32: Byłem ślepy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


*Melanie*

Przespałam prawie cały dzień i obudziłam się o piątej wieczorem, co pewnie będzie powodem tego, że w nocy nie zasnę i będę zadręczać się myślami.

Kiedy się ocknęłam, widziałam jak Emma i Darcy leżą ze mną na połączonych łóżkach i oglądają telewizje. Zaczęłam się podnosić, przecierając oczy, a one spojrzały na mnie w jednakowym momencie.

-O, obudziłaś się, w końcu - zaśmiała się Darcy - już myślałyśmy, że kac Cię pokonał.

-Nie piłam aż tyle - powiedziałam ziewając i siadając po turecku.

-Co się wczoraj stało?- zapytała Emma -  nigdzie nie umiałam znaleźć ani Ciebie ani Sama, chyba nieźle zabalowaliście razem - powiedziała ruszając brwiami, a mi wcale nie było do śmiechu.

Wręcz przeciwnie, moja mina momentalnie zrzedła, gdy do mojej świadomości dotarły wszystkie informacje z wczorajszej nocy. Sam. Brittany. Ich rozmowa.

-Co jest?- Darcy podczołgała się do mojego boku patrząc na moja spuszczoną w dół twarz.

-Nie chce o tym gadać - powiedziałam cicho.

-Co ten debil znowu zrobił?- powiedziała Emma i objęła mnie ramieniem.

-To chyba coś poważnego..- wyszeptała Darcy, widząc jak się mieszam.

Nawet sama nie wiem, kiedy zaszkliły mi się oczy, a po moim policzku spłynęły słone łzy.

-Mel..- urwała Emma widząc jak zaczynam łkać.

Wtuliłam się do jej ciała, a Darcy głaskała mnie po głowie uciszając.
I płakałam tak kilka minut do momentu aż się nie uspokoiłam i nie opowiedziałam dziewczynom tego, co się stało. Wszystkiego ze szczegółami.

-Dupek - powiedziała Darcy.

-Coś mi tu śmierdzi - odparła Emma - niby czemu Sam miałby od tak zmieniać nastawienie do Ciebie? To nie ma sensu.

-Nie wiem, Em - wychlipałam.

-Albo jest skończonym idiotą, albo to jakiś podstęp. Jedno z dwóch.

-Nie pomagasz, Darcy - skarciła ją Emma.

-Mówię realistycznie, nie można niczego zakładać.

-Widzisz w jakim jest stanie, nie dołujmy jej jeszcze bardziej - zaczęły się kłócić między sobą.

-Mówię tylko, że lepiej dmuchać na zimne.

-Ale..- zaczęła brunetka lecz jej przerwałam.

-Dziewczyny!- powiedziałam głośniej, skupiając na sobie ich uwagę - przestańcie się kłócić tylko włączmy sobie jakiś serial i obejrzyjmy go jedząc chrupki i lody, okej? Nie ma sensu się sprzeczać, zapomnijmy o tym chociaż na chwilę, dobra?

Obie spojrzały na mnie i uśmiechnęły się lekko, a następnie przytuliłyśmy się we trzy i cicho zaśmiałyśmy.

Miałyśmy już szukać jakiegoś filmu bądź serialu, kiedy Darcy dostała wiadomość od Scott'a.

-Zaraz wracam - mruknęła przewracając oczami, po czym zniknęła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

*Sam*

Wróciłem do pokoju hotelowego dość późno i zastałem tam Scott'a, palącego na balkonie papierosa. Posłał mi zdziwione spojrzenie i przywołał do siebie gestem ręki.

-Gdzieś Ty był stary?- zapytał.

-Nawet mi nie mów - powiedziałem kradnąc fajkę z jego paczki i odpalając ją.

-Nie wyglądasz za dobrze.

-I tak też się czuję - powiedziałem zaciągając się papierosem.

Było okropnie. Czułem się jak wrak człowieka. Musiałem pogadać z Melanie, ale czy ona zechce mnie posłuchać? Czy mam poczekać chociaż jeden dzień tak jak mówił mi Blake, czy iść do niej już teraz? O ile jest w pokoju.. I czy w ogóle powinienem ufać Blake'owi? Przecież to przez niego to wszystko się stało. Przez niego i przez Brittany. Ale może to moja wina, bo narobiłem nadziei tej dziewczynie, że cokolwiek może z tego być. Chociaż nie wiem w jaki sposób, bo od razu mówiłem jej, że to tylko seks. Ależ byłem głupi.

Po tym wszystkim widzę jak bardzo ślepy byłem, bo nie walczyłem o Melanie wystarczajaco mocno i długo. Zjebałem po całości.

-Opowiadaj - mówi Scott, a ja wzdycham i zaczynam wszystko od początku.

Po rozmowie z przyjacielem są wiadome dwie rzeczy. Pierwsza - wylanie komuś wszystkich smutków i złości nie sprawia, że będzie nam lepiej. Druga - zdecydowanie muszę wziąć sprawy w swoje ręce i ją odzyskać.

Już chciałem do niej iść, kiedy drzwi naszego pokoju się otworzyły, a do środka weszła Darcy.

Spojrzała na mnie mrużąc oczy i wymierzyła we mnie palcem.

-Ty - powiedziała oschle - ani się waż do niej iść palancie.

Wytrzeszczyłem na nią oczy unosząc ręce w geście obronnym. Wepchnęła mnie w głąb pokoju i popchnęła na łóżko.

-Ej, spokojnie - powiedział Scott, przyciągając ją do siebie.

-Spokojnie? Wiesz w ogóle co on odjebał?

-To nie tak - powiedział brunet, broniąc mnie.

-A niby jak?- stanęła z założonymi rękami, patrząc to na mnie, to na Scott'a.

Westchnąłem i zabrałem się drugi raz za opowiadanie tej samej historii.

-Wiem, to moja wina, byłem ślepy i głupi, ale ona mi czegoś dosypała do cholery!- powiedziałem w końcu reasumując.

-Masz szczęście - powiedziała Darcy.

-Że co?

-Że to co słyszałam to nie prawda, bo chyba byś miał przesrane - odparła klepiąc mnie po plecach.

-Dzięki - burknąłem sarkastycznie.

-Musisz jej to wytłumaczyć - powiedział Scott - ale nie dziś, jutro.

-To będzie ciężkie ze względu na to, że Mel nie chce z Tobą gadać - odezwała się rudowłosa.

-Kurwa..- szepnąłem pod nosem.

-Chyba że wcale nie będzie wiedziała, że idzie z Tobą porozmawiać..-powiedziała dziewczyna patrząc na mnie chytrze.

-Co masz na myśli?- zapytałem.

-Bądźcie jutro we dwójkę na plaży wieczorem, na małym molo - zaczęła - zabierzemy tam Mel.

-Myślisz, że będzie miała ochotę gdzieś wyjść?- uniosłem brew.

-Nie będzie miała wyboru.

Przygryzłem dolną wargę spoglądając na Darcy i skinąłem głową. Okej, niech będzie i tak.

*Melanie*

Następnego dnia dziewczyny wyciągnęły mnie na plażę z pretekstem, że nie mogę zmarnować naszego ostatniego tygodnia wakacji na leżeniu w łóżku i obżeraniu się lodami.

Poniekąd miały racje, chociaż nie miałam zbytniej ochoty na imprezowanie. Jednak jeden drink mi nie zaszkodzi, a może sprawi, że się wyluzuję i trochę przestanę myśleć o Samie.

-Ubieraj jakąś sukienkę i wychodzimy - powiedziała Emma, malując swoje długie rzęsy.

Był wieczór, a słońce powoli zachodziło. Pogoda była sprzyjająca, chociaż słońce nie prażyło dzisiaj aż tak mocno.
Postanowiłam jednak, że ubiorę zwiewną sukienkę z krótkimi rękawkami, a włosy zostawię rozpuszczone. Nie stroniłam się, bo przeciesz szłyśmy tylko na plażę. Poza tym będzie ciemno. Jedyne co zrobiłam, to przejechałam twarz korektorem, zamazujac moje doły pod oczami.

Na plażę doszłyśmy szybko, a na miejscu usiadłyśmy na brzegu i otworzyłyśmy nasze gotowe w butelkach drinki, które kupiłyśmy w supermarkecie. Kocham kamikaze.

Gdy wypiłyśmy było już ciemno, a blask pólksiężyca odbijał się od tafli wody, nadając blask temu miejscu.

-Idziemy!- powiedziała nagle Darcy, a ja spojrzałam na nią marszcząc czoło.

-Gdzie?- zapytałam.

-Popływać - zaśmiała się Emma, a ja otworzyłam lekko usta chcąc zaprotestować, jednak dziewczyny złapały mnie za ręce i podciągnęły do góry abym wstała, a późnej pociągnęły w stronę małego molo.

-Dziewczyny zwolnijcie trochę!- krzyknęłam za nimi, ale one wcale nie zwalniały.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce byłam lekko zdyszana. Oddychałam szybko i oparłam się dłońmi o kolana, pochylając się i próbując złapać głębszy oddech.

-Pogięło was - powiedziałam - i co teraz?- zapytałam, ale zmarszczyłam brwi, kiedy nie odzyskałam odpowiedzi - dziewczyny?

Wtedy podniosłam się do pionu i spojrzałam przed siebie, gdzie moim oczom ukazał się Sam. Świetnie.

___________________

Rozdział nie jest zbyt długi i chyba nie powala, ale trochę to ciągnę, żeby dostarczyć wam jak najwiecej rozdziałów się da

A wy co myślicie, jesteście ciekawi jak potoczy się ich rozmowa?

Oceniajcie i komentujcie jak zawsze, buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro