Rozdział 20 cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wieczorem, tak jak zaplanowali, poprosili babcię o jakieś kartki oraz coś do pisania. Kobieta ze zdziwieniem zaprowadziła rodzeństwo do jedynego pokoju, który wcześniej pozostawał dla nich zamknięty — gabinetu dziadka.

Staruszka prawie nigdy nie wspominała o swoim zmarłym mężu, a nastolatkowie szybko zrozumieli, że z jakiegoś powodu był on drażliwym tematem. Dlatego też, gdy babcia otworzyła przed nimi drzwi pomieszczenia i napomknęła, że od lat nic w nim nie zmieniała, ucieszyli się oni, że będą mieli okazje go poznać. Chociażby poprzez ten pokój.

— Jest do waszej dyspozycji — poinformowała ich kobieta. — Znajdziecie tutaj różne puste dzienniki, papiery, atrament... wieczne pióra, dziadek je kolekcjonował.

Podziękowali babci, a ona szybko ich zostawiła, twierdząc, że ma jeszcze coś do sprawdzenia w ogrodzie.

— Jak myślisz, dlaczego nigdy o nim nie mówi? — zapytała Mina, gdy upewniła się, że staruszka już ich nie usłyszy.

— O dziadku? Opowiadałaś mi przecież swój sen. To samo znalazłem w książce. Tato twierdził, że babcia zdradziła swojego męża i jego prawdziwym ojcem był... no... nie pamiętam, później to sprawdzimy. Tak czy inaczej, pewnie to jest główny powód.

Nie rozmawiali o tym już więcej i wzięli się do roboty. Przeszukali większość możliwych szuflad i skrytek, znaleźli nawet ogromną tablicę korkową, na której postanowili stworzyć mapę myśli.

Powyrywali kartki z pierwszego pustego dziennika, jaki wpadł w ich ręce i pozapisywali na nich różne krótkie sformułowania, takie jak ,,czarownica", ,,klątwa" czy ,,zamek na wzgórzu".

Po kilku godzinach intensywnej pracy wreszcie coś zaczęło wychodzić z plątaniny haseł. Gdy uznali, że zawartość książki ojca, dziwne sny Miny oraz wszystko, co mówił Gerhard, było prawdziwe to, pomijając kilka niewiadomych, cała sprawa stawała się dla rodzeństwa coraz bardziej klarowna.

Gdy wybijała dziesiąta, nastolatkowie usiedli w skórzanych fotelach i Theo podsumował to, co ustalili.

— Czyli około trzydziestu lat temu Hans, przyjaciel taty, wdał się w romans z tajemniczą dziewczyną, najprawdopodobniej córką słynnej czarownicy. Ona zaszła w ciążę, a on uciekł z naszym ojcem do Berlina. I tam tato poznał matkę, swoją wielką miłość i już nigdy nie wrócił do miasteczka. Wnioskując z książki, zgadywałbym, że na początku żywił do babci urazę za ukrywanie przed nim prawdy o jego prawdziwym ojcu, a potem już po prostu bał się konfrontacji. Poza tym jego przyjaciel, który postanowił na chwilę wrócić, zaginął. I teraz przejdźmy do naszych podejrzeń, dotyczących Hansa. Wrócił do miasteczka, spotkał się ze swoją siostrą, poszedł do zamku po ukochaną w ciąży, lecz nigdy nie wrócił. Ani do miasteczka, ani do Berlina. O ile nie uciekł do jeszcze jakiegoś innego miejsca, to albo nie żyje, albo pozostał w zamku, ale twój Gerhard twierdzi, że mieszka tam tylko ze swoją babcią-wiedźmą. Następnego dnia nałożona zostaje bariera, prawdopodobnie przez wiedźmę. Od tego czasu nikt nie opuścił okolic miasteczka oraz nikt z zewnątrz nie wszedł, aż do niedawna, kiedy to dostaliśmy list od rodziny o tym miejscu i jakoś tak przejechaliśmy barierę, a potem już nie daliśmy rady wyjechać.

— I nasze główne pytania, to co się stało tamtej nocy trzydzieści lat temu w zamku? Kim jest Gerhard? I kto wysłał list z zewnątrz oraz jak nasze auto bez problemu przekroczyło barierę. — Mina pokiwała głową. — Wow, i tak jesteśmy nieźli.

— Tylko teraz musimy poznać odpowiedzi na te zagadki. Chyba niedługo znowu złożysz wizytę swojemu adoratorowi — westchnął czternastolatek.

Wtem rozległo się głośne pukanie w okno. Theo z zaskoczeniem od razu do niego doskoczył, lecz Mina wiedziała, kto je wywołał.

— Wykrakałeś — stwierdziła z rozbawieniem. — To posłaniec Gerharda, otwórz mu.

Na twarzy chłopaka zawitała niepewność, lecz posłuchał siostry, a po kilku sekundach do pomieszczenia tradycyjnie wleciał nietoperz z karteczką.

Mina bez problemu odebrała wiadomość, zwierzę posłusznie wylądowało na biurku i pozwoliło odpiąć sobie z nogi kawałek papieru, a następnie pośpiesznie wyleciało.

— On tak często? — spytał Theo, zamykając okno.

— Praktycznie zawsze. Przeszło mi nawet przez myśl, że Gerhard jest wampirem.

— Chciałabyś — parsknął nastolatek.

— Może trochę — przyznała dziewczyna i w tym samym czasie odwinęła karteczkę. Szybko przeczytała jej zawartość i zmarszczyła brwi. — Prosi, żebym do niego przyszła. Teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro