III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kai zamknął drzwi. Z kuchni wydobywał się szary dym, co prawdopodobnie znaczyło, że Jay przystąpił do gotowania obiadu. Jednak zawsze są dobre strony - gdy niebieski ninja zajął się obiadem spłonęła zapewne tylko kuchnia, ale gdyby za garnkiem stanął Mistrz Ognia, to klasztor byłby już kupką prochu.

Dwójka przybyszów usłyszała litanię narzekań, które były wypowiadane z taką szybkością i hałasem, że niewiele zrozumieli. Po tonie jedynie można było mniej więcej rozeznać zawartość. Odgłosy tłukących się naczyń, uderzających o podłogę garnków, i smażących się na oleju potraw do reszty zagłuszały wybuchy gniewu Jay'a. Kai podszedł do drzwi kuchni i zapukał w nie.

- Jay! Jeszcze się nie udusiłeś w tym dymie i czadzie? - wrzasnął Kai, próbując przekrzyczeć tę balangę.

- Niestety - wrzasnął Jay - jeszcze żyję. Nie udało ci się mnie zabić, zwalając na mnie robotę zwaną ,, gotowaniem "!

- Sam chciałeś - zripostował Kai - powiedziałem, że może ciebie to przerosnąć i zaoferowałem, że ja się tym zajmę, a ty pójdziesz po Lloyda i Selisę.

- Tak, bo wiedziałeś, jaki będzie mój wybór! Nikt nie chciałby zniknąć! A jeśli nawet nie zniknąć, to nazajutrz umrzeć z niestrawności po śnie pod gołym niebem! Ale może to lepsze niż gotowanie! - Selisa pomyślała, że Jay zaraz wpadnie w taką histerię, że będą go musieli zabrać do szpitala, bo inaczej może się ona przemienić w obłęd. Podbiegła do wejścia, odepchnęła Kai'a i mocnym kopniakiem otworzyła odrzwia. Jay stał na środku kuchni. Patrząc na to biedne pomieszczenie można by pomyśleć, że odbyła się tam bitwa. Wprawdzie nie leżały tam żadne poranione istoty ludzkie, ale naczynia, garnki, sztućce, meble i urządzenia były mocno poszkodowane. Żaden mebel nie pozostał bez skazy. Dziewczyna wypchnęła Mistrza Błyskawic z kuchni, nie omieszkując postąpić tak samo z głowami czerwonego i Zielonego Ninja.

- Ja się tym wszystkim zajmę, a wy zanieście bagaże do przygotowanych dla mnie i Lloyda pokoi - powiedziała zawiązując sobie fartuch. Po chwili ciszy, z której nie wyłowiła odgłosów posłusznego dreptania, zerknęła w ich stronę. Chłopcy wymieniali porozumiewawcze i nieco zawstydzone spojrzenia. Od razu zrozumiała ich znaczenie. Pokój dla Lloyda, owszem, był, ale nie mieli pokoju gościnnego. Cóż za brak przezorności.

- Będziesz spała w pokoju Nyi - zdecydował Kai. - Nie powinna się pogniewać, a poza tym... I tak nie będzie jej... - Głos mu się załamywał, oczy się zaczerwieniły, jednakże opanował się i szybko dokończył: - Dopóki nie dowiemy się, co się stało.

- A co się stało? - spytał Lloyd, już czując się z powrotem dowódcą drużyny. Z tego napływu odpowiedzialności lidera nawet nie zauważył jak głupio zabrzmiały jego słowa. Gdyby nie powaga sytuacji i roztrzęsienie Jay'a, z pewnością albo Mistrz Błyskawic, albo Selisa wybuchnęłaby śmiechem.

- Opowiemy przy obiedzie - odpowiedział szybko Jay. - Mogę pomóc w gotowaniu? - dodał, wyglądając jak ktoś, kto potrzebuje jakiegokolwiek zajęcia.

- A ten swoje - skomentował sarkastycznie Kai, kręcąc głową.

- Chcę się nauczyć. Nauka to nie przestępstwo - bronił swojego zdania rudowłosy, biorąc do buzi paznokcie. Ze stresu zaczął je obryzać tak, że po jednym palcu spłynęła mu strużka krwi. Lloyd skrzywił się z obrzydzenia.

- Dobra, dobra. - Selisa, nie zważając na wszelkie protesty, wypchnęła chłopców za drzwi i zatrzasnęła je. - Zanieście bagaże, a ja się wszystkim zajmę - krzyknęła i wzięła się do pracy.

* * *

Usiedli przy stole i zaczeli jeść.

,, Zupa, zaraz po zupie mamy Nyi, najlepsza - pomyślał Lloyd, zajadając z takim apetytem, że początkowo zapomniał o dziwnym zachowaniu Kaia i Jay'a. Jednakże uniósłwszy wzrok na swoich przyjaciół zaraz znów ogarnął go niepokój. - Ale co się stało z Cole'em, Zane'em i Nyą? "

Selisa przełknęła cztery łyżki i zaczęła rozmowę:

- Kai, co się dzieje?

- Co się dzieje? - powtórzył Smith trochę głupio.

- No... - zawachała się dziewczyna, próbując ułóżyć jakąś sensowną wypowiedź. - Ze wszystkimi... Z wami... Z Nyą...

- Ach! - Kai uderzył się w czoło i uśmiechnął zdenerwowany. Po chwili jednak spoważniał i wziął głęboki wdech. - Otóż, od dwóch tygodni w naszych stronach dzieją się dziwne rzeczy. W tamten poniedziałek zniknęła Tox, a po niej po kolei Zane, Karlof, Cole, Griff, Neuro i Nya. - Kai przełknął gorącą zupę i strzepnął jeszcze gorętszą łzę, która spłynęła mu po policzku. - Nie wiemy co się z nimi dzieje. Jedyna wskazówka, to to, że w każdym miejscu, w którym ostatni raz widziano zaginionego, porywacz zostawia egzemplarz ,, Zbrodni Doskonałej ".

- Co?! - krzyknął Lloyd. - Zaraz! To jest! Był taki bandyta, co tak robił! Ukrywał się w kanionie, na pustyni! Może to trop!

- Ta, jeśli ten bandyta jest na tyle głupi, żeby podawać swoje położenie z taką dokładnością - ugasiła jego zapał fioletowooka. - Każdy, kto tak potężnie się chronił, że nie zostawił żadnych śladów, napewno też każe wrogom szukać siebie w kanionie - powiedziała z przekąsem, ale nagle pomyślała, że jednak coś w tym jest. - Słuchajcie, może Lloyd ma rację, a jeśli to ma być rzeczywiście wskazówka? Może on chce nam rzucić wyzwanie? W końcu zawsze może chcieć nas w ten sposób porwać.

- Nie sądzę, żeby to było wyzwanie - stwierdził Kai. - Ale zgadzam się, że to może być pułapka.

- Kai, czy już zwariowałeś, że jesteś taki mądry? - spytał z przekąsem Jay.

Czerwony ninja zgasił go zabójczym spojrzeniem, które znaczyło ,,policzymy się później, bo teraz muszę odnaleźć siostrę", ale to była jedyna odpowiedź. Dyskusja trwała jeszcze długo. Każdy wymieniał za i przeciw, ale w końcu ustalili, że po jutrze Lloyd i Selisa wyruszą do kanionów, a Kai, Jay i P.I.X.A.L. oraz ci Mistrzowie Żywiołów co zostali, będą śledzić wydarzenia w Ninjago City.

* * *

Selisa długo jeszcze siedziała na fotelu przy kominku, zanim zdecydowała się iść do ,,pożyczonego" pokoju i zasnąć. Nie lubiła spać w cudzych pokojach. Wolała gościć nawet na dywanie w salonie, niż zamieszkiwać cudzy pokój. Każda dziewczyna ma inny styl, a styl Selisy kazał jej nie wtrącać się do spraw innych kobiet. Na szczęście, pokój Mistrzyni Wody się jej spodobał. Selisa spostrzegła, że był kolorowy i pełny oryginalnego stylu, który nie raził innych, ani nie był niegościnny. Widać było, że to mieszkanko zamieszkuje osoba pełna uczucia i charakteru, bo to aż biło z tej harmonii i kolorów. Dziewczyna usiadła na łóżku, przebrała się i wsunęło pod kołdrę.

Czuła się świetnie, jednak nie mogła zasnąć. Przez długi czas męczył ją obraz Lloyda błąkającego się po pustyni.

Ale w końcu nad ranem udało jej się zasnąć i zapomnieć o widzeniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro