8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się czując zimno wokół mojego ciała. Otworzyłam oczy i pokręciłam się chwilę po łóżku szukając ciepłego ciała blondyna, ale go nie było. Z dołu usłyszałam wiele nocnych pożegnać, więc postanowiłam zostać na wygodnym materacu. Ostatnie Dobranoc dobiegło z ust mojego chłopaka, a chwilę później wszedł on do pokoju. Uśmiechnęłam się do siebie, słysząc jak zrzuca z siebie ubrania i odkłada je na bok. Wyciągnął coś z torby, a dwie minuty później leżał koło mnie.
Przytuliłam się do blondyna bez słowa i od razu poczułam ciepło bijące od niego. Fakt, że byłam ubrana w dresy i koszulkę z kotkiem, średnio mnie cieszyła. Przez moment poczułam się lekko dziecinna, ale od razu przez głowę przebiegł mi moment, kiedy widział mnie w piżamie z pandą.
Oplótł mnie ramionami i pocałował w czubek głowy.

-Przyjechała twoja rodzina.-wyszeptał.

-Dużo ich?

-Ośmiu.Liam i jego rodzina oraz Miley z Christopher i małą.

-Szkoda, że nie wstałam wcześniej.Chciałabym się z nimi przywitać.

-Jutro na śniadaniu to zrobisz.-pogłaskał moje włosy.-Operacja się udała.

-Naprawdę?-przytuliłam się do niego mocniej.

-Tak kochanie, jutro będziesz mogła ze mną do niej pojechać.

-Tak się cieszę, że ją zobaczę.-powiedziałam łamiącym się głosem.-Bałam się, że...

-Nie musisz kończyć.-przerwał mi.

-Pada deszcz?-zwróciłam uwagę na stukot w oknie.

-Tak, rozpadało się dobrą godzinę temu i nie zapowiada to nic dobrego.W nocy ma być burza.

-W końcu za parę dni zaczyna się maj.

-Nie boisz się burzy prawda?

-Lubię ją, ale nie jeśli będzie silna.-przygryzłam policzek od środka.

-Jeśli bała byś się to mnie obudź.

-Okej.-musnęłam ustami jego klatkę piersiową.

-A teraz śpij moja kaczuszko.-mruknął zmęczony i położył się na plecach.

-Dziękuję, że ze mną tutaj jesteś.

-To mój obowiązek Esmee.

~~~~
Pisnęłam cicho słysząc grzmot. Był on na tyle głośny, że zadrżało okno. Wtuliłam się bardziej w pościel i miałam cichą nadzieję, że się uspokoję. W nocy przez sen odwróciłam się od Charliego i teraz on w głębokim śnie przylegał do moich pleców.
Kolejny błysk i szczekanie pobliskich psów. Chwilę później głośny grzmot, a mnie przechodzą ciarki.

-Kotku?-usłyszałam zaspany głos blondyna.-Mieliśmy umowę.

-Nie chciałam cię budzić..to bez sensu.-odwróciłam się do niego i przytuliłam mocno.

-Pocałuj mnie.

-Co?-odsunęłam się.

-Skup się na mnie, nie na burzy.-położył dłoń na moim policzku.-Wiem co mówię.

Przysunęłam się do niego. Uśmiechnął się i pogładził mój policzek kciukiem. Błysk rozświetlił pokój, a ja spojrzałam w jego oczy.

-Jesteś idealny.-wyszeptałam.-Pieprzona perfekcja Lenehan.Cały mój i nie zmieniajmy tego.-złączyłam nasze usta.

Nasz pocałunek był delikatny, ale i tak zawsze sprawiał mi niezwykłą przyjemność. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i przejechałam jedną po mięśniach na brzuchu.
Przygryzł moją wargę i warknął uroczo kiedy chciałam ściągnąć dłoń.
Grzmot za oknem wprowadził mnie w lekkie osłupienie, ale chwilę później blondyn wykorzystał okazję i wtargnął językiem do mojej buzi.
Złapał za moje udo i przerzucił sobie moją nogę przez swoje biodro.
Jęknęłam cicho i kompletnie dałam mu się zdominować. Zawisł nade mną i całował żarliwie. Mogłam się domyślić, że jego nastawienie zmieni się w nim zaraz po tym jak moje palce zaczną badać jego brzuch.
Złapał za moje dłonie i wgniótł je w poduszkę. Starałam się nadążać za jego tempem, ale nie potrafiłam oddać namiętności jaką mnie darzył w tym momencie. W końcu puścił moje dłonie i skupił się na badaniu mojego ciała, a ja wplotłam palce w ukochane kosmyki blondyna.
Odsunął się ode mnie i posłał mi uśmiech.

-Charlie...

-Cichutko.

Zsunął trochę moje spodnie na wysokość bioder i nachylił się. Jego oddech drażnił moją skórę, aż w końcu złożył pocałunek i zassał się na moim podbrzuszu. Wciągnęłam powietrze kiedy  moja koszulka sunęła do góry wraz z śladami, które na mnie tworzył. Nie miałam stanika i spięłam się zdając sobie z tego sprawę. On widząc to zostawił moją koszulkę w spokoju i zbliżył się do mojej szyi.
Odchyliłam głowę na bok, a on składał tam same pocałunki.
Byłam wdzięczna, nie wyobrażałam sobie spędzać jutro masy czasu starając się zakryć makijażem czerwone malinki. Jęknęłam kiedy odnalazł mój czuły punkt i drażnił go dłużej. Rozluźniłam się czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu.
On nachylił się nad moim uchem i musnął je ustami.

-Właśnie nasza burza odchodzi w dal.-wyszeptał, a ja westchnęłam niezadowolona.-Myślę, że powinniśmy przystopować trochę kochanie.Nie chce, żeby nasz pierwszy raz po powrocie do siebie był w ten sposób.

-Charlie ale..-zatrzymałam się dopiero teraz zdając sobie sprawę, że ma rację.-Okej.

-Nacieszysz się jeszcze mną nie raz.-pocałował mój policzek i położył się obok.
Jeździł dłonią po moim podbrzuszu i składał co jakiś czas pocałunki na moim ramieniu.

-Nie drażnij dziewiętnastolatki, która ma bardzo nieprzyzwoite myśli.

-W końcu wiesz co ja czułem dwa lata temu.-zaśmiał się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro