I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w swojej komnacie pełna energii. Porannepromienie słońca padały na moją twarz przez wielkie okno. Zdziwiłmnie brak obecności księcia Legolasa w mojej komnacie. Miałam wplanach potrenować z nim dzisiaj przed śniadaniem. Słońce jużdawno wyniosło się ponad korony drzew Mrocznej Puszczy. Nigdy sięnie spóźniał. Nie było o tym w ogóle mowy. Co do czego, ale dotreningów nie trzeba go było namawiać. Na pewno nie zapomniał. Zpewnością również nie przełożył tego na później. Jeśli jużmieliśmy razem trenować, to miało to być o świcie. Przedśniadaniem. Według niego takie ćwiczenia dają o wiele lepszeefekty. Jest moim przyjacielem i kocham co nad życie, ale niektórejego metody potrafią wykończyć. Szczególnie przed porządnymposiłkiem.

Wstałam z łoża i przeciągnęłam się, po czym starałam sięogarnąć coś, co stało się przez noc z moimi brązowymi włosami.Były mocno falowane, nawet kręcone, więc to, co musiałam czasamiz nimi przechodzić to koszmar. Udałam się do łaźni, gdziezwiązałam część włosów w dobierane warkocze. Resztęzostawiłam rozpuszczone. Ubrałam strój do walki i zaczęłamprzygotowywać sprzęt potrzebny mi do treningu.

- I co ty na to, Legolas? - mruknęłam do siebie. - Jak sięwyśpię, mam o wiele lepsze nastawienie do ćwiczeń.

Moje zajęcie przerwało mi pukanie do drzwi. Przez momentmyślałam, że to książę, lecz z drugiej strony on nigdy niepukał do mojej komnaty. Zawsze wchodził bez pytania. Niby książę,a wychowania brak... Otworzyłam duże drzwi i ujrzałam w nich jednąze służek. Była ubrana w skromną zieloną suknię, a na jejtwarzy malował się życzliwy uśmiech.

- Witaj panienko - przywitała się. - Mam nadzieję, że nieprzeszkadzam.

- Nie, skądże - odparłam, odwzajemniając jej uśmiech. - Cośsię stało?

- Książę Legolas kazał panience przekazać, że spóźni sięna trening. Król Thranduil zwołał naradę i oczekiwał na niejswojego syna.

- Do której potrwa? - dopytałam.

- Najpóźniej do południa - wytłumaczyła.

- Rozumiem. Dziękuję - rzekłam i pożegnałam się że służką,po czym wróciłam do moim poprzednich zajęć.

Pomimo tego, że nie byłam z rodziny królewskiej, większość,o ile nie cała służba zwracała się do mnie jak do księżniczki.Było to miłe, ale momentami czułam się z tym nieco dziwnie. Miałoto związek z tym, że moi rodzice od bardzo dawna przyjaźnią sięz Królem Thranduilem. Z tego też powodu oni, ja oraz mojerodzeństwo jesteśmy traktowani w Leśnym Królestwie z szacunkiemnależnym rodzinie królewskiej. Thranduil traktuje mnie na równi zeswoim synem. Wydaję mi się, że czasami nawet mnie faworyzuje.

Gdy wszytko potrzebne do treningu miałam już przygotowane,zarzuciłam kołczan na plecy i wyszłam z komnaty, kierując się dokrólewskiej stajni, gdzie trzymane były najlepsze wierzchowce w tejczęści Mrocznej Puszczy. Przed bramą wejściową, rozciągającąsię na kilka metrów w górę zatrzymała mnie moja siostra -Erlana. Miała na siebie piękną błękitną suknię, która piękniekomponowała się z jej jasnymi, długimi włosami.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytała, podchodząc do mnie.

- Tak, na polanę. Chciałam trochę poćwiczyć - wyjaśniłam, ana twarzy mojej siostry pojawił się szeroki uśmiech.

- A może się do ciebie przyłączę? - zaproponowała.

Nie miałam nic przeciwko trenowaniu z Erlaną, przeciwnie.Spodobał mi się ten pomysł. Kilka lat temu trenowałam z nią takczęsto jak z Legolasem. Jeździliśmy ćwiczyć całą trójką,lecz Erlana przestała interesować się wspólnymi wyjazdami. Wtedypowoli zaczęłyśmy tracić dobry kontakt.

Z bratem było podobnie, lecz jego nawet za dobrze nie pamiętam.Od dawna nie mam z nim kontaktu. Ani ja, ani nikt inny z mojejrodziny. Po prostu przepadł. Nie mam pojęcia gdzie jest teraz, czyułożył sobie życie, dlaczego odszedł i czy w ogóle żyje. Matkaunika jego tematu, więc wiem o nim tyle, ile pamiętam. Byłam młodąelfką kiedy zniknął.

- Jasne, ale nie będę czekać - rzuciłam i zaczęłam iść wstronę mojego celu. Odnalazłam mojego wierzchowca i zaczęłam goczyścić. Wyszczotkowałam dokładnie jego grzywę i ogon, kiedynagle do moich uszu dobiegł odgłos cudzych kroków. Wychyliłam sięlekko znad drzwi boksu, w którym stałam i zobaczyłam Legolasa.Biegł w kierunku Aroda, którego w momencie wyprowadził na zewnątrzi na niego wsiadł. Był osiodłany, więc pewnie zlecił to komuśże służby.

Ma czas żeby jeździć konno, ale nie ma czasu żeby ze mnąpotrenować? Skoro Król Thranduil wymagał jego obecności nanaradzie, to z pewnością już się skończyła.

Książę wyglądał na zamyślonego. Nie zwracał uwagi na nicpoza Arodem i szybkim odjazdem. Dosłownie kilka sekund po tym, jakdosiadł swojego wierzchowca zniknął mi z oczu za gęstą plątaninagałęzi.

- Jestem! - krzyknęła Erlana, wbiegając do stajni.

Poczekałam, aż osiodła swojego konia i razem ruszyłyśmy wstronę polany.

- Nie wiesz gdzie pojechał Legolas? - zapytałam, mającnadzieję, że będzie coś wiedzieć. Lecz jedyne co otrzymałam tosłabe aktorstwo i zdenerwowanie.

- Ja? - Jej oczy się rozszerzyły, a głos zaczął się łamać.- N-nie, nie. Nic nie w-wiem - wydukała.

Za wszelką cenę unikała ze mną kontaktu wzrokowego. Milczałaprzez całą drogę. Odezwała się do mnie dopiero, gdy zaczęliśmystrzelać do celu. Jeśli chodzi o celność, nie mogła mi dorównać.Trenował mnie w końcu najlepszy łucznik w Śródziemiu. Zamyśliłamsię na myśl o Legolasie. Zastanawiało mnie jego dziwne zachowaniei przyznam, że trochę zaintrygowało.

Po skończonym treningu wróciliśmy do Królestwa, oddaliśmykonie stajennym i udałyśmy się do swoich komnat. U mojemuzdziwieniu narada nadal trwała. Weszłam do łaźni i nalałam dowanny gorącej wody i olejek kwiatowy. Wylegiwałam się, całkowicieodrywając się od rzeczywistości, do czasu gdy woda zrobiła sięchłodna. Resztę popołudnia chciałam spędzić na łożu zulubioną książka, lecz chyba nie było mi to pisane, gdyżczytanie przerwało mi pukanie do drzwi.

- Proszę - rzekłam, nie dając po tonie głosu poznać, żejestem zawiedziona.

Do środka weszła moja matka. Jak zwykle w dostojnej ciemnejsukni i idealnie ułożonych włosach. Była piękna elfką.Zdecydowanie dużo mi do niej brakuje. Pomimo pozorów jakiestwarzała, nie była sztywną matką, chcącą na siłę zrobić zemnie ideał. Dało się z nią pożartować i pośmiać. Nie byłorzeczy, której nie mogłabym jej powiedzieć, ani sprawy, z którąby mi nie pomogła. Można powiedzieć, że była moją przyjaciółką.

- Hej, skarbie - rzekła, siadając obok mnie. Zamknęłam książkęi uśmiechnęłam się do niej.

- Cześć, mamo - odparłam.

- Mam do ciebie sprawę - zaczęła z uśmiechem. - KrólThranduil poprosił mnie, abym ci coś przekazała.

- Co takiego?

- Jutro wyjeżdżamy do Rivendell - odparła, a ja nie mogłamopanować radości, jaka wtedy we mnie wstąpiła. Uwielbiałamspędzić tam czas. Zdążyłam się już solidnie stęsknić zaArweną i Elrondem.

Do końca dnia myślałam tylko o tym. Moje myśli przestałynawet krążyć wokół tematu Legolasa.

No, prawie...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro