V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam z czarnowłosym kasnoludem do komnaty Tauriel. Był zdenerwowany, widziałam to wyraźnie. Pod jej lokum wziął głęboki oddech, a zapukałam, jednak po dłuższym czasie nie usłuszałam nic. Ponowiłam czynność, lecz nadal słyszałam tylko głuchą ciszę. Postanowiłam wejść do środka. Tak jak myślałam, nie było jej tam.

Pewnie śpi u Lynorda... Znowu.

Zwróciłam i udałam się w stronę mojej komnaty, ponieważ mój brat mieszkał nieopodal mnie i Legolasa. Zapukałam i tym razem otworzył mi Lynord. Widząc go, gestem dłoni kazałam krasnoludowi schować się za mną. Wiedziałam, jak zareaguje Lynord na jego widok. Nie byłam z resztą przekonana czy rudowłosa powiedziała mu o Kilim.

- Pzepraszam, że Cię budzę, braciszku, ale potrzebuję teraz Tauriel, nie było jej u siebie. Myślałam, że...

- Tak, jest tutaj - przerwał mi. Nie był zły, że wyrwałam go ze snu, przynajmniej nie dawał tego po sobie poznać. - Już ją budzę.

Zamknął drzwi, w których po chwili stawiła się elfka. Była w niemałym szoku, widząc Kiliego, wychodzącego zza moich pleców.

- Kili? - szepnęła zszokowana.

- Wszystko ci wyjaśnie... - rzekł krasnolud. Te słowa natychmiast przywołały tutaj mojego brata. Po policzkach Tauriel zaczęły spływać łzy, natomiast Lynord wyglądał na złego co pokazywały jego zaciśnięte pięści i szczęka. Jeździł wzrokiem pomiędzy elfką i Kilim.

- Nie... To sen nic więcej - pokręciła głową robiąc krok w tył.

- Proszę. Wytłumacze ci...

- Martwi głosu nie mają - szepnęła po czym ruszyła biegiem w przeciwną stronę, a Lynord za nią podążył.
Krasnolud spuścił głowę i nie czekając na mnie skierował się w kierunku jego komnaty.

Zapowiada się ciekawie...

***

Siedziałam w pokoju opowiadając o dzisiejszym zdarzeniu mojemu ukochanemu. Gdy skończyłam skinął głową i przytulił się do mnie uważając na nasze jeszcze nie narodzone dziecko.

- Może urzadzimy przyjęcie? Kiedy się napiją łatwiej będzie im porozmawiać - zaproponował Legolas. - Moglibyśmy je urządzić jutro. Przy okazji ty byś mogła trochę odpocząć, zrelaksować się. Dziecku też raczej nie zaszkodzi.

- W sumie... Czemu nie? Spędzę czas z bliskimi, zatańczę z ukochanym - powiedziałam całując przy tym blondyna. On się uśmiechnął i pogłębił teraz już nasz, pocałunek.

- Kocham was - rzekł gdy oderwał się ode mnie i ucałował przez materiał mój brzuch. - Jest już późno. Chodźmy spać, a jutro zajmiemy się przyjęciem.

Skinęłam potwierdzająco ostatni raz całując ukochanego, by po chwili ułożyć się wygodnie na łóżku i zasnąć w objęciach blondyna.

Kiedy otworzyłam oczy, Legolasa już nie było, a słonce znajdowało się wysoko na niebie. Naprawdę spałam tak długo? No cóż... Przynajmniej się wyspałam.
Podniosłam się do siadu w momencie gdy drzwi lekko się uchyliły a za nimi ukazała się głową Legolasa.

- Dzień dobry słońce - szepnął miękko wchodząc w głąb pokoju. - Wyspana?  - spytał  dając mi buziaka.

- Bardzo - uśmiechnęłam się promiennie. - Ale przeze mnie mamy opóźnienia w przygotowaniach...

- Nie ma żadnych opóźnień. Wszystkim się zająłem. Poinformowałem innych o dzisiejszej zabawie, sala balowa już prawie wyszykowana, posiłki i napoje również. Jedyne co ci zostało to wyglądać jak najlepiej, choć w sumie ty zawsze tak wyglądasz.

- Czym ja sobie na ciebie zasłużyłam? - ujęłam jego twarz w dłonie lekko głaszcząc jego policzki. Błękitne oczy wpatrywały się we mnie intensywnie. Po chwili złączyłam nasze usta w gorącym pocałunku. Ręce blondyna złapały za moje biodra, siadając przy tym na jego kolanach. Jedną ręką zaczęłam bawić się jego włosami, a drugą dalej gładzilam jego policzek. Ramiona ukochanego mocno mnie objęły.

- Kocham cię Legolasie - szepnęłam pomiędzy pocałunkami.

Trwaliśmy tak jeszcze chwilę, ciesząc się sobą nawzajem i korzystając z tej chwili jak najbardziej się dało.

Wieczorem ubrana w zwiewną suknie o kolorze granatu wraz z moim cudownym mężem u boku zaczęliśmy witać gości przybyłych na przyjęcie. O dziwo pomimo krótkiego odstępu czasu zjawiło się ich wielu.

Sprawa z Tauriel i Kilim miała się trochę gorzej. Usiedli po przeciwnych stronach sali i tylko na siebie patrzyli. Choć nie dało się ukryć, że Lynordowi ta sytuacja za bardzo nie odpowiada. To zapewne dla niego trudne, ale jeśli chce szczęścia kasztanowłosej, powinien zrobić wszystko, żeby mogła porozmawiać z Kilim...

- Wszystko dobrze? - usłyszałam ten boski głos zaraz przy uchu. Pokiwałam głową i odwróciłam się w kierunku Legolasa. - Nie wiem czy już ci to mówiłem, ale wyglądasz przepięknie.

- Dziękuję - czułam jak moje policzki płoną.

- Teraz trochę żałuję, że jesteś w tej ciąży....

- Dlaczego?! - o co mu chodzi?

- Bo nie mogę zrobić z tobą tego, do czego ta sukienka mnie prowokuje... a uwierz jest tego trochę. 

- Gdyby nie twoje pomysły KOCHANIE na temat dzieci to prawdopodobnie teraz nie musiałbyś się hamować - końcówkę wyszeptałam mu do ucha delikatnie je przygryzając. Kiedy odwróciłam się by odejść w stronę stołów, poczułam jego dłoń na prawym pośladku.

- Mówiłem, żebyś nie prowokowała? - chytry uśmieszek błądził mu na ustach kiedy zobaczył moją minę.

- Mam nadzieję, że nasze dziecko będzie mądrzejsze.

- Ono jest nasze. Tam nie ma co być mądrzejsze słoneczko - rzucił siadając naprzeciwko Tauriel.
- Zatańczysz siostrzyczko?

- Z przyjemnością Lynordzie - zlapałam jego dłoń i ruszyliśmy na parkiet.

Lynord to bardzo dobry tancerz, nawet nie wiem czy nie lepszy niż mój mąż. Pokazał to już na moim weselu kiedy tańczyłam z nim pierwszy raz. Jego ruchy były miękkie i pełne gracji. Niestety wzrok utkwiony miał w pewnym krasnoludzie.

- Nie trawie tego karła. Nagle się pojawił i już wprowadza takie zamieszanie - wysyczał.

- Tauriel cię kocha. Nie musisz się o to bać. Jest rozbita, ale to nie znaczy, że rzuci mu się w ramiona bo wrócił. Wyjaśni z nim wszystko i będzie dobrze. Ona poczuje się lepiej i będzie szczęśliwsza. Napewno zechce abyś jej towarzyszył w tych trudnych chwilach.

- Uwielbiam cię, wiesz Eleno? Jestem szczęśliwy, że masz Legolasa, ale mój przypadek nie jest taki piękny i bajkowy jak twój...

- To postaraj się żeby taki był. Macie na to całe swoje nieśmiertelne życia!

Nie odpowiedział tylko zakręcił mnie wokół własnej osi i prowadząc dalszą część naszego tańca.

Tego wieczoru zostałam poproszona do tańca wiele razy. Nogi już mnie zaczynały boleć, a Legolas widząc tylko kogoś zbliżającego się w naszą stronę, odrazu wpijał się w moje usta. Nie przeszkadzało mi to, ale nie mogłam się nawet w spokoju napić wody.

- Chodź do komnaty - powiedział Legolas , wyczuwalną nadzieją w głosie. - Goście już się rozchodzą, a jakby co to Tauriel i twój brat tutaj są.

Nie trzeba było mnie długo przekonywać. Miałam ochotę spędzić trochę czasu z moim mężem w nieodpowiedni sposób. Pociągnęłam go za przedramię wychodząc w ten sposób z przyjecia i z szerokim uśmiechem kierując się do naszej komnaty.

Kiedy staliśmy już na korytarzu Legolas pociągnął mnie tak, że na niego wpadłam, a on sekundę później całował moje usta. Odwzajemniałam pieszczotę. Wtedy jego muskularne ręce uniosły mnie do góry przez co musiałam opleść jego tors nogami.

Byliśmy tak zajeci sobą, że nawet nie zauważyłam kiedy pomyliliśmy drzwi do komnat. I zapewne jeszcze długo byśmy się nie zorientowali gdyby nie przeciągły męski jęk i towarzyszące mu posapywanie. Szybko oderwałam się od męża, który zastygł w bez ruchu. Chciałam go wypach za drzwi póki byliśmy nie zauważeni, ale on nawet nie drgnął. Odwróciłam się, żeby sprawdzić kto tak bardzo go zainteresował. Przestałam się wtedy dziwić ukochanemu, że nie był w stanie nawet się ruszyć...

Na łóżku klęczał nagi Kili z kimś kogo nigdy bym o to nie podejrzewała.

- Ojcze? - usłyszałam cichy głos Legolasa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro