30: Nie chcę na Ciebie patrzeć
Resztki alkoholu zmieszanego z podanymi mi narkotykami właśnie wyparowały.
Moje oczy powiększyły się, kiedy przyłożyłem dłoń do mojego lewego policzka, który piekł mnie od uderzenia blondynki.
Spojrzałem na nią ponownie z otwartymi lekko ustami i nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa.
Jedno było pewne - było już za późno.
Brittany i Blake zdążyli wplątać ją w swoją gierkę, a ja musiałem wymyślić coś, żeby to naprawić.
-Mel..- zacząłem, ale szybko mi przerwała.
-Jak mogłeś?- wyszeptała cicho, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
Ten widok łamał mi serce, ale nie wiedziałem, co mam w tym momencie zrobić.
-Co? Melanie, nie wierz im. To..
-Żartujesz sobie? Widziałam. Słyszałam co mówiłeś!- powiedziała już głośniej ze zmarszczonymi brwiami.
Była zła i zraniona. Widziałem to na jej twarzy.
-Co słyszałaś?- tym razem to ja zmarszczyłem czoło.
-Brittany pokazała mi filmik - powiedziała zaciskając zęby.
-Co? To nie tak, kurwa!- złapałem się za głowę - byłem naćpany i pijany!
-I to usprawiedliwia Cię przed mówieniem, że jestem dla Ciebie nikim?
Spojrzałem w jej oczy i mogłem śmiało wyczytać, że ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia płaczem. Za dobrze ją znałem.
Faktycznie, powiedziałem to. Ale byłem odurzony i nie kontrolowałem tego co mówię, a Brittany dobrze o tym wiedziała i mnie podpuściła. Wszystko było ukartowane. Wiedziała, że tak zareaguję, jeśli wmówi mi jakieś kłamstwo.
-To nie jest prawda!- powiedziałem głośno, podchodząc do niej i próbując złapać ją za rękę.
Dziewczyna jednak wyrwała mi się i odsunęła się na krok. Zacisnąłem pięści i spojrzałem na nią błagalnie.
-Nie chcę na Ciebie patrzeć - powiedziała cicho - bo mam przed oczami wszystkie nasze wspólne chwile, a w tym momencie mam ochotę wymazać je sobie z pamięci - wyszeptała, ocierając spływające po jej policzkach łzy i zostawiła mnie na środku salonu, odchodząc.
Zamrugałem kilka razy, próbując pozbyć się zamazanego obrazu. Byłem wkurwiony i smutny. I to była moja wina, bo dałem się omotać. Jestem pieprzonym idiotą.
Nie wiedząc co robię, skierowałem się w stronę drzwi wyjściowych i mimo narastającej burzy, wyszedłem na zewnątrz trzaskając drzwiami.
*Melanie*
Czułam się okropnie.
Jestem żałosna. Myślałam, że Sam zmieni dla mnie swój styl bycia, a On tylko chciał mnie zaliczyć.
Przynajmniej na to wychodziło, patrząc na to, co powiedział.
Ruszyłam w stronę barku i wypiłam na raz dwa szoty. Chciałam już sięgnąć po kolejnego, kiedy usłyszałam głos Collin'a.
-Woo, zwolnij trochę - zaśmiał się, opierając się o ścianę plecami i patrząc na mnie.
-Ty jeszcze nie jesteś pijany?- zapytałam beznamiętnie, byleby nie mówić o tym, dlaczego postanowiłam się spić w samotności.
-Nie mam dnia - wzruszył ramionami - w sumie to bierze mnie spanie.
W tym momencie wypiłam kolejnego szota i otarłam sobie wierzchem dłoni usta.
-Chyba też wrócę do hotelu - powiedziałam.
Collin już otwierał usta, aby coś powiedzieć, kiedy poczułam jak robi mi się niedobrze. Momentalnie złapałam się za brzuch, a drugą rękę przyłożyłam do buzi oraz pobiegłam na piętro po schodach w stronę łazienki, która na szczęście była akurat wolna.
Pochyliłam się nad otwartym sedesem i zwymiotowałam.
W sumie nawet mnie to nie dziwiło. Piłam praktycznie na pusty żołądek, a na dodatek cała ta sytuacja i stres, który mnie trzymał. Emocje zmieszały się z alkoholem i wyszło jedno wielkie bagno.
-Hej, wszystko okej?- usłyszałam głos Collina.
Pokiwałam głową, spuściłam wodę i usiadłam, opierając się plecami o zimne kafelki.
-Chyba też nie mam dzisiaj dnia - westchnęłam i przetarłam i tak już rozmazane oczy.
-Chodź, prześpisz się w moim pokoju. Nie będziesz wracała sama w burzę do hotelu - odezwał się, kucając nade mną i patrząc mi w oczy.
-Coś Ty, nie będę Ci zabierać łóżka.
-Już spaliśmy razem - zaśmiał się i puścił mi oczko.
Po raz pierwszy od godziny lekko się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy, opierając głowę o ścianę.
-Okej - wyszeptałam tylko cicho.
Chłopak chwycił mnie za ręce i podniósł, po czym stanął obok i podrapał się po karku.
-Chcesz coś do spania? Przyniosę Ci coś od Evy. Chyba się nie obrazi, jej ciuchy i tak zajmują połowę szafy Jasper'a - zaśmiał się.
Zastanawiało mnie dlaczego tak jest, skoro mieszka w innym domku, ale skoro są razem to pewnie większość nocy spędza tutaj.
-Dzięki - uśmiechnęłam się pod nosem, a chłopak zniknął za drzwiami.
W międzyczasie znalazłam jakieś waciki i z trudem pozbyłam się rozmytego makijażu za pomocą mydła. Gdy to już zrobiłam, Collin wrócił do mnie z jakimiś różowymi spodenkami oraz koszulką. Podziękowałam mu i zamknęłam drzwi łazienki na zamek, kiedy wyszedł.
Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Czułam jakbym musiała obmyć się z tego całego wstydu i marasu, którego sobie narobiłam.
Kiedy wyszłam już z łazienki, skierowałam się do pokoju Collin'a, którego zastałam w samych krótkich szortach i bez koszulki.
Normlanie speszyłabym się na widok jego ciała, ale tak jak mówił - już spaliśmy w jednym łóżku i wtedy również miał na sobie tylko spodenki. Poza tym, lubię go jako kumpla i uważam, że jest spoko chłopakiem. Nie pociąga mnie w sensie fizycznym, a na dodatek, w moich myślach jest ktoś inny.
-Wiedziałem co wybierałem - zaśmiał się, mierząc mnie wzrokiem.
Piżamka Evy była trochę skąpa, ale podobno było to najlepsze co mógł znaleźć. Teraz już wiem dlaczego. No cóż, w końcu jest facetem.
Skarciłam chłopaka wzrokiem, zaśmiałam się cicho i uderzyłam go lekko w ramię. Ten zaśmiał się i wyszedł na chwilę z pokoju w celu wzięcia prysznica.
Położyłam się pod kołdrą na plecach i westchnęłam patrząc w sufit, który był lekko oświetlony przez blask księżyca dochodzącego zza okna.
Byłam bez sił. Nie sądziłam, że ta sytuacja aż tak mnie wymęczy, ale miałam dość.
Chciałam krzyczeć i płakać, ale nawet na to nie miałam sił. Po prostu leżałam gapiąc się bezczynnie w sufit i myślałam.
O tym, że Sam mnie zranił. O tym, że nasza przyjaźń prawdopodobnie dobiegła właśnie końca. O tym, że złamało to moje serce.
Ale mimo to, myślałam też o tym, co On właściwie teraz robi i gdzie jest. Czy myśli o mnie? A może cieszy się, że ma to już za sobą?
Przemyślenia przerwał mi odgłos otwieranych drzwi. Collin wszedł do środka i położył się obok mnie w tej samej pozycji.
-Wszystko będzie dobrze, mała.
Jego cichy szept sprawił, że z kącika mojego oka spłynęła łza. Nie musiałam nic mówić, On wiedział, że coś jest nie tak. Lubiłam w nim to.
Wtedy Collin przyciągnął mnie do siebie i pozwolił mi zwinąć się w kłębek i schować głowę między jego ramiona. I dopiero wtedy zaczęłam płakać. On tylko gładził moje plecy i spokojnie mnie uciszał, a ja nawet nie wiem kiedy - zasnęłam.
_______________________
30sty rozdział, wow
Lubicie Collina?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro