22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Pięć dni później*

Leżałam na łóżku prawie naga, z blondynem. Zakrywała nas tylko dolna bielizna, ale w sumie nie przeszkadzało mi to. No chyba, że mój brzuch przez ostatnie tygodnie dziwnie urósł.
Położyłam głowę na jego torsie, a on bawił się moimi włosami.

-Już czujesz się lepiej?-zapytał.

-Trochę.-powiedziałam, a on pocałował mnie w czoło.

-Od jakiego czasu się tak czujesz?

-Jakiegoś miesiąca może dwóch.-wzruszyłam ramionami.-Na początku myślałam, że to jakieś zatrucie, potem ten zabobon, a teraz to normalne.

-To nie jest normalne Esmee.-powiedział karcąc mnie za samą myśl.-Musimy iść do lekarza.Pierw do ginekologa, żeby odrzucić myśl o ciąży.

-A jeśli będę w ciąży?

-Rzucę cię i zajmę się jakąś siksą.

-Co?-położyłam się na nim.

-Żartuję, przecież wiesz, że cię nie zostawię. Jeśli będziesz w ciąży damy sobie jakoś radę.

-Obiecujesz?-położyłam dłonie na jego policzkach.

-Tak skarbie.

-Jeszcze raz przepraszam, że byłam tak okropna.

-Nie ciągnijmy już tego tematu.-przewrócił oczami.

-I tak będę cię przepraszać codziennie.

-Jesteś nieznośna.-położył swoje dłonie na moich plecach.-Ale moja.

-Ale twoja.-uśmiechnęłam się delikatnie.

~~~~

Siedziałam w gabinecie ginekologicznym jakiejś kobiety.
Wypytywała mnie o różne rzeczy, ale w końcu przestała i kazała ściągnąć bluzkę oraz spódniczkę. Zrobiłam to co kazała i położyłam się gotowa na badanie. Czarnowłosa nałożyła zimny żel i zaczęła jeździć po moim brzuchu. Przyglądała się, aż w końcu zadowolona spoglądała na monitor.

-Jest pani w ciąży.-powiedziała.-Mdłości są nasilone, ale chyba wiem dlaczego.-wygięła usta w uśmiechu.

-Coś nie tak z dzieckiem?

-Jest pani w ciąży bliźniaczej. Urodzi pani dwójkę małych brzdąców.

-Nie to niemożliwe..

-Dasz sobie radę złotko.-złapała mnie za dłoń.-Sama jestem mamą takich urwisów.-podała mi papier i wyłączyła urządzenie.

-Jak pani sobie radzi?-spytałam i wytarłam skórę, po czym zaczęłam się ubierać.

-Na początku było ciężko, urodziłam w wieku dwudziestu jeden lat i musiałam porzucić dotychczasowe życie dla tych szkrabów.-spojrzała na mnie.-Ale nie żałuję. Wiek nie robi tu różnicy, chodzi o dojrzałość psychiczną.-wydrukowały się zdjęcia i pokazała mi na nich palcem.-Tutaj jest jedno, a tutaj drugie.

-Ma pani jeszcze jakieś dzieci?

-Tak jeszcze mam jedną córkę.Ma na imię Miley.

-Dziękuję.

Po dwudziestu kolejnych minutach wyszłam z pomieszczenia, a Charlie od razu zerwał się z siedzenia. Podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie, a widząc kopertę w mojej dłoni zmarszczył brwi.

-Bliźniaki.Błagam powiedz, że się cieszysz.

-Bardzo się cieszę.-przytulił mnie mocno.-Teraz jesz za trzech.

-Nie wiem jak powiem to mamie i Kevinowi.-wtuliłam się w niego.

-Powiemy razem.-pogłaskał mnie po włosach.

-Możemy wrócić do domu za tydzień?

-Tak.Będziemy musieli szukać później mieszkania.Który miesiąc?

-Drugi.-westchnęłam.

-Czyli jeszcze siedem miesiący.Chyba powinniśmy zacząć szukać.Zanim się urządzimy i te szkraby zdradzą nam swoją płeć trochę minie.-pocałował mnie w czoło.-Masz na coś ochotę?

-Na dużego burgera z podwójnym serem, frytkami i sałatką.

-Okej.

Po godzinie byliśmy najedzeni i zadowoleni. Nigdy nie zapomnę miny kobiety zbierającej zamówienia, kiedy usłyszała nasze zamówienie, a potem słowa Charliego, a dla mnie...
Jej mina była wręcz zabawna.
Siedziałam właśnie na kanapie z blondynem, który dołączył do mnie z kubkiem kawy i laptopem na kolanach. Miał otwarte parę ofert domów, a ja widząc ich cenę prawdopodobnie wyglądałam teraz jakby moje oczy chciały wypaść z własnych orbit.

-Charlie..

-Już mówiłem, że pieniądze to moja rola, a ty się o nic nie martw.

-Skąd ty chcesz wziąć tyle?

-Mam je na koncie. Przez dawną karierę dużo zarabiałem i wszystko odkładałem, potem wyjechałem do Ameryki i tam studiowałem i pracowałem, odkładając połowę.

-Dobra, ale nie myśl, że lecę na twoje pieniądze.-oparłam głowę na jego ramieniu.

-Nie myślę tak, muszę cię przekonywać lub zmuszać, żebyś je przyjęła.-zaśmiał się.

-To źle?

-Nie skarbie, wręcz przeciwnie.

-Pokazuj pierwszą propozycje.

-Okej.-Najechał myszką na jedno z ogłoszeń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro