2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Witam moje gołąbeczki!-usłyszałam znajomy głos za moimi plecami.
Leo nagle przestał mnie chlapać i stał jak osłupiały, patrząc na Charliego. TAK CHARLIEGO! Nie mam pojęcia co on robi w Miami, jeszcze o tej porze (nie zapomnijcie, że jest 3 w nocy!).
-Yyy...Charls...?-spytałam lekko zmieszana.
-Tak, mała. Co wy tu robicie?-zapytał blondaś unosząc swoją brew. No kurwa, co my tu robimy?! Może odpoczywamy?! I jak on do mnie powiedział? Mała?
-Ty! Uważaj na słowa, zjebie!-udawałam obrażoną. Nienawidzę jak ktoś mówi do mnie ,,mała" i inne głupie ,,zdrobnienia".
-No okey spokojnie...więc co wy tu robicie?
-Odpoczywamy od ciebie-wyjaśnił mu Leo, a ja zgadzałam się z nim w 100%.
Następnie postanowiłam wrzucić tego zjeba do wody. Ops...tak trochę miał telefon w kieszeni i kolejne Ops...tak trochę mu się zepsół.
-O teraz pożałujesz!-krzyknął i rzucił się na mnie.
Zabawy, zabawą, ale trochę siły to on ma, no.
-Charlie do cholery, zejdź ze mnie bo mnie podtapiasz!-wiedziałam ,że mnie nie słyszał ,bo sama bym nie słyszała osoby która właśnie krztusi się wodą i mówi jak nachlany żul.
Te zjeby wciąż się chichrały, a ja się kurwa topię!
-Leo dość!-wrzasnęłam, choć ciagle mój głos zagłuszało bulgotanie wody.
Dobra już nie miałam siły. Te tępe pały ciągle stały przy brzegu i szczerzyły swoje krzywe zęby. Serio się mocna na nich wkurwiłam! Więc po prostu już się nie wysilałam i upadłam na dno. W wodzie śmiechy ucichły, ale szczerze miałam nadzieję, że na lądzie(?) też już nie mają ze mnie beki, bo mam już tego serdecznie dosyć. Na dnie leżę już od jakiś 15 sekund, a oni nadal nie przyszli...no ok to brzmi dziwnie, ale serio zaczyna mi brakować powietrza. Nareszcie. Leo, kuźwa płynie. Chwyta mnie za nadgarstki i wypływa ze mną na powierzenie.
-Co wy braliście?!-krzyczę wychodząc z wody.
Co za zjeby. Ja się prawie utopiłam, a oni dalej się śmieją. Co za skurwiele no! (Ciiii...ja ich wcale nie obrażam).
-Ciebie-odpowiedzieli rownocześnie.
-Chcielibyście-odpowiadam krótko.
Co za zboki no! Ruchać im się zachciało.
-W jakim hotelu śpicie?-nareszcie Charlie zmienił na jakiś normalny temat.
-My śpimy tu-odpowiedziałam bez żadnych emocji.
-Bo?
-Bo tu jest romantyczniej...i...bardziej dyskretnie-myślałam ,że zabije tego bruneta. Ha! Znowu mu się ruchać chce.
-No chyba nie chłopczyku-mówię i parskam śmiechem.-Tak serio, to ten zjeb zostawił nasz hajs i kartę do hotelu na lotnisku i nie mamy co ze sobą zrobić-kontynuowałam swoją jakże kulturalną wypowiedź *wyczujcie ten sarkazm*
-Trochę słabo, ale jak chcecie mogę was przenocować u mnie w hotelu bo laska w recepcji się pomyliła i zamiast pokoju 1 osobowego, dała mi 2 osobowy. No wiecie nie narzekałem.
Godzinę pózniej
Już 4:23 ,a my dopiero weszliśmy do pokoju Charlsa. No zajebiście są tylko 2 łóżka...Ja muszę spać z Leo...w sumie to fajn...okropnie! O czym ja w ogóle myślę. No dobra uspokój się Kate. Poszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę.
-Nie chcesz przebrać się tu?-krzyknął Leo z pokoju.
Oczywiście musiał walnąć jakiś głupi tekst w swoim stylu...No cóż...
-Jak cię zaraz jebnę to się nie pozbierasz!-krzyknęłam i dla bezpieczeństwa zamknęłam drzwi od toalety. Gdy weszłam ponownie do pokoju, chłopaki siedzieli na podłodze i kręcili butelką. Kto mądry gra w butelkę w dwie osoby? Super, szkoda, że jest prawie piąta nad ranem!
-Leo prawda czy wyzwanie?-zapytał blondaś ,kiedy koniec butelki zatrzymał się na brunecie. Na kim innym miał się zatrzymać, skoro grają we dwójkę?!
-Wyzwanie...?-bardziej zapytał niż powiedział.
-Hmmm...- Charlie spojrzał na mnie i już wiedziałam ,że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wręcz przeciwnie.
-Pocałuj Kate...
-No ok-Leo uśmiechnął się...no kurwa, zaraz zerwę ten jego uśmieszek z tej gęby.
Brunet przybliżył się do mnie i...złączył nasze wargi, a ja debilka, odwzajemniłam pocałunek. Boże co ja robię?! Przecież to tylko mój przyjaciel. Nie powiem było przyjemnie,...a nawet bardzo. Co ty Cateline znowu pieprzysz, No?
-Już?-przerwał nam głos Charliego i oderwaliśmy się od siebie. Teraz kręcił Leo i oczywiście musiało paść na mnie.
-Yyy...jesteś dziewicą?-po słowach bruneta cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
-No oczywiście, że...-trochę się zawstydziłam, a nie sorry przecież ja się nigdy nie zawstydzam.
Potem ja z Leo śmialiśmy się pod nosem, bo Charlie zasnął na podłodze! Ale nie chcieliśmy go obudzić ,więc postanowiliśmy położyć się już spać. Uffff...uniknęłam odpowiedzi na te super pytanie *kolejny sarkazm*.Ja położyłam się przy ścianie ,a Leo zdjął koszulkę i położył się obok. W sumie do widoku bruneta bez koszulki byłam już przyzwyczajona *bez skojarzeń*.

~~~
(760 słów bez notki)
Dziś dłuższy rozdział 😀 Zostaw po sobie ślad, jeśli książka ci się podoba😊⭐️. Do następnego💓✋🏻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro