Rozdział 4 cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wrota otworzyły się ze skrzypieniem, ukazując staromodnie urządzone wnętrze.

Mina zerknęła do środka, lustrując wzrokiem przedsionek. Zauważyła drewnianą garderobę, szary fotel oraz wiszące na ścianie lustro. Całość wyglądała nawet zachęcająco, więc po chwili wahania dziewczyna ostrożnie przekroczyła próg.

Zrobiła parę kroków w przód, aż do wejścia do salonu. Zajrzała do niego, licząc, że znajdzie tam osobę, która otworzyła drzwi. Nikogo nie zobaczyła.

Dziewczyna nie chciała myszkować po domu, groziło to zostaniem złapanym przez właściciela i nieprzyjemną sytuacją. Dlatego też, dla pewności, postanowiła uprzedzić mieszkańca bądź mieszkańców o swojej obecności.

— Dzień dobry! — zawołała niepewnie, a jej słowa rozniosły się echem po pustych pomieszczeniach.

Poczekała kilkanaście sekund, a brak odzewu lekko ją zaniepokoił. Spróbowała ponownie.

— Przepraszam? Czy jest tu kto? — Stwierdziła, że zabrzmiała absurdalnie. Przecież ktoś musiał ją wpuścić. Chociaż brak znaku żywej duszy mógł nasunąć wątpliwości.

Jeszcze postała minutę w niepokojącej ciszy, a następnie zaczęła się wycofywać. Doszła do wyjścia, lecz zanim zdążyła przejść na dziedziniec, drzwi zatrzasnęły się gwałtownie.

Tym razem już ze strachem, Mina szarpnęła z całej siły za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.

Szybkim krokiem weszła do ogromnego salonu. Obracała głowę we wszystkie strony w poszukiwaniu ucieczki.

W pokoju było jedno przejście do innego pomieszczenia, schody prowadzące na piętro oraz trzy wielkie okna, przysłonięte czerwonymi firankami. Mina uznała, że te ostatnie są najlepszym sposobem na wyjście, więc podbiegła do najbliższego i rozsunęła zasłony.

Spróbowała je otworzyć, jednak tym razem również nie odniosła sukcesu. Tak samo z pozostałymi dwoma.

Czuła, jak stres opanowywał jej ciało. Podbiegła do szarej, pikowanej pufy na czterech drewnianych nogach i podniosła ją. Podeszła do okna oraz uderzyła z całej siły meblem w szybę. Najwyraźniej robiła to niewystarczająco mocno, gdyż nie zauważyła nawet pęknięcia na przeźroczystej powierzchni. Chciała znowu się zamachnąć, gdy ktoś nagle objął ją w pasie. Nieznajomy uniósł nastolatkę na wysokość około dwóch metrów, a Mina upuściła pufę. Krzyknęła i spróbowała obrócić się w uścisku, żeby zobaczyć napastnika. Po chwili pożałowała tego ruchu.

Nie ujrzała bowiem człowieka, a białą twarz z dorysowanymi, czarnymi oczami oraz przerażającym, szkarłatnym uśmiechem. Upiorne oblicze oraz zimne, twarde jak drewno kończyny nasunęły jej na myśl kukiełkę. Nie miała jednak do czynienia z małą zabawką, ale trzymetrową, przerażającą kukłą.

Nabrała powietrza w płuca i wrzasnęła. Krzyczała, aż zabrakło jej tchu, lecz nikt nie przybył na pomoc. Kukiełka wciąż trzymała dziewczynę w powietrzu, a narysowany wyraz twarzy nawet nie drgnął.

Próbowała się szarpać, kopać, a gdy wszystko zawiodło, Mina pomyślała, że właśnie nadchodzi jej koniec. Zamknęła oczy, żeby nie widzieć koszmarnej facjaty i w trwodze oczekiwać, aż kukła postanowi wykonać zabójczy ruch.

Wtedy usłyszała męski głos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro