4
Był wieczór. Carol poszła na noc do swojego chłopaka, a ja zostałam w domu głaszcząc kota na kanapie. Westchnęłam dostatecznie tracąc nadzieję, że jednak blondyn przyjedzie. Godzina dwudziesta, a jego jak nie było tak nie ma.
W telewizji leciał jakiś serial, w którym historycy wypowiadali się na różne tematy. Mała czarna kulka sierści wtuliła się we mnie i spała w najlepsze, mrucząc przy tym. Pogłaskałam kotka i okryłam się szczelniej kocem. Powoli zaczęłam usypiać, a kiedy już prawie spałam zadzwonił dzwonek ledwo żywa wstałam. Zwierzątko zskoczyło z kanapy i zajęło miejsce w fotelu.
Poprawiłam koc i poszłam otworzyć drzwi. Prawdopodobnie była to moja natrętną sąsiadka Melania, która lubiła pożyczać ode mnie lub Carolyn książki wieczorami. Przekręciłam zamek w drzwiach i odwróciłam się plecami do wejścia.
-Idź do mnie i wybierz sobie coś czego jeszcze nie czytałaś.-ziewnęłam.-Po za tym znalazłabyś wcześniejsze godziny..-spojrzałam na osobę za sobą i zakryłam twarz kocem, chcąc zakryć rumieńce.
-Hej kotek.-uśmiechnął się delikatnie.
-Przepraszam, myślałam, że to Melania.-westchnęłam.
-Przepraszam, że tak późno, ale coś zatrzymało mnie w Londynie.-opuścił moje dłonie na dół.-Spałaś?
-Teoretycznie.-przytuliłam się do niego.-Tęskniłam.
-Ja też Esmee.-oplótł mnie szczelnie ramionami.
-Przepraszam za moje zachowanie w kawiarni. Po prostu boję się..-przerwałam swoją wypowiedź i zamilkłam.
-To nic takiego.Bardzo lubię gdy mnie przytulasz, ale chyba powinienem zdjąć buty.-odsunął się delikatnie.
-Em tak, faktycznie.-speszona odsunąłam się, a jakiś czas później siedzieliśmy w salonie.
-Dobra ta cisza jest chora.Chodź do mnie.-poklepał się dłońmi o kolana, a ja zadowolona usiadłam na nich i przytuliłam go.
-To wspaniałe uczucie.
-Jakie?
-Uczucie upicia miłosnego.-popatrzyłam w jego oczy.
-Kocham cię.Chorobliwie cię kocham Esmee.-złapał moje policzki.-Nigdy nie wątpiłem w to i nie zwątpię.
-Też cię kocham.Jesteśmy nienormalni prawda?-oparłam czoło o jego.
-Możliwe.-uśmiechnął się.
-Kocham cię, bardzo cię kocham.-przejechałam dłonią po jego torsie.
-Przepraszam, że o to zapytam ale..spałaś z Willem?
-Em..-zarumieniłam się i odsunęłam od niego spuszczając głowę.
-Esmee, to normalne, że ktoś musiał zaspokoić twoje drapieżne potrzeby.-zaśmiał się.
-Tak.
-I jak było?
-Było okej.-przygryzłam wargę.-Bardzo okej.
-Właśnie widzę.-złapał za mój podbródek.-Kwiatuszku to nic.-pogładził mój policzek kciukiem.
-Ty też miałeś jakąś...
-Nie.-przerwał mi.
-Jestem głupia.-oparłam głowę o jego ramię.
-Oboje jesteśmy.-pogładził moje włosy.
-Zostaniesz u mnie na noc?-wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi.
-Carol?
-Nocuje u chłopaka.-musnęłam ustami jego skórę.
-Mogę zostać.Jutro rano po śniadaniu będę musiał wracać do domu, ale obiecuję, że spotkamy się szybko.
-Od poniedziałku do piątku rano idę na studia, a później pracuje w kawiarni pewnej starszej pani, także wracam dopiero o dwudziestej do domu i tak nie odczuje twojego braku.
-Ah tak?-spytał oburzony.-W takim razie będziemy tylko pisać.
-Charlie misiu oczywiście, że będę za tobą tęsknić.Mogę nawet umierać.
-Nie podlizuj się zołzo.-przytulił mnie.
-Okej.-polizałam jego policzek.
-Skarbie uspokój swoje hormony.
-Czyli wraz z wiekiem coraz bardziej lubisz się przytulać?
-Możliwe.-położył mnie na kanapie i nachylił się nade mną.-Co nie zmienia faktu, że strasznie na ciebie lecę.-złączył nasze usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro