10: Fajna jesteś jak wypijesz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Środa. Dzień imprezy na plaży. Dzień, w którym pewnie po raz kolejny będę pijana.

Jednak impreza zaczyna się dość późno, bo dopiero po ósmej wieczorem, ze względu na upały.

Jak narazie, leżę sobie z Darcy w pokoju i chłodzimy się przy włączonym wiatraku. Emma typowo zniknęła na basenie, siedząc z Willem przy barze, a chłopaki poszli nam po coś zimnego i bezalkoholowego do picia. Zachciało mi się świeżego soku arbuzowego, a Darcy zapragnęła lemoniady, więc trochę to potrwa zanim Sam i Scott wrócą.

-Topię się - powiedziałam wydając z siebie stłumiony okrzyk.

-Marzę o tej lemoniadzie. Gdzie te pacany?- odparła rudowłosa, przeskakując po kanałach w TV.

-Znając ich, pewnie zatrzymali się jeszcze po piwo, albo właśnie siedzą i przepierdalają hajs na głupoty.

-Albo na żarcie.

Przytaknęłam, bo oni serio tylko by chlali, jedli i spali. Bardzo produktywne wakacje.

-Myślisz, że Emma i Will będą razem?- zaczęłam temat, który w sumie dość mocno mnie ostatnio ciekawił.

-Jesteśmy tu dopiero tydzień, ale wiesz co? Myśle, że wszystko jest możliwe - zaśmiała się.

-Patrząc na Ciebie i Scotta to na pewno - szturchnęłam ją z uśmiechem.

-Chyba mi się to wszystko śni - zakryła twarz dłońmi.

-Oj uwierz, nie śni - powiedziałam i wstałam, wychodząc na balkon w celu zapalenia papierosa.

Oparłam się o barierkę i zaciągnęłam się, po czym spojrzałam w dół poszukując wzrokiem Emmy. Niestety nie znalazłam jej tam, więc Bóg wie, co ona teraz tak na prawdę robi.

Powoli wypaliłam fajkę, obserwując okolicę, podczas gdy Darcy śpiewała w pokoju piosenkę Miley Cyrus, którą grali na MTV.

Zgasiłam papierosa i już miałam wchodzić do środka, kiedy popatrzyłam w dół i zauważyłam coś niepokojącego.
Mianowicie kogoś wspinającego się po drabinie.

-Darcy!- zawołałam, a ona spojrzała na mnie pytająco - co to za typ wspinający się na nasz balkon?

-Mój Romeo - powiedziała, a ja zawiesiłam na niej wzrok zdezorientowana - żartowałam, dzwoń po ochronę.

Weszłam do pokoju i zamknęłam balkonowe drzwi, po czym z rudowłosą chwyciłyśmy za najbliższą rzecz, która mogła służyć w obronie, czyli za lampkę.

Dziewczyna wybierała już numer, który podali nam w rejestracji, a ja zauważyłam, jak pewna osoba wchodzi na nasz balkon.

-Halo?- usłyszałyśmy głos recepcjonistki.

W tym samym momencie jednak, zorientowałam się, że owym delikwentem na naszym balkonie jest Sam.

Wyszczerzył się, spoglądając na nas i pomachał nam, jakby to co zrobił było normalne.

Chwyciłam telefon Darcy i rozłączyłam się z recepcjonistką, po czym wkurzona otworzyłam drzwi i stanęłam na przeciwko blondyna.

-Woo, chyba nie chcesz mnie tym uderzyć?- powiedział wskazując na nocną lampkę w mojej dłoni.

-Czy Ty kurwa jesteś poważny!?- zaczęłam, ignorując jego pytanie.

-Sam do cholery, masz mózg?- dołączyła się Darcy.

Blondyn zaśmiał się i popatrzył za nasze plecy na Scotta, który właśnie wszedł do pokoju.

-Założyliśmy się kto prędzej będzie na górze, wygrałem - powiedział jak gdyby nic.

-Jesteście niepoważni - powiedziała Darcy - Ty!- wskazała palcem na Scotta - idziesz ze mną, już.

Dziewczyna pociągnęła go za rękę, odstawiając nasze napoje na stolik i zniknęła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

-Zakład? Serio Sam?- zaczęłam, chwytając się za głowę i odstawiając lampkę.

-Wygrałem 30 dolców - powiedział i runął na łóżko.

-Jesteście debilami - zaśmiałam się kręcąc głową - Co jakby Ci się coś stało?

-Martwisz się?- poruszył zabawnie brwiami.

-Nie, jestem wściekła. Jesteście nieodpowiedzialni, narobiłeś nam strachu.

-Oj, mała - odezwał się i przyciągnął mnie do siebie - nie wściekaj się, popatrz na to w inny sposob..

-Na przykład?

-Wygrałem hajs, a za ten hajs można kupić dużo lodów truskawkowych - mrugnął do mnie i cholera, dobra.

-Nie wykorzystuj mojej słabości na lody truskawkowe!- zagroziłam mu palcem.

-Czyli nie skorzystasz z oferty?

-Tego nie powiedziałam - odparłam i razem się zaśmialiśmy.

*

Na plaże ubrałam zwiewną sukienkę i sandałki, włosy rozpuściłam i zrobiłam lekki makijaż. Oczywiście oczy przejechałam wodoodpornym tuszem, bo nie wiadomo co nam dziś wpadnie do głowy. Zaopatrzyłam się również w stroj kąpielowy.

Na miejscu byliśmy po ósmej, i można było śmiało powiedzieć, że impreza na plaży zapowiadała się cudownie.
Na środku rozpalone było ognisko, ludzie siedzieli już grupkami na kocach lub przyniesionych drewnianych ławkach. Wokół brzmiała głośna muzyka i nawet był Dj! Nie zabrakło też baru, za którym stał jakiś chłopak, którego nie znałam.

Znaleźliśmy naszych nowych znajomych i dołączyliśmy do nich, witając się. Usiedliśmy na ławeczce i postawiliśmy nasz asortyment na plastikowy, przenośny stolik.

-Zaczynamy kochani!- zaśmiała się Hannah i chwyciła za butelkę czystej.

Będę dziś pijana, ja to wiem.

Nalałam sobie i Samowi coli do kubeczka, w razie, gdybyśmy jednak musieli popić.

-Dobry Jezu, a nasz Panie - zaczął Scott, a ja już wiedziałam co chce powiedzieć, więc postanowiłam dokończyć.

-Polej wódki, czas na chlanie.

Cała nasza grupka wzniosła okrzyk i od razu wypiliśmy pierwszego szota. Alkohol lekko zapalił w przełyku, więc upiłam trochę napoju.

Oczywiście na rozgrzewkę postanowiliśmy zagrać w nigdy nie. Jest nas więcej i fajnie byłoby się jeszcze lepiej poznać.

-Nigdy nie spałam z kimś zajętym - powiedziała Darcy.

Brittany i Blake napili się. Czemu mnie to nie dziwi?

-Nigdy nie całowałem się z osobą tej samej płci - powiedział Will, a ja, wszystkie dziewczyny oraz Jasper wypiliśmy swojego kieliszka.

-No co Ty, stary - zaśmiał się Will, szturchając Jaspera.

Chłopak zaśmiał się głośno i machnął ręka.

-To było dawno i nie prawda, założyłem się z bratem o auto.

-Całowałeś się z bratem?- zapytał rozbawiony Scott, a cała reszta się zaśmiała.

-Co? Nie!

-A dostałeś chociaż to auto?- zapytała Eva.

-Cóż.. nie - chłopak otworzył szeroko oczy i zrobił przerażoną minę, a my parsknęliśmy jeszcze głośniejszym śmiechem.

-Dobra, grajmy dalej!- powiedziałam, odpalając papierosa.

-Nigdy nie chciałem przelecieć kogoś z tego towarzystwa - powiedział Collin.

Wszyscy prócz mnie, Hann i Collina wypili szota.

Hmm.. Jasper i Eva są parą, więc to dość logiczne. Emma pewnie leci na Willa, a On na nią. Darcy i Scott to również oczywiste. Blake jest dla mnie zagadką, Brittany ciągle ślini się do Sama. A Samowi na pewno chodzi o tą blond jędzę.

Och, czy ona na prawdę musi być akurat blondynką? Chyba pomyśle nad zmianą koloru. Może fiolet?

Graliśmy tak około godziny, opróżniając kieliszek za kieliszkiem, aż poczułam, że na prawdę mnie wcięło.
Zaczęłam się śmiać z żartu opowiedzianego przez Collina, po czym wpadłam na pomysł, żeby przespacerować się po brzegu plaży. Ależ ja jestem pomysłowa.

Wstałam i bez słowa ruszyłam na małe molo. Weszłam na mostek chwiejnym krokiem i zatrzymałam się na jego końcu.

-Będziesz skakać?- usłyszałam za sobą czyjś głos.

Odwróciłam się i szybko zorientowałam się, że należał do Blake'a.

-A będziesz mnie łapać?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

To nie miało sensu, Melanie.

Czarnowłosy zaśmiał się wkładając dłonie do kieszeni spodenek i podszedł bliżej.

-Mógłbym to przemyśleć - posłał mi oczko i łobuzerski uśmiech.

Odruchowo przewróciłam oczami i usiadłam na mostku, pozwalając moim nogom zwisać swobodnie w dół.

-Więc, skąd miałeś mój numer?- zapytałam, udając, że nie wiem.

Chłopak poszedł w moje slady i już po chwili siedział obok mnie.

-A skąd pomysł, że do Ciebie pisałem?

-A nie pisałeś?- uniosłam lewą brew i spojrzałam na niego.

-Może - puścił mi oczko.

-Zawsze jesteś taki tajemniczy?- zaśmiałam się.

-Zawsze zadajesz tyle pytań?

-Tylko jeśli jestem ciekawa - powiedziałam i gdyby nie alkohol, to pewnie bym pożałowała. Jednak było mi wszystko jedno, a jakoś łatwiej rozmawiało mi się z nim po pijaku.

Mierzyliśmy się spojrzeniami i miałam wrażenie, że trwa to wieki.

-Fajna jesteś jak wypijesz - powiedział uśmiechając się zadziornie.

-Też jesteś fajny jak wypiję - odbiłam pałeczkę.

-Chcesz popływać?- powiedział wstając i sama nie wiem czy było to pytanie.

-Raczej nie - powiedziałam również wstając i kierując się w stronę plaży.

Jednak nie postawiłam nawet stopy na piasku i zostałam przewieszona przez jego ramie.

Chłopak odstawił moją torebkę i zdjął moje buty, co nie wiem jakim cudem mu się udało, bo wyrywałam się mu piszcząc jak głupia.

-Nie zrobisz tego!- powiedziałam poważnym tonem.

-To patrz - odparł i razem ze mną, wskoczył do wody.

Zanurzyłam się cała i miałam ochotę go zabić. Jeśli myślałam o kąpieli dzisiejszej nocy, raczej miałam na myśli coś spokojniejszego w gronie moich przyjaciół. A nie w towarzystwie tego palanta.

-I co teraz, blondi? - zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się sztucznie i kopnęłam go pod wodą, po czym złapałam za jego głowę i zanurzyłam go w wodzie jednym ruchem.

Po chwili go puściłam, a chłopak wynurzył się na powierzchnię z morderczym wzrokiem.

Zaczęłam się śmiać w niebogłosy, kiedy zobaczyłam jak wyglądał.

-Twoja teraźniejsza fryzura na pewno zrobiłaby furorę w klubie - parsknęłam.

Blake odgarnął włosy ze swojego czoła i doprowadził je ponownie do porządku.

-Grabisz sobie dziewczynko -powiedział, a ja pokazałam mu środkowy palec i popłynęłam w kierunku mostku.

Zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam jak chłopak zaczyna pływać i krzyczeć coś w stylu „kocham życie". Chyba był równie pijany co ja.

Pokręciłam głową i wzięłam swoją torebkę, lekko wykręciłam swoją mokra sukienkę i zaczesałam włosy do tyłu. Wyglądałam pewnie teraz jak tysiąc nieszczęść, ale kto by się tym przejmował będąc najebanym.

Ruszyłam w kierunku plaży, tym razem nie będąc przez nikogo zatrzymana. Szukałam wzrokiem kogoś znajomego, ale jedyne kogo widziałam to Emmę na kolanach Willa. Lepiej im nie przeszkadzać.

Poszłam do miejsca, gdzie wcześniej siedzieliśmy i wypiłam szybkie dwa szoty, po czym ponownie się rozejrzałam.

Zauważyłam wtedy Sama. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok i już miałam do niego iść, kiedy na jego szyi zawisła Britanny.
Pocałowała go w usta, a on objął ją w talii, po czym wyszeptał coś do ucha, a dziewczyna zaśmiała się i ruszyła w jakimś kierunku.

Chyba sobie żartujecie.

Wypiłam jeszcze jeden kieliszek i ruszyłam w stronę stojącego blondyna.

-Podać Ci wiadro do tej szmaty?- zapytałam stając obok niego.

Wzrok Sama spoczął na mnie, a w jego oczach po raz kolejny zauważyłam coś nieodgadnionego.

Westchnął i odwrócił swoje spojrzenie.

-Czemu jej tak nie lubisz?

Zmarszczyłam brwi.

-A ty ją lubisz?

-Wcale nie jest taka zła jak się z nią więcej pogada - powiedział i myślałam, że opadną mi ręce.

-kilka dni temu mówiłeś co innego -uniosłam jedną brew.

-Wiem, co mówiłem - powiedział oschle.

Spojrzałam na niego i chyba to był właśnie ten moment, kiedy wytrzeźwiałam. Sam nigdy nie mówił do mnie w ten sposób, nigdy nie był taki nieprzyjemny. Dobrze wiedział, jak jej nie lubię i On sam nie pałał do niej tego rodzaju sympatią. A teraz jej broni i mnie odpycha?

Zacisnęłam szczękę, po czym z bólem odwróciłam wzrok i oddaliłam się. Nie chciałam z nim rozmawiać.

I to był właśnie ten moment, kiedy po raz pierwszy w naszej przyjaźni ktoś miedzy nami stanął.

____________________

Co tu się dzieje 🙊

Już dziesiąty rozdział, ale to leci o matko

Chciałabym podziękować tym, którzy tu są i to czytają i piszą mi co myślą, na prawdę to wiele dla mnie znaczy!

W kolejnym rozdziale będzie mała niespodzianka, więc czekajcie!

Buziaki 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro