podobał mi się bardziej niż kawalerka, w której miszkałyśmy z mamą w Rooden.
- Podoba ci się? Będziesz mogła go sobie urządzić jak tylko będziesz chciała.
- Czy mi się podoba? Mamo, jest świetny! - zawołałam, a następnie rzuciłam jej się na szyję.
Potem obejrzałyśmy jeszcze sypialnię mamy i na tym skończyło się zwiedzanie domu.

- Pewnie zgłodniałyście po podróży, zaraz odgrzeję wam
zupę - powiedziała pani Richardson i zniknęła w kuchni. Ja i mama wróciłyśmy do samochodu po kartony.
- Kim ona jest? - spytałam.
- Ellen? - upewniła się mama, a ja przytaknęłam.
- Była gospodynią wujka, wspaniała kobieta. Po jego... zaginięciu nie mogła dojść do siebie, widziała go jako ostatnia. Teraz będzie naszą gosposią. - Mama otarła łzę rękawem bluzy, choć od tajemniczego zniknięcia mojego chrzestnego minęło kilka miesięcy ona wciąż nie mogła się z tym pogodzić. Nic dziwnego, w końcu był jej starszym bratem. Myślę, że najbardziej dobijała ją nieświadomość. Nie wiedziała co się z nim stało, wyszedł rano z domu i już nie wrócił. Policja zrobiła poszukiwania i gdy to nic nie dało, uznała go za zmarłego. Posiadłość stała pusta.. najwyraźniej była w niej tylko pani Richardson, oczekująca na powrót Phila. Ale on się nie zjawił, zjawiłyśmy się my. I wtedy nie wiedziałyśmy jeszcze jak zła była to decyzja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro