Rozdział 21 cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po około minucie fantazyjnych obrotów tomy zleciały w jedno miejsce, kilka metrów przed Miną, i ułożyły się w kształt kwiatu róży.

Dziewczyna przybrała zdumioną minę, chociaż ułożenie, które stworzyły książki, nieco ją zażenowało. Cała sytuacja przypominała scenę z tanich romansideł o motywach nadnaturalnych, które kiedyś lubiła czytać. Możliwe, że gdyby nie zależało jej głównie na informacjach, doceniłaby taki romantyczny gest, ale niestety rzeczywistość rzadko wyglądała tak, jak inni by chcieli.

— Wow... super. — Nie wymyśliła nic innego.

— Pokażę, ci jeszcze jedną rzecz! — stwierdził, a książki w ciągu kilku sekund wróciły na swoje miejsca.

Mina usiadła na jednym z krzeseł ustawionych przy stole, a w tym samym czasie Gerhard podszedł do księgi i przerzucił kilka kolejnych stron. Kiedy w końcu się zatrzymał, tylko na chwilę rzucił okiem na zawartość tekstu i znowu odszedł kilka kroków.

Czarodziej coś pomruczał, wykonał rękoma dziwne ruchy i skończył poprzez głośne klaśnięcie. W tym samym momencie wszystkie świece i lampy oliwne w pokoju pogasły, by po chwili zacząć świecić hipnotyzującym, srebrnym światłem.

Gerhard stał jeszcze kilka sekund w pełnym skupieniu, lecz potem pozwolił sobie się rozluźnić, ale księżycowa barwa płomieni pozostała taka sama.

— Niesamowite — westchnęła dziewczyna, tym razem naprawdę zachwycona. Uwielbiała srebrny kolor i nie potrafiła oderwać wzroku od światła. — Co jeszcze potrafisz?

Zamiast odpowiedzi usłyszała duszący kaszel. Spojrzała na Gerharda, który przykładał rękaw białej koszuli do ust. Kiedy tylko go odsunął, dziewczyna dostrzegła szkarłatne plamki na białym materiale. Uniosła brwi.

— Mówiłem, magia ma swoją cenę — powiedział z wymuszonym uśmiechem. — Chcesz zobaczyć coś jeszcze?

— Wiesz... może na dzisiaj już skończmy. — Ta druga sztuczka bardzo przypadła jej do gustu, ale wolała, żeby żył niż dłużej czarował. Martwy jej nie pomoże. — Ale powiedz mi, jakie jeszcze zaklęcia znasz? Albo o jakich słyszałeś?

— W tej księdze znalazłem jedno dość skomplikowane, nigdy go nie próbowałem, ale mnie zaciekawiło. — Mina skrzyżowała ręce i rzuciła mu pytające spojrzenie, więc kontynuował. — Pozwala... zamrażać ludzi. Ale zarazem ich w żaden sposób nie rani. Tak jakby... zatrzymuje w czasie. I podobno osoba dotknięta tym zaklęciem może przetrwać w stanie bezruchu wieki, a potem wrócić do życia bez żadnej zmiany. Choć pewnie niekomfortowo byłoby nagle znaleźć się w świecie starszym o kilkaset lat.

— To rzeczywiście ciekawe — stwierdziła, ukrywając westchnięcie. To zaklęcie nie pomogłoby jej wydostać się poza miasteczko.

Chciała zapytać chłopaka o inne księgi magii, w nadziei, że być może tam znajdą coś przydatnego, jednak nagle w zamku rozległ się trzask.

— A gdzie w ogóle jest twoja babcia? — spytała od razu z bijącym sercem

— Nie ma jej tu. Wyszła nazbierać ziół i zwierząt. — Chłopak odpowiedział spokojnie, a następnie zamknął książkę i poszedł odłożyć ją na swoje miejsce.

— Nazbierać zwierząt? Po co jej zwierzęta? — Mina podążyła za nim.

— Do różnych rzeczy... no wiesz, na przykład używa ich jako posłańców, jak mój nietoperz. — Z niepewnego tonu głosu, nastolatka wyczytała, że czarodziej coś przed nią ukrywał. Jako że jednak powtarzał, że magia ma swoją cenę w postaci energii, domyśliła się, że wiedźma nie używa swojej, jeśli rzuca potężne klątwy. Szczególnie widząc reakcję ciała chłopaka po dwóch, z pozoru prostych, zaklęciach.

Gerhard doszedł do jednego z regałów i z wyraźnym szacunkiem wcisnął księgę o brązowej okładce pomiędzy dwie inne, mające tę samą barwę.

— Chciałabyś jeszcze coś zobaczyć? Mogę oprowadzić cię po domu, nigdy w sumie go nie widziałaś w całości.

— Wiesz co... poszłabym już do siebie. Jutro powinnam wcześnie wstać. — Dziewczyna ziewnęła głośno, by przekonać go o swoim zmęczeniu. Choć tak naprawdę podejrzany hałas całkiem ją rozbudził, ale zarazem przeraził do szpiku kości. Dodatkowo nie podejrzewała, by wyciągnęła z niego coś więcej.

— Okej... to może odprowadzę cię pod dom? Mam jeszcze trochę czasu, zanim wróci babcia i moglibyśmy porozmawiać.

— Dobra. — odpowiedziała zadowolona, że nie musiała wracać samotnie w środku nocy.

Już po kilku minutach wyszli z zamku i ruszyli w dół wzgórza. Mina wciąż próbowała kierować tor ich rozmowy na temat bariery, choć już straciła wiarę, że dowie się czegoś nowego. Tak jak przypuszczała, Gerhard za każdym razem z lekkim poczuciem winy omijał jakichkolwiek odpowiedzi.

Mimo to, ostatecznie, czas zleciał nastolatce zadziwiająco szybko i miała wrażenie, że dotarli do domu jej babci w ciągu pięciu minut, choć zapewne zajęło im to nieco dłużej. Otoczenie z początku wydało się dziewczynie niepokojąco ciche, ale, zagadana przez swojego towarzysza, nie zwróciła na to większej uwagi.

Czarodziej odprowadził ją pod sam budynek. Jeszcze przez chwilę porozmawiali na mało ważne tematy i Mina już zamierzała ostatecznie się pożegnać, gdy nagle doszedł do nich bezwzględny głos Moritza.

— Dobrze cię znowu widzieć moja droga. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro