Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mina gwałtownie uniosła powieki. Rozejrzała się dookoła i ujrzała swój pokój w Berlinie - wygodne łóżko, plakaty zachęcające do eko życia i wegetarianizmu czy ulubione paletki do tenisa stołowego. Na podłodze leżała walizka, którą zabrała ze sobą w podróż do miasteczka.

Przez chwilę miała wrażenie, że to wszystko jej się tylko przyśniło i był dopiero dzień wyjazdu. Albo, że nigdy nie otrzymali tajemniczego listu. Z błędu wyprowadził ją głos babci dobiegający z pomieszczenia obok.

Ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy opuściła sypialnię i pobiegła do kuchni, a tam zastała staruszkę z zadumą oglądającą nowoczesne sprzęty do gotowania oraz słuchającą trajkotania rozemocjonowanego Theo. Obok, ku uciesze szesnastolatki, siedziała jej matka, wyglądająca na jeszcze bardziej skołowaną niż pozostała dwójka. Zapewne słuchała właśnie nieprawdopodobnej historii, w którą większość by nigdy nie uwierzyła.

- Babciu, Theo, mamo? Co się stało? - Mina zapytała cicho, wywołując natychmiastową ciszę.

- Kochanie wstałaś! - krzyknęła pani Vogel i od razu podeszła przytulić córkę. - Ta starsza kobieta, twierdząca, że jest matką twojego ojca, mówiła, że pewnie musisz tylko odpocząć, ale bałam się, że coś się stało!

- Wszystko w porządku - zapewniła ją nastolatka. - Babciu czy... to wiedźma nas tu przeniosła? A Greta...

Mina przywołała w pamięci śmierć swojej przyjaciółki. Wzdrygnęła się i od razu przyłożyła ręce do oczu, by powstrzymać łzy.

- Nie żyje - westchnęła staruszka. - Ale czarownica dotrzymała danego ci słowa. Przeniosła tutaj nas wszystkich, uzdrowiła twoją matkę, nawet przetransportowała część rzeczy. Chociaż wolałabym być zapytana o zdanie, zanim mnie zabrała z mojego domu w miasteczku... strzelba mi tam została. No ale mamy księgę czarów. Jakbyś chciała.

Kobieta próbowała utrzymać stosunkowo wesoły ton, jednak jej twarz zdradzała przejęcie całą sytuacją. Nastolatka dostrzegła także, że na wzmiankę o Grecie Theo odwrócił wzrok. Również czuł się winny całej sytuacji, wiedział, że czternastolatka umarła, by on mógł przeżyć.

- Jaka księga czarów? - wtrąciła matka, poprawiając okulary. - Szaleństwo!

- Tak jak jechanie na wakacje do nieznanych krewnych z powodu prostego do sfałszowania listu - mruknął Theo ponuro. - Mamo musisz nam uwierzyć. Jak inaczej wytłumaczysz, że nagle znalazłaś się w naszym mieszkaniu w Berlinie, a twoim ostatnim wspomnieniem jest wypadek wywołany przez niewidzialną barierę?

Kobieta zamilkła i pokręciła głową.

- Ja już nic nie wiem - stwierdziła po chwili.

- Będę chciała księgę czarów - powiedziała nieśmiało Mina od razu, gdy poczuła, że matka zrezygnowała z dalszej dyskusji. - I babciu ja... wiem, dlaczego ona taka jest. Wiedźma. Gdy zawarłyśmy umowę, miałam wizję. O przeszłości.

- Tak podejrzewałam. - Staruszka posłała Minie ciepły uśmiech. - Będziemy musiały popracować nad twoimi wizjami. Może w księdze czarów coś o nich znajdziemy, nigdy jej nie przeglądałam w całości. Poza tym w młodości miałam kontakt z rodziną włoskich czarownic, jest szansa, że udałoby mi się nawiązać z nimi kontakt. Na pewno mają o wiele bardziej rozległą wiedzę niż ja.

- To zostajesz z nami? - zapytał Theo z nadzieją.

- Kochanie, przenieśli mnie do obcego miasta, z technologią, o jakiej nawet nie myślałam. Nie mam mieszkania, pojęcia o świecie i innych bliskich, więc jeśli wasza matka na to pozwoli, to nie pozostaje mi nic innego jak z wami zostać.

Rodzeństwo popatrzyło z naciskiem na ich mamę, a on tylko złapała się za czoło.

- Ehh no dobrze... tyle dokumentów do załatwienia... jak my to wytłumaczymy? Dlaczego moje życie jest takie ciężkie...

***

Tego samego dnia wieczorem Mina starannie rozpakowała swoją walizkę, idealnie układając wszystkie rzeczy w szafkach. Chciałaby móc tak samo uporządkować swoje życie, jednak wiedziała, że czekała ją jeszcze długa droga.

Czuła, że dusi w sobie negatywne emocje, jednak zarazem, nie potrafiła zmusić się do płaczu. Miała wrażenie, że jej oczy całkowicie wyschły, w momencie, w którym najbardziej chciałaby dać upust łzom.

Pomimo teoretycznie szczęśliwego zakończenia, nie umiała cieszyć się z powrotu do domu z matką i babcią. Nie po tym, co widziała i przeżyła. Jej myśli powtarzały jedynie słowo ,,morderczyni". Skazała na śmierć Gretę i być może zabiła Gerharda. Nawet jeśli wiedziała, że do obu rzeczy została zmuszona, podświadomie winiła tylko siebie.

Gdy zamierzała pójść spać, usłyszała ciche pukanie. Po chwili do jej pokoju wszedł Theo i ze spuszczoną głową usiadł obok niej na łóżku.

- Jak sobie radzisz? - zapytał smętnie.

- Źle. Wiem, że wszyscy żyjemy, ale... to był ciężki dzień.

- To prawda - westchnął, unikając kontaktu wzrokowego. - Ja... chciałbym ci podziękować. Ocaliłaś mi życie.

- Theo, jesteś moim bratem. Nie ważne co byś zrobił, nie wybrałabym inaczej - westchnęła.

- Wiem... - Nastolatka dostrzegła w jego oczach łzy. Nie przypominała sobie, kiedy ostatnio widziała go płaczącego. - Po prostu... tęsknię za Gretą. Nie zasłużyła na to.

- Nie wiem, czy ktokolwiek zasługuje na taką śmierć - przyznała. - Nawet Moritz.

Pomimo smutku, chłopak delikatnie uniósł kąciki ust.

- Wierzysz, że niecałe dwadzieścia cztery godziny temu cię zaatakował? Jakby się zastanowić, jeszcze wczoraj rano byłem pewien, że magia nie istnieje. Mam wrażenie, że od tego czasu minęły wieki.

Mina bez entuzjazmu pokiwała głową, a Theo przyjrzał jej się uważnie.

- Myślisz o Gerhardzie, prawda? - zgadnął.

- Nie wiem nawet, czy żyje. Widziałam krew...

- To przecież nie świadczy od razu o śmierci - zapewnił ją brat. - Poza tym, nie uważasz, że trochę zasługiwał? Gdyby nie jego obsesja na twoim punkcie, nic by się nie wydarzyło.

Czternastolatek był początkowo zszokowany, kiedy wcześniej tego dnia, Mina opowiedziała mu całą historię. Zarówno o wiedźmie oraz Claudii, jak i miłości Gerharda, wykraczającą poza zdrową granicę. Później jednak opanowała go złość, zarówno na mieszkańca zamku, jak i siebie, że pozwolił Minie spotkać się z kimś, kogo teraz uważał za niepoczytalnego.

- On nie był zły. Myślę, że miał dobre serce. Wiem, spowodował wiele złego, ale... prosto jest nienawidzić kogoś, kogo się nie zna. A ja spędziłam z nim dużo czasu. Dwa razy uratował mnie przed Moritzem! Poza tym Gerhard nie miał wzorców. Był samotny. Jego jedynymi przyjaciółmi była drewniana kukła i tragiczni bohaterowie powieści romantycznych. A wiedźma... kochała go, ale nie była w stanie dobrze wychować. Sama została skrzywdzona i nigdy nie potrafiła sobie z tym poradzić. Odseparowała się od innych, przyjęła maskę okrutnej... i myślę, że w pewnym momencie ta maska stała się częścią niej samej.

Theo słuchał siostry i z każdym słowem czuł coraz większy podziw. Nie wiedział, czy rozwinęła się dzięki wizjom, czy była to kwestia jego dotychczasowej ignorancji, lecz dopiero wtedy dostrzegł jej dojrzałość.

Położył dziewczynie rękę na ramieniu.

- Masz rację. Możemy jedynie starać się, by nas nigdy nie spotkał podobny los.

- Zawsze mamy siebie - posłała mu łagodny uśmiech. - I babcię. I mamę. I mieliśmy wspaniałego tatę. Żałuję, że go tu nie ma. Pewnie chciałby poznać te wszystkie tajemnice. Napisałby z tego świetną książkę.

- My możemy napisać swoją - stwierdził Theo. - Tylko wywalmy z niej Moritza, nie znoszę gościa.

Mina mimowolnie się zaśmiała. Nie wiedziała, co miało nadejść i czy jeszcze kiedykolwiek jeszcze usłyszy o zapomnianym miasteczku, jednak dzięki rozmowie z bratem poczuła częściowy spokój. Liczyła, że z czasem wspomnienia oraz poczucie winy całkiem wyblakną i będzie w stanie pójść naprzód. Miała do odkrycia nowy, magiczny świat.

***

Został jeszcze tylko jeden rozdział, w którym wrócimy do miasteczka, i coś na kształt epilogu. Sama nie wierzę, że jesteśmy już przy końcu 🙈🙈🙈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro