II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lloyd oparł się ciężko na oparciu fotela. Jego przyjaciółka podała mu kanapkę. Pociąg miał jechać jeszcze trzy godziny do Ninjago City, a potem kawałek mieli przejechać autobusem. Blondyn był nie swój. Ilekroć zapadał w sen, miał straszne widzenia, a odrazu potem się budził. Filetowooka uznawała, że na każdą przypadłość choć trochę pomaga łyk dobrej cherbatki, zagryźnięty kanapką. Brunetka przez pierwsze lata życia była wychowywana przez Mistrza Chena. Uznał ją za dobry materiał na wojownika i ją porwał. Przez jeden rok chodziła do szkoły dla złych chłopców z przyszłym zielonym ninją, który stał się jej podówczas starszym bratem. Była najmłodszą i jedyną dziewczyną. Po krótkim czasie została zabrana i trenowano ją w okrutnym, właściwym Chenowi, stylu. Miała wtedy tylko dziesięć lat. Jej wszystkie wspomnienia rodziców i domu zostały wymazane. W szybkim czasie stała się najgroźniejszą wojowniczką w Ninjago i nikt nie znał ,,dnia ni godziny".

Dziewczyna była okrutna i bezlitosna, Chen sprowadził ją do takiej niegodziwości, że sam przestał nad nią panować. Codziennie podłanczał ją do machiny, która napełniała ją złem. Och! Straszne wspomnienia przebiegły dziewczynie przed oczami. Wróciła do wspomnienia, gdy została uratowana przez rodzeństwo Smithów. To było miłe wspomnienie. Nagle spostrzegła, że już dojeżdżają do końca trasy. Chyba musiała zasnąć.

Jazda autobusem trwała mniej niż dwie godziny. Zmęczeni zaczeli się wlec do klasztoru. Bagaże były bardzo ciężkie. Lloyd, jako dżentelmen, zaofiarował przyjaciółce pomoc, ame ta odrzuciła ją i z zacięciem taszczyła wielką torbę pod górę.

Kiedy byli u kresu sił, zobaczyli wychodzącego im na spotkanie przystojnego bruneta w czerwonej bluzie.

- O cześć! Czekaliśmy, ale trochę się o was bałem, więc wyszedłem po was. - Kai wyglądał nie swojo. Był jakby wystraszony i bacznie rozglądał się na boki.

- Nam nic nie jest, ale bylibyśmy wdzięczni, gdybyś pomógł nam dźwigadź walizki - powiedział Lloyd i pokazał mu stos pakunków. Selisa pokręciła głową z dezaprobatą.

- Jaśnie oświecony Zielony Ninja nie potrafi nawet wlec własnej walizki? - spytała ironicznie.

- Bardziej chodzi mi o Ciebie, ledwo zipiesz.

- A...

- Oczywiście, wezmę, ale chodźmy szybciej - rzucił im przez ramię czerwony ninja, biorąc, nie, wręcz wyrywając Selisie jej pakunki i szybkim krokiem zmierzając do klasztoru.

- Co jest Kai?- spytał Lloyd, próbując za nim nadążyć, gdy tymczasem brunetka szła za nimi dumnym krokiem z wysoko uniesioną głową. Chciała dać zać, że jest urażona, ale nikt się nią nie przejmował.

- Powiem na górze. Tu jest za dużo oczu i uszu - szepnął Kai, taranując nogą wrota klasztorne. Selisa zapomniała wjednej chwili ozniewadze i spojrzała na Lloyda. Czyżby groziło im nowe niebezpieczeństwo? Jakie? I dlaczego aż tak bardzo przerażało Mistrza Ognia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro