42 - Przejażdżka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drzwi uchyliły się powoli i do środka weszła Erlana. Rozmawiałaś z nią 2 dni temu, a miałaś wrażenie, że nie słyszałaś jej głosu od tygodni.

- Nie przeszkadzam?

- Nie, skądże. Co cię do mnie sprowadza?

- Chciałam z tobą szczerze porozmawiać. Wiem, że nigdy nie zachowywałam się jak prawdziwa siostra, w której mogłaś mieć wsparcie cokolwiek by się działo, ale chciałabym to chociaż w jakimś stopniu naprawić. Co ty na to?

Trochę się zdziwiłaś. Twoja siostra zawsze waliła prosto z mostu. Przyzwyczaiłaś się do tego, że Erlana ma swoje życie i za bardzo się nim nie przejmowałaś. Może dotarło do niej, że już nie jesteś małą denerwującą siostrzyczką, kradnącą suknie i ozdoby do włosów.

- Pewnie. Co masz w planach?

- Myślałam nad przejażdżką konną po Mrocznej Puszczy.

Erlana wiedziała, że uwielbiasz jazdę konną i na pewno nie odmówisz. Była bardzo uparta i miała dar przekonywania, ale mimo to starałaś się wymigać.

- Sama nie wiem. Przez wojnę nie mam na nic ochoty. Cały dzień jestem zdenerwowana, nawet Legolas nie jest w stanie całkiem mnie uspokoić.

- To może rozmowa z siostrą pomoże? - uśmiechnęła się.

- No wiesz...

- Nie mów, że mi odmówisz - nie dawała za wygraną.

- W porządku. Kiedy?

- Teraz! Masz 10 minut, czekam na ciebie w stajni. Jak się spóźnisz to pojadę bez ciebie - rzuciła i wybiegła z komnaty. Zdziwiłaś się, że sama się nie zorientowałaś. Erlana była ubrana w strój do jazdy, a na spodniach widziałaś okruszki smakołyków jej konia - Campari. Miała go od 3 lat. Ty ze swoim koniem, którego dostałaś od Legolasa, z początku się nie dogadywałaś, ale po kilku wyjazdach i niezliczonych dniach w jego boksie znaleźliście wspólny język. Zarzuciłaś na siebie płaszcz i założyłaś swój ulubiony strój do ćwiczeń. Szybko zbiegłaś do stajni. Przed wejściem stała Erlana. W jednaj dłoni trzymała wodze swojego konia, a w drugiej twojego.

- Nie spóźniłam się?

- Spóźniłaś, jak zawsze - uśmiechnęła się - Ale uznałam, że skoro mamy poprawić nasze relacje to dam ci dodatkowe 5 minut.

Oddała ci wodze. Przerzuciłaś je przez szyję swojego wierzchowca i usiadłaś w siodle. Ruszyłyście galopem przez Mroczną Puszczę.

- Ścigamy się do wodospadu!- krzyknęła twoja siostra.

Uśmiechnęłaś się pod nosem i popędziłaś konia. Kilka razy wyprzedzałaś Erlanę, ale nie dawała ci przejąć większej przewagi niż kilka kroków. Gdy miałaś jeziorko z wodospadem w zasięgu wzroku, mocno przyłożyłaś łydki do boków wierzchowca. Zostawiłaś siostrę daleko w tyle. Pierwszy raz czułaś się tak wolna jak w tym momencie. Wsłuchałaś się w odgłos kopyt uderzających o ziemię i oddech zmęczonego konia. Na chwilę zapomniałaś o wszystkich strasznych rzeczach, które cię spotkały. Zatrzymałaś się nad brzegiem jeziorka i wypatrywałaś Erlanę między drzewami. Nie musiałaś na nią długo czekać. Jej siwy wierzchowiec podjechał do ciebie i lekko bryknął. Bardzo lubił takie wyjazdy.

- Może i jeździsz lepiej ode mnie, ale nigdy nie pokonasz naszego duetu - uśmiechnęłaś się i poklepałaś przyjaciela po masywnej szyi.

- Spokojnie, kiedyś damy radę - odwzajemniła uśmiech.

- Przejdziemy się na polanę?

- Pewnie.

Ruszyłyście wolnym stępem, aby konie trochę odpoczęły. Pomimo tego, że był wieczór, powietrze było ciepłe. Na ziemie padały blade promienie słońca, które jeszcze nie zdążyło się schować za górami. Za wami rozciągał się długi cień. Na policzkach czułaś delikatny wietrzyk, porywający do tańca kolorowe liście. Stępowałyście na dobrze znanej wam ścieżce. Konie leniwie stawiały kolejne kroki, a wy wsłuchiwałyście się w ćwierkanie ptaków i szelest suchych liści.

- Jak wam się układa z Legolasem? - rzuciła, chcąc przerwać ciszę, która wyraźnie ją denerwowała. Nie umiała wysiedzieć w miejscu i chociaż przez chwilę się nie odzywać. Ale chyba za to kochałaś ją najbardziej. Nie dało się przy niej nudzić.

- Całkiem dobrze, ale... - zawiesiłaś się na chwilę.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda?

- Tak... Pamiętasz jak miałaś wątpliwości co do naszego związku po powrocie do Leśnego Królestwa?

- Oczywiście.

- Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, bo król Thranduil, gdyby się dowiedział...

- Nic na siłę. Spokojnie. - uśmiechnęła się. 

- Chodzi o to, że... miałaś rację myśląc, że nie jesteśmy razem.

- Słucham?!

- Kiedy pojechałam z Arweną na pole bitwy, ostro się z nim pokłóciłam. Doszło do tego, że oddałam mu pierścionek zaręczynowy... - mówiąc to, czułaś jak ściska cię w żołądku.

- Poczekaj. O co poszło?

- To dosyć długa historia.

- Mamy czas - uśmiechnęła się pogodnie. Wiedziałaś, że gdy jej o wszystkim opowiesz to ci ulży. A z resztą Erlana nie raz dawała ci dobre rady.

Opowiedziałaś jej o Eomerze, walce z orkami i armii królewskiej. Otworzyłaś się przed nią bardziej niż kiedykolwiek. Poczułaś w głębi serca, że naprawdę możesz jej zaufać. Miałaś nadzieję, że pomoże ci uporządkować sobie to wszystko w głowie i uspokoić się przed powrotem króla.

- Powiem ci szczerze, że nie wiem jak ci doradzić. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, ale domyślam, się jakie to musi być dla ciebie trudne. Nie dałabym rady na twoim miejscu. Jesteś silniejsza niż myślałam. Podziwiam cię siostrzyczko.

- Nie ma mnie za co podziwiać. Dałam się pocałować Eomerowi. Ta myśl będzie mnie prześladować do końca życia.

- Nie obwiniaj za to siebie. Każdy ma chwile słabości. Ale czegoś tu nie rozumiem. Skoro się rozstaliście, to ślub jest odwołany, prawda?

- Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jest w porządku, ale ostatnio nie mam pojęcia co się ze mną dzieję. Wszystko wydaje mi się obce. Nie czuję się bezpieczna.

- Szybko ci to minie. Z nerwów robimy różne głupie rzeczy. Pamiętasz co ja wyprawiałam, jak ojciec się dowiedział, że przeze mnie uciekł jego najlepszy rumak?

Lekko się uśmiechnęłaś.

- Trudno zapomnieć. Ojciec wypomina ci to do dzisiaj.

Dotarłyście na polanę. Zdjęłyście z koni siodła, a one pokłusowały nieco dalej i zaczęły skubać trawę. Usiadłyście na lekkim wzniesieniu i oglądałyście jak słońce leniwie chowa się za linią horyzontu. Nagle usłyszałyście jak coś porusza się w krzakach za wami. Szybko wstałyście i zaczęłyście się cofać. Z pomiędzy liści wyleciała strzała. Poznałaś ją. To była strzała orka. Wylądowała tuż przed kopytami Campari. Konie stanęły dęba i popędziły do lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro