I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ponad miesiąc po wspólnym wieczorze w altance i bardzo długiej rozmowie, postanowiliśmy z Legolasem skorzystać z propozycji mojej przyjaciółki. W odpowiedzi w liście poinformowałam ją o naszej wspólnej decyzji. Było dla mnie ważne, aby podjąć ją wraz z nim, gdyż nie chciałam robić czegoś wbrew jego woli, co mogłoby źle wpłynąć na nasze nowo naprawione relacje. Zależało mi na wyjeździe, lecz była ta propozycja dość spontaniczna. Mimo wszystko powiedziałam mu o tym od razu po naszej zgodzie. Oczywiście planowałam obgadać tą sprawę z mężem. Miałam szczerą nadzieję, że to przemyśli.

Był poranek. Obudziłam się w naszej komnacie, tuląc się do Legolasa, który obejmował mnie w pasie i chował twarz w moich brązowych włosach. Podniosłam się delikatnie, przez co jego usta, spoczywające do tej pory na moim czole, wylądowały na moich ustach, a ja złączyłam je w ciepłym pocałunku, budząc go przy tym. Po oddanym geście cicho mruknął.

- Dzień dobry, śpiochu - szepnęłam i uśmiechnęłam się, po czym oparłam się o framugę łoża. Mój mąż zaśmiał się pod nosem i zrobił to co ja.

- I kto to mówi, skarbie - odparł i pocałował mnie w skroń. - Nie zaliczę ile razy czekałem aż się obudzisz.

- Nie żyjmy przeszłością. Dzisiaj ty jesteś śpiochem.

- Mogę się z tym zgodzić - rzekł i pochylił się nade mną. - Zapomnijmy o tym co było. Nie chcę do tego wracać, Eleno. Chcę jedynie abyś była naprawdę szczęśliwa. Wynagrodzę ci wszystkie krzywdy i dopilnuję, aby nic złego ci się nie stało - dodał i złożył pocałunek na moich ustach. Oddałam pieszczotę niemal natychmiast. Całował mnie z czułością i delikatnością, lekko napierając na mnie swoim ciałem.

- Mówiłam już, że kocham Cię najbardziej na świecie? - zapytałam między pocałunkami, którymi nonstop mnie rozpieszczał.

- Kilka razy się zdarzyło - odpowiedział i ponownie złączył nasze usta ze sobą.

Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, lecz do jej przerwania zmusił mnie okropny ból brzucha. Zdawało mi się, jakby coś rozrywało mnie od środka. Takiego bólu jeszcze w życiu nie doświadczyłam, a miałam u nim wiele okazji do fizycznego cierpienia.

Złapałam się za brzuch i jęknęłam z bólu. Legolas od razu zareagował i pomógł mi utrzymać równowagę, podtrzymując moje plecy.

- Co się dzieję!? - zapytał przestraszony.

- Mój brzuch... Okropnie mnie... boli - mówiłam  z trudem. Mój mąż wstał szybko i pochylił się, pomagając mi sie położyć.

- Spokojnie, oddychaj - mówił opanowanym tonem. - Za sekundę będę z powrotem.

Wyszedł z komnaty, zapewne po medyków, a ja  te dłużace się sekundy, przeleżałam w wielkim bólu, który wykrzywiał mi plecy. Zaczęłam się wiercić, szukając pozycji, w której aż tak by mi to nie dokuczało.

Po chwili wokół mnie stało już kilku elfów, a obok wejścia stanął Legolas, patrząc na mnie. Doskonale wiedziałam, że bał się o mnie, było to widać w jego błękitnych oczach. Zrobiły się szkliste.

Również się bałam. Bałam się o swoje dziecko. W mojej głowie krążyły czarne myśli, które chciałam odpędzić jak najszybciej.

- Nie ruszaj się, Pani - powiedział jeden z medyków, podając mi coś do wypicia. Ostatnie co pamiętam to zmartwiona twarz mojego męża.

Obudziłam się w łożu, czując jak ktoś gładzi moją dłoń. Od razu jak otworzyłam oczy, ruszył się i pocałował w czoło. Powoli odwróciłam głowę, aby na niego spojrzeć. Nie jego się jednak spodziewałam.

- Gdzie... jest - zaczęłam cicho. Ton mojego głosu mówił, że dopiero co wstałam. Towarzyszyła mu chrypka.

- Poszedł się przespać. Siedział przy tobie całe dwa dni - odpowiedział.

- Dwa dni? Aż tyle spałam?

- Tak. Straciłaś przytomność. Jak się czujesz?

Przez moment milczałam, starając się ocenić jak bardzo ból ustąpił. 

- Lepiej. Dziękuję - rzekłam. - Kiedy będę mogła wstać?

- Poczekaj. Pójdę zapytać medyków. Leż spokojnie, siostrzyczko.

Dosłownie kilka sekund po tym, jak Lynord opuścił komnatę, jego towarzystwo zastąpił mój mąż. Uśmiechnął się słabo na mój widok. Był bardzo zmęczony. Widzialam to po nim. Podszedł do mnie i złożył pocałunek na moich ustach, po czym klęknął obok.

- Jak się czujesz? - zapytał z troską.

- Lepiej - odparłam. - Naprawdę - dodałam, widząc, za go nie przekonałam.

- Nie wiem czy teraz ta podróż jest dobrym pomysłem.

- Obiecałeś mi - powiedziałam i złapałam go za dłoń.

- Wiem, skarbie. Ale ważniejsza jest dla mnie twoje zdrowie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, a ja nie umiałbym ci pomóc - wytłumaczył.

Ucichłam na moment.

- To nie tak miało wyglądać - szepnęłam i ukryłam twarz w dłoniach.

- Nie chcę łamać obietnicy, ale bardzo się o ciebie boje, kochanie.

Byłam rozdarta. Ten wyjazd rzeczywiście mógł źle się skończyć, a jeszcze nie wiem co dokładnie mi jest. Poczułam jak po moim policzku spływa łza, którą Legolas bardzo delikatnie wytarł.

- Porozmawiam jeszcze z medykami - rzekł półszeptem. - Bardzo mi przykro, kwiatuszku.

- Kocham Cię - odpowiedziałam równie cicho. - Nie szkodzi, Legi.

W jego oczach pojawił się dobrze znany mi błysk. Źle się z tym czuł. Pocałował mnie jeszcze raz. Kiedy miał się wyprostować, czułam, że chcę go zatrzymać przy sobie na dłużej.

Lekko złapałam za jego ramię i z powrotem przyciągnęłam do siebie, pogłębiając pocałunek. Legolas oparł dłonie na poduszce tak, że moja głowa znajdowała się pomiędzy nimi.

Ręce przeniosłam na gładką twarz ukochanego, coraz bardziej wpijając się w jego ciepłe usta.

Czułam, że między nami było już dobrze. Nie mogło być inaczej.

- Przepraszam za wtargnięcie - Usłyszałam głos mojego brata, który po chwili podszedł do mojego łoża.

- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytałam gdy po tej sytuacji Legolas wyprostował się, wcześniej wydając niezadowolony pomruk.

- Tak - odparł. - Nic bardzo poważnego ci nie grozi, lecz wstawać będziesz mogła dopiero jutro. I najlepiej będzie, jak zrezygnujecie z waszego wyjazdu. Przykro mi, siostrzyczko.

Pokiwałam tylko głową, lecz Legi nie zamierzał zakończyć tej wymiany zdań, która dla mnie była i tak bardzo dołująca.

- Jak to nic bardzo poważnego?

- Wyjdźmy, Legolasie - rzucił Lynord i chwilę potem stali za zamkniętymi drzwiami, rozmawiając o moim stanie zdrowia. Wydaję mi się, że to jest w moim interesie i mam prawo wiedzieć czy coś jest nie tak ze mną lub z dzieckiem.

No nic... Lynorda nie przegadam.

Wrócili do mnie po minutach, które zaczęły mi sie bardzo dłużyć. Po oczach Legolasa było widać, że płakał. Nie wróżyło to nic dobrego, więc moje serce zaczęło szybciej bić.

- Co się dzieję?

Lynord wymienił spojrzenie z moim mężem i wyszedł bez słowa. Spojrzałam na niego poważnie.

- Legolas?

- Nic się nie dzieje, po prostu nie możesz się denerwować i przemęczać. Coś poszło nie tak i to może zaszkodzić dziecku. Więc leż i odpoczywaj, skarbie.

Nie chodziło o to. Na pewno nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro