Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mina poczuła ból w ramieniu. Ze zdezorientowaniem otwarła oczy, by zobaczyć czerwoną tkaninę dywanu oraz drewniane nogi stolika na kawę. Szybko zrozumiała, że podczas wizji musiała upaść na podłogę. Miała wrażenie, że była nieobecna przynajmniej kilka godzin, więc rozejrzała się w poszukiwaniu wiedźmy. Nie szukała długo, gdyż ta stała nad nią ze zwężonymi powiekami i oczekiwaniem wymalowanym na twarzy.

— Mogłaś wspomnieć, że mdlejesz na widok krwi. Oszczędziłoby to nam kilku minut — westchnęła kobieta z irytacją.

Mina odetchnęła z ulgą. Była nieobecna jedynie przez chwilę.

Wymamrotała przeprosiny. Miała lekkie zawroty głowy, więc gdy wstawała, chwyciła się stolika dla utrzymania równowagi. Następnie usiadła na kanapie i spojrzała z ciekawością na czarownicę.

Teraz posągowa twarz złotowłosej nie wyrażała nic poza oczekiwaniem. Po wszystkim, co nastolatka widziała przed momentem, zrozumiała, że ten brak emocji musiał być jej taktyką obronną, która wymknęła się spod kontroli.

— Czyli... mam iść do Gerharda? — zapytała Mina ze zrezygnowaniem. Wizja osłabiła ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Po obserwowaniu cudzego nieszczęścia, poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła, na myśl o tym, co zamierzała uczynić. Chociaż początku czuła złość na chłopaka, w tamtym momencie przytłaczał ją smutek. Nawet jeśli był sprawcą nieszczęść jej rodziny, dzięki historii wiedźmy ostatecznie pojęła jego brak złych intencji. Nie chciała mu wymierzać kary, a już szczególnie nie w tamtym momencie.

— Tak. Pamiętaj, zawarłyśmy umowę. Teraz każda z nas musi dotrzymać swojej części. W przeciwnym razie umrze. Powinnaś być zadowolona, gdyż bardziej niż ja potrzebujesz takiego zabezpieczenia. A więc... ach zapomniałabym! — Wiedźma teatralnie przyłożyła rękę do czoła i przymknęła oczy. — To ta starość. Jest jeszcze jeden problemik, ale na pewno nie będzie stanowił dużej przeszkody.

Mina westchnęła i uniosła pytająco brwi.

— Żeby was przenieść za barierę, będę oczywiście potrzebowała energii. Najlepiej młodej osoby. Wskażesz mi kogoś.

Szesnastolatka zamknęła oczy i przyłożyła ręce do czoła. Poczuła przenikliwy ból głowy, jak przypuszczała, spowodowany stresem. Nie mogła zaprzeczyć, od razu pomyślała o Moritzie. Przerażał ją i już sama myśl o synu burmistrza wywoływała u dziewczyny dreszcz obrzydzenia. Czy jednak czuła wobec niego tak wielką nienawiść, by skazać go na śmierć? Szczególnie po tym, co przed chwilą widziała. Wszyscy w miasteczku nienawidzili wiedźmy, a jednak jej czyny nie wzięły się z czystego zła.

Pomimo wahania nastolatka zawarła już z wiedźmą umowę i nie mogła zrezygnować. Musiała dostarczyć jakąś ofiarę, więc mogła jedynie szukać dla siebie usprawiedliwienia. Wmawiała sobie, że zdążyła już doświadczyć nieprzewidywalności Moritza oraz wiedziała, iż nie stronił on od brutalności. Dodatkowo, gdyby miał okazję, pewnie zabiłby ją z zimną krwią, za upokorzenie, które podobno mu zafundowała. No i Mina podejrzewała, że syn burmistrza może w przyszłości skrzywdzić inne dziewczyny, więc jego nagły zgon byłby przysługą dla społeczeństwa. Przynajmniej tak sobie wmawiała. Jednakże ani przez minutę nie potrafiłaby myśleć o sobie jak o bohaterce.

Podczas gdy nastolatka rozważała wszystkie za i przeciw, czarownica spokojnie siedziała i nuciła pod nosem jakąś rosyjską piosenkę, gładząc swoje czarne szaty. Kiedy Mina odchrząknęła, złotowłosa natychmiast przestała i spojrzała na nią wyczekująco.

— Dobrze. Znajdę ci kogoś — Dziewczyna zmusiła się, by jakoś utrzymać głos w ryzach. Miała wrażenie, że zaraz się popłacze.

— No i pięknie — powiedziała wiedźma z wyraźnym zadowoleniem, a następnie pstryknęła.

Sekundę później po całym ciele nastolatki przeszło zadziwiająco przyjemne mrowienie. Sylwetka czarownicy, którą miała przed oczami, szybko zawirowała, tworząc miksturę złota i czerni. Po chwili dziewczyna znalazła się przed drzwiami pokoju Claudii, matki Gerharda.

Niepewnie pociągnęła za klamkę i weszła do środka, próbując na szybko ułożyć sobie w głowie jakiś plan. Musiała jakoś wytłumaczyć swoje nagłe przybycie.

Zastała Gerharda, trzymającego w rękach jakąś książkę i patrzącego na nią z zaszokowaniem.

— Mino? Jak się tutaj dostałaś? Przez ostatnie kilkanaście minut nie byłem w stanie otworzyć tych drzwi!

— Ustąpiły bez problemu. — Nastolatka wzruszyła ramionami, wbijając wzrok w drewnianą podłogę.

— Ale co z moją babcią? — dopytywał, podbiegając do dziewczyny. Objął ją, a ona mu na to pozwoliła, pozostając zarazem całkiem sztywną.

— Unieszkodliwiłam ją — powiedziała, starając się brzmieć przekonująco. — Ogłuszyłam... czajnikiem, kiedy na chwilę odwróciła wzrok.

Gerhard spojrzał na Minę z powątpiewaniem i dziewczyna już pomyślała, że zrozumie, że ona chce go oszukać. Młodzieniec jednak westchnął przeciągle i pokręcił głową.

— Coś tu nie jest w porządku. Ona z nami gra Mino. Musimy przewidzieć, jaki może być jej następny ruch i wtedy jakoś uciec.

— Co w takim razie proponujesz? — Dopiero w tamtym momencie przypomniała sobie, że czarownica miała dać jej nóż. Najwyraźniej o tym zapomniała. Dlatego Mina była zdana tylko na swoją pomysłowość. Odsunęła się delikatnie od młodzieńca i rozglądnęła po pokoju w poszukiwaniu czegoś, czego będzie mogła użyć, by ogłuszyć Gerharda. Od razu uznała, że pióro do pisania raczej by go nie zraniło, szafka nocna była za duża, pozłacany świecznik... Zatrzymała wzrok na przedmiocie. On mógł zadziałać. Musiała jedynie dostatecznie mocno uderzyć.

— My... zabijemy ją — uznał twardo, przerywając rozmyślania dziewczyny.

Minę zmroziło. Spojrzała na chłopaka z szokiem wymalowanym na twarzy.

— Co? Przecież to twoja babcia! Może i nie jest zbyt dobra, ale to nie powód, by ją od razu zabijać. — Jeśli jakimś cudem próba Gerharda, by się powiodła, szesnastolatka mogła utracić tak długo wyczekiwaną szansę na powrót do domu. Poza tym od razu pomyślała, że taki akt zupełnie jej nie pasował do charakteru młodzieńca. Chociaż prędko się skarciła, przypominając sobie, jego dotychczasowe intrygi. Pomimo tego do tamtego momentu uważała go mimo wszystko za lekko bezmyślnego i beznadziejnie zakochanego, jednak na pewno nie za mordercę.

— Kocham twoją wrażliwość, Mino, lecz to jedyne wyjście. Tego nie przewidzi. Uważa, że nigdy bym jej nie skrzywdził. Jeśli tylko tak będziemy mogli być razem, jestem gotowy na to poświęcenie!

Mina pokiwała głową, jednocześnie powoli podchodząc do biurka, na którym stał świecznik. W głosie chłopaka słyszała domieszkę obłędu, podobnego do tego, który towarzyszył jego babci, kiedy mówiła o podłości ludzi.

— Zaraz znajdę zaklęcie w tej księdze czarów mojej matki. Na pewno znajdziemy coś, co zabije babcie. Będę mógł zaczerpnąć energię z mojego nietoperza i ewentualnie kilku innych zwierząt zamkniętych w jej klatkach, jeśli tamta nie wystarczy. Zobaczysz Mino, po jej śmierci wszystko będzie idealne!

Dziewczynę sparaliżowało przerażenie. Gerhard stawał się nieprzewidywalny. Wcześniej zawsze wyrażał się o czarownicy z lekkim strachem, ale szacunkiem. Nigdy nie przypuszczała, że z tak absurdalnego powodu, byłby w stanie zabić kobietę, która go wychowała. Nawet jeśli nie dała mu najlepszych wzorców i zafundowała samotne życie, nie zasługiwała na taką śmierć.

Nastolatka przełknęła ślinę, a jej oczy wypełniły się łzami. Schowała świecznik za plecami i powoli podeszła do Gerharda. Gdy nad nim stanęła, jeszcze na nią popatrzył z uśmiechem. Jego oczy wyrażały pełnię zaufania. Nie spodziewał się, że trzymała cokolwiek za plecami.

— Wszystko w porządku? — zapytał, dostrzegając jej rozemocjonowanie.

— Po prostu się boję — przyznała szczerze. Nie wiedział jednak, że nie bała się jego babci, tylko tego, co zaraz będzie musiała zrobić.

— Zabijemy ją i wtedy już niczego nie będziesz musiała się bać. Obronię cię przed wszystkim — stwierdził z determinacją i ze zdwojonym skupieniem wrócił do czytania.

Po czole Miny spływał pot a po policzkach łzy. Serce nastolatki biło tak głośno, że miała wrażenie, iż doskonale słychać je w całym pokoju. Wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że nie może pozwolić sobie na zawahanie, mogłoby ją ono zgubić. Policzyła w myślach do trzech i z całej siły zamachnęła się, celując w skroń Gerharda.

Chłopak nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku, zakołysał się i padł na ziemię. Mina dla pewności uderzyła raz jeszcze, tym razem nieco lżej, nie chcąc go zbyt krzywdzić. A przynajmniej nie zabić.

Szesnastolatka spojrzała na młodzieńca z poczuciem winy. Jego blada twarz nie wyrażała żadnych emocji, wyglądała na martwą. Dziewczyna miała nadzieję, że to było tylko jej wrażenie. Wtedy dostrzegła krew.

Nawet nie zauważyła, kiedy wypuściła świecznik z rąk. Jej ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść, a z ust wydała rozpaczliwy jęk.

— Nie, nie mogłam go zabić — szepnęła do siebie.

Czując wypieki na twarzy, wybiegła z pokoju. Przez około minutę szaleńczo błądziła po korytarzach, próbując przypomnieć sobie drogę, aż wreszcie trafiła pod bibliotekę. Tam przystanęła, by złapać oddech i zebrać myśli. Wiedziała, że musi jak najszybciej znaleźć wiedźmę. Tylko ona mogła uratować swojego wnuka.

Mina westchnęła. Zamknęła oczy i spróbowała przypomnieć sobie drogę. Następnie, kierując się rozmazanymi wspomnieniami oraz intuicją, po przejściu kilku kolejnych zakrętów znalazła schody, prowadzące do salonu. Zamierzała już po nich zejść, kiedy z przerażeniem usłyszała krzyk swojego brata.

— Mina? — zawołał niepewnie, a po chwili do dołączyły się do niego nawołujące głosy Grety i babci.

Nagle nastolatka poczuła na ramieniu zimną dłoń.

— Nie sądziłam, że tak szybko mi kogoś przyprowadzisz — stwierdziła wiedźma z zadowoleniem.

Mina z przerażeniem popatrzyła w zielone tęczówki kobiety. Gdy zrozumiała sens słów złotowłosej, całkowicie zapomniała o Gerhardzie.

— Nie. Zostaw ich. Przyprowadzę ci kogoś innego. Złego. Takiego podłego, lubiącego zadawać ból, jak mówiłaś. Kwintesencję człowieka. — Do oczu szesnastolatki ponownie napłynęły łzy.

— Nie potrzebujemy nikogo podłego. Przyprowadziłaś mi wymaganą ofiarę, a nawet trzy. Wyśmienicie! — zaśmiała się złotowłosa, jednak widząc stan Miny, spoważniała. — Ale spokojnie, użyjemy tylko jednej.

— Nie, nie, nie, nie... — wymamrotała Mina, podchodząc na szczyt schodów.

Gdy dostrzegła babcię, Theo oraz Gretę, oglądających z niepokojem ciemnawy salon, od razu zaczęła krzyczeć.

— Musicie stąd uciekać! Już! Nie możecie tu zostać, bo inaczej ona...

— Och, nie psuj niespodzianki, moja droga! — fuknęła wiedźma.

Czarownica objęła Minę ramieniem i pstryknęła, a trójka nowoprzybyłych zamarzła w bezruchu, zanim zdążyli zrozumieć, co właśnie miało miejsce.

— Spokojnie, nic im nie zrobiłam, wszystko słyszą — poinformowała wiedźma, której ewidentnie dopisywał humor. — To kogo wybierasz? Tylko szybko, mój drogi Gerhard może niedługo odzyskać przytomność, a ciebie ma tu wtedy nie być.

— Ja... nie mogę wybrać. Nie każ mi tego robić — jęknęła Mina. Czuła, że zaraz zwymiotuje.

— Okej, pomogę ci — westchnęła złotowłosa. — Chętnie wykorzystałabym część tej energii do dodatkowego odmłodzenia swojego ciała, bo ostatnio robiłam to kilka lat temu, a nikt nie lubi zmarszczek. Dlatego twojej babci nie weźmiemy pod uwagę. To jak, braciszek czy ta marchewkowa istotka?

— Błagam, weź Moritza, on na to zasługuje! — Mina padła na kolana.

— No cóż. Masz pięć sekund. Pięć.

— Błagam...

— Cztery.

— Pani Schmalz...

— Trzy.

— Ktokolwiek inny z tego przebrzydłego miasta! — poprosiła żałośnie słabym głosem.

— Nie. Dwa.

— Proszę...

— Czyli braciszek? Jed...

— Greta — załkała nastolatka. — Weź ją.

Mina nie chciała skazywać rudej na śmierć. Polubiła ją i zrozumiała, że była najprawdopodobniej jedyną osobą w miasteczku, która obdarzyła rodzeństwo prawdziwą przyjaźnią. Była też najbardziej niewinną i pozytywną osobą, jaką znała. Nie zasługiwała na tak marny koniec. Ale Mina nie mogła dopuścić do śmierci swojego brata. Po prostu... nie mogła.

— Niech będzie. — Klasnęła czarownica i wyszeptała coś pod nosem. Wtem głowa Grety nienaturalnie wystrzeliła do tyłu, jej ubrania nagle przesiąkły czernią, a z oczu i nosa pociekły stróżki krwi. Dziewczynka zdołała wydobyć z siebie krótki, przeraźliwy krzyk, by po chwili paść bez życia na ziemię.

Rysy wiedźmy nieco złagodniały, a ledwo widoczne zmarszczki całkowicie zniknęły. Teraz wyglądała, jakby miała osiemnaście lat.

Mina pociągnęła nosem, przetarła czerwone oczy i przemówiła.

— Masz to, co chciałaś. Uwolnij nas.

— Pakt zobowiązuje. — Kobieta kiwnęła głową i pstryknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro