Rozdział 19 cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsza część rozdziału była dość krótka, więc teraz leci kolejna :))

***

Musieli trochę popytać w mieście, lecz ostatecznie zdołali znaleźć dom należący do rodziny Hansa. Stał na obrzeżach i nie wyróżniał się zbytnio od innych budynków mieszkalnych. Dwupiętrowy, zbudowany w technice muru pruskiego i lekko podniszczony z zarośniętym ogródkiem wyglądał jak typowy dom w miasteczku.

Theo wziął głęboki wdech i zdecydowanie zapukał do drzwi, a jego siostra niepewnie stała obok, chcąc ponownie iść na spotkanie z Gerhardem i zdobyć informacje na temat, który według niej był bardziej przydatny.

Po chwili oczekiwania drzwi zostały otwarte przez starszego mężczyznę o wyjątkowo zgorzkniałym wyrazie twarzy.

— Czego chcecie? — mruknął ponuro, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z rodzeństwem.

— Przyszliśmy porozmawiać o czymś ważnym — stwierdził grzecznie Theo. — Czy możemy wejść?

Staruszek mruknął coś pod nosem, ale ostatecznie zaprosił nastolatków do środka. W ciasnym korytarzu szybko dołączyła do nich jego żona, która również sprawiała wrażenie nieprzyjemnej w obyciu.

— A więc, ja i moja siostra Mina pochodzimy spoza miasteczka, utknęliśmy tutaj...

— Tak wiemy — fuknęła staruszka, mierząc ich niechętnie brązowymi oczyma. — Nie owijajcie w bawełnę, czego chcecie?

— Chcielibyśmy zadać parę pytań, dotyczących waszego syna Hans... — zaczął, ale staruszek od razu mu przerwał.

— Co wy sobie wyobrażacie!? Wścibscy gówniarze, jak śmiecie...

— Tato, spokojnie. Idźcie odpocząć, ja z nimi porozmawiam. — Nagle zza pleców pary domowników wyłoniła się kobieta w średnim wieku z charakterystycznymi, sterczącymi na wszystkie strony ciemnymi włosami.

Zaprosiła ona rodzeństwo do salonu i kazała im usiąść oraz spróbować ciasteczek, a w międzyczasie zaprowadziła staruszków do innego pomieszczenia.

Mina i Theo zasiedli na starej, skórzanej kanapie i wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

— Może być ciekawie — stwierdził czternastolatek.

— Przynajmniej teraz wiemy, dlaczego babcia nie chciała, żebyśmy tu przychodzili — westchnęła Mina.

Po minucie ciemnowłosa kobieta wbiegła do pomieszczenia, trzymając dwie w rękach szklanki z wodą.

— Napijcie się. — Posłała im przyjazny uśmiech, wręczając kubki. — Przepraszam za rodziców, od sprawy z Hansem nieco... zgorzknieli. Od lat nikt nie pytał ich o mojego brata, więc pewnie dlatego ojciec zareagował tak gwałtownie. Ale powiedzcie, dlaczego chcecie o nim się czegoś dowiedzieć? Ludzie w mieście plotkują. Mówią, że szukacie sposobu na złamanie klątwy. Skąd wiecie, że mój brat może być kluczem do całej sprawy?

Nachyliła się tak blisko nich, że niemal czuli jej oddech na swoich twarzach, co przyprawiło ich w lekkie zakłopotanie. Chociaż jeszcze bardziej niepokojące były jej ciemne oczy, które wywiercały spojrzeniem dziury w twarzach nastolatków.

— Dlaczego... pani uważa, że Hans jest kluczem? — zapytał Theo, zarazem odsuwając się lekko od kobiety.

— Może najpierw zadajcie pytanie — zaproponowała siostra Hansa. — Tak będzie prościej.

— No dobrze. Podejrzewamy, że Hans był przyjacielem Friedricha Herschela. Czy to prawda?

— Tak. — Kobieta przytaknęła energicznie. — Zawsze byli bardzo blisko, niemal jak bracia.

— I ostatecznie razem uciekli z miasteczka? — Theo próbował potwierdzić prawdziwość historii spisanej w książce ich ojca.

— Tak. To było... takie nagłe. Jeszcze kilka dni wcześniej opowiadał mi o dziewczynie, którą poznał i w której całkowicie się zakochał. A potem, bez zapowiedzi, razem z Friedrichem zniknęli.

— I już nigdy ich nie widzieliście? — Mina dostrzegła ślady ekscytacji na twarzy swojego brata. Wszystko układało się po jego myśli.

— Właśnie tu tkwi problem — westchnęła kobieta. — Wiem, że to głupie. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Obiecałam mu. Poza tym nie chciałam dodawać rodzicom zmartwień, a ci idioci, którzy próbowali jakoś wydostać nas spod bariery i tak nic by z tą informacją nie zrobili. Za to wy... nikt wcześniej nie przybył tutaj z zewnątrz. I skądś wiecie... wiecie, że Hans może mieć jakiś związek z barierą. Bo może i mój brat uciekł, ale on wrócił. Po ośmiu miesiącach.

— Naprawdę? — Theo zmarszczył brwi. — I co dalej?

— Powiedział mi, że przyjechał z powrotem po swoją ciężarną ukochaną, bo nie mógł jej zostawić na pastwę szalonej matki. A potem znowu zniknął. Już na zawsze. Następnego dnia miasteczko i jego najbliższe okolice były już pokryte barierą.

— To... to jest małe miasteczko. Wiesz, kim była kobieta w ciąży? — Mina niespodziewanie włączyła się do rozmowy.

— Właśnie... kolejny problem polega na tym, że nie — powiedziała kobieta. — Jestem pewna, że nie było wtedy w miasteczku żadnej ciężarnej kobiety, która by zaginęła tamtej nocy. Dlatego mam własną teorię. Myślę, że tą ciężarną ukochaną była wiedźma. Ta mieszkająca w zamku. Uwiodła go i próbował od niej uciec, ale nie dał rady. I wrócił, zaklęty jej urokiem, lecz coś się wydarzyło tamtej nocy i przez to w ramach zemsty wiedźma nałożyła barierę!

Rodzeństwo patrzyło na kobietę ze zdziwieniem. Theo nie do końca wierząc w nadprzyrodzoną część opowieści, próbując logicznie wytłumaczyć sobie tamte zdarzenia, podczas gdy Mina szukała powiązań historii z postacią Gerharda.

Uznała, że teoretycznie, Gerhard mógł być tym dzieckiem, które nosiła ukochana Hansa, jednak wtedy miałby jakieś trzydzieści lat. A na tyle na pewno nie wyglądał. Zarazem najprawdopodobniej był czarodziejem, więc pewnie, hipotetycznie, potrafiłby odjąć sobie kilka lat.

Po kilku minutach niekomfortowej ciszy podziękowali kobiecie za gościnność i niemalże uciekli z tamtego domu.

Theo nie potrafił dopuścić do siebie myśli o jakiejkolwiek magicznej interwencji, która stworzyłaby barierę, więc nie był zbytnio skłonny do rozmowy. Wolał szukać w swoim umyśle alternatywnych możliwości. Mina na początku także chciała porozmyślać, lecz nie potrafiła połączyć faktów. Zastanawiała się, kim była tajemnicza ukochana w ciąży, jak była powiązana z Gerhardem, jego babcią i całym tym bałaganem.

— Dlaczego ludzie tutaj wierzą w magię? — podjął niespodziewanie Theo, gdy akurat szli wiejską dróżką, prowadzącą do odseparowanego domku ich babci.

— W jakim sensie? — spytała Mina, wytrącona z plątaniny własnych wątpliwości.

— Po prostu... mam wrażenie, że za każdym razem, gdy dobrze nam idzie i wychodzimy z tego labiryntu... napotykamy ślepy zaułek w postaci wytłumaczeń takich jak tajemniczy zamek na wzgórzu...

— Wiesz, bo w sumie...

— Wiedźma...

— Jest coś, o czym chyba powinnam była ci już dawno powiedzieć...

— Klątwa...

— Theo, posłuchaj...

— Czy magia. Dlaczego oni w nią wierzą?!

— Bo mają powód! — Mina nagle krzyknęła, czym zaskoczyła i siebie i swojego brata. Zarazem, dzięki temu, zdobyła jego pełną uwagę. Teraz już nie było odwrotu.

— O czym ty mówisz? — Theo spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Coś się ostatnio stało. I chyba nadszedł czas, żebym ci o tym opowiedziała. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro